Avantgarde ma swoją odważną receptę na sukces, która zdaje się sprawdzać całkiem dobrze. To przykład, jak trudno prognozować takie zdarzenia. Wydawałoby się, że wielkie tuby wystraszą nie tylko kobiety, żądające od sprzętu co najmniej dyskrecji, a najlepiej nieobecności, ale nawet audiofilów, wcale niekojarzących z taką techniką najbardziej wyrafinowanego brzmienia.
W dodatku sekcja niskotonowa jest w Avantgarde aktywna i trąci subwooferem, co kojarzy się nie najlepiej... mimo że, rozważając rzecz spokojnie i racjonalnie, wynikają z tego same plusy. Ale o nich potem.
Cała konstrukcja zamontowana jest na stelażu, w formie jakże dalekiej zarówno od głośnikowej "meblowej" klasyki, jak też od nowoczesnych, lifestylowych, anorektycznych wynalazków. Czysta prowokacja, i to w dodatku udana.
Nie udała się za to próba kompromisu. Testowane w "Audio" w zeszłym roku Picco zrodziły się z koncepcji "ucywilizowania" częściowo tubowej konstrukcji, bezpośredniego połączenia typowej skrzyni niskotonowej z tubą średniotonową, która z tej skrzyni miała tylko wystawać, a nie wisieć nad nią wraz z całą swoją długą obudową.
Pomysł albo się nie przyjął, albo za bardzo kolidował z nowo-starą strategią firmy, zakładającą utrzymanie spójnej linii modeli, bazujących na tradycyjnej, stelażowej konstrukcji.
I mimo mojej nieprzemijającej fascynacji brzmieniem Picco i uznania dla ich zaawansowanej techniki, muszę przyznać, że... tym sposobem tuby nie udało się okiełznać - Picco wyglądają jak szafa, z której wypadła umywalka. Natomiast modele głównej serii w nowej odsłonie, oznaczonej indeksem G2, wypiękniały.
Zachowały to, co najważniejsze w firmowym stylu, nie straciły awangardowego charakteru, ale za pomocą wielu drobnych zmian nabrały poloru. Nie ma już więc Uno Nano ani Uno Picco (te dwie jakże różne konstrukcje tworzyły miniserię Uno), ale jedno Avantgarde Acoustic UNO G2.
Właściwy początek
Uno G2 jest właściwym początkiem całej oferty Avantgarde. Formalnie otwiera ją najmniejsza i najtańsza konstrukcja, jaką jest Solo, ale to swoista przygrywka, skądinąd bardzo ciekawa, choć niepodobna do innych modeli.
Avantgarde Acoustic UNO G2 ma za to już najważniejsze rysy "prawdziwych" Avantgarde, swoim schematem konstrukcyjnym bardzo przypomina konstrukcje serii Duo (obecnie również G2). Dopiero najdroższe modele Trio wnoszą coś wyraźnie więcej, natomiast Uno G2 wraz z modelami Duo G2 można uznać za trzon oferty.
Żeby dać jasny obraz sytuacji na tym obszarze: Avantgarde Acoustic UNO G2 jako jedyne mają tubę średniotonową o średnicy - tylko - 50 cm (podobną miały Picco), wszystkie Duo mają tubę 67-cm (z większym przetwornikiem wewnątrz), Uno mają tubę wysokotonową 13-cm, natomiast Duo - 18-cm.
Właśnie to zróżnicowanie wielkości tub tłumaczy odsunięcie Uno od serii Duo i nadanie jej własnej nazwy, natomiast konfiguracja przetworników jest analogiczna - z tubą średniotonową na górze i tubą wysokotonową poniżej, teraz wychodzącą z modułu niskotonowego (w pierwszej wersji była ona zawieszona na stelażu podobnie jak tuba średniotonowa).
Pierwszy model z serii Duo ma już więc większe niż Avantgarde Acoustic UNO G2 tuby, ale moduł niskotonowy ten sam - z dwoma przetwornikami 25-cm i wzmacniaczem 250 W; model Duo Omega jest w tych zasadniczych wymiarach podobny, zawiera jednak technologię Omega, opierającą się na wyższej impedancji (18 omów) i innych zabiegach "uszlachetniających" (m.in. magnes Alnico zamiast ferrytowego w głośniku średniotonowym); wszystkie kolejne modele są już obowiązkowo w technice Omega.
W Duo Omega Grosso pojawia się mocniejsza sekcja niskotonowa - z dwoma głośnikami 30-cm i dwoma wzmacniaczami 250 W (w każdej kolumnie!), co widzieliśmy już w Picco. Model Duo Omega Mezzo ma już tubową (wciąż aktywną) sekcję niskotonową, a w Duo Omega Primo sekcja ta składa się dwóch modułów.
Tak krok po kroku mamy coraz więcej, coraz większych tub, chociaż niezależnie od tubowych ewolucji warto zwrócić uwagę na egzotyczną impedancję 18 omów, która, mimo że nie dotyczy ani Avantgarde Acoustic UNO G2, ani podstawowych Duo, jest jednak wciąż ważna dla ogólniejszej filozofii Avantgarde.
Tuba - danie główne
Jak się ma wysoka impedancja do tuby? Tuba jest głównym firmowym daniem, jednak kryje się za nią cały kompleks spraw. Tuba znana jest audiofilom z jednej zalety i wielu wad. Typowa tuba zapewnia wysoką efektywność, ale również wysokie podbarwienia, ograniczone pasmo przenoszenia, wąskie charakterystyki kierunkowe, a jeżeli ma przetwarzać choćby średnie częstotliwości, nie mówiąc już o niskich, zapewnia też posiadaczowi oglądanie wielkiej trąby. Wystarczy, aby zniechęcić większość użytkowników, a więc i producentów?
