Special 25 ani o włos nie wyłamywał się z konwencji klasycznego, dwudrożnego układu podstawkowego. W ogólnym kształcie i w detalach całkowicie wpisał się w tradycję firmy, jakby wieńcząc dzieło i podsumowując to, z czego Dynaudio najbardziej zasłynęło w minionych latach.
Jeszcze większe i lepsze od doskonałych monitorów Contour 1.3, Speciale są adresowane do wiernych klientów Dynaudio, rozumiejących wszelkie zawarte w ich stylu odniesienia, albo muszą zdobyć sympatię klientów wybitnie lubiących dawną, szlachetną, ale dość ascetyczną estetykę. Z podstawkami na dodatek.
Dynaudio C2 jest z zupełnie innej planety. Ale po kolei. Seria o tytule Confidence nie jest nowym pomysłem. Na początku lat 90. powstały pod tym hasłem dwie konstrukcje podstawkowe C3 i wolnostojące C5. Te pierwsze, aż do niedawnego końca swojej kariery, uchodziły za jedne z absolutnie najlepszych w swoim rodzaju, a C5...
Tak jak C2, nie były łatwe do “napędzenia” charakteryzowały się efektywnością w okolicach 80dB, przy 4-omowej impedancji! (połowę prądu odbierał ukryty w środku, w ramach układu “Compound”, drugi głośnik niskotonowy).
Na pewno było i jest wiele jeszcze doskonalszych kolumn, C5 nie należały do kategorii głośników “absolutnych” i nie były wymieniane jednym tchem z największymi dziełami głośnikowymi zresztą w samej ofercie Dynaudio były potężne i w zamiarach firmy wzorcowe Consequence.
Zarówno C3, jak i C5 były propozycjami dla wtajemniczonych i jednocześnie dla właścicieli bardzo dobrej, wydajnej amplifikacji. Chociaż wyżej w hierarchii, pozostawały w cieniu lepiej znanej serii Contour.
Nie zapomnę ich jednak i nie zapomnę wspomnieć, dlaczego wydawały mi się skończenie piękne w swojej prostej, eleganckiej architekturze, genialnie wyprzedzając epokę, w której powstały, a w której dominowały wówczas kształty szaf, pralek i bałwanów (niestety również nieprzemijające).
C5 i dzisiaj nie miałyby się czego wstydzić, ale rozumiem, że Dynaudio po 10 latach jest w stanie zaproponowac coś lepszego, i niezależenie od postępu techniczno-brzmieniowego, po prostu trzeba ofertę odświeżać. Ale kiedy zobaczyłem na zdjęciu C2 i C4 pierwsze modele nowej serii lekko zwątpiłem. Szczerze, załamałem się.
Gdzie się podziała szlachetna wstrzemięźliwość dawnych Confidence? Co to za wygibasy? Po co te błyszczące jęzory? Ze szkła, czy co gorsza, z plastiku? Czy walka o zauważenie wśród wielu konkurujących produktów prowadzi niemal do sytuacji, kiedy “im gorzej, tym lepiej”?
To po części prawda; żadna wyrafinowana w swojej prostocie koncepcja nie ma dzisiaj szans, gdyż zanim zostanie doceniona, dostrzeżone i wzięte pod uwagę zostaną inne, ekstrawaganckie. Nie każda z nich będzie się podobała, ale to jedyna szansa przejścia do drugiego etapu eliminacji.
Może umiarkowany sukces dawnych Confidence skłonił Dynaudio do zmiany polityki? Ale szkoda, że trafiło to Dynaudio, które dotąd wyróżniało się taką elegancją swoich konstrukcji... pod każdym względem.
Cóż, technika pewnie na jeszcze wyższym poziomie, brzmienie również. Bierzemy więc nowe Confidence do testu. C2 czy C4? Niech będą Dynaudio C2, mniej dźwigania. Entuzjazm na razie niewielki. Przyjeżdżają. To miały być “tylko” C2, a tutaj skrzynie z desek dwumetrowej długości, razem z zawartością pewnie prawie 100kg. Sztuka. Dzięki. Trzech chłopa to minimum. Idziemy. Wchodzimy. Kładziemy.
