Zrezygnowano z nadmiaru "upiększeń", ale obydwa urządzenia wykonane są piekielnie dokładnie, z najwyższej jakości materiałów, przede wszystkim z bardzo drogich odmian aluminium. Zapytajcie kogokolwiek w tym kraju, czy potrafi w taki sposób anodować, albo podrapać materiał dostępny u nas - wyśmieją was.
Owszem, projekt plastyczny Xindaków wciąż ma więcej wspólnego z kopiowaniem niż z oryginalnością, bo nawiązuje pośrednio do Marka Levinsona, a bezpośrednio do bardzo drogiej, niemieckiej marki Lindemann (może robią im obudowy właśnie w Xindaku?). Jak by nie było, projekt jest bardzo fajny i wzbudza zaufanie, tym większe, im bardziej będziemy próbowali samodzielnie podnieść wzmacniacz - kloc jest tak ciężki, że aż miło.
Odtwarzacz Muse Deluxe 1.0
Odtwarzacz Xindak MUSE DELUXE 1.0 jest wzorem funkcjonalności i właśnie w związku z tym, po włączeniu będziemy musieli odczekać minutę do pełnej aktywacji układu.
Pod maską Muse Deluxe 1.0 ukryto bowiem lampę ECC88 pracującą w buforze wyjściowym. Obok drugie wyjście (również na bardzo ładnych gniazdach RCA, zabawnie oznaczonych 'Axial') buforowane jest tranzystorami. Ale to dla początkujących. Dla posiadaczy urządzeń zbalansowanych mamy bowiem w pełni zbalansowany tor zakończony wyjściami XLR.
Będąc we wnętrzu koniecznie trzeba teraz powiedzieć o napędzie. Jest to dość popularna jednostka Sony, umieszczona jednak na rodzaju podstawy, jakiej nigdzie indziej nie widziałem. Plastikowe podpory przykręcono do wyciętej z aluminium ramy. Rama z kolei stoi na trzech pięknych, moletowanych pokrętłach, za pomocą których najwyraźniej ustawiono poziom napędu. Piękne!
Sygnał biegnie do dużej płytki z układami audio. Przetworniki (po jednym na kanał) ukryto niestety pod spodem i bez kompletnej rozbiórki nie udało się ich zidentyfikować. Tuż obok widać jednak puszeczkę (jak w Densenie i Accuphasie), zawierającą kompensowany temperaturowo, precyzyjny (tak przynajmniej twierdzi Xindak) zegar.
Układ wyjściowy Xindak MUSE DELUXE 1.0 zbudowano z tranzystorów. Znajdziemy kondensatory Wimy (prawdziwe) oraz metalizowane oporniki. I tylko przy wyjściu lampowym starano się ukryć pochodzenie dwóch kondensatorów, zamalowując je na czarno (to samo powtórzy się w jednym miejscu we wzmacniaczu).
Zasilacz jest bardzo rozbudowany, dla każdej sekcji mamy osobne układy, ale transformator (ma kubek ekranujący podobny jak w Marantzach), chociaż z osobnymi uzwojeniami wtórnymi, jest jeden.
Wzmacniacz Muse XA6950
Wzmacniacz Muse XA6950 to potwór. Już wiem, dlaczego cena surowców tak rośnie - Xindak wykupuje aluminium i robi z niego obudowy... Urządzenie nie ma typowych regulatorów, gdyż płaskie pokrętło służy do napędzania układów logicznych, a dopiero one napędzają silniczek ładnego Alpsa. Pozostając na powierzchni, odczyt głośności i wybranego wejścia dostajemy na niebieskim wyświetlaczu typu dot-matrix (niezbyt dobrze widocznym).
Boki urządzenia to masywne, aluminiowe odlewy stanowiące radiatory, zaś górę wykonano ze specjalnie kształtowanych, bardzo sztywnych odlewów. Urządzenie musi mieć wysoko ustawiony bias tranzystorów końcowych i pracować częściowo w klasie A, ponieważ całość piekielnie się grzeje. Poza tym, po włączeniu go do sieci, światło w mieszkaniu przygasa.
Z tyłu znajdziemy wejścia XLR oraz cztery wejścia RCA. Jedno z nich pochodzi z renomowanej, amerykańskiej firmy CMC (stop z dużą zawartością oczyszczonej miedzi). Ładne, złocone, obleczone w przezroczysty plastik gniazda głośnikowe pochodzą z tej samej fabryki, z której korzysta Rotel.
"Welcome to the machine" - jesteśmy w środku. Gniazda RCA są wlutowane bezpośrednio w płytkę z przekaźnikami. Gniazda XLR są w zasadzie tylko dla ozdoby, ponieważ sygnał pobierany jest z pinu dodatniego i nie jest nawet desymetryzowany. Większą część zajmuje duża płytka z rozbudowanym, aktywnym preampem opartym o tranzystory, metalizowane oporniki i kondensatory Wimy.
Tor sygnałowy jest króciutki, a 3/4 płytki zajmuje zasilacz i układy ochronne. Kondensatory kupiono w Rubyconie (2x 10000μF i 2x 2200μF). Układy wejściowe i sterujące mają własne zasilacze.
