Jedyny drobiazg, który nieco zakłóca tę sielankę, to tworzywo, osłaniające trójrzędowy wyświetlacz - światło generowane przez matrycę "rozświetla" je tak, jakby było pokryte niezerwaną jeszcze folią ochronną.
Reszta jest naprawdę fajna. Wewnątrz siedzi "cyfrowy" wzmacniacz S-Master (2x50W), z przodu mamy jeszcze port USB, wyjście słuchawkowe 3,5 mm i szufladę CD z przyciskami sterującymi, umieszczonymi na jej przedłużeniu.
Sony CMT-G2NiP - tylna ścianka
Z tyłu Sony CMT-G2NiP znajdziemy dwa komplety wejść audio (RCA), dwa gniazda antenowe (FM/AM), gniazdo LAN i przykręconą na stałe antenę Wi-Fi. Żadnych stacji dokujących... Jak się chcesz podładować, to kabelek proszę sobie w USB wsadzić, a jak posłuchać, to bezprzewodowo AirPlay...
Zaraz, zaraz, a jak mam telefon Samsunga z Androidem, to gdzie jest dla mnie Bluetooth albo Wi-Fi Direct? Ups… szkoda. Trudno to pojąć, tym bardziej, że całkiem niedawno pokazały się bardzo interesujące przenośne odtwarzacze MP3 marki Sony, właśnie androidowe.
Najkonkretniej mamy do dyspozycji: CD-R/RW (tylko MP3), USB (MP3, WMA, AAC), iPod/iPhone (przez USB lub AirPlay), tuner AM/FM z RDS (jest odmiana z DAB+ CMT-G2BNiP), sieć domową (komputery i serwery NAS poprzez DLNA), radio internetowe.
Sony CMT-G2NiP - tryb Party Streaming
Ciekawą nowością jest tryb Party Streaming, czyli strumieniowa transmisja odtwarzanej muzyki np. z CD w całym domu - możliwość podłączenia wielu urządzeń w różnych pomieszczeniach przy użyciu technologii DLNA (niestety, pozostałe odbiorniki muszą być kompatybilne z Party Streaming, czyli praktycznie pochodzić z Sony).
Klasyczny streaming przez sieć domową działa, ale ma ograniczone możliwości - plików FLAC nie posłuchamy. Radio internetowe funkcjonuje poprawnie, lecz przeszukiwanie dłuższej listy stacji potrafi być frustrujące - co kilka przesuniętych pozycji pojawiają się trzy kwadraciki informujące o trwającej komunikacji i tak to się ciągnie - trzy sekundy scrollowania, trzy doczytywania danych o stacjach... Samo odtwarzanie odbywa się bezproblemowo i zależy jedynie od wydajności łącza.
Na grajki Apple można pobrać darmową aplikację pod jakże prostą nazwą "Sony" do zdalnego sterowania urządzeniem. A wracając do Androida, to oczywiście znajdzie się sposób, żeby i z niego słuchać nagrań - jeżeli mamy sieć domową (taką z routerem), to żeby móc korzystać z dobrodziejstw internetu, możemy przecież się do tej sieci podłączyć androidowym smartfonem i strumieniować sobie muzykę na CMT-G2NiP (np. darmowy program iMediaShare).
Widać, że Sony uprawia jakąś politykę - żadne z nowych urządzeń stojących w Sony Center w Warszawie nie ma Bluetooth! Pytałem tam sprzedawcę, co firma proponuje, gdy się chce podłączyć telewizor albo jakiegoś małego empe3grajka - "Proszę zastosować przejściówkę, dwa wejścia audio są". Prawda, jakie to proste!
Polskojęzyczna instrukcja drukowana ma 92 strony zapisane maczkiem, więc jest co czytać.
Sony CMT-G2NiP - kolumny
"Kolumny" systemu Sony CMT-G2NiP są po prostu śliczniuchne i wielkością akuratne. Dobrej jakości lakier fortepianowy położono ze wszystkich stron, krawędzie są minimalnie zaoblone, pozłacane zaciski i żółć membrany przebijająca lekko przez maskownicę - palce lizać i stawiać te kolumny tak, żeby z każdej strony było je widać.
Przetworniki: 25-mm wysokotonowa kopułka tekstylna, 13-cm nisko-średniotonowy z membraną z włókna szklanego. Z tyłu wyprofilowany bas-refleks. Zagadką jest, dlaczego firmowe przewody tak śmierdzą, nie mogłem zmyć tego paskudztwa z rąk przez cały dzień.
Odsłuch
Odłsuch zacząłem od nagrań akustycznych i dość szybko udało się zauważyć znamienną cechę tego brzmienia systemu Sony CMT-G2NiP - jest jedwabiste i uspokojone, jakby wyreżyserowane po to, by koić nerwy. Cierpi na tym trochę dynamika, ale za to słucha się bezboleśnie.
Wokale zostały lekko wysunięte do przodu, lecz nie ma w tym żadnej agresji ani niepokoju, wszystko jest kontrolowane i opanowane, czasami chciałoby się usłyszeć porządnego "kopa" zamiast pukania do drzwi.
Przywoływany już Livingstone Taylor "Isn’t She Lovely", ok. 25 sekundy - jest tam głośniejsze gwizdnięcie, któremu tutaj zabrakło tego "podkręcenia". Jeśli jednak skupimy się na całej muzyce, a nie pojedynczych dźwiękach, to strata jest niewielka, o ile określimy odbiorców tego dźwięku jako umownie "dorosłych".
Opinię tę uzasadnię tym, że Sarah Brightman w "Timeless" brzmi jak anioł, a Rage Against The Machine, Green Day czy Foo Fighters tracą wigor z powodu rozproszonego basu. Dźwięk jest dostatecznie detaliczny, lecz brakuje mu nieco masy. Wyjście słuchawkowe lekko szumi.
Koniec epoki
Nie wiem, czy do każdego dotarł taki oto news, kończący pewną epokę: "Firma Sony zatrzymuje pod koniec roku produkcję i rezygnuje z rynku napędów optycznych całkowicie!" Ale spokojnie, na razie dotyczy to tylko komputerów PC.
Pod młotek idą wszystkie trzy typy: CD, DVD, jak i Blu-ray. W marcu przyszłego roku Sony Optiarc zniknie. Powodów tej decyzji upatruje się w coraz większym przyzwyczajeniu konsumentów do życia bez płyt.
Pamięci Flash (pendrajwy) miały w tym niebagatelny udział. Być może testujemy jeden z ostatnich produktów Sony, gdzie jeszcze się wkłada płyty...