Arcam FMJ CD37
Fronty obydwu urządzeń wykonano z aluminium; są one trochę pochylone, co dodaje im lekkości. Odtwarzacz CD ma typowy dla Arcama rozkład elementów na przedniej ściance – szufladę z lewej strony, wizualnie przedłużoną paskiem ciemnej plastikowej płytki, za którą umieszczono wyświetlacz dot-matrix.
Oczywiście w firmowym - zielonym kolorze. Konstrukcja mechaniczna jest dzięki temu bardzo solidna - nowa seria FMJ, chociaż znacznie tańsza niż poprzednia, została "uzbrojona" we wszystkie wcześniejsze "patenty". A jednym z nich jest koncepcja Sound Dead Steel.
Wybrane fragmenty obudowy (spód i góra) składają się z trzech warstw. Podstawę stanowi aluminium, na które za pomocą specjalnej miękkiej spoiny nakleja się warstwę ze stali, dzięki czemu obudowa jest sztywna, ale przede wszystkim odporna na wibracje.
George Robertson, który w czasie wystawy High End 2008 w Monachium prezentował zalety tego rozwiązania, miał do porównania obudowy kilku innych firm. Opukiwanie, mierzenie akcelerometrem itp. wykazywało bez cienia wątpliwości, że technologia Sound Dead Steel wciąż działa.
Loga na szufladzie Arcam FMJ CD37 jednoznacznie wskazują, że mamy do czynienia z odtwarzaczem SACD. Napęd to jednostka DVD, którą Arcam stosuje w większości swoich odtwarzaczy wieloformatowych (np. w Solo Movie).
Nie wygląda zbyt okazale, jednak inżynierowie Arcama mówią, że o najlepszy odczyt walczyli w dwojaki sposób: eliminując drgania i rezonanse obudowy – o czym już była mowa – oraz pisząc własny program sterujący napędem.
Ta ostatnia deklaracja też nie jest na wyrost, ponieważ dział softwarowy Arcama jest jednym z najlepszych w tej branży. Wystarczy wspomnieć, że przy najnowszym układzie dekodującym audiowideo Vaddis 888 współpracował z gigantem IC - firmą Zoran.
O tym, że całe urządzenie zostało zaprojektowane w Wielkiej Brytanii świadczy jego budowa, w której sterujące napędem procesory DSP znalazły się na płytce z innymi układami, a nie "przyleciały" wraz z transportem.
Na te wszystkie kości naklejono elementy z materiału tłumiącego promieniowanie EMI oraz RF (rozwiązanie nazywa się Mask of Silence). Z kolei na głównym dekoderze umieszczono radiator – znak, że ten się mocno grzeje. A mamy do czynienia z dekoderem, ponieważ w odtwarzaczach SACD nie wystarczy przeprowadzić konwersję D/A – najpierw należy w nich zdekodować sygnał DSD. Jest to najwyraźniej dokonywane właśnie w kości programowalnej Zorana, a nie w specjalizowanych układach Sony czy Philipsa.
Podobnie odbywa się to w odtwarzaczach wieloformatowych Arcama, tam jednak sygnał DSD od razu jest zamieniany na PCM. W Arcam FMJ CD37, jak zapewnia firma, sygnał z płyt SACD od początku do końca, od płyty aż do przetwornika, ma niezmienioną formę. To właśnie ze względu na krążki tego typu wybrano do konwersji cyfrowo-analogowej układy Wolfsona WM8741, dekodujące DSD w czystej postaci.
Obydwa urządzenia wyposażono w bardzo poręczne piloty zdalnego sterowania CR90, ale szkoda, że nie są one podświetlane jak model CR100 dołączany np. do systemów Solo Movie.
Arcam FMJ A38
Wzmacniacz ma bryłę nieco większą niż odtwarzacz. Na jego wysokim panelu czołowym dużo miejsca zajmuje wyświetlacz oraz wygodne pokrętło wzmocnienia.
Choć w swoim najnowszym amplitunerze Arcam zrezygnował z pokrętła na rzecz przycisków, miejmy nadzieję, że w urządzeniach stereofonicznych pozostanie przy tradycyjnym, ale jakże wygodnym rozwiązaniu.
Gałka plus duży wyświetlacz oznaczają łatwą i poręczną obsługę urządzenia zarówno bezpośrednio, jak i za pomocą pilota zdalnego sterowania. To oczywiście nie jedyne elementy – przyciski zgromadzone z lewej strony odpowiadają za ustawienie balansu, pomagają przy nagrywaniu, zmieniają prezentowane na wyświetlaczu nastawy i umożliwiają wejście do menu. A tam ustalimy np. poziom wysokich i niskich tonów, wybierzemy wejście, które ma pracować jako unity-gain, zadeklarujemy początkowy poziom głośności itp.
Przyciski po prawej stronie, pod wyświetlaczem, aktywują jedno z ośmiu wejść – siedem liniowych, w tym dwie pętle do nagrywania oraz jedno gramofonowe (o ile zainstalujemy opcjonalny przedwzmacniacz RIAA) oraz wyjścia głośnikowe. Jest tam również wyjście słuchawkowe oraz mechaniczny wyłącznik sieciowy. Nad wszystkimi przyciskami umieszczono diody. Oczywiście – zielone.
Tył jest miło zatłoczony, ponieważ oprócz podwójnych złoconych gniazd głośnikowych mamy siedem par wejść RCA dla sygnałów liniowych, dwa wyjścia do nagrywania, wyjście z przedwzmacniacza i wejście na końcówkę oraz miejsce na moduł przedwzmacniacza gramofonowego.