Teraz trzeba skrzynię odszpuntować. Wychodzą duńskie hufnale, skrzypią jutlandzkie dechy. Zaglądamy do środka. Jest. Leży jak mumia faraona, ale nie ze skrzyżowanymi ramionami, lecz z głośnikami na piersiach. Wyciągamy i stawiamy. I wtedy klątwa... mija.
C2 prezentują się wspaniale, przepięknie. Przyznaję, że często wyczerpujące opisy wyglądu powtarzają to, co przecież można samemu zobaczyć na prezentowanych przez nas zdjęciach. Ale tym razem nie do końca.
Sytuacja jest naprawdę wyjątkowa. Przecież właśnie oglądając C2 na zdjęciach, sam nie doceniłem ich finezji. Wręcz przeciwnie... Krótko mówiąc albo musicie to zobaczyć na własne oczy, albo uwierzcie mojemu zachwytowi, jeżeli to, co pokazują zdjęcia, nie przekonuje was do końca.
Projektant Dynaudio C2, nawet jeżeli widział sylwetkę C2 na ekranie komputera, musiał mieć niesamowitą wyobraźnię, albo przygotowywał modele w skali 1:1. Dopiero wtedy widać, co jest grane. C2 są bardzo wysokie ponad półtora metra. “Na żywo” nieco większy udział w ogólnym wrażeniu zyskuje cała bryła, niezwykle wysmukła, ale nie pozbawiona dostojeństwa.
Właściwa obudowa jest pozbawionym wszelkich dodatków prostopadłościanem, żadnych sfazowań, pochyleń (jednak właśnie tutaj jest tradycja dawnych Confidence), i kontrastuje z bogatym w wyprofilowania, niekonwencjonalnym modułem głośników, którego większa szerokość podkreśla odrębność obydwu części, jakby powstały niezależnie i zostały później nieco przypadkowo połączone, a w połączeniu tym pomagać im mają “języki” wychodzące z frontu i obejmujące obudowę.
Niezwykłą dynamikę sylwetki podkreśla jeszcze ustawienie całej konstrukcji na cokole, ale w niezwyczajny sposób. Obszerna podstawa (o kształcie nawiązującym do panelu głośnikowego) jest przecież konieczna dla ustabilizowania wysokiej konstrukcji, ale łączy się ze skrzynią za pośrednictwem dość wysokiego, za to wąskiego klocka. Zwężenie optycznie dodatkowo unosi całą kolumnę.
Obecność “języków” na bocznych ścianach może mieć różne przyczyny. W jednym z niemieckich testów przeczytałem wyjaśnienie, że były one potrzebne dla wzmocnienia bocznych ścianek, osłabionych dużym otworem dla głośnika nisko-średniotonowego. Nie wierzę.
Chociaż zewnętrzna średnica (kosza) głośnika nisko-średniotonowego to 17,5 cm, a obudowa w głębi ma szerokość 17 cm, to sam otwór dla głośnika ma średnicę już tylko 13,5 cm. Pozostaje więc po ok. 17 mm po każdej stronie, ścianki boczne (tak jak wszystkie pozostałe, poza panelem) wykonane są z płyty MDF 20mm, więc tylko minimalnie od wewnątrz podfrezowane. Z punktu widzenia spójności i szczelności konstrukcji nie ma potrzeby zakładania paneli. Ale...
W większych C4, obudowa jest szersza tylko o centymetr (18-cm), a głośniki niskotonowe mają już 20-cm. Tam osłabienie bocznych ścianek jest już wyraźniejsze, i może stamtąd pochodzi konieczność zakładania języków i dla spójności wzorniczej mają je obydwie konstrukcje.
Wniosek też z tego płynie taki, że korzystając z tego rozwiązania, można było obudowę Dynaudio C2 zrobić jeszcze węższą, nawet o 2-3 cm. Nie zrobiono tego, ponieważ potrzebna była określona objętość?
