Odsłuch
Z firmą Adam Vox nie mamy żadnych "zaszłości" i wspomnień związanych z poprzednimi testami... których nie było. Można by więc powiedzieć, że to czysta karta i dopiero początek doświadczeń. Ale tak też nie jest. Usłyszałem te kolumny na poprzednim (2017) Audio Video Show. Stwierdzić, że ich słuchałem, byłoby na wyrost; zresztą niczego na takich imprezach poważnie nie słucham, wychodząc z założenia, że nie są to warunki odpowiednie do wyrabiania sobie opinii, a tym bardziej dzielenia się nimi.
Nic nie poradzę na to, że dla wielu audiofilów jest to "jedyna szansa", bo nie mają tak łatwego dostępu do sprzętu i komfortowych warunków do jego porównywania, jak redakcja AUDIO. Ale dzięki temu to, co napiszemy np. o Ashkelonach, może mieć większy walor poznawczy niż czyjeś "poimprezowe" impresje i komentarze na ten temat.
Wchodzę do pokojów i sal po to, aby zobaczyć - dosłownie - co się tam dzieje. Jaki jest sprzęt, jak wyglądają prezentacje, a przy okazji... coś się usłyszy. Adam Voxy wykorzystały nawet tę chwilową okazję, aby zwrócić na siebie uwagę, kiedy stałem w drzwiach do pokoju - przede wszystkim brzmieniem, bo chociaż ich wygląd jest "godny", to na AVS jest tak wiele dizajnerskich "odlotów", że przestają już robić wrażenie.
Pierwsza myśl była więc taka: Ładnie grają, a ja przecież stoję z boku, a nie siedzę w optymalnym miejscu, na środku... Już nie pamiętam dokładnie, co było dalej, może następną chwilę spędziłem już na krześle, zrobiłem kilka zdjęć... i wyszedłem z jak najlepszymi wrażeniami. Jednak dla poważnej opinii potrzebny jest test.
Druga sfera wpływająca na oczekiwania, to jednak wygląd, a do tego pochodzenie. Kiedy widzę "takie" kolumny, a ich styl jest przecież oczywisty, spodziewam się brzmienia równie poważnego, solidnego; zrównoważonego ze wskazaniem na ewentualną przewagę niskich częstotliwości; nawiązującego do "starej szkoły"... Sonus fabera. W dodatku takie skojarzenia utwierdza czeska firma Xavian - podobne pomysły stolarskie i neutralne, tonalnie spokojne brzmienie.
Jeszcze bardziej imponująco wygląda filtr wysokotonowego. Główną rolę odgrywają w nim kondensatory Supreme Evo (w głębi – czarne elementy ustawione pionowo), ale intrygująca jest obecność bardzo dużej cewki (niezależnie od mniejszej, która jest prawdopodobnie podstawową w filtrze 2. lub 3 rzędu). Wszystkie cewki i kondensatory kupiono od Mundorfa.
Od strony technicznej nie ma żadnych problemów, aby w obudowie z klepek zainstalować i zestroić układ głośnikowy, który grałby zupełnie inaczej - jaśniej, a nawet ostro. Co więcej, nawet z tym samym kompletem głośników można uzyskać zupełnie inne brzmienie, i to w całym zakresie częstotliwości! Niezupełnie dowolne, same głośniki coś determinują, wprowadzają i ograniczają, ale twierdzenie, że Adam Voxy brzmią, jak brzmią, bo są zbudowane na Morelach, jest nieporozumieniem albo co najmniej może prowadzić do nieporozumień.
Równie dobrze można by twierdzić, że grają, jak grają, bo mają obudowę z klepek. Albo wytłumienie z Twaronu. Albo pochyloną przednią ściankę. Albo bas- -refl eks zestrojony do 30 Hz, a nie wyżej ani niżej. Taką, a nie inną konfigurację przetworników. Określonego typu filtry w zwrotnicy. Ustalone tłumienie wysokotonowego. Wszystko ma znaczenie i na końcu wszystko ze sobą splata się w tak ścisłym związku, że zwłaszcza pochodzenie głośników jest trudne do odszyfrowania. Mylne sądy po części wynikają z uproszczeń, a po części ze złej interpretacji korelacji, która nie musi oznaczać związku przyczynowo- -skutkowego.