Dodajmy do tego najprostsze wyjaśnienie istoty efektywności: to tylko miara wyższej sprawności energetycznej, nie mająca przełożenia na jakość dźwięku, a tylko na ilość. Kolumny o wyższej efektywności będą grały po prostu głośniej przy tej samej dostarczonej mocy.
Wyższą głośność można też uzyskać poprzez wyższą moc kolumn i wzmacniacza, nie wpadając w kłopoty związane ze stosowaniem tub... Taki tok rozumowania reprezentuje większość konstruktorów. I gdzie tu błąd?
Teraz, kiedy jesteśmy już z tubą na samym dnie, spróbujmy wypłynąć na powierzchnię i zrozumieć, dlaczego i - co najważniejsze - jak firma Avantgarde stosuje tuby w sprzęcie przeznaczonym stricte do użytku domowego.
Wysoka efektywność nie sprowadza się tylko do wyższej głośności przy określonej mocy. Lepszy punkt wyjścia do zrozumienia problemu uzyskamy, gdy sformułujemy to inaczej - wyższa efektywność to taka sama głośność przy niższej mocy.
A niższa moc dostarczona do głośnika to zwykle niższe zniekształcenia przezeń wprowadzane, zarówno na skutek mniejszego obciążenia mechanicznego układu drgającego, jak i cieplnego cewki (wzrost temperatury cewki wywołuje wzrost jej rezystancji, czyli ostatecznie nieliniowość w wymiarze dynamicznym).
W tradycyjnym głośniku, trochę paradoksalnie zwanym głośnikiem dynamicznym (bo dynamika jest jego piętą achillesową), około 98 % energii elektrycznej jest zamieniane w cewce na ciepło - więc problemem nie jest tylko mało wydajny układ, ale przede wszystkim z punktu widzenia jakości dźwięku fakt, że 98% to "szkodliwe odpady", które ją pogarszają.
Podobnie niewielką sprawność mamy w przypadku tradycyjnej żarówki, która zdecydowaną większość dostarczonej mocy zamienia na ciepło - tu jednak możemy co najwyżej żałować marnotrawstwa energii i krótkiej żywotności żarówki, ale przynajmniej wydzielane ciepło nie pogarsza nam jakości światła.
Tyle że zastosowanie tuby do poprawy jakości dźwięku przypomina nam przysłowiowe łapanie brzytwy przez tonącego - cóż z tego, że kompresja będzie mniejsza, kiedy inne ważne, wymienione wcześniej, cechy brzmienia lecą często na łeb na szyję...
Wysoka sprawność (a więc wysoka efektywność) była rzeczą naturalną i oczywistą na początku historii techniki audio. Pierwsze patefony, w ogóle bez wzmacniaczy, wymagały potężnych tub dla zamiany delikatnego drżenia igły na słyszalny dźwięk, późniejsze wzmacniacze lampowe również nie grzeszyły wysoką mocą, ale wynalezienie tranzystora i oparte na nim wzmacniacze dużej mocy otworzyły zupełnie nową opcję: wraz z doskonaleniem głośnika dynamicznego pozwoliły pozbyć się tub, kłopotliwych z wielu wymienionych wcześniej powodów. Nieliczne firmy dalej pracowały nad tubami, ale większość je porzuciła.
Avantgarde bez "zaszłości"
Avantgarde jest w tym gronie producentem wyjątkowym: wcale nie dinozaurem, który nie potrafi pożegnać się ze swoimi wczorajszymi projektami, ale firmą bez żadnych "zaszłości", powstałą całkiem niedawno, w okresie bezwzględnej dominacji kolumn nietubowych, i na tym gruncie podchodzącą w świeży sposób do tematu.
Podstawowe założenie wydaje się następujące: problemów wynikających z niskiej sprawności nie da się (w satysfakcjonującym stopniu) wyeliminować, można natomiast z większym sukcesem popracować nad tubami, aby zredukować ich wady. W gruncie rzeczy mało kto poważnie zajmował się tubami w ostatnich latach, więc być może z pomocą nowoczesnej techniki da się tu zrobić zaskakująco dużo.
Przez dziesięciolecia dominowała tuba o profilu wykładniczym. Avantgarde wprowadziło nowy profil - sferyczny - który można rozpoznać po tym, że u wylotu powierzchnia tuby niemal się "wypłaszcza".
Profil sferyczny, dla takiej samej założonej dolnej częstotliwości granicznej, jest krótszy i ma większą powierzchnię wylotu w porównaniu z wykładniczym, kosztem niższej efektywności w użytecznym zakresie zapewnia lepiej wyrównaną charakterystykę przetwarzania (a więc mniejsze podbarwienia) i szersze rozpraszanie.
Nowoczesne i bezkompromisowe głośnikowe urządzenie tubowe będzie jednak bardzo duże i bardzo drogie, głównie ze względu na wielką i kosztowną sekcję niskotonową. To w gruncie rzeczy największe wyzwanie - prawdziwa tuba niskotonowa, która będzie miała tak niską częstotliwość graniczną, jak nas do tego przyzwyczaiły duże, ale "normalne" kolumny.
Połączenie wysokiej efektywności z niskim basem jest bardzo trudne i wymaga potężnych instalacji. Firma Avantgarde nie mogła takiego wyzwania nie podjąć - prezentuje w pełni tubowe konstrukcje, począwszy od Duo Omega Mezzo wzwyż; jednak tańsze, w tym Avantgarde Acoustic UNO G2, mają sekcję niskotonową bez tuby.
