To co jeszcze kilka lat temu wydawało się nieprawdopodobną wizją twórców teorii spiskowych, dziś staje się ponurą rzeczywistością. Pandemia, wojna we wschodniej części Europy, kryzys energetyczny, galopująca inflacja, autorytarne rządy, za sterami których stoją szaleńcy, zamieszki na Kapitolu, katastrofy naturalne, upadek obyczajów – wszystkie te wydarzenia, zjawiska i lęki odcisnęły piętno na tekstach piosenek zawartych na nowej płycie brytyjskiego tria.
Świat znalazł się na krawędzi, nadszedł czas przesilenia i trudnych do przewidzenia skutków nadciągającego kataklizmu. Mimo niewesołej tematyki, Muse nagrali album, którego słucha się z dużą przyjemnością. Matt Bellamy i jego kompanii postawili na różnorodność, popisując się sporą pomysłowością w opracowaniu piosenek.
Od glamowego "Will of the People", przez utrzymany w klimacie lat 80. "Comliance", przywołujący grupę Queen "Liberation", noworomantyczną "Veronę", po porywającą "Euphorię" – cały czas obcujemy z muzyką najwyższej próby, która sprawdzi się na listach przebojów i podczas gigantycznych stadionowych koncertów.
Oprócz sprawdzonych patentów Brytyjczycy zaprezentowali zupełnie inne, metalowe oblicze, o czym – jak sami mówią – marzyli od dawna. "We Are Fucking Fucked" ma moc nagrań System Of A Down, a "Kill Or Be Killed" napędza miażdżący thrashowy riff.
Grzegorz Dusza
Warner