Konstruktorzy stosujący wybrane przez siebie głośniki, ogólnie pasujące do ich koncepcji, ustalają brzmienia w dużym stopniu w oparciu o własny gust lub w odpowiedzi na domniemane gusta potencjalnych klientów. Potem recenzent zaczyna utożsamiać określony rodzaj brzmienia nie tylko z firmą, ale i z zastosowanymi przetwornikami. Skoro je rozpoznał, to chce się tą wiedzą pochwalić, jako ekspert wyciągając jak najdalej idące wnioski...
Kable są "proporcjonalne" do wielkości i jakości elementów w zwrotnicy. Podpisane dumnie "high quality audio cable from the heart o Europe". Gdzie bije serce Europy? Może w Aszkelonie?
Również dlatego coraz więcej firm stosujących przetworniki nawet najbardziej renomowanych specjalistów nie chce się tym chwalić, aby nie wpaść w pułapkę niemądrych opinii, że np. kolumny na głośnikach firmy X nie zagrają z lampą, a na głośnikach Y wymagają dużo "prądu", tweetery firmy Z grają zawsze za ostro, a niskotonowe dudnią itp. Ashkelony są na Morelach, i to jednych z najlepszych, dzięki czemu mogą zagrać bardzo dobrze. Mogą, ale czy zagrają? I jak dokładnie? Zależało to od konstruktora samych kolumn.
Nie było już niespodzianki. Kolumny Adam Vox Ashkelon nie tyle ucieszą, co wprawią w zachwyt określoną, ale wcale niemałą grupę odbiorców. A znacznie szerszy krąg co najmniej zainteresują, z niewykluczonym efektem końcowym, najbardziej pożądanym przez sprzedającego.
Ja tutaj mniej słyszałem same głośniki, a bardziej - obudowę. Nie jestem zdeklarowanym fanem obudów z litego drewna. Nie dlatego, żeby źle grały, ale wiązane z nimi oczekiwania są zwykle większe niż rezultaty, a koszty i problemy znaczne. Nie jestem też przekonany, że front obudowy musi mieć 7 cm grubości... Ale w tym przypadku muszę przyznać, przynajmniej wydawało mi się, że słyszę tę "inwestycję", a nawet jeżeli to tylko autosugestia...
Bas jest wyjątkowo stabilny, gęsty, plastyczny; wcale nie jest twardy ani szczególnie konturowy; to coś unikalnego, co wymyka się typowym opisom. Jest sprężysty, ale - uwaga - zaokrąglony, a przy tym nierozmazany, bez "smużenia", plastyczny, gruby i... ciężki.
To zdanie też brzmi ciężko... Zwykle ciężar wiążemy ze spowolnieniem, osłabieniem kontroli, ale tutaj nie ma takich problemów - każdy dźwięk ma nadzwyczajną konsystencję, a wciąż pojawia się i znika w tempo i z co najmniej dobrym rysunkiem.
Ashkelony nie mają basu "sportowego" ani też tak obfitego i potężnego, aby udawać kolumny dwa razy większe. Dostarczają za to najwyższej jakości "mięcho", z odrobinką tłuszczu, nieżylaste i zupełnie bez kości.
Przepraszam wszystkich wegetarian, do kolumn niech się nie zrażają, na pewno znajdą dla siebie lepsze skojarzenia. Taki bas, chociaż nie jest wprost dominujący, ustawia jednak w dużym stopniu całe brzmienie bardziej w kierunku spójności i soczystości, a nie wielkiej przestrzeni i rozdetalizowania.
Zbliżenie na przekrój przedniej ścianki w otworze górnej 16-ki, w tym miejscu front ma grubość ok. 7 cm. Wewnętrzną krawędź tylko lekko sfazowano. Teoretycznie przydałoby się wykonać większe wyprofilowanie, aby zlikwidować "tunel", jednak nie było na to miejsca – osłabiłoby połączenie z bocznymi ściankami.
Wysokie tony są wyrafinowane, selektywne, wybitnie subtelne - nie wychodzą przed szereg, a wszystkie szczegóły, szczególiki, szczególiczątka... słychać doskonale. Góra jest przy tym gładka, aksamitna, lekko słodka - dość typowa dla najlepszych jedwabnych 28-mm kopułek. To wciąż doskonały sposób na komfort, oddech i bezpieczną dawkę wysokotonowych atrakcji.