Nie może ona jednak być zupełnie zwyczajna, choćby bardzo duża, bo nie osiągnęłaby efektywności wywalczonej za pomocą tub w zakresie średnio- wysokotonowym. Dlatego właśnie sekcja niskotonowa Avantgarde Acoustic UNO G2 i innych Avantgarde jest aktywna, mimo że wielu audiofilów jest niechętnych takim "kombinacjom".
Aktywna sekcja niskotonowa ma swoje zalety również w kolumnach nie mających nic wspólnego z tubami ani z ponadprzeciętnie wysoką efektywnością, jednak rozwiązanie takie nie przyjęło się ze względu na opór konserwatywnego środowiska, pragnącego wciąż klasycznego podziału na bierne zespoły głośnikowe i zewnętrzne wzmacniacze. Choćby nawet Avantgarde chciało to wziąć pod uwagę, to nie może.
Aktywność sekcji niskotonowej rozwiązuje bowiem problem niedopasowania efektywności, gdyż pozwala sterować głośniki niskotonowe mocą znacznie większą niż głośniki średniotonowy i wysokotonowy, które są połączone do zewnętrznego wzmacniacza.
Dlatego zasadna jest taka dysproporcja mocy deklarowanej dla tych sekcji - pasywna sekcja średniowysokotonowa Avantgarde Acoustic UNO G2 ma moc (czyli może taką przyjąć z zewnętrznego wzmacniacza) tylko 50 W, podczas gdy aktywna sekcja niskotonowa ma aż 250 W (czyli taka jest moc wbudowanego wzmacniacza i jednocześnie zasilanych przezeń przetworników).
Przy efektywności ponad 100 dB wystarczy dostarczyć tylko 50 W, aby w zakresie średnio-wysokotonowym osiągnąć tak wysokie ciśnienie, które zrównoważy dopiero para 25-cm wooferów ze wzmacniaczem o mocy 250 W.
Oczywiście nie chodzi tylko o ciśnienie maksymalne - po prostu przy jakiejkolwiek mocy podanej "z zewnątrz" do zakresu średniowysokotonowego, dla wypracowania właściwej równowagi całej charakterystyki sekcja niskotonowa potrzebuje mocy kilkakrotnie wyższej.
Teoretycznie można by to zrealizować za pomocą dopasowania dwóch wzmacniaczy zewnętrznych w systemie bi-amping, ale nie byłoby to proste i lepsze, a w dodatku okazałoby się całościowo znacznie droższe niż "gotowiec" Avantgarde, do którego trzeba dokupić już tylko jeden wzmacniacz, i to niewielkiej mocy.
Na ten aspekt (zakupu) Avantgarde też warto zwrócić baczną uwagę. Eliminuje on bowiem potrzebę podłączenia mocnego wzmacniacza, jaka pojawia się przy większości kolumn klasy hi-end, jak też otwiera drogę do zakupu wzmacniacza lampowego (o umiarkowanej mocy), co ma w planach wielu audiofilów.
Tym bardziej ułatwia to wysoka, "naprawdę" 8-omowa impedancja. Chociaż modele klasy Omega mają jeszcze wyższą, 18-omową, to już 8 omów jest czymś rzadkim wśród dużych kolumn wysokiej klasy. Te mają zwykle wysoką moc i podłączane są przeważnie do wzmacniaczy, które przy 4 omach dysponują mocą znacznie wyższą niż przy 8 omach.
Jednak nawet tak zachowujące się, zwykle tranzystorowe, wzmacniacze, mają aż do punktu przesterowania wyższe zniekształcenia przy niższej impedancji obciążenia. Jeżeli więc wystarczy nam taka moc, jaką dysponują na 8 omach, to lepiej stosować taką właśnie, wyższą impedancję.
A tutaj chyba wystarczy, bo mało który nowoczesny, nawet skromny, wzmacniacz tranzystorowy nie dostarczy na 8 omach 50 watów. Z kolei wzmacniacze lampowe zwykle w ogóle nie zwiększają mocy przy niższych impedancjach, a pozostałe parametry mają trochę lepsze przy wyższych, dlatego 8 omów też im dobrze leży.
Konstrukcje Avantgarde całej serii Duo, ale także Avantgarde Acoustic UNO G2, mają w swoim programie jeszcze jeden ważny i unikalny punkt: sekcja średniotonowa w ogóle nie jest filtrowana!
Można powiedzieć, że jest podłączona bezpośrednio do wzmacniacza, z pominięciem jakiegokolwiek filtra (elektrycznego), co ma na celu wyeliminowanie wszelkich strat i zniekształceń sygnału, wprowadzanych przez elementy filtra biernego. Ma to też ścisły związek z teorią, wedle której tuby są wyjątkowo czułe na wszelkie mikroinformacje i... mikrodeformacje, które przez normalne głośniki są maskowane.
Zwykle głośniki średniotonowe podłączone są przez filtr środkowoprzepustowy, składający się z dwóch sekcji - górnoprzepustowej i dolnoprzepustowej. Wyeliminowanie obydwu wymaga ostrożności - zwłaszcza usunięcie pierwszego z nich, odcinającego od głośnika średniotonowego duże moce i amplitudy niskich częstotliwości, wydaje się ryzykowne.
Nowoczesny 13-cm przetwornik nisko-średniotonowy jest jednak w stanie przyjąć 50 watów - co przy nadzwyczajnej efektywności całkowicie wystarczy do osiągania bardzo wysokiego ciśnienia maksymalnego.
