Pioneer PD-D9mk2
Nie wypada rozpoczynać opisu odtwarzacza Pioneera PD-D9mk2 bez przypomnienia wkładu tej firmy w rozwój źródeł CD w latach 90. Wtedy to pojawiły się jedyne w swoim rodzaju napędy z tzw. odwróconym talerzem (Stable Platter), do których płytę ładowało się napisami do dołu. Kupowały je między innymi Wadia czy EAD. W odtwarzaczach Pioneera XXI wieku takiego rozwiązania już nie znajdziemy, od dawna nie produkuje się Stable Platter.
"Dziewiątka" jest zresztą odtwarzaczem SACD, do którego potrzeba zupełnie innego mechanizmu. Zalety obudowy odtwarzacza Pioneer PD-D9mk2 są już znane z pierwszej wersji tego urządzenia, z zewnątrz zaszły niewielkie zmiany. Mimo niewygórowanej ceny, dostajemy masywne, metalowe chassis z pięknym aluminiowym frontem i sztywną górną pokrywą. Całość postawiono na tłumiących drgania, kompozytowych stopach o nazwie TAOC Hi- Carbon.
Front wykonany z dwóch złożonych ze sobą elementów ma bardzo atrakcyjną formę, ale zachowuje jednocześnie nowoczesny minimalizm funkcji. Możemy jedynie włączyć odtwarzacz Pioneer PD-D9mk2, wysunąć szufladę, załadować płytę i uruchomić odtwarzanie. Niewielki, podświetlany na niebiesko wyświetlacz oraz drobniutka dioda informująca o załączeniu systemu Pure Audio (odłącza wyświetlacz i wyjście cyfrowe) to wszystko, co można zobaczyć.
Pioneer trzyma się standardu pod względem wyjść, z analogowym RCA oraz parą najpopularniejszych wyjść cyfrowych. Ponadto są złącza przekazujące sygnały sterowania.
Firma stosuje rozbudowany zasilacz z kondensatorami ESR oraz diodami Schottky’ego. Po odczycie z płyty sygnał trafia do filtrów cyfrowych Legato Link Conversion PRO. To nowa wersja starego wynalazku producenta, który tym razem zastosował czterokrotne nadpróbkowanie sygnału.
W Pioneer PD-D9mk2 pracują dwa niezależne (po jednym dla każdego kanału) przetworniki C/A Wolfsona o parametrach 24 bit/192 kHz. Do urządzeń Pioneera dołączone zostały całkowicie odnowione nadajniki zdalnego sterowania; poprzednie piloty prezentowały się nieadekwatnie na tle majstersztyku aluminiowej obudowy odtwarzacza i wzmacniacza.
Obecnie sterowniki są cięższe, nowoczesne, nie powstydziłoby się ich żadne hi-endowe urządzenie. Zarówno odtwarzacz, jak i wzmacniacz szczycą się logiem londyńskiego Air Studios, którego pracownicy od lat uczestniczą w projektowaniu wybranych modeli urządzeń Pioneera.
Pioneer A-A9mk2
Względem modelu A9 w pierwszej wersji, mk2 z zewnątrz nie wnosi rewolucyjnych zmian. Na pierwszy rzut oka widać inne (wcześniejsze było mleczne), niebieskie podświetlenie matrycy.
Wyświetlacz pełni w tej konstrukcji dość ważną funkcję, gdyż wszystkie obwody sterowane są komendami z centralnego procesora. Na przednim panelu znajduje się też pokrętło wzmocnienia oraz obrotowy selektor wejść.
Do regulacji głośności zaprzęgnięto układ scalony z tłumikami, elektroniczny jest też wybór wejść. Do Pioneera A-A9mk2 podłączymy pięć źródeł, a wśród nich może być gramofon analogowy, uzbrojony we wkładkę MM lub MC. Gramofon w zakresie gniazd wejściowych został potraktowany zupełnie wyjątkowo, oddzielony od reszty, z dodatkowym trzpieniem uziemiającym.
Gniazda wejściowe są złocone, podobnie jak wyjście z przedwzmacniacza oraz zaciski głośnikowe. Ciekawym dodatkiem, obecnym już zresztą w poprzedniej generacji wzmacniacza Pioneer A-A9mk2, jest port USB. Nie służy on jednak do podłączania przenośnych dysków twardych czy pamięci typu flash, ale umożliwia integrację z komputerem. Odbywa się to za pomocą typowego przewodu.
