O każdym urządzeniu audio można powiedzieć, że jest "jedyne w swoim rodzaju" i potem udowadniać to mniej lub bardziej przekonująco. Szukając i wyolbrzymiając różnice, ocenimy każde urządzenie jako wyjątkowe, niepowtarzalne, nawet "nędzne kopie" czegokolwiek stają się na swój sposób oryginalne, a kopie bliskie doskonałości... są niezwykle rzadkie, więc też są unikalne.
W ten sposób można udowodnić wszystko i chwalić wszystko. Zresztą, zachwyty potaniały, większość recenzji składa się z komplementów, zasadnicza substancja testów to opis zalet wszelakich, z malutką szczyptą krytycyzmu, który ma uwiarygodnić relację.
Nie ma w tym wielkiego fałszerstwa, jeżeli urządzenia są projektowane i produkowane przez fachowców... Ale nie przesadzajmy z zachwytami, mając przed sobą urządzenia "normalne", spodziewane w danym zakresie ceny.
Nie mogę jednak powstrzymać się od zachwytów nad Dynaudio Confidence Signature 2 - nie tylko dlatego, że wyglądają niezwykle, że ta niezwykłość niezwykle mi się podoba, ale i dlatego - co również niezwykłe - że tak awangardowy projekt pochodzi sprzed ponad dziesięciu lat!
Nie jest to żadną tajemnicą, testowaliśmy już C2 ("Audio" 5/2003) i chyba jeszcze nigdy nie wracaliśmy do tego samego zasadniczego modelu, z powodu jakichś modyfikacji, po tak długim czasie.
Usprawiedliwieniem są zarówno zmiany sygnalizowane dodatkiem "Signature", jak też właśnie czas, jaki upłynął od prezentacji oryginalnych C2. Miałem nawet nadzieję, że dawny test nie został zarchiwizowany, jednak jest dostępny w pełnym brzmieniu na naszej stronie internetowej...
Cóż więc nowego i ciekawszego mogę o nich napisać? Przede wszystkim to, że ich odważne wzornictwo nic a nic się nie zestarzało, wciąż intryguje i może uchodzić za przejaw jakiegoś najnowszego i jeszcze nierozpowszechnionego trendu...
Oczywiście każdy, kto widział wcześniej C2, rozpozna te kształty, lecz nie sądzę, aby się one opatrzyły. Żaden inny producent nie poszedł tą drogą, a świetny kontrast tworzą Confidence z Epiconami - przecież te drugie są znacznie młodszym projektem, a wyglądają o wiele bardziej tradycyjnie.
Okleina
Co zupełnie nowego znajdziemy w serii Signature? Patrząc z zewnątrz, chyba nic... poza jedną bardzo ważną rzeczą - Signature, i tylko one w całej ofercie Dynaudio, są dostępne w wersjach kolorystycznych nazwanych Mocca (ciemnobrązowy) i Bordeaux (ciemnoczerwony), obydwie lakierowane na wysoki połysk.
Jako "podkładową", naturalną okleinę, potem intensywnie barwioną, użyto "klonu ptasie oczko" (bird`s eye maple), czyli okleiny jasnej, z "zakręconym" rysunkiem, bardzo modnej dziesięć lat temu... I jak się okazuje, wciąż użytecznej, chociaż tutaj mocno barwionej.
Nie trzeba więc używać bardzo egzotycznych (i kosztownych) oklein, aby uzyskać ciekawy i nowoczesny efekt - a w modzie są teraz okleiny ciemne. Do testu przyjechały w wersji "mocca" i takie na pewno będą się podobały, chociaż samo lakierowanie na wysoki połysk, oczywiście niemal obowiązkowe we współczesnych produktach z najwyższej półki, według mnie nie do końca pasuje do ultranowoczesnej architektury Confidence - jest zbyt słodkie i banalne. Ale nie będę narzekał - luksus bije po oczach z konstrukcji wysokiej na ponad półtora metra!
Modyfikacje techniczne
Modyfikacje techniczne dotyczą przede wszystkim zwrotnicy, ale nie w zakresie jej zasadniczego strojenia (wartości elementów), które już wcześniej było optymalne, lecz poprzez "implementację najnowszych, ceramicznych rezystorów, powietrznych cewek, wysokiej klasy kondensatorów i nowe wewnętrzne okablowanie". Zostało poprawione powlekanie wysokotonowej jedwabnej kopułki ("w nowym, znacznie precyzyjniejszym procesie").