Można by tak uznać, gdyby nie kolejna niespodzianka aż 35 cm ponad dolną ścianką znajduje się przegroda, oddzielająca niewykorzystywaną przestrzeń poniżej! Bardzo fajnie jej wypełnienie piaskiem dodatkowo zwiększy stabilność, ale producent wcale nie sugeruje takiego rozwiązania.
Nie możemy być pewni, czy jest ono w ogóle dozwolone nie ma specjalnego otworu do zasypywania, dojście jest, ale po odkręceniu cokołu. Aby napełnić komorę “do syta”, trzeba by postawić C2 “do góry nogami”. Po odkręceniu cokołu ukazuje się jednak płytka zwrotnicy pogrążenie jej w piasku nie powinno zaszkodzić, choć coś podobnego widzieliśmy w naszych testach tylko raz dawno temu, w konstrukcji Daline JMlaba.
Jednak gdyby nie ta komora, to przy ustalonej wysokości i objętości obudowa mogłaby być jeszcze węższa, a jeżeli już ma swoją szerokość, to mogłaby być po prostu niższa... właśnie o tę część, która wystaje ponad panel z głośnikami.
Ale nigdy w życiu! Jeżeli nawet znaczenie akustyczne odbijającej powierzchni ponad panelem jest niewielkie, to przecież właśnie takie proporcje czynią z Dynaudio C2 kolumnę o niepospolitym wyglądzie. Kto chce niższe, znajdzie ich wokół bardzo dużo.
Ujawniona płytka ze zwrotnicą i wydzielona komora potwierdzają informacje producenta, że filtry zostały odseparowane od ciśnienia i fal występujących w komorze za głośnikami. Ale nie do końca. Już pobieżna analiza układu i przebiegu przewodów wskazuje, że nie ma tutaj w ogóle filtrów dla sekcji wysokotonowej.
Druga płytka z zagubionymi chwilowo obwodami znajduje się, niestety, już w komorze głośnikowej, na tylnej ściance, za dolnym głośnikiem nisko-średniotonowym.
Jest ona nadzwyczaj rozbudowana, zawiera aż cztery kondensatory (wszystkie polipropylenowe), tyle samo rezystorów i dwie małe cewki powietrzne. A podobno Dynaudio stosuje filtry 1. rzędu... Nie ma jednak jeszcze dowodu, że tak nie jest mogą tam działać przesuwniki fazy, stosowane często przez konstruktorów Dynaudio, a także...
Głośniki wysokotonowe to najlepsze obecnie w katalogu Dynaudio Esotary^2 - prawdopodobnie takie same, jak stosowane w najdroższych Evidence. Mają magnesy neodymowe (ale ich średnica przez to wcale nie jest mała) i oczywiście jedwabne, 28-mm membrany kopułkowe.
Głośniki wysokotonowe ustawiono obok siebie tak blisko, jak to było możliwe, i przymocowano do wspólnego, aluminiowego frontu o grubości 10 mm, który ma izolować głośniki od wibracji, jak też pomagać w odprowadzaniu ciepła.
Płyta z głośnikami wysokotonowymi dochodzi bezpośrednio do koszy głośników nisko-średniotonowych, choć łatwo zauważyć, że dolny z nich znajduje się bliżej tweeterów niż górny układ nie jest więc ani akustycznie, ani geometrycznie do końca symetryczny.
Lekkie zachwianie równowagi między górną i dolną częścią całego modułu głośnikowego widać też w jego obrysie i wyprofilowaniu na górze nieco szerszy i sięga dalej poza głośnik, na dole jest mniejszy. Wklęśnięcia na wysokości głośników wysokotonowych, łagodnie topniejące w stronę głośników nisko-średniotonowych, mają pomóc w opływaniu fal, nie dopuścić do odbić od krawędzi.
Dość finezyjny kształt frontu mógłby wyjść spod ołówka plastyka, mającego przy okazji pewne pojęcie o akustyce, ale został podobno opracowany za pomocą komputera, optymalizującego charakterystykę w zależności od sposobu rozchodzenia się fal.
