Odsłuch
Faktycznie, te kolumny brzmią inaczej. Banał? "Inaczej" brzmią wszystkie kolumny, nie ma dwóch takich samych. Ale nawet na tle tej różnorodności, jaką obserwujemy w każdym zakresie cenowym, a w high-endzie nawet najbardziej, Serendipity są wyjątkowe. Ocena to zawsze do pewnego stopnia subiektywna, ale nie wyssana z palca. Mogę ją uwiarygodnić bezpośrednimi porównaniami z kolumnami, które z powodów konstrukcyjnych "powinny" różnić się między sobą znacznie bardziej (Dynaudio vs Avantgarde), a w kontekście Serendipity okazały się być sobie "bliższe", mając za to mniej wspólnego właśnie z flagowymi Chario.
Zależy, gdzie się ucho przyłoży, do którego "wymiaru" dźwięku. Przyznaję, że pierwszą rzeczą, jaka do mnie dociera, jest charakterystyka tonalna; wszystkie inne aspekty mogę w dużym stopniu relatywizować; nie będąc np. pewnym, gdzie dokładnie na scenie stereofonicznej powinien pojawić się dany instrument, nie będę krytykował takiego czy innego obrazu sytuacji; zdaję też sobie sprawę, że przestrzenność i dynamika mają nie mniejszy wpływ na wierność i naturalność, więc w na ostatecznym efekcie waży wszystko.
Mimo to zmiana tonacji, przesuwająca np. głosy w górę lub w dół, wyeksponowanie wysokich tonów, podbicie basu - albo przeciwnie, stłumienie skrajów - nie wymaga żadnego "odszyfrowania", jest czytelne natychmiast.
Już trudniej jest ocenić, czy określony profil tonalny podoba się nam, czy nie; każdy musi też znaleźć własną odpowiedź na pytanie, czy powinien pryncypialnie oczekiwać neutralności, czy może poddać się dobremu wrażeniu sugestywnego spektaklu, w którym charakterystyka wcale nie jest liniowa. Serendipity nie dadzą uniwersalnej odpowiedzi, ale z łatwością przekonają wielu, żeby zostawić na boku teoretyzowanie, i na początku zauważając niekonwencjonalne rozwiązania brzmieniowe, szybko przejść do etapu ich radosnej konsumpcji. Pozostaną i tacy, którzy nie uwolnią się od presji ciągłego "monitorowania", czy dźwięk jest taki "jak należy", czy jakkolwiek inny...
Ale w takim podejściu Chario Serendipity też dadzą się polubić, obserwowanie tych kolumn będzie wręcz fascynujące, bowiem są one bardzo czułe na nagranie, i wraz ze zmianą materiału, zmienia się wszystko - jakby konstruktor przed chwilą coś zmienił w samym strojeniu; Serendipity oczywiście nie zmieniają swoich charakterystyk, ale korzystna dla nich interpretacja tego zjawiska odnosi się nie tylko do ich własnej transparentności, lecz również do skuteczności zabiegów mających "wyłączyć" pomieszczenie z wpływu na brzmienie, co powala słyszeć w bardziej czystej postaci to, co głośniki przekazują bezpośrednio.
Chario Serendipity coś od siebie dodają, nie są stuprocentowo neutralne, a mimo to pozwalają samemu nagraniu decydować w największym stopniu o końcowych rezultatach, jakby ich działanie miało własności "kontrastujące".
Swoboda, spontaniczność, przestrzenność, dają "moc wrażeń", doskonale wspierających muzykę, wcale nie będących przeszkodą dla jej emocji, nie tworzących konkurencyjnego przedstawienia "efektów specjalnych". Nawet zmiana barwy wydaje się naturalna, nie jest "zniekształceniem", ale "przekształceniem" - jakbyśmy mieli do czynienia z innym nagraniem, innym tłoczeniem, podczas gdy dźwięk w swojej pierwotnej formie, "na żywo", i tak pozostaje niedostępny, nawet jako idea jest wątpliwy, skoro mamy do czynienia z muzyką najpierw nagrywaną, a potem odtwarzaną, na kilku etapach formowaną, również tonalnie.
Chario Serendipity kreują dźwięk niezwykle obszerny, przestrzenność jest wspaniała, scena bardzo szeroka, pogłębiona, z cofniętym centrum. W całym profilu dźwięk nie jest potężny i masywny, nie do końca przypomina maniery bardzo dużych kolumn.
Głosy są świeże i zwinne, dobrze lokowane w przestrzeni, ale bez "wypychania". Można uznać, że taki styl nie pasuje zarówno do wielkości, jak i estetyki Serendipity, kolumn przecież dostojnych, arystokratycznych, epatujących tradycyjnym, orzechowym drewnem, a grających bez żadnego "klasycyzowania" i żelaznych reguł, nieschematycznie, eksperymentalnie, żywiołowo, momentami wręcz ekstatycznie.
Wysokich tonów nie żałują, co przygotowano z firmową premedytacją, determinacją i wielkim... znawstwem. Tak zręcznie wyeksponować górę pasma, aby zawsze była "na wierzchu", wyciągała detal, dawała blask, oddech, ciągle pokazywała swoje znaczenie, a przy tym nie stawała się agresywna, szklista i notorycznie ostra - potrafi tylko Chario. To wszystko przecież nie jest niczym zupełnie nowym, to brzmienie nie będzie zaskoczeniem dla tych, którzy już zetknęli się z kolumnami włoskiej firmy - nawet znacznie tańszymi.
Oczywiście Chario Serendipity potrafią "więcej", mają większą skalę dźwięku, jeszcze lepszą przejrzystość, trójwymiarowość, bogatsze plany, imponującą scenę, jednak ogólne założenia są takie same - jak najdalej od twardości, suchości i sztywności, ale też bez wpadania w monotonny "romantyzm".