Historia wygląda dość podobnie, jak w innych przypadkach. Confidence z jednej strony zaczęły się "starzeć moralnie", mają przecież na karku dychę, z drugiej - wciąż pozostawały tak wyśmienicie zaprojektowanym produktem, że zmieniać go na coś nowszego, zupełnie innego albo choćby trochę innego, byłoby bardzo ryzykowne i naprawdę szkoda byłoby się żegnać z tak piękną konstrukcją.
Do takiego wniosku najwyraźniej doszedł Wilfried Ehrenholz, właściciel Dynaudio, i zaakceptował powyżej przedstawiony sposób na produkt nowy, w którym nie zmieniono względem poprzedniego nic, co mogłoby mu zaszkodzić. Tylko bezpieczne upgrade`y.
Jakie Confidence są, każdy widzi. Ale dlaczego, po co? Czy to tylko pomysł designera, przyjęty do realizacji, bo był wielce oryginalny i z prawami akustyki za bardzo się nie kłócił, czy punktem wyjścia były pomysły właśnie akustyczne, a wynikający z nich wygląd nie został zdyskwalifikowany? Treści i forma poszły ze sobą w parze, chociaż w zupełnie nowym kierunku.
Układ głośników Dynaudio Confidence Signature 2
Zacznijmy od układu głośników. Jest to przecież "tylko" układ dwudrożny, rozwinięty do konfiguracji symetrycznej, ale o krok dalej - ważny krok - niż zwykle, bo nie z jednym, ale z dwoma przetwornikami wysokotonowymi, a to coś niekonwencjonalnego.
Są jednakowe, filtrowane tak samo, więc stojąca za tym idea jest zupełnie inna niż w przypadku Dali, gdzie dwa różnego typu przetworniki wysokotonowe mają się uzupełniać, a nie dublować. Oczywiście skojarzenie, że dwa przetworniki nisko-średniotonowe mają z tą ideą coś wspólnego, będzie słuszne, chociaż dwa głośniki nisko-średniotonowe to przecież nic niezwykłego... Producent nazwał ten ciekawy układ DCC (Dynaudio Directivity Control), a jaki jest jego akustyczny rodowód i sens, wyjaśniamy dwie strony dalej.
Panel, na którym zainstalowano głośniki, wygląda dość frywolnie, ale i jego kształty mają uzasadnienie. Od bocznych krawędzi obudowy mogą się odbijać fale, co nie jest zjawiskiem pożądanym; w celu ich redukowania zaokrągla się krawędzie, lecz aby zabieg ten był skuteczny akustycznie, potrzebne są wyprofilowania o dużym promieniu. Krawędzie panelu w Confidence też są wyprofilowane, ale nie tylko w rzucie pionowym.
Kształt widoczny z przodu, z przewężeniem w okolicach przetworników wysokotonowych, rozszerzający się przy nisko-średniotonowych - lecz przy górnym nieco szerzej, i sięgający tam daleko ponad obwód głośnika - ma na celu rozproszyć rezonanse na charakterystyce, wywoływane przez odbicia, poprzez zróżnicowanie odległości od głośników do poszczególnych punktów krawędzi panelu (odbicia będą powstawały dla różnych częstotliwości, w zależności od długości fali).
Przetworniki wraz z panelem tworzą więc spójny układ akustyczny, wraz ze zwrotnicą dopracowany pod kątem uzyskania jak najlepszych charakterystyk w zakresie średnio-wysokotonowym, na które odsunięta i zasłonięta przez panel wysoka skrzynia, będąca układem rezonansowym bas-refleks, ma niewielki wpływ.
Konwencjonalne układy symetryczne (z jednym wysokotonowym) wywodzą się z koncepcji kreowania pozornego punktowego źródła dźwięku - na bazie efektu, że pozorne źródło dźwięku promieniowanego przez dwa takie same fizyczne źródła (przetworniki), znajdujące się dokładnie w takiej samej odległości od słuchacza, pojawi się dokładnie pomiędzy nimi.
w ten sposób pozorne źródło dla dźwięków całego zakresu nisko-średniotonowego może powstać w miejscu, z którego promieniuje przetwornik wysokotonowy, zainstalowany pomiędzy nisko-średniotonowymi, i w efekcie wszystkie częstotliwości spotkają się w jednym punkcie... Ideał.