Głośniki nisko-średniotonowe budzą najmniej emocji nic nie straciły ze swej urody, ale to już wielokrotnie spotykane “17” i z odlewanym koszem o znanym kształcie, zamykającym swoimi ramionami cały układ magnetyczny i poruszającą się w nim bardzo dużą, 75-mm cewkę.
Membrana polipropylenowa, “z jednego kawałka”, taka sama od kilkunastu lat... Dynaudio nic w tym miejscu nie chce zmieniać albo nie może niekonwencjonalny sposób wykonania membrany może być ściśle związany z określonym materiałem będącym tutaj w użyciu.
Zmieniany jest natomiast materiał karkasu cewki (dawniej aluminiowy, teraz kaptonowy), jej długość (pozwalająca teraz na pracę przy większych amplitudach), wewnętrzna struktura układu magnetycznego (zdarza się, że jest neodymowy nawet w głośnikach niskośredniotonowych, np. w Special Twenty Five i w Contour 1.3SE, ale producent nie wspomina o tym w przypadku “siedemnastek” z C2).
Rozpisałem się już wcześniej o obudowie, ale nie podałem jeszcze wszystkich faktów. Wspomniałem, że większość ścianek wykonana jest z 20-mm MDF-u, ale duża część powierzchni boków została od wewnątrz pogrubiona dodatkowymi 10-mm panelami z płyty wiórowej.
Oprócz przegrody oddzielającej komorę na dole obudowy, są jeszcze dwa wzmocnienia wieńce poniżej i powyżej sekcji głośnikowej. Większość powierzchni wewnętrznych wyłożono 3cm gąbką. Panel głośnikowy, wykonany z HDF-u (high density fibreboard), ma grubość 4 cm i opiera się na 8-mm płycie dystansującej go od głównej bryły.
Obudowa jest więc mocna i inteligentna, łączy uznane metody honorując dużą grubość ścianek, łączenie różnych materiałów, wewnętrzne wzmocnienia, staranne wytłumienie, nie dając jednak satysfakcji zwolennikom walki z falami stojącymi za pomocą nierównoległych czy wręcz zakrzywionych płaszczyzn ścianek.
Skrzynka jest do bólu prostopadłościenna... i między innymi dlatego właśnie Dynaudio są tak odmienne od wielu innych współczesnych hi-endowych propozycji, które czerpią z “lutniczej” koncepcji Sonusowej.
Pozostały do przedstawienia ostatnie detale. Dynaudio C2 to bass-reflex, otwór znajduje się na tylnej ściance, po raz drugi (po raz pierwszy w teście Dali Euphonii) spotykamy tunel bass-reflex przygotowany z aluminiowego odlewu, a nie z plastiku.
Przy średnicy 7 cm (w świetle) wyprofilowanie wylotu rozszerza się do kołnierza o średnicy aż 15 cm, ma długość 18 cm, co w 43-litrowej objętości wyznacza częstotliwość rezonansową przy 30Hz. Tym razem nie dostajemy w wyposażeniu gąbki zamykającej otwór, jak to miało miejsce np. w Special Twenty Five.
Gniazdo przyłączeniowe wiadomo, pojedyncze, parę zacisków WBT założono z tyłu “klocka” dystansującego kolumnę od cokołu.
Elegancko i praktycznie nic nie sterczy z tylnej ścianki, przewód podłączeniowy nie będzie musiał wędrować do góry. Cztery rogi cokołu mają obsady na regulowane kolce, dostęp do nich jest od górnej strony powierzchni.
Maskownica kształtem jest oczywiście dopasowana do profilu modułu głośnikowego, ale nawet nie starano się zminimalizować jej niepożądanego wpływu na charakterystykę przetwarzania, jest gruba i ma niezfazowane krawędzie. Służyć może tylko podczas przerw w występach.
Kolumny Confidence dostępne są w dwóch podstawowych wersjach wykończenia zawsze z panelem głośnikowym lakierowanym na kolor ciemnoszary, ale z główną częścią obudowy oklejoną fornirem klonowym lub palisandrowym.