Teoretycznie, głośnik ten można łatwo przesterować wzmacniaczem o mocy np. 100 W (na 8 omach), a znalezienie takiego nie jest przecież trudne... Tyle że zanim to nastąpi, my ogłuchniemy.
Gdyby jednak konstruktor założył na głośnik średniotonowy jakiś prosty filtr górnoprzepustowy 1. rzędu, też bym się nie zdziwił - pasmo przetwarzania i tak jest ograniczone od dołu nie tyle przez parametry samego przetwornika siedzącego w tubie, ile przez wymiary tuby.
Mimo wylotu o średnicy 50 cm, dolna częstotliwość graniczna (poniżej której tuba przestaje wzmacniać, co powoduje szybki spadek charakterystyki) wynosi ok. 300 Hz.
Dlatego też aż do tych okolic musi dotrzeć przetwarzanie sekcji niskotonowej, której nazywanie w tej sytuacji subwooferem - jak to czyni producent - jest trochę mylące. Pozbycie się filtra dolnoprzepustowego też zawdzięczamy częściowo tubie - sama konstrukcja przetwornika zapewnia łagodne nachylenie charakterystyki w żądanym zakresie, a mała komora pomiędzy membraną a początkiem tuby tworzy dolnoprzepustowy układ akustyczny.
W sumie pojawia się spadek ok. 12 dB/okt... według teorii przedstawianej przez producenta; w naszych pomiarach, powyżej 2 kHz zaczyna się spadek o nachyleniu... kilkudziesięciu decybeli na oktawę!
W tubie siedzi 13-cm przetwornik o specjalnie dobranych parametrach, ale generalnie o konstrukcji klasycznego nisko-średniotonowego przetwornika dynamicznego, z jedną tylko poważną modyfikacją układu drgającego - do obwodu stożkowej membrany (wykonanej z włókna węglowego) przyklejona jest 75-mm kopułka (jak duża nakładka przeciwpyłowa), która wygląda na wykonaną z celulozy.
Przed głośnikiem jest tuba, natomiast za nim całkiem spora, jak na 13-cm przetwornik występujący w roli średniotonowego, komora w kształcie walca, doskonale widoczna z zewnątrz. Jej duża pojemność zapewnia utrzymanie niskiej częstotliwości rezonansowej (w pomiarach 50 Hz) i dobrej odpowiedzi impulsowej.
Wysokie tony
Głośnik wysokotonowy jest podłączony przez filtr elektryczny 2. rzędu. Ponieważ sekcja niskotonowa jest aktywna, więc "zwrotnica" Avantgarde Acoustic UNO G2 sprowadza się w sumie do tego jednego filtra i jego dwóch elementów, skądinąd wysokiej klasy.
Kondensator to Mundorf "Silver Oil", a cewka - taśmowa. Sam tweeter to już typowy przetwornik tubowy, z driverem ukrytym za metalowym grillem, wewnątrz silnego układu magnetycznego.
Cewka drgająca ma aż 44 mm, co oznacza jej dużą wytrzymałość, zwłaszcza przy skutecznym filtrowaniu (częstotliwość podziału 3 kHz); wlot tunelu ma średnicę 25 mm, mamy więc w tej konstrukcji typową dla tub komorę sprzęgającą.
Głośnikowi wysokotonowemu wystarczy z tyłu miniaturowa objętość do wytłumienia ciśnienia do tylnej strony membrany, dlatego też zainstalowanie go w skrzyni "subwoofera" nie nastręczało żadnych problemów ani kompromisów.
W pierwszej wersji Avantgarde Acoustic UNO G2 jak też Duo głośnik wysokotonowy był jednak mocowany podobnie jak średniotonowy, co miało raczej "robić wrażenie", niż było dyktowane akustycznymi potrzebami. Wciąż robi wrażenie... tuba wysokotonowa nie może zostać niezauważona, bo wystaje przed powierzchnię przedniej ścianki.
Producent podkreśla też jakość wykonania samych tub. Ich wpływ na brzmienie zależy nie tylko od opracowanego profilu, lecz także od materiału i dokładności wykończenia powierzchni.
W przypadku tub drewnianych - chociaż pięknych - pojawia się problem ich wrażliwości na temperaturę i wilgotność, z kolei tuby formowane z włókna szklanego wypełnionego epoxy muszą być ręcznie szlifowane, co nigdy nie prowadzi do ideału.
Avantgarde wytwarza swoje tuby metodą wtrysku polimeru ABS pod bardzo wysokim ciśnieniem do stalowych form, wykonanych z dokładnością +/-0,05 mm. ABS wykazuje się dobrym tłumieniem rezonansów i wytrzymałością mechaniczną.
Jeszcze przed finalnym lakierowaniem powierzchnia jest idealnie gładka. Ale dopiero lakierowanie zaczyna prawdziwą zabawę... tutaj wchodzimy w obszar atrakcji estetycznych, jakie pojawiły się w wersji Avantgarde Acoustic UNO G2.
Wymiana "metalików"
Mamy do wyboru nie tylko szeroką paletę (10) dostępnych kolorów, głównie "metalików", ale też możliwość ich łatwej wymiany. W konstrukcji Avantgarde Acoustic UNO G2 wprowadzono bowiem gwintowane łączenie tub z korpusem - zarówno w przypadku tuby średniotonowej, jak i wysokotonowej - i w ciągu minuty można tubę wymienić! Kombinacji będzie więcej, gdy weźmiemy pod uwagę możliwość jeszcze łatwiejszego demontażu paneli na froncie modułu niskotonowego, które występują zarówno w kolorach stosowanych wraz z tubami, jak też w dodatkowych czterech wersjach w naturalnych fornirach.