Dopóty, dopóki słuchacz znajduje się dokładnie na wysokości wysokotonowego, ponieważ tylko wówczas odległości od obydwu nisko-średniotonowych są identyczne, i nie ma między ich promieniowaniem żadnego przesunięcia fazowego.
Przesuwając się nieco w bok, schodzimy z osi głównych w obszar innych charakterystyk, ale pozorne punktowe źródło wciąż się trzyma kupy, ponieważ pozostajemy w takiej samej relacji względem górnego, jak i dolnego nisko-średniotonowego.
Jeżeli jednak przesuwamy się wyżej lub niżej, relacje te są różne, zbliżamy się przecież do jednego głośnika, a oddalamy od drugiego, i jeśli ktoś myśli, że powstająca różnica odległości jest niewielka w stosunku do odległości, jaka dzieli słuchacza od kolumny, to spieszę wyjaśnić, a w zasadzie powtórzyć, że nie chodzi o różnicę w natężeniu dźwięku, pochodzącego z obydwu przetworników - ta faktycznie byłaby minimalna i co najwyżej spowodowałaby minimalne przesunięcie pozornego źródła w kierunku źródła (przetwornika) znajdującego się bliżej.
Problem w tym, że przesuwa się faza, i to szybko, i już pod niewielkim kątem w płaszczyźnie pionowej może dojść do tak dużego jej przesunięcia, że promieniowanie z obydwu przetworników zacznie się, mówiąc potocznie, odejmować, a nie dodawać.
To problem układów symetrycznych, który Dynaudio postanowiło "przerobić" na zaletę. Jeżeli bowiem osłabiamy promieniowanie poza osią główną (w płaszczyźnie pionowej), to redukujemy odbicia od podłogi i sufitu (podobna myśl przyświecała już niemal zapomnianemu certyfikatowi THX, dotyczącemu całych systemów głośnikowych do zestawów kina domowego).
Mniej odbić to mniej interferencji fal bezpośrednich i odbitych oraz precyzyjniejsze lokalizacje na scenie dźwiękowej - sprawa kluczowa w nowocześnie urządzonych wnętrzach, w których dominują płaskie, gołe powierzchnie odbijające, a na podłodze często nie ma dywanu.
Jeżeli już jednak decydujemy się na zawężanie charakterystyk kierunkowych, to powinniśmy zrobić to konsekwentnie, w całym pasmie, uzyskując płynne charakterystyki na różnych osiach.
W konwencjonalnym układzie symetrycznym z jednym wysokotonowym, pod kątem kilkunastu-kilkudziesięciu stopni w płaszczyźnie pionowej, poniżej częstotliwości podziału pojawi się osłabienie wynikające z "kolizji fazowej" nisko-średniotonowych, a powyżej charakterystyka gwałtownie wróci do poziomu referencyjnego na skutek szerokiego rozpraszania kopułki w zakresie kilku kHz.
Pewne zakresy częstotliwości będą rozpraszane (a także odbijane) mocniej, a inne słabiej, i w efekcie do słuchacza będzie docierać dźwięk tonalnie niezrównoważony, niezależnie od kwestii lokalizowania pozornych źródeł dźwięku.
Dotykamy tutaj sensu pojęcia "power response" (które nie ma w języku polskim dobrego tłumaczenia). Ważna jest nie tylko dobrze zrównoważona charakterystyka na osi głównej, ale też jak najmniej zaburzone, chociaż leżące niżej charakterystyki na innych osiach; postulowane jest zbilansowanie całej wypromieniowanej mocy akustycznej, ponieważ duża jej część dociera do nas po odbiciach. Można by o to nie dbać, słuchając tylko kolumn na osi głównej i w komorze bezechowej.
Właśnie aby ustabilizować charakterystyki pod innymi kątami, w Confidence są dwa wysokotonowe, które podobnie jak dwa niskośredniotonowe "wytłumiają się" w zaplanowany sposób pod większymi kątami w płaszczyźnie pionowej.
Odsłuch
Mógłbym twierdzić, że "pamięć o brzmieniu C2 jest u mnie wciąż żywa", ale czy na tej podstawie mógłbym teraz dostrzegać różnice między nimi a nowymi Signature? Oryginalne C2 testowałem dziesięć lat temu, bardzo mi się podobały, pamiętam mniej więcej dlaczego, i tyle - aż tyle i tylko tyle.
