Monitor Audio była jedną z pierwszych firm, które wprowadzały metalowe membrany - a dwadzieścia lat temu był to fakt godny najwyższego uznania, bo technologia była nowa, trudna, ryzykowna, dostępna tylko dla najbardziej zaawansowanych, odważnych i poszukujących. W tamtym czasie metalowe membrany przechodziły przez choroby wieku dziecięcego, z jednej strony fascynując, z drugiej odstraszając.
Dzisiaj nie budzą już takich emocji, ich największe problemy zostały rozwiązane, ale też nie zostały powszechnie uznane jako najlepsze i jedynie słuszne. Firmy, które zainwestowały w tę drogę rozwoju - jak Monitor Audio - najczęściej dalej nią kroczą, a pozostałe mają inne upodobania.
Membrany pozostają wdzięcznym polem zarówno do okazywania wierności wybranym materiałom, do poszukiwań nowych, jak też do powrotów...
Wciąż nie ma jednej najlepszej recepty, co trochę dezorientuje klientów, chcących mieć jasność sytuacji - czyli własne przekonanie, które rozwiązanie jest po prosu lepsze. Ale tak 'po prostu' to w głośnikach nie ma i nie będzie.
Stąd też nieporozumienia - brzmienie zespołu głośnikowego bardziej zależy od umiejętności jego zestrojenia, niż od typu przetworników, ale ponieważ wszyscy widzą membrany, więc i wszyscy się wymądrzają (no, może nie wszyscy...), że kolumna brzmiała tak czy siak, bo miała takie lub inne głośniki.
A tymczasem każdy średnio doświadczony konstruktor, gdyby tylko dostał takie zadanie, to z układu celulozowego nisko-średniotonowego i tekstylnej kopułki wycisnąłby brzękliwe, jasne brzmienie, a z konstrukcji opartej na metalowych membranach zrobiłby ciepłą kluchę.
Prawidłowo, neutralnie zestrojone kolumny będą ujawniały jakość i cechy samych przetworników, ale za złe czy choćby specyficzne brzmienie kolumn nie należy obwiniać samych membran.
Z tych uwag nie należy wyciągać wniosku, że Monitory mają generalnie jakieś problemy... wręcz przeciwnie, chodzi mi o oddalenie podejrzeń, że ich metalowe membrany automatycznie skazują nas na metaliczne brzmienie, że są to kolumny adresowane tylko do wiernych klientów firmy, oswojonych z tą technologią.
Chociaż taki bat kręci na siebie każdy producent, który stosując jakieś charakterystyczne rozwiązanie, podkreśla jego odmienność i znaczny wpływ na brzmienie.
Seria GS składa się z trzech modeli 'podstawowych' i trzech 'dodatkowych' - pozwólmy sobie na taką dyskryminację konstrukcji przeznaczonych do systemów kina domowego, czyli efektowych, centralnego i subwoofera. Do trzonu serii zaliczamy za to podstawkowe GS10 i dwie konstrukcje podłogowe - nasze GS20 i największe GS60.
Dziwnie duży skok w liczbach oznaczających modele nie znajduje wytłumaczenia w konstrukcji GS60 - nie jest to żaden kolos, ale układ trójdrożny, bogatszy od GS20 o kolejny głośnik niskotonowy.
GS20 to układ dwuipółdrożny, w tej nieco bardziej skomplikowanej, ambitniejszej odmianie, w której głośniki niskotonowy i nisko-średniotonowy, chociaż o takiej samej średnicy, mają jednak nieco różne konstrukcje, wyspecjalizowane do przetwarzania dedykowanych im zakresów pasma.
Różnice te widać już z zewnątrz - głośnik nisko-średniotonowy ma w centrum membrany srebrzysty korektor fazy, regulujący charakterystykę przetwarzania w zakresie średnich częstotliwości, a głośnik niskotonowy - wklęsłą nakładkę przeciwpyłową, poprawiającą jej sztywność, istotną dla jakości basu.
Najbardziej intrygujące są jednak same membrany - w obydwu tych głośnikach - z wyraźnymi, regularnie rozplanowanymi 'wgnieceniami'. Do pewnego stopnia przypominają one wklęśnięcia na wylotach bas-refleksów kolumn B&W, ale tutaj pełnią zupełnie inną rolę. Tam pomagają przepływowi powietrza, tutaj zwiększają sztywność membran - i tak już sztywnych dzięki zastosowaniu metalu.
Wygląda to ciekawie i nie ma w tym żadnego cudowania i udawania. Zabieg nie dotyczy tylko zewnętrznej powierzchni membrany (jak mogłaby sugerować firmowa nazwa technologii - 'Rigid Surface Technology'), bo na tylnej powierzchni membrany widać wypukłości.
Od tyłu obydwa głośniki nie wykazują już konstrukcyjnych różnic - mają 10- cm układy magnetyczne i odlewane kosze z cienkimi żebrami, przykręcane przez (aż) osiem wkrętów każdy.
