Zwarta bryła z aluminiowym frontem (w kolorze czarnym lub srebrnym) budzi zaufanie. Z przodu, poza ekranem, kilkoma małymi przyciskami, szufladą CD i gniazdem USB, widać jeszcze dwa pozłacane gniazda - słuchawkowe 3,5 mm i tego samego formatu dla przenośnych odtwarzaczy MP3. Na górze pod klapką znajduje się stacja dokująca.
Pioneer X-HM71 - obsługiwane pliki i przyłącza
Z tyłu Pioneera X-HM71 umieszczono jeden komplet wejść audio (RCA), kompozytowe wyjście wideo (dla potrzeb urządzeń Apple) i wyjście pre-out na subwoofer (wyposażenie dodatkowe), trzy gniazda antenowe - AM, FM i Wi-Fi i gniazdo LAN.
No właśnie - poza standardowymi funkcjami, jest tutaj odtwarzacz sieciowy (przewodowy i bezprzewodowy) o całkiem sporych możliwościach, strumieniujący pliki zarówno z sieci Airplay, jak i DLNA - MP3, WMA, WAV, AAC i FLAC (przy czym te ostatnie aż do 192/24).
Dokupienie opcjonalnego transmitera AS-BT200 dodaje nam jeszcze obsługę Bluetooth, a używając darmowej aplikacji Air Jam, możemy strumieniować muzykę z wielu źródeł (np. smartfonów podczas imprezy). Mamy też oczywiście zwykły tuner AM/FM (pamięć 40 stacji) i radio internetowe zarządzane przez serwis vTuner.
Frontowy port USB jest oznaczony jako iPod/iPhone/iPad, więc będzie można używać go do obsługi najnowszych iPhonów z "dziką" wtyczką. Ponieważ cała tegoroczna linia nowych produktów Pioneera (tych z Wi-Fi) jest przystosowana do sterowania bezpłatną aplikacją na smartfony - Control App - więc nie jest inaczej i tym razem.
Pioneer X-HM71 - wzmacniacz i kolumny
Wzmacniacz klasy D ma moc 2 x 50 W, a brzmienie można modyfikować ustawieniami korektora: Flat, Game, Classic, Pop, Vocal, Jazz. Napęd akceptuje płyty z plikami MP3 i WMA.
Dwudrożne monitorki (w czarnej okleinie drewnopodobnej) nie mają sznytu elektroniki. W komplecie z tak utalentowaną jednostką centralną spodziewałbym się czegoś bardziej eleganckiego, ale biorąc je do ręki można się przekonać, że są dość ciężkie - a więc nie jest źle.
Układ tworzy 12-cm nisko-średniotonowy i 20-mm (nieco mniejsza niż zwykle) kopułka.
Odsłuch
Sytuacja zmienia się radykalnie, gdy włączam system i zamiast rozpamiętywać, z czego są rury, słyszę jak one grają. Muzyka jest bardzo klarowna, niczym strumień płynący w górach.
Pioneer X-HM71 jest upakowany elektroniką po brzegi i jego brzmienie też sprawia wrażenie nieco mniejszej, ale starannie przygotowanej kopii tego, co słyszymy z pełnowymiarowych komponentów.
Rozdzielczość jest fenomenalna (i nie boję się tego tak nazywać), właśnie słucham wspólnej produkcji duetu Puff Daddy & Jimmy Page "Come with Me" - pomimo bardzo mocnego pierwszego planu z silnym wokalem, w tle słyszę każde, nawet najdelikatniejsze pociągnięcie smyczków i uderzenie w blachy perkusji.
Wszelkie kontrabasy, basy i inne niskotonowe ustrojstwa brzmią znakomicie - bas jest pełen wigoru, dynamiki i wszystkiego, co najlepsze. I nie ma go ani o ciut za dużo - mimo, że jest go mnóstwo.
Wokale - aż trudno się oderwać, właśnie mi pękło kolejne pół godziny na słuchaniu Rebeki Pidgeon "Four Marys" z Chesky Records.... Gatunek analityczności, z jakim mamy tu do czynienia, jest znakomity - nie wpadamy w pułapkę szczegółów dla samych szczegółów.
Dodatkowo zdolność poruszania się po dużych katalogach płyt poprzez sieć, dzięki własnemu ekranowi urządzenia, jest znakomita. Projektanci pamiętali nawet o takich drobiazgach, jak wyświetlanie rodzaju odtwarzanego pliku, określeniu jaki jest jego bitrate, że o okładkach nie wspomnę...