Obok gniazd "pre out" oraz "pwr in" umieszczono przycisk, którym wybieramy tryb pracy – możemy korzystać z A38 jak z oddzielnego przedwzmacniacza i oddzielnej końcówki lub jak z integry.
Układ przedwzmacniacza skopiowano wprost z topowego preampu C31. Za wejściem sygnał jest buforowany w układzie scalonym NE5532, a następnie trafia do kontaktronu, który wygląda jak układ scalony (choć nim nie jest). To jedna z najlepszych metod przełączania sygnału audio. Na układ regulacji wzmocnienia - scaloną, sterowaną cyfrowo drabinkę rezystorową - naklejono ferrytowy krążek.
Końcówka mocy jest w całości oparta na elementach dyskretnych, z przykręconymi do sporego radiatora tranzystorami końcowymi. W materiałach firmowych zwraca się szczególną uwagę na to, że elementy wzmacniacza prądowego zostały dobrane pod kątem jak najlepszej kontroli parametrów w zależności od ich temperatury. Dlatego w A38 zastosowano pary Sankenów STD03P+STD03N. To nowe układy Darlingtona z wbudowaną diodą kompensacyjną (dlatego element ten ma cztery nóżki, a nie trzy, jak normalny tranzystor).
Taka aranżacja pozwala śledzić zmiany temperatury i wprowadzać odpowiednie korekty do prądu podkładu. Napięcie dostarcza duży transformator toroidalny. Niemal wszystkie układy zmontowano w technice SMD, jednak kondensatory są przewlekane – to albo polipropylenowe Wimy, albo elektrolityczne, bardzo dobre Elny z serii Starget i Rubycony. Część kondensatorów ma gumowe ringi, a elementy z mikrogumy naklejono nawet na cewkach przy wyjściach głośnikowych.
Odsłuch
Zacznijmy od tego, że obsługiwanie systemu Arcam FMJ CD37 to prawdziwa przyjemność. Wyświetlacze są duże i czytelne, a ponadto można je przyciemnić lub wyłączyć. Odtwarzacz ładuje TOC szybko, a przeskok między utworami – choć nie natychmiastowy, jak przy DVD-ROM-ach – jest satysfakcjonująco krótki.
Napęd bardzo dobrze radzi sobie z błędami odczytu, ponieważ dopiero przy najwyższym 5. poziomie testu z płyty "CD-Check" zaczął nieco przerywać. Lepiej spisują się jedynie napędy CD-Pro2 Philipsa. Równie bezproblemowy, kompetentny jest dźwięk tego systemu. Arcam prezentuje pełne, świetnie ustawione, ale też efektowne, żywe brzmienie z soczystym basem i perlistymi wysokimi tonami.
Balans tonalny systemu jest fantastycznie uchwycony. Oczywiście, jak to u Arcama, najwyższa góra i najniższy dół są już lekko zaokrąglone, jednak to bardzo delikatny zabieg, nie odbierający swobody i naturalności.
Po włączeniu tego systemu chciałoby się jednak w pierwszym odruchu powiedzieć, że pierwszoplanową rolę odgrywa w nim średnica. Porównanie z Musicalem A1, w przypadku którego to prawda niepodważalna nawet po dłuższym odsłuchu, udowadnia jednak, że tutaj nie występuje podobne eksponowanie i ocieplanie. Wprawdzie głosy są piękne, plastyczne i wyraźne, ale przede wszystkim dzięki dobrej rozdzielczości.
Arcam FMJ CD37 nigdy nie jest też jasny czy ostry, tym bardziej nie jest suchy. Ma w sobie coś, co dodaje ekspresji. W gorszych urządzeniach takie próby kończą się zwykle wyostrzeniem wokali. Nie tutaj; dzięki pięknemu prowadzeniu wyższego basu i niższej średnicy zabieg ten odbieramy jako dodanie energii, żywotności. Bo jedną z ważniejszych zalet tego systemu jest jego niczym nieskrępowana dynamika i "drive".
Nagrania mają świetnie trzymany puls. Muzyka jest prowadzona równo, ale z biglem, bez wyostrzeń, za to ze znakomitym różnicowaniem barw poszczególnych instrumentów. Ta ostatnia cecha też jest wyjątkowa. Płyta Marii Peszek "Miasto Mania" zawiera zarówno niskie, ciepłe dźwięki, jak i wysokie, mocne – Arcam FMJ CD37 pokazał to tak, jak mogłem słyszeć ze znacznie droższych urządzeń. Głos był leciutko rozjaśniony, ale nie podniesiony.
Generalnie kompromis między żywością i wyrównaniem okazał się bardzo dobry. Faktury też są pokazywane bardzo dokładnie, chociaż elementem lepszym w konkurencyjnych systemach jest definicja wybrzmienia, które Arcam nieco skraca. Pomimo fenomenalnej plastyczności przekazu. Rozdzielczość jest niezła, dzięki czemu po wysłuchaniu płyty SACD można wreszcie przekonać się o jej wyższości nad CD i powiedzieć, że warto nie zapominać o tym formacie.
Dźwięk SACD był gładszy, miał głębsze brzmienie i kojarzył się z tym, co słyszałem z dobrego analogu – to nie to samo, ale przynajmniej coś podobnego. Bardzo dobrze potraktowana została też sprawa basu, który – wprawdzie wiąż ciut zaokrąglony – potrafił już różnicować instrumenty. Scena dźwiękowa - szeroka, dość głęboka i chociaż w pierwszej linii robi się gęsto, to pozorne źródła nie zlewają się, całość jest selektywna i uporządkowana.