Na dole mocny grunt, a na samej górze fruwają drobiazgi. Jedno nie przeszkadza drugiemu, wszystko nie tylko się komponuje, ale też zachowuje optymalną autonomię. Mimo spójności i masy, dźwięk w całym pasmie jest selektywny, niesklejony, przejrzysty. Porównanie z występującymi obok Sonetto VIII przenoszę do opisu tych drugich, ale przy ustalaniu wzajemnych relacji warto wrócić do Dynaudio Contour 30 (test dwa miesiące temu, podobna cena).
Adam Vox Ashkelon to podobna koncepcja, ogólne zrównoważenie, z tą różnicą, że w Dynaudio bas był jeszcze bardziej "dojmujący", twardszy, kreujący potęgę i mocniej wchodzący na średnicę, co miało skutki dwojakie: kto lubi siłę emanującą z każdego dźwięku średniotonowego, prędzej znajdzie ją w Contourach, natomiast Ashkelony grają łagodniej, bardziej dystyngowanie, a przy tym przyjaźnie, nienapastliwie pod żadnym pozorem, na praktycznie żadnym nagraniu, które w ogóle można brać pod uwagę w takich sprawdzianach (zawsze można znaleźć czy spreparować coś kuriozalnego).
Dynamika jest demonstrowana jako zdolność do głośnego grania bez kompresji, uderzeń swobodnych, ale bez ultraszybkich skoków czy też nokautujących uderzeń. A skoro tak... to teraz wielu czytelników znających już podstawowe brzmieniowe schematy, oczekuje postawienia kropki nad i oraz zachwytów nad ciepłą, plastyczną, namacalną średnicą. Ta okazała się jednak nawet zaskakująco neutralna i wyważona, a nie "wywalona".
L: Obudowa jest pancerna, i to na wzór czołgów - najgrubszy jest pancerz czołowy. Można oszacować, że masa samego frontu to połowa masy całej obudowy, w pozostałej części wykonanej z 25-mm MDF-u – też dobrze; P: Cała przestrzeń jest wypełniona luźnym włóknem z Twaronu ("Angel Hair"). Dobrze sprawdza się w obudowach bas-refleks, nie tłumiąc podstawowego rezonansu.
Czekałem na trochę więcej zaangażowania, bliskości, emfazy, ale nie powiem, abym był zawiedziony - tylko trochę zdziwiony, że... udało się tego uniknąć?
Wokale były gładkie, lekkie, czytelne, bez "dopalenia" i specjalnego eksponowania. W ogóle pierwszy plan nie przysuwał się do słuchacza, był tam, gdzie formalnie być powinien, i pewnie dzięki temu objawiła się wyśmienita przestrzeń, a w niej - zjawiskowe brzmienie fortepianu.
Stereofonia nie była dosłownie fantastyczna - wszystko zachowało prawidłową skalę i proporcje, ale gdy nagranie było wysokiej jakości, wszystko było słychać jak na dłoni, w miejscach nie tyle precyzyjnie wyznaczonych, co we właściwych obszarach, w naturalnej objętości, symbiozie przenikania się i odrębności.
Płynność bez rozlewania, dokładność bez usztywnienia, a wspomniany fortepian, i to na kilku kawałkach, był premiowany nadzwyczajną czystością, wyrazistością, ale i subtelnością, bogatym spektrum. To mocny dowód na niskie zniekształcenia wszelkiego rodzaju i przesłanka, aby sądzić, że nawet mniej przekonujące brzmienie innych instrumentów też z tego wynika - brak podbarwień pozbawia dźwięki czasami efektownego wzmocnienia, które dla pewnych "emocji" może być ważniejsze niż neutralność i czystość, a w umiarkowanej dawce nawet poprawia wrażenie naturalności.
W Ashkelonach takie działanie jest ograniczone wyłącznie do niskich tonów; i to też w umiarze. Nie przypisywałbym więc im jakichś cudownych właściwości, zamieniania średniotonowej wody w wino, mimo że Aszkelon leży niedaleko Galilei...
Co popłynie ze źródła, to usłyszymy, oczywiście też nie idealnie wierne, ale z wyjątkową starannością i elegancją, podpartą bardziej efektownym, "dosycającym" basem, który zrobi też dobrą robotę przy cichym słuchaniu - nie zniknie i nie rozmyje się.