Mimo że końcówek i wyjść głośnikowych jest tylko pięć, możemy je wykorzystać na różne sposoby, uruchamiając bi-amping kolumn przednich lub kierując dwa kanały do drugiej strefy (w głównym pomieszczeniu trzeba będzie zadowolić się konfiguracją 3.1, ale i taka wcale nie jest pozbawiona sensu). Wejścia analogowe są trzy, cyfrowe dwa – jedno współosiowe i jedno optyczne.
Są też cztery gniazda wideo kompozyt (trzy wejścia i jedno wyjście). Każde z czterech wejść HDMI zapewnia zgodność z HDCP 2.2 oraz Dolby Vision, HLG i BT.2020), kierując taki sygnał do jednego wyjścia HDMI (z ARC). RX-V483 potrafi także skalować obraz 1080p do 4K (w ramach HDMI).
Na froncie Yamaha RX-V483 ma wyjście słuchawkowe, wejście na mikrofon kalibracyjny oraz panelik podręczny z analogowym wejściem liniowym (mini-jack) a także USB na nośniki pamięci (pliki audio). Komunikacja sieciowa odbywa się w wersji przewodowej LAN oraz bezprzewodowej Wi-Fi.
Liczba gniazd głośnikowych w zasadzie wyjaśnia sprawę – nigdy nie ma ich mniej niż końcówek mocy... RX-V483 pracuje w formacie maksymalnie 5.1.
Yamaha RX-V483 - właściwości sieciowe
Podobnie jak inne modele amplitunerów Yamahy, RX-V483 ma jedną antenę, która obsługuje zarówno sieć Wi-Fi (2,4 GHZ), jak i Bluetooth. Ten ostatni to wyjątkowy moduł z komunikacją dwukierunkową, co oznacza, że nie tylko odtworzymy muzykę ze źródeł przenośnych (np. smartfonów), ale także "podłączymy" do RX-V483 bezprzewodowe słuchawki lub głośniki. To funkcja, która nie jest już dzisiaj sensacją, ale Yamaha RX-V483 wciąż ma przewagę nad konkurentami.
Moduł sieciowy wiąże się przede wszystkim z firmowym systemem MusicCast; Yamaha RX-V483 może stać się jego częścią, do czego niezbędny jest sterownik w formie dedykowanej aplikacji (dla urządzenia mobilnego). Dzięki niej grupujemy (w jednym narzędziu) całą pulę nowoczesnych rozwiązań, w tym serwisy strumieniujące, jak choćby Spotify czy Tidala. Dzięki MusicCast i prostym aktualizacjom oprogramowania stale rozrasta się funkcjonalność samego amplitunera.
Niezależne jest wsparcie dla serwisu Spotify w postaci Spotify Connect, sprzęt Apple (także komputery) możemy też w łatwy sposób podłączyć za pomocą protokołu Airplay (wciąż pierwsza generacja), amplituner jest również kompatybilny z uniwersalnym DLNA. Komunikacja Wi-Fi ma zresztą dwa tryby: klasyczny oraz zestawiający połączenie typu punkt–punkt (amplituner–smartfon) tryb Direct, choć wobec Bluetooth nie jest to już tak kuszące.
Kalibrację kolumn najłatwiej przeprowadzić za pomocą dołączonego mikrofonu oraz automatycznego systemu YPAO, możemy też wprowadzić (ręcznie) poprawki, co jest tym bardziej wygodne, że posługujemy się czytelną aplikacją dla urządzeń mobilnych.
Yamaha RX-V483 ma również funkcję odtwarzacza plików (z sieci lub nośników lokalnych, wpiętych do portu USB), który obsługuje formaty FLAC, WAV, AIFF (24/192). ALAC (24/96) oraz DSD (DSD64 i DSD128) – zawsze z trybem "gapless".
Radiator, jak na pięć kanałów, jest dość duży (ponieważ taki sam element jest stosowany w konstrukcjach 7.1, widać wolne miejsca do wkręcenia kolejnych par tranzystorów Toshiby). Zadaniem procesora Texas Instruments, oprócz dekodowania podstawowych formatów surround, jest także przygotowanie trybów Cinema DSP.