Chyba w tym drugim wydaniu (wersja dostarczona do testu) prezentują się najlepiej. Ten kolor ponownie nawiązuje do wyglądu dawnych Confidence 5, a poza tym wyłamuje się z panującej mody.
Trzeba być czujnym pięć lat temu zapanowały forniry drzew owocowych (i zaczęła królować czereśnia), potem jasne klony i brzozy... może pora już na powrót ciemnych oklein? Dynaudio może mieć wyczucie i już wyprzedzać nadchodzące zmiany.
Pora przejść do najważniejszego z akustycznego punktu widzenia - niezwykłego układu głośnikowego, zaaplikowanego w nowych Confidence'ach. Niby drobna rzecz, a naprawdę wyjątkowa - dwa głośniki wysokotonowe.
Wyjątkowa, ale nie można powiedzieć, że spotkana po raz pierwszy w konstrukcjach Dynaudio. Nowa seria Confidence to bowiem transfer pomysłów z referencyjnej konstrukcji Evidence, która powstała 4 lata temu. Tam po raz pierwszy umieszczono jeden nad drugim dwa głośniki wysokotonowe (poniżej i powyżej nich po jednym głośniku średniotonowym, a na samy dole i na samej górze po dwa niskotonowe).
Ma to coś wspólnego z układem d'Appolito znaną od lat symetryczną konfiguracją przetworników, gdzie jednak głośnik wysokotonowy był jeden, a także z układami projektowanymi kilka lat temu pod kątem spełnienia rygorów THX gdzie spotykaliśmy nawet trzy głośniki wysokotonowe.
Zwolennicy układu d'Appolito koncentrują się na dwóch osiąganych dzięki niemu cechach promieniowania po pierwsze, ponieważ układ przetworników jest symetryczny, to i charakterystyki kierunkowe w płaszczyźnie pionowej stają się symetryczne (chociaż co z tego ostatecznie dobrego wynika, nie wiem odbicia i tak nie będą symetryczne, bo zwykle bliżej jest głośnikom do podłogi niż do sufitu, podłoga jest często częściowo wytłumiona, a sufit nie), i kreowanie quasi-punktowego źródła dźwięku (pozorne źródło dźwięku dla dwóch identycznie pracujących źródeł ulokuje się pomiędzy nimi, czyli stanie się zbieżne z osią głośnika wysokotonowego).
Układ d'Appolito ma jednak problem, a w każym razie cechę rozumianą jako problem w ramach tradycyjnych kryteriów oceny technicznej doskonałości zespołu głośnikowego charakterystyki kierunkowe w płaszczyźnie pionowej są symetryczne, ale szybciej niż w układach niesymetrycznych (pod mniejszymi kątami) pojawiają się zapadłości na charakterystykach przetwarzania na skutek powstającej niezgodności faz promieniowania obydwu głośników nisko-średniotonowych (w układzie dwudrożnym), gdy drogi od obydwu do miejsca odsłuchowego stają się różne, a różnica między nimi odpowiada nieparzystej wielokrotności połówki fali. Przepraszam, musiałem.
Właśnie dlatego nie stosuje się podwójnych głośników wysokotonowych, gdyż przy bardzo krótkich falach, które emitują, już pod bardzo małym kątami pojawiałoby się to niepożądane zjawisko. Niepożądane? Jak dla kogo.
Wymagania THX określają wąską charakterystykę kierunkową w płaszczyźnie pionowej zespołów głośnikowych znajdujących się z przodu, aby za wszelką cenę zminimalizować generowane przez nie odbicia od podłogi i sufitu (odbicia mają być domeną dipolowych głośników bocznych).
