Na niskich pułapach cenowych wielkość z wielkim trudem idzie w parze z jakością, więc spodziewałem się zobaczyć już bardzo poważne kompromisy w stosunku do wcześniej testowanych modeli. Mimo różnic, które pozwalają rozpoznać konstrukcje poszczególnych serii, okazuje się, że i tutaj producent nie zszedł poniżej całkiem przyzwoitego poziomu.
Występują nawet przejawy specjalnych technik stosowanych w droższych modelach i cała kolumna wygląda bardzo atrakcyjnie – w moim odbiorze o wiele ciekawiej niż jej bezpośredni konkurent, Magnat Monitor 2000.
Jamo C407 są duże i zgrabne, wykonane z tanich materiałów (okleina drewnopodobna), lecz starannie, zaprojektowane ze smakiem i uporem, aby uratować najwięcej jak się da z droższych przykładów. Nazwa Concert została zdewaluowana, ale nie pohańbiona…
Jamo C407 – solidność i subtelność w jednym
Kolumny Jamo C407 są duże, smukłe, o bardzo przyjemnych proporcjach i ładnych detalach, łączą wrażenie solidności i subtelności. Jedyna uwaga dotyczy braku wyboru wersji kolorystycznej – jedyną widzimy na zdjęciach testu, stąd jej opisywanie jest bezcelowe.
Nowoczesna linia konstrukcyjna to zastosowanie układu trójdrożnego z dwoma umiarkowanej wielkości głośnikami niskotonowymi i relatywnie dużym (takim samym jak niskotonowe) głośnikiem średniotonowym.
Warto jednak zwrócić uwagę, że - inaczej niż w wielu podobnie konfigurowanych, niskobudżetowych konstrukcjach - głośnik średniotonowy różni się nieco od niskotonowych, co widać już po jego układzie magnetycznym. To znaczy, że firma nie poszła "na skróty" i nie oszczędzała na opracowaniu i produkcji różnych, wyspecjalizowanych typów przetworników.
Głośniki te mają membrany, których brązowy kolor sugeruje domieszkę włókna drzewnego (podobne spotkamy w kolumnach Dali, a wywodzą się z głośników Vify), ale ich głównym surowcem jest celuloza. W centrach membran, zamiast nakładek przeciwpyłowych są "korektory fazy" – sposób znany z konstrukcji Jamo już od kilku lat, ze stępionymi czubkami.
Podziw budzi głośnik wysokotonowy – Jamo w tak taniej i dużej konstrukcji ulokowało technologię, która stała się w ciągu kilku ostatnich lat największą chlubą firmy – właściwy przetwornik jest "odpsrzęgnięty" od przedniej ścianki poprzez elastyczne zawieszenie we własnej zewnętrznej skorupie, która łączy się już z obudową bezpośrednio – ma to zapewnić radykalną redukcję przenoszenia wibracji z obudowy na delikatny układ drgający tweetera.
Sama membrana to - tradycyjnie – jednocalowa tekstylna kopułka, przed którą znajduje się jeszcze krótka i szybko rozszerzająca się tubka – tego typu oprawa nie ma na celu zwiększania efektywności i nie grozi tubowymi podbarwieniami, służy "kontrolowaniu" charakterystyki kierunkowej, czyli lekkiemu zogniskowaniu promieniowania.
Front obudowy jest dość gruby, ponieważ składa się z dwóch warstw – zewnętrzną widzimy jako nałożony na główną skrzynię panel. Wewnątrz widać kilka wzmocnień, w tym obowiązkową przegrodę tworzącą komorę dla głośnika średniotonowego, stąd i masa 25 kg potwierdza, że Jamo C407 nie zrobiono byle jak i z byle czego.
Basrefleks wyprowadzono na tylnej ściance, ale nie martwmy się na zapas – jak wykazały pomiary i próby odsłuchowe, bas Jamo C407 jest na tyle opanowany, że ustawienie kolumn blisko ściany nie doprowadzi do takiej erupcji, jaką mamy z Magnatów stojących nawet na środku pokoju.
Czytaj również test: Jamo S 608
Odsłuch
Kolumny Jamo występują w tej samej lidze co Magnaty Monitor 2000, nie tylko pod względem ceny, ale i wielkości konstrukcji z rozwiniętym układem głośnikowym.
Mimo to wcale nie detale pozwalają stwierdzić, że C407 prezentują się nowocześniej i szlachetniej, zarówno w sferze estetyki jako takiej, jak też w związkach między wyglądem – rozwiązaniami konstrukcyjnymi – a sugerowanymi przez nie cechami brzmienia. Mniejsze niż w Magnacie głośniki niskotonowe zapowiadają po prostu mniej basu, ale zdradzając skłonności Magnata – to raczej dobrze…
Ostatecznie wcale by tak być nie musiało, lecz najważniejsze, że jest – Jamo C407 grają zupełnie innym profilem. Na tle basidła z Magnata, Jamo mają tylko basik, ale w skali bezwzględnej jest on pełny, dobrze rozciągnięty – na pewno lepszy niż przeciętny w testowanej grupie.
Daje i substancję, i wibrację, czasami wydaje się, że trochę się czai, bojąc się, aby nie przesadzić – daje to w sumie połączenie mocy i dobrej kontroli. Szczególnie szybkie jest wygaszenie, basowe dźwięki nie wloką się, a potrafią pokazać niezłą masę. Niskie tony nie zdobyły statusu ilościowo najważniejszych, nie zdominowały muzyki, zostały za to dopracowane.
Stąd też wcale nie bas jest zakresem, który zwraca na siebie uwagę - dużo swobody, choć też trochę odbarwień, wyróżnia zakres średnich tonów. Tutaj sprawiedliwe porównanie z Magnatem każe stwierdzić, że to niemiecka kolumna ma bardziej neutralną średnicę – samą w sobie – chociaż przywalenie basem powoduje, że zostaje ona trochę odsunięta w cień, jej ekspresja jest ograniczona.
Inaczej w Jamo: środek korzysta nie tylko z uprzejmości basu, ale i wykazuje własną inicjatywę, aby przewodzić – jest żywy, przesuwa tonację trochę w górę, dlatego wokale stają się bezpośrednie, ich "podparcie" nie jest może ekscytujące, jednak nie brakuje im wiarygodnej skali; wciąż raczej sucha barwa, a także wstrzemięźliwe wysokie tony zabezpieczają przed rozjaśnieniem i natarczywością.
Na końcu sesji zanotowałem, że Jamo C407 nadal słucha się komfortowo, co przy tak dobrej komunikatywności - w wielu przypadkach prowadzącej do zmęczenia - jest zaletą nie do przecenienia.
Ciekawe, bardzo starannie i wcale nie rutynowo dostrojone kolumny nie wpisują się ani w komercyjne podbijanie skrajów pasma, ani w bezwzględne wyrównanie (chociaż do tego jest im bliżej), potrafią pokazać własny charakter, oparty na ładnie wyodrębnionym, plastycznym środku pasma.
Tylko o wysokich tonach nie ma co pisać – bronią się dobrym wpleceniem i brakiem zgrzytów, lecz nie są zbyt inspirujące, mimo że zastosowano w nich zaawansowaną technikę. I bez tego Jamo C407 zasługują na bardzo wysokie noty, również dlatego, że przenoszą na grunt dużych popularnych kolumn iście audiofilskie podejście do tematu.