Micromega CD-20
Oferta Micromegi składa się z trzech zestawów odtwarzaczy i wzmacniaczy stereo. Dołączył do nich także wielokanałowy amplituner (paradoksalnie bez dekoderów HD) oraz, całkiem niedawno, odtwarzacz plików. Niskie obudowy urządzeń wykonywane są w całości z aluminium, górna pokrywa (zespolona z bokami) jest anodyzowana, front ma "drapaną" powierzchnię.
Micromega CD-20 to model środkowy, pozycjonowany pomiędzy najtańszym CD-10 a topowym CD-30. Niebieski, przyjemny dla oka, wyświetlacz zdradza także możliwości urządzenia w ramach wyświetlania informacji CD-Text. Przedni układ elementów jest klasyczny, z szufladą z jednej oraz matrycą i przyciskami z drugiej strony.
Mimo to całość prezentuje się nowocześnie i subtelnie, co jest głównie zasługą cienkiej, udającej wręcz mechanizm szczelinowy szuflady - z wąskiego zagłębienia wyjeżdża jednak tacka napędu.
W testowanym już w "Audio" odtwarzaczu CD-10 było sporo niewykorzystanej przestrzeni. Tym razem farszu w obudowie Micromega CD-20 jest więcej, choć wciąż nie ma tłoku.
W Micromega CD-20 zastosowano dedykowany napęd CD (mechanika oraz optyka Sony), elektronikę kupiono od Philipsa, a program sterujący i korygujący błędy odczytu to autorskie opracowanie Micromegi.
Prawdziwą metamorfozę względem tańszego CD-10 przeszedł zasilacz - układ jest bardzo rozbudowany, zawiera aż dwa transformatory (jeden z nich przyporządkowano sekcji cyfrowej - z rdzeniem typu R-Core) i baterię wysokiej jakości kondensatorów filtrujących Wima.
Komplet układów cyfrowych oraz wyjść analogowych znalazł się na pojedynczej płytce za transportem. W roli przetwornika cyfrowo-analogowego występuje, podobnie jak w tańszym modelu CD-10, układ Analog Devices AD1853 - wielobitowy konwerter o rozdzielczości 24 bitów i próbkowaniu 192 kHz. Co ciekawe, ma on zintegrowany algorytm upsamplujący oraz regulację poziomu głośności.
Niestety, z tej ostatniej funkcji konstruktor odtwarzacza Micromega CD-20 nie skorzystał. Za konwersję I/U oraz wzmocnienie i buforowanie wyjść analogowych odpowiadają wzmacniacze operacyjne wykonane w technice SMD. Filtr dolnoprzepustowy 3. rzędu pracuje przy wysokich 75 kHz.
Micromega IA-100
Trzy wzmacniacze zintegrowane Micromegi są z zewnątrz podobne do siebie jak trzy krople wody. Tak jak w przypadku odtwarzaczy, najłatwiej rozróżnić je odczytując symbole.
Schemat obejmuje niewielkie pokrętło głośności, niebieski wyświetlacz oraz sześć małych przycisków. Nie ma tu klasycznego potencjometru, wskazania głośności sygnalizowane są przez wyświetlacz, który informuje także o symbolu wybranego źródła.
Przedni panel Micromega IA-100 zawiera wyjście słuchawkowe i wejście dla sprzętu podręcznego. Wyjścia głośnikowe wykonano na eleganckich zaciskach, podobnych do WBT. Wśród pięciu wejść RCA mamy jedno gramofonowe - z korekcją dla wkładek MM. Sekcję wejść uzupełniono pętlą rejestratora. Jest też wyjście z przedwzmacniacza i wejście na końcówki mocy - obydwa w niezwykłej formie 2.1.
Oznacza to możliwość daleko idącej integracji Micromegi IA-100 z systemami wielokanałowymi, współpracę z procesorem surround także z uwzględnieniem sygnałów LFE. Ich transfer przez wzmacniacz jest uzasadniony: jeśli słuchamy muzyki w stereo, a więc nie korzystamy z opcji pobierania sygnałów z zewnętrznego procesora, Micromega potrafi wykorzystać istniejące połączenie z subwooferem, zasilając go sygnałem z dowolnego wejścia, np. odtwarzacza CD.