Dlatego wraz z THX-em pojawiły się zestawy trzech tweeterów, z których skrajne kolidowały ze sobą w ten sam sposób, jak dwa nisko-średniotonowe. Konstruktorzy kolumn do odsłuchu muzyki raczej z niechęcią odnosili się do tej idei, pomysł i rozwiązania służące specjalnemu zawężaniu charakterystyk w płaszczyźnie pionowej nie rozpowszechniły się wśród “stereofonicznych” zespołów głośnikowych (choć w systemach d'Appolito dzieje się to niejako mimowolnie, w zakresie średnich tonów, to jednak nie w zakresie wysokich).
Aż tu nagle Dynaudio wyłamało się ze schematu i przedstawiło konstrukcję z dwoma tweeterami wraz z ideą DDC Dynaudio Directivity Control. W skrócie, Dynaudio zgadza się z postulatem ograniczenia odbić od sufitu i podłogi, i za pomoca symetrycznej konfiguracji głośników występujących parami łącznie z wysokotonowymi, ale i specjalnym sposobem filtrowania (zachowującym jednak tradycyjne dla firmy cechy filtrów 1. rzędu) z premedytacją zawęzi charakterystyki kierunkowe w płaszczyźnie pionowej. “Skontroluje”.
Nie dzieje się to jednak w prosty sposób. Konfiguracja głośników jest symetryczna, ale sposób ich filtrowania już nie. Jeden z głośników wysokotonowych kończy pracę wcześniej, jest tłumiony powyżej 8kHz, drugi działa aż do naturalnej utraty zdolności przetwarzania. Dlaczego?
Poniżej 8kHz kopułki (każda z nich oddzielnie) rozpraszają bardzo szeroko, i dlatego dopiero interakcja fal o niezgodnych fazach biegnących od obydwu może ograniczyć całkowite rozpraszanie, powyżej ich promieniowanie jest już skupione na osi głównej w wystarczającym stopniu, aby uznać, że rozpraszanie pochodzące od jednej mieści się w założonych granicach.
Ich współdziałanie w zakresie najwyższych częstotliwości, a więc bardzo krótkich fal, powodowałoby pojawianie się osłabień na charakterystyce już pod bardzo małymi kątami, nawet zbyt małymi dla celów redukcji odbić, i utrudniałoby uzyskanie stabilnego brzmienia w minimalnym zakresie kątów, który musi przecież dopuszczać pewną elastyczność dla wysokości, na jakiej znajduje się słuchacz.
Ale badania przeprowadzone w naszym laboratorium dają wyniki wskazujące na przyjęcie jeszcze innych, dodatkowych założeń promieniowanie również w najwyższej oktawie jest silniej wygaszane, niż wynikałoby to z charakterystyk pojedynczej kopułki, pod kątem 10° w płaszczyźnie pionowej, ale pod kątem dodatnim (oś powyżej osi głównej), natomiast pod kątem ujemnym nie widać prawie żadnych zmian głośniki efektywnie współpracują! Jest tutaj prowadzona bardzo subtelna gra na charakterystykach amplitudowych i fazowych, stąd właśnie dość rozbudowana wysokotonowa sekcja zwrotnicy.
Odsłuch
Niedawno mieliśmy przyjemność słuchać bardzo udanego podstawkowego modelu Special Twenty-Five. Za chwilę w nasze ręce trafiły Dynaudio C2, nowa konstrukcja wolnostojąca. Na podstawie tego porównania mimo technologii DDC, C2 powinny stać w pewnym oddaleniu od ścian, a słuchacz nie powinien znajdować się zbyt blisko (powiedzmy 2,5 metra). Speciale można było przysuwać do woli, a w razie kłopotów z basem zakneblować im otwór. Wróćmy jednak do C2. To przejaw najwyższego kunsztu.
Może nie najzręczniej się składa, że tak szybko jeden po drugim muszę składać hołdy produktom jednej firmy. C2 radziły sobie świetnie z każdym rodzajem muzyki, jednak prawdziwie fenomenalne umiejętności potrafiły zademonstrować przy muzyce akustycznej.
Dla ustalenia prawidłowego punktu odniesienia zacznę jednak od wrażeń związanych z odtworzeniem ostrego jazzu elektrycznego. Bas sięgał w bardzo niskie rejony, miał stosowną wagę, a przy tym był klarowny i wyrównany, umiarkowanie szybki, ale rytmiczna natura basu została przekazana wiernie.