Całą sekcję wejściową, z zasilaczami i zabezpieczeniem, ukryto pod solidnym ekranem, na którym rozrysowano schemat blokowy. Znajdziemy tam informację mówiącą, iż wzmacniacz pracuje w klasie A.
Napięcie pobierane jest z dwóch min przeciwpiechotnych, tutaj zastosowanych w charakterze transformatorów toroidalnych (budowa dual-mono), umieszczonych przy przedniej ściance. I tam znajduje się punkt ciężkości urządzenia. Ładnie wyglądają nóżki - metalowe kubki, do których wciśnięto duże, solidne gumowe stopy. Szkoda, że nóżki wzmacniacza i odtwarzacza różnią się w widoczny sposób.
Do końcówek mocy sygnał dociera przez interkonekty ze srebrzonej miedzi, opatulone teflonowym dielektrykiem. Cały układ jest tranzystorowy, widać tutaj osobną stabilizację dla sekcji sterującej. Wyjątek stanowi sprzężenie zwrotne - prądowe, czym Xindak się chwali - na niezłych kościach LF411.
Kondensatory to znowu bardzo ładne Wimy, a wśród oporników znajdziemy drogie i spotykane tylko w najlepszych zachodnich urządzeniach oporniki Dale. Na każdy kanał przypadają cztery pary bipolarnych tranzystorów Sankena (2SA1695+2SC4468). Sygnał jest z nich prowadzony nie od razu do zacisków, ale do płytki z preampem, ponieważ tam znajdują się układy zabezpieczające.
Do obydwu urządzeń dołączane są solidne, aluminiowe piloty z metalowymi przyciskami.
Odsłuch
Brzmieniowo ciekawszym elementem systemu jest wzmacniacz. Ma bardzo przyjemną barwę, która niewiele odbiega od tego, co oferował znacznie droższy wzmacniacz Avantgarde Acoustics Model 5 (testowany w "Audio"). Chodzi więc o pełne, soczyste granie, z dobrze zaznaczonymi, choć nie eksponowanymi skrajami pasma, z wykorzystaniem dużej dynamiki. Mimo to źle nagrane płyty, jak "Confessions" Madonny (Warner Bros. 49460, CD), zabrzmią znośnie. Wydaje się bowiem, że XA6950 eksponuje plastyczne elementy gry, a nie brudy i krawędzie.
Xindak MUSE DELUXE 1.0 złagodził nieco uderzenie basu i przeniósł jego wagę na średni zakres, pulsujący i nieco miękki. Ta część, wraz z niższą średnicą, tworzy naprawdę efektowną część pasma.
Z atencją został potraktowany głos Kate Bush z albumu "Aerial" (EMI 439602, 2CD), podany dość blisko, z naciskiem na intymność i swoiste ciepło. To tutaj Xindak pokazał też, że kiedy trzeba, potrafi dopompować basu ile trzeba, puls towarzyszący utworowi "An Architect’s Dream" był zamaszysty, mocny i pełny.
Przekaz jest wciągający, po prostu tego wzmacniacza chce się słuchać. Trzeba oczywiście pogodzić się z pewnymi ograniczeniami. Największe dotyczy rozdzielczości, która, choć jak na ten przedział cenowy bardzo dobra, nie była aż tak dobra jak w serii wzmacniaczy za 8000 tys. zł, które niedawno testowaliśmy.
W porównaniu np. z Primare A30 zmniejszeniu uległy też rozmiary instrumentów. Saksofon z otwierającego płytę "Way Out West" (Contemporary Records/JVC, VICJ-60088, XRCD) Sonnego Rollinsa utworu "I’m an Old Cowhand" był mniejszy i nieco bardziej zamknięty.
Również blachy z drugiego utworu nie miały już tego uderzenia i otwartości. To pokazuje, że pewnych rzeczy poniżej pewnej ceny zrobić się nie da. Kiedy jednak wracamy w rejony Xindaka, wszystko wskakuje na swoje miejsce.
Odtwarzacz to nieco inna, bardziej skomplikowana historia. Pod uwagę trzeba wziąć aż trzy wyjścia. Najlepszym okazało się XLR, które za każdym razem oferowało bardziej wyrównany i precyzyjny przekaz. Jego zalety docenimy jednak tylko w systemach zbalansowanych, z Xindakiem - nie.
Wyjścia RCA zachowywały się dość zaskakująco. Nie chcąc się sugerować, przed podłączeniem ich do wzmacniacza (takimi samymi interkonektami), nie sprawdziłem, które jest które. Okazało się, że w takim ślepym teście wyjście Axial 2 dawało mocniejszy, twardszy dźwięk, z mocną górą. Dla przeciwwagi Axial 1 było łagodniejsze, ciemniejsze, ale bardzo plastyczne i płynne. Za każdym razem odtwarzacz grał trochę eufonicznym, przybajerowanym dźwiękiem.
W systemie Xindak MUSE DELUXE 1.0 muzyka nadal była pokazywana z lekkim powiększeniem średnicy, jednak przyjemnie odzywał się też mocny bas. Niestety, wejście XLR we wzmacniaczu grało bardzo źle i lepiej o nim zapomnieć. Poza tym, sygnał miał na nim dużo niższy poziom niż na RCA (nie wiedzieć dlaczego). W sumie zestaw jest fajny, a wzmacniacz - jak na te pieniądze - znakomity.
Wojciech Pacuła