Ozdobne, szerokie pierścienie nie są jednak częścią samych głośników, tylko elementami przykręcanymi z zewnątrz, takie same 'ósemki' obejmują parę głośnik nisko-średniotonowy / głośnik wysokotonowy i głośnik niskotonowy / otwór bas-refleks.
Jest też drugi otwór - zasadniczo taki sam, tylko już bez dekoracyjnego pierścienia - na samej górze tylnej ścianki. Takie ich położenie nie jest przypadkowe - są one bowiem wyprowadzone z odrębnych układów rezonansowych głośników nisko-średniotonowego i niskotonowego.
Pozioma przegroda dzieli obudowę na dwie komory w taki sposób, że głośnikowi niskotonowemu zostaje przydzielone ok. 60 procent całkowitej objętości, a nisko-średniotonowemu pozostała, wyraźnie mniejsza część. Przy takich samych wymiarach tuneli (średnica 5cm, długość 10cm) oznacza to dostrojenie do różnych częstotliwości rezonansowych.
Nie jest to zabawa bezpieczna, chociaż lubiana przez początkujących konstruktorów, którzy próbują tą drogą wyrównywać charakterystykę przetwarzania - niebezpieczeństwo polega na ryzyku nadmiernego przesunięcia charakterystyk fazowych obydwu podsystemów. Ale przy takiej różnicy objętości przesunięcie częstotliwości rezonansowych i pochodnych im faz pozostanie jeszcze w rozsądnych granicach.
Głośnik wysokotonowy to 25-mm kopułka zasadniczo należąca do rodziny metalowych (aluminiowo - magnezowa), chociaż nazwa firmowej technologii C-CAM - Ceramic Coated Aluminium / Magnesium - mówi o pokryciu warstwą ceramiczną. W dodatku jest pozłocona... Producent wspomina coś o przemyśle lotniczym i konstrukcjach silników... no to już odlecieliśmy.
Oprócz pełnej przegrody pomiędzy głośnikami, obudowę wiąże jeszcze jeden poziomy wieniec umieszczony tuż pod frontowym otworem, a przede wszystkim wzmocnienie pionowe, biegnące przez całą wysokość. Przednia ścianka ma grubość 22-mm. Taka konstrukcja nie budzi wątpliwości - bez szaleństw, ale solidnie, adekwatnie do ceny i wielkości.
Odrobinę szaleństwa znajdziemy na zewnątrz - ale w dobrym znaczeniu - bo wykonanie i wykończenie 'skrzynki' GS20 jest najwyższej próby.
Monitor Audio od dawna należy do tych firm, które w zasadzie regularnie chwali się za stolarkę, tym razem jednak pochwały są nie tylko zwyczajowe, ale specjalne - widzimy bowiem nie tylko staranność złożenia i wysoką jakość okleiny - na wszystkich ściankach - lecz w dodatku mocne zaokrąglenie pionowych krawędzi - nie tylko przednich, ale i tylnych - i lekkie wygładzenie poziomych.
Klasa, jakiej nie powstydziłyby się produkty ze sfer hi-endowych. Trochę przypomina to wykonanie kolumn Vienna Acoustic, które też są podawane jako przykład jakości ponadstandardowej - nawet dla tego zakresu ceny. Na tym tle dobrze też widać skromność ProAca, przecież też głaskanego przez recenzentów za 'staranność', ale to staranność z zupełnie innej półki.
Pomyślano o zgrabnym mocowaniu maskownicy - nie zeszpecono więc frontu czarnymi uchwytami na typowe kołki, ale przygotowano krótkie szczeliny w obręczach okalających głośniki. Na ramce maskownicy doklejono też paseczki gumy dystansującej, dzięki którym nie styka się ona z obudową, co być może powodowałoby jakieś perturbacje - z pewnością nie zrobiono tego przypadkowo, ale pomyślano o szczegółach.
Luksusowa obudowa opiera się na równie efektownym cokole - masywnym odlewie o obrysie biegnącym łagodnymi krzywiznami, nawiązującymi do płynności kształtów widocznych dookoła samych głośników. Ładnie, ładnie. W cokole montujemy oczywiście kolce... chociaż wcale niekoniecznie - mogą to być tylko stopki, ale i te są bardzo solidne, o dużej powierzchni, podklejone gumą.
Również terminal przyłączeniowy jest elegancki i praktyczny. Dwie pary złoconych zacisków rozstawiono szeroko - ale nie za szeroko - na dekoracyjnym, odlewanym metalowym panelu, umieszczonym nisko nad podłogą, tak że kable nie będą musiały się 'wspinać'.
Konstrukcje serii GS dostępne są w czterech wersjach naturalnych oklein - orzechowej, dębowej, palisandrowej i czereśniowej, a ponadto lakierowane na czarno i na srebrno.