Zestaw konwerterów C/A obejmuje aż cztery układy dwukanałowe - prawdopodobnie taka sama płytka cyfrowa jest stosowana w amplitunerach 7.1. Komunikacja sieciowa oraz Bluetooth to kompetencje modułu NW-0, wprowadzonego wraz z premierą systemu MusicCast. Pewnym jego ograniczeniem jest obsługa wyłącznie jednego pasma, coraz bardziej zatłoczonego 2,4 GHz.
Końcówek mocy jest zaledwie pięć, ale ich wspólny radiator ma spore rozmiary – skrojony już z zapasem, przygotowany do instalacji siedmiu końcówek (w droższych modelach), co zapewnia komfortowe chłodzenie.
Odsłuch
W porównaniu z konkurentami Yamaha RX-V483 gra łagodniej i bardziej elegancko, bez napięcia i utwardzenia, ale i bez "lekkomyślności" i nadmiernego poluzowania. Zawsze w granicach dobrego zrównoważenia, przyjemnej barwy i zdyscyplinowanego basu. Potrafi dostarczyć dość informacji w sposób komunikatywny i muzycznie angażujący, żeby słuchanie nie wiązało się z żadnym wysiłkiem ani nudą.
Yamaha przekonuje przede wszystkim plastycznością, w której jest też miejsce na odrobinę miękkości, zwłaszcza w zakresie średnich tonów, podczas gdy Denon i Pioneer grają w tym zakresie chłodniej, chociaż też bardzo różnie.
RX-V483 ustawia brzmienie w optymalnym dystansie i temperaturze, aby co najmniej dobrze obsłużyć każde nagranie i nikomu się nie narazić zbyt mocno zaznaczonym, własnym charakterem.
W tej kategorii produktów i w tej cenie nie można osiągnąć wyrafinowania, ale na pewno można przyznać, że Yamaha gra z największą kulturą, a przy tym nie kapituluje, gdy już trzeba pokazać trochę więcej siły, w momentach dynamicznych w sposób oczywisty, a nie dyktowany przez styl urządzenia. Bas nie jest ani "kopiący", ani rozlany, jedzie spokojnie i płynnie przechodzi przez dźwięki, które gdzie indziej mogłyby wywołać wstrząsy lub lawinę.
W trybie wielokanałowym brzmienie jest bardziej soczyste i jaśniejsze, ale wciąż nie ma mowy o wyostrzeniu. Są za to znakomite efekty przestrzenne. RX-V483 jakby się zgadza na to, aby dźwięk w kinie był bardziej efektowny, lecz nie daje przyzwolenia na to, aby z czymkolwiek przesadzić.
Kości konwerterów DAC są dwukanałowe, w formacie 5.1, potrzebne są więc trzy, a widzimy... cztery; prawdopodobnie również płytka cyfrowa jest taka sama jak w droższych modelach.
Strefa z muzyką
Strefowość amplitunerów wielokanałowych była niegdyś przywilejem droższych modeli. Im więcej amplituner kosztował, tym więcej potrafił – ta reguła obowiązuje nadal, z tym wszakże zastrzeżeniem, że dzisiaj nawet najtańsze konstrukcje potrafi ą całkiem sporo, przede wszystkim dzięki nowym rozwiązaniom.
Tradycyjny multiroom ma konkurenta w postaci nowoczesnych platform sieciowych, takich jak MusicCast Yamahy czy Heos Denona. Przeniesienie transmisji danych sterujących i samych sygnałów do sieci komputerowej nie tylko zwiększyło elastyczność i funkcjonalność (z pewnym wyjątkiem, o którym za chwilę), ale umożliwiło również wbudowanie strefowych rozwiązań do urządzeń z dużo niższych pułapów cenowych.
Nie na nich bowiem spoczywa odpowiedzialność zarządzania systemem, którą przejęły smartfony i tablety, podczas gdy amplituner stał się jedynie "końcówką" takiej sieci. Mówimy jednak tylko o "strefowej muzyce", podczas gdy zdalne strefy, do których drzwi otwierają niektóre (droższe) amplitunery A/V, pozwala na podłączenie drugiego systemu (w sąsiednim pomieszczeniu) zarówno z dźwiękiem, jak i obrazem.
Radosław Łabanowski