Cambridge Audio Azur 650C
Odtwarzacz Cambridge Audio Azur 650 C ma niską obudowę i centralnie umieszczoną szufladę, pod którą znajduje się wyświetlacz - ładny, duży, ciekłokrystaliczny, niestety o małym kontraście, a przez to słabo widoczny w świetle dziennym.
Z boku są przyciski sterujące napędem, po drugiej stronie frontu wyłącznik standby z niebieską diodą. Z tyłu obowiązkowe wyjście analogowe na gniazdach RCA, wyjścia cyfrowe elektryczne i optyczne, gniazdo sieciowe IEC, a także gniazda do komunikacji systemowej i gniazdo IR dla zewnętrznego odbiornika podczerwieni.
W porównaniu do poprzednich odtwarzaczy CA, całkowicie przeprojektowano sterowanie napędu. Płytka znajduje się pod plastikową osłoną z cyfrowym serwo. Układ ten, nazwany S3 - Custom CD Servo, został zaprojektowany w Anglii; ma własne zasilanie, prowadzone z osobnego uzwojenia średniej wielkości transformatora toroidalnego.
Od dawna CA korzysta z modyfikowanych napędów Sony - tutaj chassis z silnikami to wciąż taki właśnie element, jednak głowica czytająca jest kompletnie nowa - znacznie solidniejsza od standardowej KSS-213.
Cały pozostały układ, wraz z rozbudowanym zasilaczem, zmontowano na dużej płytce drukowanej. Na początku układu audio siedzi znakomity zegar taktujący; obok niego umieszczono dwa (po jednym na kanał) przetworniki C/A Wolfson Microelectronics WM8740SEDS - wielobitowe układy 24/192 typu sigma-delta, z filtrami interpolacyjnymi i wybieranym filtrem wyjściowym. 4
Niemal wszystkie elementy zmontowano w technice montażu powierzchniowego, wyjątkiem są wszechobecne, wysokiej klasy, kondensatory polipropylenowe Wima.
Cambridge Audio Azur 650A
Na środku znajduje się duży regulator wzmocnienia (co nawiązuje do symetrii odtwarzacza z centralnie umieszczoną szufladą) a po jego bokach mniejsze – po prawej balansu, a po lewej regulujące barwę. Te ostatnie można odłączyć przyciskiem "direct"; obok niego widać gniazdo słuchawkowe typu "duży jack" oraz przycisk "standby". Z kolei obok balansu mamy wejście typu "mini jack" dla liniowego źródła, oznaczone wymownie "MP3".
Dalej w prawo jest jeszcze rządek przycisków selektora wejść, każdy z niebieską diodą; inne niebieskie diody wskazują wybranie jednego lub dwóch wyjść głośnikowych. Z kolei czerwona dioda sygnalizuje zadziałanie układu zabezpieczającego, potrafi do nas nawet porozumiewawczo mrugać.
Aby ułatwić pracę serwisowi (a nam oszczędzić czasami niepotrzebnej podróży), Cambridge wyposażył swoje wzmacniacze w coś w rodzaju "logiki" informującej, z jakiego typu uszkodzeniem mamy do czynienia – jedno mignięcie wymaga wizyty w serwisie, dwa oznaczają przegrzanie (wystarczy wyłączyć wzmacniacz na chwilę i poczekać, aż ostygnie), trzy to chwilowe przeciążenie i cztery to zwarcie na wyjściu głośnikowym.
Oprócz typowego wyposażenia wzmacniacza, mamy gniazda do sterowania systemowego i wejście na zewnętrzną czujkę podczerwieni. Do dyspozycji są dwie pary wyjść głośnikowych, sześć wejść liniowych (z których jedno pracuje w pętli do nagrywania, a jedno dubluje gniazdo "mini jack" z przedniej ścianki), a także dwa wyjścia do nagrywania i wyjście z przedwzmacniacza.
Wewnątrz rzuca się w oczy duży napis "Celebrating 40 years of audio excelence", przeznaczony najwyraźniej dla recenzentów, bo któż inny będzie tam zaglądał… W części z zasilaniem mamy duży transformator toroidalny firmy Noratel.