Tutaj może więc pojawić się "dysonans poznawczy", jeżeli nie znając sposobów i chwytów Chario, będziemy oczekiwać (mając określone wyobrażenia i oczekiwania względem ogólnie "włoskiego" charakteru), brzmienia ciepłego, bliskiego, intymnego, charyzmatycznego - nic z tego.
Takie fantazje rozbudziło w nas w przeszłości kilka innych włoskich marek, jednak Chario nigdy nie miało z tym nic wspólnego. Wysokie tony mogą więc trochę "podszczypywać", oklaski publiczności są mocniejsze, blachy perkusji "podostrzone", szybkie i sypkie - taka kondycja góry najczęściej dodaje muzyce rumieńców, chociaż czasami wiadomo na pewno: wysokich tonów jest trochę za dużo. Przejaskrawienie takie nie przeszkadza w słuchaniu muzyki, ale da się stwierdzić, zwłaszcza, gdy "zgodnie" mniej góry pokazują zarówno Dynaudio, jak i Avantgarde.
Bas jest wspaniały. Chario Serendipity to przecież wielkość i wynikające z niej "prawa i obowiązki", ale oczekiwania spełniły z nawiązką. O ile odczuwana "masa" całego brzmienia nie jest bardzo duża, o tyle sam bas pojawia się z intensywnością i charakterem, który cały czas podziwiałem. Bardzo niski, a do tego konturowy, konkretny, i elastyczny - świetnie różnicujący. Sposób, w jaki pokazuje poszczególne, znane już dźwięki, i "uczestniczy" w nagraniach, których słuchałem setki razy, był czasami niespodziewany. Potrafi uderzyć, mocno wibrować, albo przejść gładko i uprzejmie.
Całym spektrum swoich możliwości i nietypowych właściwości Serendipity kreowały klimat trochę "klubowy", z sugestywną głębokością, plastycznością wywodzącą się bardziej z pogłosów, niż z gęstości i kształtów pozornych źródeł dźwięku; te ostatnie nie były duże i ustawiane "pomnikowo", lecz właśnie z pewnym rozmazaniem i płynnością, pojawiały się bardziej naturalnie i "organicznie". Serendipity idealnie oddają charakter nagrań robionych "na setkę" i koncertowych, w których wszystkie pogłosy się przenikają, łatwo odróżnimy je od przestrzeni tworzonych na konsoli mikserskiej.
Rozszerzenie dolnej części obudowy jest potrzebne zarówno ze względu na instalację 32-cm głośników niskotonowych w dolnej ściance, jak też potrzebę "uchwycenia" odpowiedniej objętości, i tak już znacznie zredukowanej zastosowaniem układu push-pull.
Te kolumny nie napinają się na działanie stuprocentowo dokładne i neutralne. Uwalniając się (i nas) z takich rygorów, od wewnętrznego napięcia, potrafią przynieść mnóstwo dobrych wrażeń, "zwykłej" przyjemności, która jednak w tej skali, w takim wydaniu, staje się już niezwykła.
Niektóre nagrania zabrzmiały spektakularnie, sypiąc bajecznymi wysokimi tonami, demonstrując rewelacyjną przestrzeń, inne pokazały rozłożysty, bogaty bas, często muzyka brzmiała bardzo efektownie, a jednocześnie nieagresywnie.
To połączenie swoistego "szoł", jakie serwuje Serendipity, wraz ze wszystkimi sztuczkami i fajerwerkami, z elegancją i gładkością, pozwala cieszyć się tym brzmieniem długo i przy różnych okazjach.
Kolumny nie dla purystów, nie dla wszystkich audiofilów, lecz dla melomanów, i dla wszystkich, którzy słuchają muzyki dla radości i odpoczynku, a nie z obowiązku i dla nieustannego sprawdzania i porównywania, jak coś brzmieć powinno, a jak nie.
Wraca ogólna refleksja, stawiająca pod znakiem zapytania jakikolwiek jednoznaczny wzorzec dźwięku wysokiej jakości. Niby nie jest trudno określić podstawowe, obiektywne kryteria, można też sobie wyobrazić, że ostatecznym, teoretycznym celem jest dźwięk idealny pod każdym względem; chociaż w praktyce nieosiągalny, to tylko (i aż) ze względu na ograniczone możliwości środków technicznych.
Jeżeli tak, to dysponując środkami większymi, a więc budując kolumny najogólniej "lepsze", powinniśmy się do tak ustalonego, wspólnego celu, przynajmniej zbliżać; co z kolei by oznaczało, że kolumny wysokiej klasy stają się do siebie podobne, a tymczasem... różnią się jeszcze bardziej, niż kolumny niskobudżetowe.
W tej sprawie Chario, za pomocą brzmień swoich kolumn, a szczególnie konstrukcji referencyjnej, wypowiada się mocno i przekonująco. Już wiemy - ma własną wizję. Warto się do niej przymierzyć z własną wrażliwością. Konkurencja nie ma dzisiaj niczego tej klasy za podobną cenę, więc podejrzewam, że w przyszłości nie będzie miała i firma Chario - biorąc jednocześnie pod uwagę zarówno wygląd, jak i brzmienie.
Jeżeli więc obfitość kształtów i styl drewna orzechowego robi na nas wrażenie, warto sprawdzić, czy i dźwięk Chario Serendipity nie będzie dla nas równie piękny, efektowny i wartościowy. Na pewno będzie "odkryciem" (o ile już wcześniej nie poznaliśmy charakterystyki Chario), bo nawet w high-endzie jest czymś specjalnym. Wobec możliwego (chociaż nieobowiązkowego) entuzjazmu, cena Serendipity wydaje się zupełnie umiarkowana.