Dobór tych elementów jest zupełnie dowolny i zależy tylko od "widzimisię" użytkownika. To naprawdę wyjątkowa sprawa, nawet w luksusowym hi-endzie, inicjatywa wychodząca naprzeciw coraz bardziej rozkapryszonym klientom. Akcję zaplanowano bardzo sprytnie, bowiem kolorystyczną różnorodnością chwalą się elementy, które są doskonale widoczne i jednocześnie przygotowane do szybkiego montażu.
Skrzynia modułu niskotonowego jest zawsze czarna, podobnie jak centralna maskownica, rura średniotonowego i stelaż. Jego konstrukcja - w całości aluminiowa, pokryta lakierem proszkowym - też uległa zmianie względem pierwszej wersji, przede wszystkim poprzez dodanie podstawy, która podtrzymuje cały moduł niskotonowy - wcześniej stał on na podłodze.
Wkomponowanie głośnika wysokotonowego w ten moduł wcale nie uczyniło sylwetki cięższej, natomiast uniesienie go, zdecydowanie ją poprawiło.
Mimo że w wersji Avantgarde Acoustic UNO G2 moduł niskotonowy jest większy i znajduje się wyżej, cała konstrukcja wygląda bardziej harmonijnie. Wrażenie smukłości zawdzięcza dość prostemu, wspomnianemu już zabiegowi - podzielenia frontu na trzy pionowe pasy.
Stelaż jest ciekawy, bo z jednej strony ma dwie nogi (o przekroju kwadratowym), a z drugiej - tylko jedną (okrągłą). Taka konstrukcja gwarantuje jednak najlepszą sztywność. Ostatecznie rama podstawy podparta jest na czterech, masywnych kolcach i 35-mm podkładkach.
Wysunięcie kolców regulujemy od góry wielkimi walcami z moletowanymi powierzchniami. Kolejne duże śruby i podkładki pojawiają się w bocznych łączeniach stelaża z modułem niskotonowym i średniotonowym.
Wygląda to bezkompromisowo technicznie i profesjonalnie, poza tym świetnie kontrastuje z kolorowymi, metalizującymi tubami i eleganckimi panelami frontu. Ten styl nie ma żadnego odpowiednika. Nie licząc oczywiście jakichś podróbek, które prędzej czy później się pojawią...
Tylna ścianka
Większą część tylnej ścianki zajmuje płyta wzmacniacza z ciągnącym się przez całą jej wysokość radiatorem, ładnie wyprofilowanym i polakierowanym na kolor ciemnoszary. Obok widać rozbudowany zestaw regulacji, jakiego nie powstydziłby się zaawansowany subwoofer aktywny. A przecież subwoofer aktywny musi być przygotowany do pracy w różnych konfiguracjach - z różnymi kolumnami, w różnych wzajemnych ustawieniach, w różnych trybach...
Natomiast Avantgarde Acoustic UNO G2 jest konstrukcją zintegrowaną, przeznaczoną do pracy stereo. Konieczność "uaktywnienia" sekcji niskotonowej, czyli wprowadzenia do gry jej własnego wzmacniacza, wynika z omówionej, bardzo wysokiej efektywności tubowej sekcji średnio-wysokotonowej.
Teoretycznie można było jednak wszystko tak wyregulować, czyli tak ustawić wysterowanie i filtrowanie sekcji niskotonowej, aby zgrywała się z pasywną sekcją średnio-wysokotonową bez żadnej pracy użytkownika; na takiej samej ogólnej zasadzie, na jakiej działają wszystkie "normalne" kolumny, w których konstruktor ustala arbitralnie kształt charakterystyki częstotliwościowej... mimo że nie musi on być idealny w każdych warunkach - w każdym pomieszczeniu i ustawieniu.
Działanie sekcji aktywnej kusi, aby uruchomić regulacje, ponieważ w wersji aktywnej są one, w zakresie niskich częstotliwości, znacznie łatwiejsze do aplikacji, zarówno pod względem kosztów, jak i swobodnego kształtowania charakterystyki bez wprowadzania strat mocy.
Mimo to, wciąż może dziwić bardzo duży zakres regulacji, jaki użytkownik dostaje wraz ze "skończoną" kolumną - trudno zakładać, że warunki akustyczne czy nawet upodobanie użytkowników będą tak skrajnie różne, jak skrajnie różne są dostępne tu rezultaty.
Wyjaśnienie jest jednak proste - ten sam moduł regulacji służy różnym konstrukcjom Avantgarde, w których właściwe są różne ustawienia. Dla żadnego modelu nie ustalono jednego jedynego prawidłowego ustawienia, użytkownik powinien znaleźć najlepsze w swoich warunkach.
A jeżeli nie czuje się w tym temacie dość pewnie, pomoże mu dystrybutor. W komentarzach dotyczących firmowych prezentacji Avantgarde powtarza się jednak opinia, że nikt nie potrafi zrobić tego tak dobrze, jak ludzie z samej firmy...
Regulacja górnej częstotliwości granicznej opiera się na dwóch manipulatorach - trójpozycyjnym przełączniku (low-mid-high) wyznaczającym wstępnie zakres regulacji i potencjometrze, płynnie ustalającym częstotliwość w wybranym zakresie.
Regulacja ta nie jest jednak wyskalowana w hercach. Drugi potencjometr służy do wyregulowania poziomu. Kolejny hebelek pozwala wybrać częstotliwość filtrowania subsonicznego (górnoprzepustwego) - 20 Hz, 30 Hz albo 40 Hz.