W miejscach o dużej dymamice zróżnicowanie tego zakresu stało na dobrym poziomie, choć Elac Spirit miały tu trochę więcej do powiedzenia. To, czym Dynaudio C2 imponowały najbardziej, to wspaniałe zespolenie całego pasma. Pod tym względem C2 zostawiały z tyłu nie tylko Spirity, ale i zdecydowaną większość innych kolumn, z którymi mieliśmy do czynienia. A może nawet wszystkie.
Za wyjątkiem 10-razy droższych Grande Be. Osiągnięcie takich cech reprodukcji dźwięku zależy nie tylko od wyrównania częstotliwościowego, które u C2 wydaje się zresztą bardzo dobre, ale też od szybkości przetworników, prawidłowej odpowiedzi impulsowej i wielu innych rzeczy, o których zapewne nadredaktor nie zapomni napisać.
C2 mają też swój indywidualny koloryt brzmieniowy: całość obrazu dźwiękowego była podana w sposób zarówno miękki, jak również bardzo selektywny i wyrazisty, choć raczej nie nazwałbym tego przekazu jasnym ani tym bardziej agresywnym. Osiągnięcie takiego balansu jest zwykle bardzo trudne.
Dynaudio C2 demonstrowały bardzo zgodne, przyjazne dla ucha i precyzyjne brzmienie, tworząc bardzo realistyczną i uporządkowaną scenę dźwiękową (zjawiskowy fortepian). Jednak scena ta była tak przekonująco odtworzona nie za sprawą milimetrowej dokładności w usytuowaniu instrumentów, ale raczej z powodu nadania fakturze barwowej cech niespotykanego realizmu.
Zróżnicowanie barw prezentowane przez C2 bardzo wiernie oddawało brzmienia poszczególnych instrumentów czy głosu ludzkiego, nigdy nie powodując uczucia znużenia muzyką.
C2 są po prostu doskonałe. Potrafiły też grać głośno bez istotnej utraty swoich cech brzmieniowych (tutti wielkiej orkiestry symfonicznej w VIII Symfonii D. Szostakowicza), choć może pod tym względem Spirity potrafiły nieco więcej, co zapewne spowodowane jest również większą efektywnością tych ostatnich.
C2 to konstukcja niezwykła wzorniczo i brzmieniowo. Zasługuje na specjalne wyróżnienie wśród kolumn tej klasy cenowej. Zdecydowanie właśnie C2 byłyby moim osobistym wyborem i rekomendacją dla każdego, kto ceni dźwięk najwyższej klasy. Żadnych słabych punktów, a lista zasług wyjątkowo długa.
Inne konfidencje
Najpierw pojawiły się C2 i C4. C4 (ok. 50 000 zł para) były już trzecią (po Evidence Master i Evidence Temptation) trójdrożną aplikacją systemu DDC, C2 uprościły układ do dwudrożnego, choć różne zakresy przetwarzane przez głośniki wysokotonowe otwierają drogę do określenia ich mianem... dwuipółdrożnych (tak jak C4 trzyipółdrożnych), mimo że pod tym mianem rozumiemy zwykle zupełnie inną konfigurację przetworników.
Na początku tego roku pojawił się model C1 (ok. 20 000 zł para) podstawkowy który nie może już pochwalić się systemem DDC, bowiem posługuje się klasycznym zestawem dwóch przetworników jednym nisko-średniotonowym (17-cm) i jednym wysokotonowym.
Zapowiadany jest także model C7 a więc Superkonfidencja którego konstrukcja pod pewnymi względami przerasta nawet Evidence. Układ głośników jest podobny do C4, ale kolumna staje się jeszcze większa, bowiem zainstalowano w niej parę 27-cm głośników niskotonowych, sterowanych z wbudowanego wzmacniacza. C7 są więc hybrydowe, z pasywną sekcją średnio-wysokotonową i aktywną niskotonową.