Poprzednik pojawił się już w naszych testach prawie dziesięć lat temu, model ten miał oznaczenie XA-6950V. Obecnie są dostępne wersje XA-6950 (II) i XA-6950 New Edition.
Co nietypowe, model podstawowy (II) jest znacznie droższy (7000 zł) i różni się od New Edition konstrukcją układów wzmacniających, mocą wyjściową, układami zasilającymi...
Jednak z zewnątrz są do siebie bardzo podobne, obydwa to kolosy. W swojej cenie XA-6950 NE jest wprost oszałamiający. Jeżeli ktoś lubi nie tylko posłuchać, ale też popatrzeć, a zwłaszcza podźwigać, będzie miał okazję - z pudłem to blisko 30 kg wagi.
Xindak XA-6950 NE - obudowa
Masa, bryła i wykonanie elementów są "militarne". Obudowa jest bardzo wysoka, a wielkie powierzchnie radiatorów, którymi wypełniono boczne ścianki, sugerują moc idącą w setki watów. Jednak ma ich być zaledwie 35 W (8 Ω), co wynika z zastosowania klasy A.
Audiofilom może i nie trzeba niczego więcej tłumaczyć, ale przecież każdy kiedyś musiał się dowiedzieć pierwszy raz, o co tu chodzi... Klasa A ma bardzo niską sprawność energetyczną (rzędu kilkunastu procent), czyli większość energii pobranej z sieci zamienia na ciepło wydzielające się w radiatorach.
Aby więc wydobyć ze wzmacniacza 35 W mocy elektrycznej (dostarczanej do kolumn), należy pobrać z sieci setki watów (co oznacza zastosowanie potężnego zasilacza) i przygotować efektywne oddawanie ciepła (co oznacza zastosowanie dużych radiatorów).
W ten sposób "rośnie" cała konstrukcja, a brzmieniową zaletą jest niski poziom pewnego rodzaju zniekształceń, który pojawia się w pracy znacznie popularniejszej i energetycznie sprawniejszej klasy AB (nie mówiąc o jeszcze sprawniejszej klasie D).
Grubą przednią ściankę podzielono pionowymi wyfrezowaniami na trzy sekcje: włącznika zasilania wraz z czujnikiem podczerwieni, selektora wejść (liniowych, w sumie cztery, jedno w formie XLR, wybierane pojedynczym przyciskiem) i regulacji wzmocnienia (klasyczne pokrętło z potencjometrem).
Xindak buduje swoje wzmacniacze z elementów dość charakterystycznych; potężne radiatory zawsze robią wrażenie, a tutaj są nie od parady.
Xindak XA-6950 NE - złącza
Xindak XA-6950 NE nie ma wyjścia słuchawkowego, nie ma też przedwzmacniacza gramofonowego. Biorąc pod uwagę dzisiejsze znaczenie tych elementów wyposażenia, funkcjonalność należy uznać za ograniczoną.
Jest jednak gniazdo USB, które działa - przyjmuje przynajmniej strumień PCM 16 bit/24 kHz. Wyjścia głośnikowe są pojedyncze, a same zaciski - bardzo typowe, z plastikowymi, ale porządnymi nakrętkami.
Wzmacniacz w klasie A produkuje dużo ciepła, więc jego odprowadzaniu służą nie tylko radiatory, ale i otwory wentylacyjne w górnej pokrywie. A ponieważ konstrukcja jest ciężka, więc i nóżki są odpowiednio solidne.
Wewnątrz zobaczymy piękny układ dual mono z dwoma transformatorami toroidalnymi. Końcówki tym bardziej rozdzielono na niezależne moduły, tranzystory (osiem Sankenów na kanał) zamontowano na kształtownikach połączonych z radiatorami - tuż przy bocznych ściankach.
W centralnej części, blisko tylnej ścianki, zainstalowano duży moduł przedwzmacniacza, jednak został on zakryty metalowym ekranem. Regulator głośności pozostał na zewnątrz (to tzw. "niebieski" Alps), co wymusiło prowadzenie sygnału wewnątrz za pomocą dość długich odcinków przewodów i być może jest powodem umiarkowanej wartości S/N.
Kilka wejść na dużej połaci tylnej ścianki... Taka jest uroda największych wzmacniaczy zintegrowanych.
Odsłuch
Pomiar mocy wyjściowej nie do końca rozwiewa wątpliwości, jak Xindak XA-6950 został faktycznie skalibrowany, ale płynące z niego brzmienie ma szerokie spektrum cech utożsamianych z taką konfiguracją.
Inna sprawa, czy wyobrażenia o właściwościach klasy A są zgodne z faktyczną jej specyfiką, czy każdy ma takie same wyobrażenia, i wreszcie - czy taka specyfika, jako coś na tyle silnego, że zawsze rozpoznawalnego, będącego wspólnym mianownikiem wszystkich tego typu konstrukcji... w ogóle istnieje.
Większość nawet mocno zaawansowanych i doświadczonych audiofilów nie miała możliwości, albo ich nie wykorzystała, aby w sposób prawidłowy i uprawniający do wyciągania wniosków porównać wzmacniacze pracujące w klasie A do wzmacniaczy innego typu.
Spotkania z nimi są zresztą z natury rzeczy incydentalne (to rzadkie ptaki) i pozostawiają tak naprawdę wspomnienie brzmienia konkretnego urządzania, zdeterminowane wieloma jego cechami, a nie tylko klasą pracy końcówek mocy.