Nie ma co prawda opcji całkowitego wyłączenia filtrowania, ale większość subwooferów może tylko pozazdrościć rozciągnięcia pasma przenoszenia, jakie uzyskujemy przy filtrowaniu 20 Hz - spadek -6 dB mamy przy 22 Hz, a od 30 Hz charakterystyka biegnie niemal liniowo (rezultat z naszych pomiarów).
Raczej nie jest to czysto akustycznym rezultatem pracy dwóch głośników 25-cm w obudowie zamkniętej, lecz efektem ich współpracy z korekcją elektryczną, a więc kolejną zaletą układu aktywnego - uzyskanie takiej charakterystyki z obudowy zamkniętej w trybie pasywnym jest w praktyce niemożliwe.
Warto zwrócić uwagę, że mimo wyższej efektywności bas-refleksu, konstruktor wybrał "szlachetniejszą", lepszą impulsowo obudowę zamkniętą. To przywołuje na myśl jego intencje odnośnie tuby - nie sama jej efektywność była główną przesłanką, lecz jej pochodne, czyli właśnie dynamika, impuls, rozdzielczość.
Aktywność sekcji niskotonowej pozwala na coś jeszcze. Sygnał z zewnętrznego wzmacniacza (jego moc, chociaż niewielka, potrzebna jest do zasilania sekcji średnio-wysoktonowej) można dostarczyć wyłącznie przewodami głośnikowymi, ale da się też sekcję niskotonową podłączyć niezależnie, przewodem sygnałowym XLR (nie można za to zwykłym RCA).
Takie połączenie jest możliwe tylko wówczas, ale wtedy bardzo polecane, gdy nasz wzmacniacz ma odpowiednie wyjścia pre-out XLR, bowiem wzmacniacz w Avantgarde jest zbalansowany. Dzięki temu masa jest prowadzona niezależnie, co widać w "uziemieniu" koszy - i to wszystkich głośników.
Odsłuch
Historia tego testu ma początek w teście Avantgarde Picco ("Audio" 10/2009). Kolumny te zrobiły na mnie ogromne wrażenie i nie oczekiwałem od Avantgarde Acoustic UNO G2 niczego więcej.
Gdyby miały choć połowę brzmieniowego potencjału Picco, to i tak zostawiałyby całą konkurencję w tyle - nie tylko pod względem dynamiki, ale przede wszystkim niewymuszonej swobody i spektakularnej żywości. No tak - wielu powie - ale kosztem podbarwień... wielka trąba nie może być bez grzechu...
Tak jak w Picco, tuby Uno, a zwłaszcza tuba średniotonowa, grają porywająco, z polotem nieznanym klasycznym przetwornikom (chociaż arcyklasyką jest właśnie tuba...). Na takim tle można powiedzieć, że Avantgarde Acoustic UNO G2 gra niekonwencjonalnie, ale nie mam najmniejszego zamiaru pisać tu między wierszami i sugerować występowanie błędów czy dziwactw.
Owszem, dziwne jest, że tak niewielu producentów idzie w tę stronę, bo to niezwykle kusząca kontrpropozycja względem brzmienia "normalnego", słabego, miałkiego, wychudzonego...
A co z tymi podbarwieniami? Tuby generalnie nie mają pod tym względem dobrej reputacji, ale energia tub Avantgarde spokojnie przykrywa wszelkie niedociągnięcia. Muzyka nabiera takiej siły, naturalności i autentyzmu, że nie zwracamy uwagi na tonalne uchybienia.
Nie należy jednak z tego wyciągać wniosku, że Avantgarde Acoustic UNO G2 grają prymitywnie i agresywnie, ogłuszają nas i ogłupiają, a potem pozostaje wstyd, że w ich ocenie zachowaliśmy się tak nieaudiofilsko...
Dynamice towarzyszy doskonała przejrzystość i selektywność, a przede wszystkim plastyczność - wszystkie dźwięki zostają "ucieleśnione", nasycone i skonkretyzowane, pojawiają się na scenie w zdecydowany, klarowny sposób.
Nie narzuca się przy tym precyzja, bo z nią kojarzy się raczej rysunek, detal, punktowa lokalizacja. Pozorne źródła w wykonaniu Avantgarde mają masę, objętość, lądują czasami jak statek UFO - we wcześniej nieznany sposób.
To, co w wykonaniu innych kolumn było zdarzeniem w oddali, zawieszonym i rozproszonym, nagle nabiera kształtów, ciężaru i pojawia się na wyciągnięcie ręki. Wiąże się tym powiększenie instrumentów oraz wokali, i dzięki temu właśnie Avantgarde Acoustic UNO G2 grają wręcz potężnie, chociaż nie agresywnie.
Takie obawy można oddalić natychmiast, mimo że nasuwają się wraz z niektórymi powyższymi stwierdzeniami. Avantgarde Acoustic UNO G2 łączą wielką skalę dźwięku, zbudowanego na niskim i wzorowo kontrolowanym basie, z fantastyczną żywością średnicy i trudnym do zrozumienia - to trzeba usłyszeć - spokojem oraz łagodnością.
Można ich słuchać cicho i głośno, w skupieniu albo jako tło, wcale nie wymuszają od słuchacza pełnego zaangażowania, tyle że same są zawsze w pełni zmobilizowane i przekazują zarówno muzyczne emocje, jak i detale. Nawet gdy grają cicho, słychać wszystko i blisko, a gdy grają głośno, nie ma w tym nerwowości.