Odsłuch
Piękne, słodko wyglądające kolumny, i podobne brzmienie. Wyjątkowo przyjemne, atrakcyjne, ale bez skłonności do taniego efekciarstwa i blichtru. Nie jest to próbka suchego, purystycznego, pozbawionego wszelkich skłonności brzmienia, jest tu odrobina słodyczy, temperatura barw w zakresie nisko-średniotonowym jest nieco podniesiona, a przełom średnich i wysokich też się nie cofa, co daje wokalom 'wyjście' i dużo emocji.
Jest też szczypta przypraw w zakresie wysokich tonów - naprawdę smakowicie. Pierwsze wrażenia są jak najbardziej pozytywne i dotyczą wielu aspektów dźwięku, ale można je ująć krótko - to brzmienie jest bogate. Szeroka paleta zalet już po kilku muzycznych próbkach nasuwa myśl, że to jedna z najciekawszych propozycji w tym zakresie cenowym.
Trzeba jeszcze tylko zweryfikować, czy tak miłe pierwsze chwile nie spowodują przesytu z upływem czasu... ale okazuje się, że ewentualnie musiałby to być czas znacznie dłuższy niż kilka godzin, które spędziłem przed parą testowanych GS60. W takim dystansie GS60 tylko zyskują na ocenie.
To bardzo sympatyczny przypadek urządzenia audio, którego nie trzeba słuchać miesiącami, żeby odkryć jego zalety (czy też po prostu się przyzwyczaić...), ani też taki, kiedy po pierwszej fascynacji odkrywamy słabości, błędy (i własne niedoświadczenie...). Co więc jest w brzmieniu GS60 tak szczególnego, a przy tym trwałego i w dużym stopniu obiektywnego?
Wysoki poziom szczegółowości, który nie wywołuje najmniejszego wrażenia mechaniczności i suchości, lecz wręcz przeciwnie - towarzyszy mu miękkość, ciepło, doskonała plastyczność. Albo inaczej - te właśnie cechy nie tłumią detali, konturów, nie rozmywają pozornych źródeł dźwięku - scena dźwiękowa jest uporządkowana i wyrazista, ale też operuje na dużej przestrzeni.
Następuje lekkie wygładzenie faktur, trudno więc o charakterystyczną dla niektórych głośników 'chrypkę', ale dopóki jej gdzieś nie usłyszymy i nie polubimy, nie będzie nam jej brakować.
GS60 nie są ultraszybkie i ultradynamiczne - ale wspominam o tym tylko po to aby wyjaśnić, że nie pod każdym względem są 'naj'. Nie mają podkręconego średniego basu, i dlatego nie nabijają rytmu, ale dzięki temu trzymają się z daleka od pułapki zdudnienia.
Bas wybrzmiewa czyściutko, a tempo i tak trzyma w sam raz. Potrafią i lubią zanurzyć się w bardzo niskich rejestrach, tutaj mamy prawo obniżyć poprzeczkę wymagań co do konturowości i precyzji, bo trudno do końca odfiltrować rezonanse pokoju, a i sprzęt współpracujący to nie amerykańskie kilkusetwatowe końcówki mocy, które wszystko trzymają 'za mordę'.
Wysokie tony są dźwięczne, trochę podbarwione, ale bez emfazy w niższym podzakresie, a więc bez agresji i metaliczności, chociaż jeszcze trochę niżej słychać mocne, bezpośrednie wybrzmienie całego środka pasma. W sopranach ładnie wydobywane są dźwiękowe drobiny, a spora dawka powietrza służy zarówno kreacji przestrzennej, jak i otwarciu poszczególnych dźwięków.
Średnica zdobywa punkty za wypełnienie, spójność, a jednocześnie wyrazistość, bogactwo wybrzmień i wgląd w strukturę nagrania. Już w przeszłości kolumny Monitor Audio lubiły grać ciepło, okrągło, swobodnie na basie, ale często oznaczało to przesunięcie punktu ciężkości w stronę niskich rejestrów. Tak też było w przypadku testowanych w maju BR6.
Znacznie wyższa cena GS20 czyni postęp w brzmieniu zrozumiałym czy wręcz koniecznym, ale i tak nie zdziwiłbym się, gdyby pewien firmowy 'przechył' (na lewą stronę charakterystyki) wciąż był odczuwalny. Jednak tym razem nie mam żadnych uwag względem zrównoważenia całego pasma.
To dla mnie bardzo ważne, i stawia kropkę nad 'i' przekonaniu o wysokiej klasie tych kolumn. Brzmi banalnie? No to dodam, że to najlepsze Monitor Audio, jakie dotąd słyszałem.
I jeszcze, że byłyby jednymi z tych kilku wśród kilkunastu kolumn przetestowanych w tym zakresie ceny w tym roku, jakie podsunąłbym znajomym i nieznajomym, którzy chcieliby coś kupić bez samodzielnego słuchania - jestem przekonany, że bardzo niewielu byłoby rozczarowanych. A wielu będzie oczarowanych i brzmieniem, i wyglądem.
Andrzej Kisiel