Sterowanie mikroprocesorowe otwiera drogę do niemal dowolnej konfiguracji wejść liniowych i zmian w ich nazwach. IA-100 może również sterować iPodem podłączonym przez zewnętrzną stację dokującą, w tym celu wzmacniacz wyposażono w gniazdo RS-232, które spełnia także rolę portu dla systemów sterowania. Najmniejsza integra IA-60 ma moc 60 W, testowany Micromega IA-100 - 100 W, a topowy IA-180 - aż 180 W.
W przypadku tego ostatniego sposobem osiągnięcia tak wysokiej mocy wyjściowej są cyfrowe końcówki mocy, jednak dwa tańsze wzmacniacze opierają się na klasycznych modułach analogowych. Szeroki radiator jest tu miejscem montażu scalonych układów National Semiconductor LM3886T. W integrze IA-60 każdy kanał obsługiwany jest przez jeden układ LM3886T, podczas gdy w Micromega IA-100 posłużono się dwoma takimi elementami.
Końcówki mocy wraz z elementami zasilacza zajmują jedną drukowaną płytkę, obok której zmieścił się duży transformator toroidalny, dostarczający energię tylko do stopni końcowych.
Drugi transformator (z rdzeniem R-Core) zasila pozostałe układy. Moduł przedwzmacniacza oddzielono od końcówek i przysunięto do tylnej ścianki, dzięki czemu gniazda wejściowe wlutowano bezpośrednio na płytkę z przekaźnikami. Miejsce klasycznego potencjometru głośności zajął układ scalony - zintegrowana drabinka rezystorowa Cirrus Logic CS3310.
Micromega CD-20 + IA-100 - odsłuch
Chociaż w pomiarach wzmacniacz Micromegi IA-100 wcale nie generuje szerokiego i wysokiego spektrum harmonicznych, to system gra w sposób ożywiony, bezpośredni i nasycony - nawiązujący do tego, co można usłyszeć z wielu urządzeń lampowych. Dobrych i nie tanich.
Z drugiej strony możliwości Micromegi są na tyle oryginalne, że ciężko byłoby chyba znaleźć tu lampowego konkurenta (z krwi i kości), który zapewniłby nie tylko tak ładną barwę, ale też swobodę w wymiarze natężenia (kosztując przy tym tyle co IA-100).
Francuski system potrafi wykazać się dobrą szybkością, dokładnością, a przy tym nie robi tego mechanicznie - tchnie życie do wielu nagrań. W porównaniu z Exposure nie jest tak skoncentrowany i energetyczny, ale potrafi być delikatniejszy i zniuansowany; nie ma tu "neutralnej potęgi" Denona, jednak pozostaje dobra dynamika, większe zaangażowanie.
Średnica Micromegi jest lekko wypchnięta do przodu, nie ma tu asekurowania się ani dostojeństwa, nie pojawia się jednak ani natarczywość, ani spłaszczenie, bo jest dobra plastyczność i lekkość z odrobiną miękkości - której nie chciał lub nie umiał okazać nam Exposure, budując emocje na bazie mocnych, twardych dźwięków. Zestaw Micromega CD-20 + IA-100 trochę czaruje w wyrafinowany, inteligentny sposób, dając jednocześnie solidny kawał naturalnego dźwięku.
Góra pasma bywa lekko wycofana, ale dobrą selektywnością i bogactwem najdrobniejszych detali spokojnie to nadrabia i nigdy nie tonie w otchłani grubszych dźwięków nisko-średniotonowych (o ile samo nagranie jest "normalne"). W kwestii dynamiki i precyzji można by chcieć jeszcze więcej, lecz poruszamy się cały czas w zakresie kompromisu.
Nie tracimy szczegółów, a zyskujemy delikatność, odfiltrowanie najostrzejszych szpilek. Nie jest to brzmienie "dosłowne", przez co łatwiej przychodzi mu absorbowanie niedoskonałości niektórych gorszych nagrań tak, aby wyciągnąć znich przede wszystkim walory czysto muzyczne. Podobnie bas - nie bije rekordów, lecz wpisuje się w brzmienie spójne i zwinne.