Metalowy front jest lekko wygięty, efektownie oddzielając wyświetlacz od klapki. Zaopatrzenie przedniego panelu w manipulatory jest wzorcowo minimalistyczne - oprócz potencjometru głośności, przełącznika źródeł i włącznika znalazł się tu tylko włącznik "pure direct" pozwalający sygnałowi ominąć wszystkie zbędne układy.
Yamaha RX-V1800 ma brzmieć wówczas najlepiej. Klapa kryjąca resztę funkcji (oraz podręczne wejście) jest bardzo duża i masywna, a przez to wcale nie męcząca, ale komfortowa.
Zestaw dekoderów jest bogaty: DD-EX, Dolby True HD, DD Plus, DTS-HD, DTS 96/24 i DPLIIx, a partneruje im 7 końcówek mocy. Yamaha RX-V1800 potrafi obsłużyć w systemie multiroom dwa dodatkowe pomieszczenia. Wyjątkowo, jak na amplituner ze średniej półki. Podłączeń HDMI jest pięć, w tym jedno wyjście monitorowe, złączy komponentowych o jedno mniej.
Cyfrowych wejść audio jest aż siedem (z lekką przewagą światłowodowych), wyjścia tylko dwa (i tylko światłowodowe). Urządzenie zaopatrzono w potężny zestaw wejść i wyjść analogowych, wśród których znalazło się też podłączenie dla gramofonu z wkładką MM. Jedynym mankamentem tej baterii jest fakt, że została rozrzucona niemalże po całym tylnym panelu.
Do sterowania dostajemy gniazdo RS-232C. W instrukcji obsługi napisano, że owo gniazdo pełni wyłącznie funkcję serwisową i może być uruchomione tylko przez serwis; w praktyce wiadomo, że da się to złącze wykorzystać do celów bardziej praktycznych.
Stację dokującą do przenośnego odtwarzacza podłączamy do wielopinowego portu - oczywiście drastycznie różniącego się od modeli stosowanych przez konkurencję... Sygnał IR może przejść przez amplituner, jednocześnie go obsługując (jest wejście i wyjście), oprócz tego są dwa wyzwalacze +12V. Yamaha może obsługiwać dwie dodatkowe strefy z wyjść: liniowych (dwa) i głośnikowego (jedna para).
Zaciski głośnikowe są wyjątkowo solidne. Wejście wielokanałowe dla zewnętrznego dekodera jest w systemie 5.1, wyjście na końcówki mocy przewidziano już w 7.1. Yamaha tradycyjnie przygotowała swój amplituner do współpracy z kompletem głośników o impedancji nieco niższej od standardowych 8 omów, w tym przypadku 6-omowych.
Automatyczna equalizacja YPAO działa w sposób bardzo precyzyjny, jednocześnie ustawienia nie są zanadto rozbudowane. Procedura trwa stosunkowo długo, bo urządzenie skrupulatnie przeprowadza użytkownika przez kolejne etapy kalibracji. Ostateczny efekt okazuje się jednak warty cierpliwości.
Jest też możliwość ręcznej korekty wybranych przez amplituner ustawień, a uparci audiowideofile mogą kombinować jeszcze dalej - na przykład wybierając tryb Sci-Fi wejść do zaawansowanych ustawień dźwiękowych i tam bawić się odległościami, czasami i poziomami odbić, opóźnieniami. Będzie doskonale, jeśli komuś uda się uzyskać wynik nie gorszy niż "automatyczny".
Yanaha RX-V1800 - odsłuch i wizja
A raczej wizja i odsłuch, bo działanie skalera jest zdumiewające. Urządzenie stosunkowo niewiele wpływa na słabe sygnały kompozyt i S-Video, tutaj poprawa polega bardziej na stabilizacji krawędzi, niż interpolacji rozdzielczości. Za to komponent przerabiany jest na cyfrową wersję w naprawdę królewskim wydaniu, a upskalowanie sygnałów z DVD na 1080p przynosi kapitalne rezultaty.
Mało tego, natywny sygnał 1080p przepuszczony przez Yamaha RX-V1800, czyli poddany jakiejś obróbce w jego procesorach, może wydawać się nawet lepszy niż pchnięty bezpośrednio ze źródła do monitora! Tak, to się zdarza, i chociaż oko może zostać oszukane pewnym podrasowaniem, to ostatecznie liczy się wrażenie. Tak czy inaczej pewne jest, że skaler zaaplikowany w Yamaha RX-V1800 działa po mistrzowsku.
Również od strony brzmieniowej Yamaha sprawdza się znakomicie, chociaż o charakterze brzmienia w 5.1 trudno jest powiedzieć coś ciekawego, dopóki nie posłucha się urządzenia dłużej. Harman i Pioneer miały silniej zaznaczone rysy indywidualne, pozwalające na szybszą orientację.
Średnica Yamahy jest po prostu średnicą, góra ją uprzejmie uzupełnia - płynność i spójność tego zakresu jest znakomita, w pewnym sensie kojąca spokojem i naturalnością, a bas dodaje otuchy w mocniejszych fragmentach.
Wszystko jest bardzo zrównoważone, na swoich miejscach, poukładane i czytelne, jednocześnie odpowiednio dynamiczne i przestrzenne. W tym stylu grania jest mało nerwu, ale dużo neutralności i dokładności.
W bardzo podobny sposób przekłada się to na pracę stereofoniczną, gdzie jednak dodatkowo - i trochę niespodziewanie zwraca uwagę wyrafinowana przestrzenność. Pozorne źródła dźwięku zdefiniowane są idealnie, a wielkości poszczególnych elementów bliskie prawdy.
Ale to też element wspomnianej neutralności, wolnej od efekciarstwa, jednak kiedy trzeba, gwarantującej bardzo przekonujący przekaz. Średnica pozostaje dystyngowana, analityczna, wysokie tony łapią więcej blasku, a bas... jest bardzo w porządku.
Technika
Zasilacz przykręcono tradycyjnie z boku, opierając ciężki transformator rdzeniowy na dolnej ramie, obok płytek drukowanych. Nieopodal znalazły się mostki prostownicze oraz kondensatory filtrujące.
Radiator jest solidny i co zasługuje na pochwałę, wytłumiony obejmą z gumy. Na samym dole znalazło się miejsce dla tranzystorów mocy Sankena. W tylnej części chassis ciężko nawet wysupłać kluczowe układy, gdyż wiele płytek drukowanych umieszczono tam tak, jak gdyby walka szła o każdy centymetr wolnego miejsca, nie bacząc na piętrzące się połączenia, wykonywane albo szeregiem zwiniętych przewodów, innym razem taśmami komputerowymi, jeszcze gdzie indziej za pośrednictwem pomocniczych zwór - małych płytek drukowanych.
W module audio posłużono się przetwornikami 24bit/192kHz (Burr Brown) oraz dekoderami Cinema DSP Texas Instruments.
Płytkę wideo odseparowano od reszty elektroniki, zabieg, który na pewno się opłaci. W tym celu gotowy moduł posadowiono pionowo i okryto bardzo rozległym ekranem, nie tylko w miejscu obecności kluczowych procesorów.
A w tej dziedzinie Yamaha postanowiła wyróżnić się na tle konkurencji sięgającej rutynowo po podzespoły Genesis, montując doskonały chip Anchor Bay Technologies ABT1010, zawierający między innymi skaler obrazu do formatu 1080p. O tym, że konstruktorzy przyłożyli się do kwestii ekranowania, przekonuje także tuner radiowy, zamknięty we własnej miniaturowej obudowie.
Grzegorz Rogóż