System pozwala czerpać dane z zainstalowanego w komputerze dysku (lub podłączonych dysków zewnętrznych) w zakresie plików MP3. Warto jednak pamiętać o tym, że w celu odtwarzania muzyki należy włączyć komputer i wybrać interesujące nagrania. Ulokowanie gniazdek na tylnej ściance jest wynikiem rozplanowania elementów elektronicznych wewnątrz obudowy.
Rzadko zdarza się na tym poziomie cenowym wzmacniacz o tak rozbudowanej konstrukcji. Przede wszystkim jest to prawdziwe dual-mono, a więc wewnątrz obudowy znajdują się dwie końcówki mocy zasilane z dwóch identycznych zasilaczy- jedynie moduł przedwzmacniacza jest wspólny. Umieszczono go w centralnej komorze, wydzielonej i obudowanej z dwóch stron wzmacniaczami mocy.
Zasilacz przeniesiono do przodu, każdy kanał dysponuje niezależnym transformatorem toroidalnym oraz własną baterią kondensatorów. Wszystko to oddzielono pionowym ekranem. Z przodu Pioneera A-A9mk2, tuż przy frontowym panelu, znalazła się elektronika sterująca; rozkazy do przedwzmacniacza wysyłane są przewodami.
Moduły końcówek przysunięto do bocznych ścianek, w każdej znajduje się para tranzystorów Sankena. Za pracę oryginalnego układu USB odpowiada mały moduł, w którym najważniejszy jest wielozadaniowy procesor Burr Brown, będący zarówno odbiornikiem, dekoderem, jak i przetwornikiem cyfrowo-analogowym.
Pioneer PD-D9mk2 + A-A9mk2 - odsłuch
Jakkolwiek brzmienie z wyraźnie akcentowanymi skrajami pasma budzi na ogół co najmniej kontrowersje, to taka propozycja w wydaniu Pioneera wydaje się zupełnie wyjątkowa. W tej cenie nie można osiągnąć idealnych wysokich tonów, szczególnie gdy się im nada silnie ekspresyjny charakter. Grozi to nie tylko ujawnieniem niedokładności, ale też bałaganem.
Tymczasem idąc kursem na jak najwyższą detaliczność, Pioneer 9mk2 zachowuje nadzwyczajną kontrolę, dostarczając przestrzeń i precyzję, z jaką niewiele urządzeń w tej cenie może się zmierzyć.
Wysokie tony podawane są czysto, pewnie, momentami euforycznie, zawsze swobodnie. Żywe, lecz niewyostrzone, świeże i otwarte, wpuszczają światło w każde nagranie, nawet takie, które wydawały się bezpowrotnie zamulone.
Oddech, polot przenosi się również na część środka. Nie wzmacnia to męskich wokali, natomiast operujące wyżej głosy zyskują dźwięczność, plastyczność i znakomite osadzenie w przestrzeni.
Wszystko to może być postrzegane jako odejście od ścisłej neutralności, jednak pewność tego, co się dzieje, a przede wszystkim czystość absolutnie każdego, nawet najdrobniejszego dźwięku nie pozwala na przesadną krytykę.
To po prostu może się bardzo podobać - choć jak ze wszystkim, co dotyczy dźwięku, nie musi. Niższa średnica nie jest maksymalnie nasycona, w tym miejscu Pioneer 9mk2 zachowuje się wyraźnie inaczej niż Denon.
Nie jest odchudzona w stopniu pogarszającym spójność i zmieniającym tonację, choć wypada stwierdzić, że z zakresu tego nie płynie duża energia, która mogłaby wzmacniać poczucie realizmu.
Bas też nie miażdży potęgą. Zajmuje się raczej rytmem płynącym z jego średniego i wyższego podzakresu, działa tu pewnie, szybko i płynnie. Najniższe rejestry nie epatują powalającą siłą, a zwłaszcza masywnością.
Za to w ważnych momentach pojawia się zdrowa wibracja, przypominająca składnik naturalnego dźwięku wielu instrumentów basowych, bez dodawanej później "poduchy".
Pod tym względem dźwięk "dziewiątek" wydaje się być adresowany do słuchacza, który skłania się raczej ku walorom takim jak dokładność, konturowość i faktura, a nie oczekuje basowego rozpasania i powłóczystości.
Obrany kierunek pozwala Pioneerowi wypełniać zadania przestrzenne. Dba zarówno o precyzyjne ulokowanie dźwięków na poszczególnych planach, jak i łączenie ich w spójną całość. Brzmienie przypomina aparycję urządzeń - jest czyste, precyzyjne, nowoczesne.