Wszystko to prawda, ale żeby dojść do tej prawdy, trzeba się trochę pobawić. Po pierwsze, trzeba wyregulować bas aktywnej sekcji niskotonowej, dopasowując jej filtrowanie i wysterowanie (musiałem to zrobić na podstawie własnych odsłuchów, bo kolumny przyjechały bez instrukcji, która mogłaby cokolwiek w tej mierze podpowiedzieć). Po drugie... w zasadzie regulacja basu była "po drugie", bo "po pierwsze" było coś jeszcze ważniejszego.
Przystępując do prób odsłuchowych miałem na koncie nie tylko wspaniałe doświadczenie z Picco, ale też wykonane poprzedniego dnia pomiary Avantgarde Acoustic UNO G2, które wprowadziły pewne zamieszanie - dokładnie opisane na następnych stronach.
Tutaj - przedstawiając rzecz w skrócie - podłączając kolumny zgodnie z oznaczeniami zacisków, pojawia się w pomiarach osłabienie charakterystyki na przełomie niskich i średnich częstotliwości, które można usunąć odwracając w fazie głośnik średniotonowy, co pociąga za sobą też zmianę na przejściu środek-góra; w tym zakresie trudno było jednak teoretyzować, która wersja jest lepsza. Zacząłem od wersji firmowej.
Avantgarde Acoustic UNO G2 pokazały dynamikę, styl basu był w dużym stopniu kwestią wyregulowania i możliwe było zarówno jego utwardzenie (poprzez ustawienie wysokiego filtrowania przy średnim poziomie wysterowania), jak i wyeksponowanie najniższych rejestrów (przechodząc na niższe filtrowanie i wyższy poziom).
Trudno jednak byłoby nie zgodzić się ze spostrzeżeniem, iż bas, tak czy inaczej, nie wiązał się płynnie ze średnicą i nie był "komunikatywny". Może nie ma na to szans?
Tutaj aktywny subwoofer, tam odsunięta od niego średniotonowa tuba... Scenariusz wydarzeń jest łatwy do przewidzenia, ale naprawdę nie dorabiam odsłuchu do pomiaru - po odwróceniu polaryzacji sekcji średniotonowej i wcale niedługich eksperymentach z regulacją basu, sytuacja nie tyle się poprawiła, co zupełnie odmieniła.
Udało się złapać nie tylko poprawne przejście i spójność, ale wręcz zjawiskową jakość wyższego basu - jego szybkość, rozdzielczość i dźwięczność, w której muszą przecież mieć udział też wyższe rejestry - były fantastyczne.
Może regulując trochę "podrasowałem" ten zakres, jednak inaczej niż to zwykle bywa z przejściem środek-góra, nie spowodowało to ociężałości czy zdudnienia. Dźwięk był mocny, szybki, konturowy, a energia basu dorównywała wreszcie mocy emitowanej ze średnicy.
Takiego rezultatu nie osiągnąłem nawet z Picco, choć może był na wyciągnięcie ręki, dostępny w określonym (nieco wyższym) ustawieniu regulatorów. W przypadku Avantgarde Acoustic UNO G2 recepta na taki sukces jest następująca: przełącznik filtrowania "mid", pokrętło filtrowania 5-6, potencjometr wysterowania 7.
Recepta ta nie jest jednak gwarantowana, bo przecież wiele zależy od ustawienia w pomieszczeniu - w teście Avantgarde Acoustic UNO G2 stały daleko od tylnej ściany (ok. 1,5 metra). Najważniejsze, że możemy sobie sami poregulować... i odwrócić fazę średniotonowego.
Zmiany w zakresie przejścia bas-środek były więc jednoznacznie pozytywne i zgodne z oczekiwaniami. Mniej pewne było, co wraz z odwróceniem średniotonowego wydarzy się na przejściu środek - góra...
Eksperyment polegający na zmianie fazy w obrębie łączenia basu ze środkiem, ale pozostawienia firmowej fazy pomiędzy środkiem a górą (opisuję to w skrócie, zakładając, że wszyscy już wiedzą, o co chodzi) był niemożliwy ze względu na skonfigurowanie wejść poszczególnych sekcji - sekcja niskotonowa jest "związana"na stałe z wysokotonową. Może gdyby było to możliwe, to uzyskalibyśmy równie dobre (chociaż na pewno nie takie same) rezultaty.
Mogliśmy jednak tylko odwrócić średniotonowy... Może to wciąż wpływ poprawy w zakresie niskich częstotliwości, ale całe brzmienie nabrało krzepy, wyraźnie zyskało na plastyczności i nie rodziło żadnych pytań co do spójności w ogólności, w tym o połączenie średnicy i góry w szczególności. Na poparcie opcji "firmowej" można powiedzieć tyle, że brzmi subtelniej, buduje plany w dystansie, ma więcej oddechu...
Wiem, że osobiście wolę scenę z mocniejszym pierwszym planem i dużymi źródłami pozornymi, a ponadto trudno mi nie sympatyzować z opcją, która w pomiarach wypadła lepiej... może więc składa się to na stronniczość i wypacza ocenę?
Żeby przeprowadzić "samokontrolę", poprosiłem osobę ("z branży"), nie wtajemniczając jej wcześniej w żadne szczegóły (nie tłumaczyłem też, na czym polegają wykonywane przeze mnie z tyłu manipulacje) o wskazanie, która wersja brzmi lepiej.
Bez najmniejszego wahania, wręcz z entuzjazmem, została wybrana opcja "odwrócona". Tę kwestię miałem więc już przesądzoną, choć powody takiego stanu rzeczy pozostają dla mnie tajemnicą. Wyjaśnienie nie musi być skomplikowane - np. odwrócenie kierunku uzwojeń podczas produkcji głośnika średniotonowego.