Dynaudio Confidence Signature 2, słyszane teraz, postawione obok C2, w bezpośrednim porównaniu, w tym samym miejscu i czasie, mogłyby się okazać lepsze, gorsze albo dokładnie takie same... Piszę nie o moich podejrzeniach, ale o wszystkich teoretycznych możliwościach, których odsłuch samych Signature w żaden sposób zweryfikować nie może!
Dystrybutor zapewniał, że nowa wersja gra o wiele lepiej i że "przekonam się", a klienci mający przed sobą taki wybór, na bazie własnych bezpośrednich porównań, nie mieli co do tego wątpliwości. Ja jednak przekonać się nie mogłem... bo obok nie stały C2 "zwykłe".
Nie jest to wstęp do żadnej krytyki samych C2 Signature ani wniosku, że nie spełniły jakichkolwiek oczekiwań (przynajmniej moich) - ponieważ od początku nie spodziewałem się, że "usłyszę różnicę", no bo jak ją usłyszeć w takiej sytuacji...
Spełniły natomiast oczekiwanie na brzmienie najogólniej podobne do tego, które słyszałem wcześniej - C2 to C2, nawet Signature, a było to przecież oczekiwanie na dźwięk, który mnie kiedyś zauroczył.
A jednak... Chyba odważę się wskazać dwa obszary, w których dostrzegam różnicę, chociaż może mieć na to wpływ inny sprzęt współpracujący, inna kondycja mojego "aparatu badawczego" itp. Ale po kolei…
Najważniejszym osiągnięciem, największym atutem C2 jest wciąż bajeczna spójność, plastyczność, naturalność. W przypadku Dynaudio to niemal truizmy, ale C2 wynosi te cechy na najwyższy poziom. Zrównoważenie?
Wydaje mi się, że bas Dynaudio Confidence Signature 2 jest teraz bardziej gęsty, może mocniejszy niż w starych C2, zwraca na siebie uwagę efektownym rozciągnięciem, niskimi pociągnięciami, może więc jest trochę wyeksponowany, dlatego nie odważę się twierdzić, że C2 Signature są idealnie zrównoważone; nie są też w zakresie niskotonowym perfekcyjnie precyzyjne ani bardzo dynamiczne, za to są idealnie "wyczyszczone" z rezonansów i podbarwień. Bas skutecznie wspiera średnicę, ale jej nie zamula ani nigdzie nie przydudnia.
Zaokrąglony - owszem; zmiękczony - owszem, lecz w sumie obraca się to na korzyść takiej koncepcji, jaką można dostrzec w Confidence - w której ważna jest... nie, nie chcę pisać "muzykalność". To połączenie obfitości, kultury i swoistej uprzejmości, pozwalające odbierać muzykę pozytywnie, z satysfakcją usłyszenia detali w przejrzystej scenie, lecz bez skoków adrenaliny, a raczej w komforcie i na luzie. Emocje mogą oczywiście rodzić się i z takiej prezentacji, chociaż bardziej pasuje tu spokojne delektowanie się niż ekscytacja.
Średnica jest dobrze posadowiona, nie brakuje jej siły w dolnym zakresie, ale zachowuje lekkość i swobodę - nie jest ani hamowana, przeciążona, uwiązana do basu, ani rozjaśniona.
Nie jest też skoncentrowana, nabita, nie wykazuje skłonności do "wychodzenia" do przodu, jest właśnie bardzo kulturalna, obecna, plastyczna, lecz delikatna i w gruncie rzeczy neutralna - nie koloryzuje i nie jest czynnikiem tworzącym jakiś szczególny, własny klimat tego brzmienia - chociaż znowu można to zinterpretować dokładnie odwrotnie, zauważając, że tak wyważone i eleganckie brzmienie jest właśnie czymś wyjątkowym.
Spokojną barwę i spójność można dostrzec na każdym nagraniu, ale jego klasę i możliwości docenimy w pewnym toku prób. Po pierwsze, im materiał bardziej akustyczny, tym lepiej słychać "prawdziwość" Dynaudio Confidence Signature 2; trąbka brzmi intrygująco, ma bardzo bogatą barwę, jej artykulacja nie jest zagłuszana przez agresywność - w innych systemach często jest napastliwa i uproszczona, a tutaj rozwija się bardzo ciekawie i przyjemnie. Po drugie, im materiał jest bardziej złożony, wielowarstwowy - byle dobrze nagrany - tym bardziej Dynaudio Confidence Signature 2 odsłania swoje wysokie kompetencje w rozdzielczości, a także w układaniu przestrzeni.