Xindak XA-6950 NE jest nie tylko duży, ale ma też bezkompromisowy układ dual mono z dwoma transformatorami zasilającymi - to konstrukcja ze znacznie wyższej ligi.
Po co jednak szukam dziury w całym? Wróćmy do błogiego przeświadczenia, że klasa A, jako rozwiązanie szlachetne, bezkompromisowe, kosztowne (konstrukcyjnie i energetycznie), odpłaca się najbardziej wyrafinowanym dźwiękiem, któremu nic już nie może stanąć na przeszkodzie...
Przekonuje o tym nawet fizyczny autorytet urządzenia - jego wielkość i masa, pomagają też proste skojarzenia: A jak analogowa... na drugim biegunie względem klasy D, zwanej też impulsową, a potocznie (i błędnie) często cyfrową... może D jak digital...
Ciekawa, ale zupełnie przypadkowa zbieżność, bo gdy "nazywano" klasy, nikt o tym tak nie myślał - po prostu przyporządkowano im kolejne litery alfabetu. Sam słyszałem kilka wzmacniaczy pracujących w klasie A.
Testując je często w grupach porównawczych, przekonałem się, że brzmią... bardzo różnie. Zdarzały się modele szarżujące dynamiką (mimo niewysokiej mocy), trochę na sposób występującego w tym teście wzmacniacza Regi.
Inne uwodziły barwą i ciepłem, które przez większość zainteresowanych są chyba bardziej oczekiwane od klasy A - w końcu wiadomo, że moc nie jest tu "napędem" brzmienia, a ciepło... bije nawet z samego wzmacniacza.
Xindak XA-6950A to właśnie ten przypadek, i to w pełnym rozkwicie. Obfity, wybujały, płynny, gładki, a przy tym bogaty w delikatne faktury, odcienie i półcienie - z pełną paletą aksamitności, jedwabistości i innych tekstylności, ale tylko pochodzenia naturalnego, odsuwający wszelkie syntetyki, twardości i drażliwości.
Muzyka nie jest jednocześnie trzymana "na dystans", pierwszy plan może być bliski, soliści wyodrębnieni z tła, głębokość perspektywy jest co najmniej dobra, ale z przekonującym podkreśleniem najważniejszych "postaci".
Nie ma w tym żadnej ordynarności, nawet najmocniejsze dźwięki wydają się dopieszczone, subtelne, więc w rockowych kawałkach zabraknie trochę drapieżności, gitary są gorące, ale nie szarpią.
Neutralność i precyzja przemawia za Marantzem, dynamika i wybuchowe emocje - za Regą, wreszcie kultura i spokój - za Arcamem i Rotelem... Co pozostało Xindakowi? Jeszcze całkiem sporo.
Xindak XA-6950 NE wykorzystuje dobrą okazję, aby wprowadzić gęsty, analogowy klimat, w którym spójność i plastyczność są ważniejsze niż analityczność i selektywność.
Średnie tony są prezentowane z charyzmą, jakiej inne wzmacniacze mogą tylko pozazdrościć, chociaż niektóre z nich też osiągają bardzo dobrą komunikatywność, a przede wszystkim trzymają się chłodniejszej przejrzystości.
Jest to kwestią proporcji w całym pasmie, średnica korzysta więc z delikatności i wycieniowania wysokich tonów. Nie należy się obawiać deklarowanej przez producenta (niskiej) mocy wyjściowej, bo faktyczne jest ona znacznie wyższa (co pokazały nasze pomiary), a urządzenie potwierdza to, grając obszernie i swobodnie.
Znowu 4K, ale inne - klimat, koncepcja, konsystencja, konsekwencja.
Mały w dużym
Nie do wszystkich podzespołów wzmacniacza mamy dostęp po odkręceniu górnej płyty obudowy. Sporą część elektroniki ukryto pod dodatkową, metalową osłoną, która znajduje się w tylnej części konstrukcji. Zainstalowano tam sekcję przedwzmacniacza.
Po zdjęciu "puszki" widać kilka płytek odpowiedzialnych głównie za wybór wejść, ale i dość rozbudowany obwód zasilający, który kontynuuje koncepcję dual mono. Do wyboru wejść służą przekaźniki.
Ścieżka sygnału jest niezbalansowana, gniazda XLR wlutowano na niewielką płytkę, na której (w scalonym wzmacniaczu operacyjnym) następuje desymetryzacja napięcia. Sygnał dalej płynie już do modułu gniazd RCA. Niezwykle kompaktową formę, wpiętą za pomocą kompletu zworek, ma przetwornik cyfrowo-analogowy.
To malutka płytka, na której najważniejszym układem jest Burr Brown PCM2704. Xindak stosuje ten układ również w innych swoich konstrukcjach (nie tylko wzmacniaczach).
Jest to rozwiązanie dość niekonwencjonalne o tyle, że w jednej, niewielkiej kostce mamy właściwie kompletny, funkcjonalny obwód - zarówno interfejs wejściowy USB, jak i właściwy konwerter cyfrowo-analogowy.
Ten stereofoniczny układ pracuje jeszcze z protokołem USB 1.1, przez co nie wymaga instalacji dodatkowych sterowników (i to w każdym przypadku). PCM2704 nie imponuje parametrami, przyjmując sygnał PCM 16 bit/48 kHz. Dzięki swoim małym rozmiarom układ ten jest polecany do słuchawek USB, a tutaj wylądował w potężnej bestii wzmacniacza w klasie A.
Radosław Łabanowski