Taga Harmony DA-300 v. jest ciągle ulepszany, a teraz testujemy jego trzecią wersję. Dwie poprzednie operowały na sygnałach o rozdzielczości 24 bit/192 kHz, mamy jednak rok 2019 i aby zrobić wrażenie, trzeba licytować wyżej. Aktualna konstrukcja ma więc nową elektronikę, dzięki której poradzi sobie właściwie ze wszystkimi sygnałami i formatami, w jakich dystrybuowana jest obecnie cyfrowa muzyka.
Układ konwertujący to ESS Technology Sabre ES9018 w odmianie mobilnej "K2M"; chociaż teoretycznie dedykowana jest ona do przenośnych grajków, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby wykorzystać ten scalak w domowym audio, co bez najmniejszych oporów czyni wielu producentów.
ES9018 to wyspecjalizowany, dwukanałowy (a spora część układów ESS to przetworniki wielokanałowe) konwerter o rozdzielczości 32 bitów i częstotliwości próbkowania 384 kHz, obsługujący także sygnały DSD256.
Zaletą Tagi Harmony DA-300 v. jest też wysoka dynamika – 127 dB. Za takie parametry jeszcze kilka lat temu trzeba by płacić znacznie więcej, Taga Harmony oferuje to w stacjonarnym DAC-u za niewiele ponad 1000 zł. W ES9018 zintegrowano też regulację, tutaj jednak niewykorzystaną.
Ciekawie przedstawia się także interfejs wejściowy USB; producenci najchętniej sięgają po sprawdzone układy XMOS, ich zalety to (oprócz wysokiej jakości dźwięku) także bezproblemowa współpraca z szeroką gamą komputerów i oprogramowania. Taga Harmony stawia na mniej znany, ale zdobywający popularność układ Savitech SA9227. Wejście USB jest asynchroniczne.
Taka sekcja cyfrowa zasługuje na odpowiednio przyzwoite towarzystwo analogowe. W cenniku natknąłem się na wzmiankę o buforze na 12AX7, czyli na lampach. Wydało mi się to zaskakujące (w kontekście tak niewielkiej obudowy), chociaż wciąż możliwe. W rzeczywistości Taga Harmony DA-300 v.3 okazał się jednak urządzeniem półprzewodnikowym, a wyjścia analogowe obsługują skądinąd bardzo dobre scalone wzmacniacze operacyjne Burr Browna.
najbardziej wybrednych.
Konstrukcja mechaniczna Tagi Harmony DA-300 v.3 jest solidna, z aluminiową obudową. Z przodu znajduje się tylko jeden przycisk (selektor wejść) oraz diodowy wskaźnik. Włącznik zasilania trafi ł na tylny panel. Para RCA (o stałym poziomie napięcia) to oczywiście droga, jaką wyjdą sygnały analogowe, a cyfrowe wejdą przez trzy wejścia: USB, współosiowe, optyczne.
Zasilacz to ścienna "kostka", budząca kiedyś mieszane uczucia, ale dzisiaj coś zupełnie naturalnego w urządzeniach tej wielkości. Za takie parametry jeszcze kilka lat temu trzeba by płacić znacznie więcej. Taga Harmony oferuje to w stacjonarnym DAC-u za niewiele ponad 1000 zł.
Odsłuch
Pod względem ogólnej "ogłady" Taga Harmony DA-300 v.3 jest podobny do Cobalta Dragonfly, ale to tylko jedna z warstw brzmienia, pozostałe są już odmienne. "Trzysetka" konsekwentnie narzuca ciepło i kremowość, rodzi się z tego wybitna spójność i plastyczność. Można ją kojarzyć z obecnością lamp, i chociaż w urządzeniu wcale ich nie ma, to w specyfikacji występuje "12AX7". Lampy są tutaj "duchem", a nie "ciałem".
Ciekawe... Taga Harmony DA-300 v.3 trochę bawi się dostarczonym materiałem, przerabia go na swoją modłę, a przy okazji pokazuje, jak różne brzmienia można uzyskać przy zastosowaniu konwertera ESS, który często daje dźwięk bardziej bezpośredni i jaśniejszy. Nie samą kością przetwornika gra cały DAC, co wyraźnie na tym przykładzie słychać.
Średnica to radość i łatwość przekazu, naturalna analogowa muzykalność albo muzykalna analogowość. Detale zostają odsunięte na drugi plan, a mimo to pozostają zintegrowanymi elementami obrazu, wedle określonego przez taki profil porządku, w proporcjach dających prymat substancji i esencji.
Wysokie tony są ważnym, ale dopełnieniem, selektywne i słodkie. Co przy tym nietypowe, scena nie jest skoncentrowana na pierwszym planie, stereofonia ma głębię i "szeroki gest", bez cyzelowania lokalizacji.