Włączyłem symfonikę - i otworzyła się głęboka scena, na której klarownie poustawiały się poszczególne grupy instrumentów, pojawił się oddech, o który wcześniej C2 nie podejrzewałem. Nie było więc ani odrobinę za ciemno, zbyt mglisto, co zdarzało się przy nagraniach słabiej zrealizowanych, które Dynaudio Confidence Signature 2 "zostawia w spokoju", ani ich nie piętnuje, ani im nie pomaga; nie ma bowiem w działaniu tych kolumn żadnego wyostrzenia, co wynika już z powyższego opisu, ale warto podkreślić to w tym kontekście: jeżeli kolumny czy ogólnie system rozjaśniają i wyostrzają, to mogą tym sposobem słabszym nagraniom pomóc lub zaszkodzić - ożywić je albo zrobić agresywnymi.
Materiał dobrze nagrany musiałby jednak stracić, przecież zostałby zniekształcony. Na nagraniu przeciętnej jakości nie możemy być pewni, jaką dokładnością i przejrzystością dysponują Dynaudio Confidence Signature 2, ale każda zmiana płyty pokazuje różnicę; Dynaudio pozwolą słuchać z przyjemnością każdej muzyki (jaką lubimy) i zaimponują wtedy, gdy system nakarmimy bogatym i świetnie zrealizowanym nagraniem z dużym udziałem instrumentów akustycznych.
Same z byle czego nie zrobią wielkiego spektaklu, nie wyeksponują detali, nie wzmocnią rytmu, nie stworzą "głębi", gdy nie ma jej w nagraniu. Nie manipulują, są za to bardzo dokładne - nie w znaczeniu podkreślania szczegółu ponad "ogół", lecz elastycznego reagowania na zmianę sytuacji i ukazania jej taką, jaką jest. Nie pokażą "żywej" muzyki; ale taką, jaka została nagrana.
Nie lubię klasyfikowania kolumn ani innych urządzeń według gatunku muzyki, do jakiej są predestynowane, a tym bardziej ograniczone. Nie jest tak również w tym przypadku, aby można było na nich słuchać tylko muzyki poważnej lub jazzu; jeżeli jednak już koniecznie musielibyśmy się na coś zdecydować...
To fakt, muzyka rockowa brzmi z nich z mniejszym animuszem niż z Dali, jest łagodniejsza, lecz nie cierpi na spowolnienie tempa - co prawda bas popisuje się bardziej rozciągnięciem i konsystencją niż konturowością i dynamiką, lecz nie hamuje muzyki. A góra pasma? Z najlepszych wysokotonowych Dynaudio, i to dwóch?...
Oczywiście nie jest dwa razy lepiej, niż byłoby z jednego, ani tym bardziej - dwa razy głośniej... Może jednak dzięki temu rozwiązaniu zostaje poprawione pozycjonowanie pozornych źródeł dźwięku - porządek na scenie jest bezbłędny, a także czystość i lekkość, gdyż procentuje niski poziom zniekształceń.
Uwaga - wbrew temu, co wciąż można by próbować odczytać między wierszami powyższego tekstu, kojarząc z dawną tradycją Dynaudio i wieloma wcześniejszymi recenzjami - wysokie tony wcale nie są słodkie.
Są szybkie, neutralne, zróżnicowane, lecz subtelne przez uwolnienie od wyostrzeń, zapiaszczeń, a także dzięki gładkiemu, "bezszwowemu" połączeniu ich ze średnicą, na poziomie optymalnym w celu osiągnięcia jednocześnie spójności, naturalności i klarowności.
Kopułka jedwabna to nie kopułka metalowa czy diamentowa, i pewne wybrzmienia będą dla niej łatwiejsze, a inne trudniejsze - ostatecznie bilans jest bardzo dobry, skoro góra pasma nie pozostawia żadnego śladu, zresztą podobnie jak średnica. Zakresy te tworzą niemal monolit, nie tylko dzięki zespoleniu i wyrównaniu poziomu, lecz także przez podobny charakter, w którym najważniejsza jest czystość i gładkość.
Panorama stereofoniczna roztacza się odrobinę wyżej niż zwykle, ale nawet z odległości trzech metrów nie było to problematyczne, dominowało wrażenie naturalnej spójności i ładu, dzięki czemu można było spokojnie stwierdzić: Skoro dźwięk jest tam, gdzie jest, to widocznie tam powinien być.
Andrzej Kisiel