Zasilanie końcówek jest osobne dla każdego kanału (choć nie jest to pełne dual-mono, ponieważ transformator jest jeden), z ośmioma kondensatorami filtracyjnymi o pojemności 2200 mikrofaradów każdy, osobne uzwojenie wtórne przeznaczono też dla przedwzmacniacza. Sygnał wstępnie wzmacniają układy NE5532 (każde wejście osobno).
Przełączaniem wejść zajmuje się układ scalony Toshiby TC9163, następnie sygnał jest wzmacniany w kolejnym NE5532 i biegnie dalej krótkim ekranowanym kablem, do płytki z przodu, gdzie znajduje się regulacja barwy, z otwartymi potencjometrami i układami scalonymi NE5532 - dobrze więc, że można tę sekcję ominąć. Szkoda zaś, że taki sam potencjometr zastosowano w balansie, który jest w torze na stałe…
Azur 650C + 650A - odsłuch
Urządzenia Cambridge Audio "od zawsze" prezentowały szkołę brzmienia opartą na czystości i neutralności. Ich dźwięk nie był szczególnie nasycony, a wiarygodność przekazu budowana były nie na bogactwie barw (i przy okazji podbarwień…), lecz na możliwie najmniejszych zniekształceniach, na pokazywaniu jak największej ilości szczegółów, które jednak łącząc się w większą całość, dawały coś więcej niż samą szczegółowość.
Problem polega na tym, że najlepsze efekty metoda takie zapewnia - bo to nie tylko domena CA - w drogich produktach, gdzie rzeczywiście wszystko "wskakuje" na swoje miejsce.
Im niżej w cenniku, tym bardziej wychodzi na wierzch pewna niezborność i uproszczenie takiego przekazu. To nie jest zły dźwięk, jednak trudniejszy do polubienia niż nawet mniej rozdzielczy, mniej detaliczny, ale tak przygotowany i przyprawiony, aby miał więcej życia – i żeby zarazem trochę maskował błędy i toru, i nagrań.
Poprzednie, niedrogie serie Cambridge dawało się wcześniej dopełnić odpowiednimi kolumnami, ale zawsze było to trochę coś wymuszonego. Nowa seria kompletnie zaskoczyła mnie intensywnością dźwięku.
Azur, odsłuchiwany zaraz po naprawdę nasyconym systemie Music Halla, wcale nie był wyraźnie lżejszy i mniej soczysty. Saksofon Mulligana z płyty "Night Ligts" był mocny i dźwięczny. To fantastyczna płyta i znakomita realizacja, właśnie taka - bliska i ciepła.
Przy utworze, gdzie Mulligan gra razem z dużą orkiestrą, pojawiło się więcej góry, wzrósł dystans, w jakim został muzyk pokazany, ale to też pochodna takiej, a nie innej realizacji. Otwartość i przejrzystość wciąż jest dla projektantów CA ważna, ale już nie tak dominująca.
Przy Sinatrze z "Nice’N’Easy", a w szczególności w nagraniach z "We Get Request" Oscara Petersona, słychać było wyraźną i rozdzielczą górę, choć nie tak plastyczną, jak u konkurentów. Uważałbym na kolumny, które "sieją"; fajnie, że Azur 650A pokazuje dużo informacji, że niczego nie chowa, ale narzuca to pewne uwarunkowania.
Brzmienie Cambridge Audio Azur 650 C jest łagodniejsze niż wzmacniacza, chociaż mocniejszy jest średni bas, który nadaje wszystkiemu rytm, natomiast niższy bas jest cofnięty. Także wyższy środek jest nieco w dystansie, przez co nawet mocniejszy bit, jak z "Child of Entertainment" Dioramy był "słuchalny".
Urządzenie charakteryzuje się niezłą dynamiką i dobrą przejrzystością. Nie jest to jaskrawość, a właśnie umiejętność oddania wielu informacji w tym samym momencie.
We wzmacniaczu uwagę zwracają wysokie tony. Cała charakterystyka nie jest wyraźnie rozjaśniona, bo plastyczny środek świetnie to równoważy, zresztą bas też, ale energia blach, wyższych harmonicznych trąbek, jest naprawdę uderzająca. Trójwymiarowość, głębia itp. nie są tak dobre, jak w droższych urządzeniach, także bas nie ma wzorowego konturu, jednak w tym brzmieniu jest sporo dynamiki a wcale niedużo mechaniczności.
Wojciech Pacuła