Może to też być świadomy wybór producenta, dyktowany np. pryncypialnym podłączeniem wszystkich przetworników w tej samej polaryzacji. Jednak z drugiej strony przeczy temu sposób zestrojenia Picco, przypominający działanie Avantgarde Acoustic UNO G2 właśnie z odwróconą polaryzacją średniotonowego.
Wyjaśnijmy to dobitnie i ustalmy pewną hierarchię: nawet z polaryzacją "firmową", Uno grają bardzo dynamicznie, swobodnie i, nie mając nic więcej do wyboru, chwaliłbym to brzmienie za wiele zalet i umiejętności, do których inne, "normalne" kolumny nawet się nie zbliżają.
Jeżeli z jakiegoś powodu taka wersja "obowiązuje" i jest odsłuchiwana przez klientów i redaktorów nie podejrzewających, co da się więcej z Avantgarde Acoustic UNO G2 wycisnąć, to wciąż mogą one budzić podziw.
W wersji "poprawionej" (jak ośmielam się ją nazwać) dalej zwiększa się energetyczność i poprawia spójność, dźwięk nabiera (jeszcze) więcej życia i soczystości, wszystko przysuwa się do słuchacza.
Warto wspomnieć też o tym, że integracja między środkiem a górą jest tak dobra, że już z odległości 3 metrów całe spektrum jest zorganizowane, i mimo że środek tuby średniotonowej jest oddalony od wysokotonowego o ok. 40 cm, to z zamkniętymi oczami trudno w ogóle się zorientować, który głośnik znajduje się wyżej, a który niżej - muzyka płynie jednym naturalnym strumieniem.
Środek jest zdecydowany i charyzmatyczny, dokładny i... łagodny! Nie wprowadza sztucznego utwardzenia i nie traci niczego w artykulacji. A bas - po kilku ruchach potencjometrami - rewelacja, od mocnych najniższych tąpnięć po bogatą paletę wybrzmień.
Przywrócenie fazy "firmowej" wyraźnie osłabia jego czytelność. Jest jeszcze jeden wątek w tej sprawie - w wydaniu firmowym najlepsze brzmienie uzyskujemy siedząc dość wysoko, na wysokości tuby średniotonowej, a przy odwróconej niżej - z głową na wysokości 80-90 cm.
Po teście Picco byłem bardzo bliski ich kupienia. To nie jest tani chwyt. Było to więc dwa lata temu, kiedy już przygotowałem się finansowo... i wtedy, wraz z kryzysem, kurs Euro zaczął iść w górę, co oznaczało znaczący wzrost ceny, którą miałem zapłacić.
Z upływem dłuższego czasu kurs spadł, ale nie do uprzednich 3,5 zł, poza tym wiecie, jak to jest... co z oczu, a w tym przypadku, co z uszu - to z serca. Aż do spotkania z Avantgarde Acoustic UNO G2.
Odżyły wspomnienia (zwłaszcza po odwróceniu polaryzacji) i dawne żądze... Teraz jednak miałem dylemat, co wybrać: Uno czy Picco. Za pierwszymi przemawia to, że ich architektura jest rdzennie firmowa, odważna i w gruncie rzeczy miła dla oka, zwłaszcza w wersji G2; brzmienie (po...) oceniłbym w największym skrócie jako 90% brzmienia Picco - te ostatnie mają jeszcze bardziej "obecny" środek pasma i większy potencjał basu, choć w tym zakresie możliwości Uno są całkowicie satysfakcjonujące.
Wreszcie Avantgarde Acoustic UNO G2 są tańsze... Na niekorzyść Picco - w mojej ocenie - przemawia też ich hybrydowy, jakoby kompromisowy, ale w sumie problematyczny wygląd. W końcu, po naprawdę wielu wahaniach i przepraszaniu dystrybutora, że znowu zmieniłem zdanie, wybrałem... Picco.
Spięła mnie informacja, że z końcem roku mają zakończyć ich produkcję. Kogo innego by to może zniechęciło, ale ja zobaczyłem odjeżdżający pociąg... To, że w końcu mam Picco, zawdzięczam jednak nie tylko spotkaniu z nimi, ale również spotkaniu z Avantgarde Acoustic UNO G2. Gdyby Picco nie były już dostępne, kupiłbym Uno. I oczywiście bez ociągania zmieniłbym polaryzację średniotonowego...
Avantgarde Acoustic UNO G2 nie są tanie, ale mają w sobie tyle zaawansowanej techniki, którą za mniejsze pieniądze nie sposób kupić. Gdzie indziej takiej techniki w ogóle nie można kupić - za żadne pieniądze.
Avantgarde Acoustic UNO G2 to najtańsze Avantgarde (bo Solo można nie liczyć), ale spokrewnione blisko z droższymi, nie są tylko ich namiastką i mają potencjał wielu najlepszych i największych kolumn innych firm.
Można je zainstalować w pokoju 20 m2 (producent pisze, że nawet od 16 m2), ale pewnie dadzą sobie radę i w pomieszczeniu 100 m2. Wystarczy do nich podłączyć wzmacniacz o mocy kilkunastu W, aby o naszym szczęściu dowiedzieli się sąsiedzi.
Wreszcie ich wygląd, który już wcześniej był niezwykły, ale wraz z wersją Avantgarde Acoustic UNO G2 nabrał rumieńców i elegancji, będzie atutem dla tych, którzy nie boją się odważnych "akcentów" w wystroju swojego wnętrza.
Andrzej Kisiel