W jakimś sensie Dragonfly wyprzedził swoją epokę, pojawił się, zanim swoje apogeum osiągnęła smartfonomania, wywołując na początku także mieszane uczucia. Kto zawracałby sobie głowę słuchaniem empetrójek przy użyciu przetwornika wielkości pendrajwa, zbudowanego przez firmę kablarską? Ale to Audioquest miał rację, więc Dragonfly dał początek całej rodzinie.
Obecnie są to trzy modele - najtańszy Dragonfly Black, zaawansowany Dragonfly Red i najnowszy, najlepszy i najdroższy Dragonfly Cobalt. Nie zmieniono dobrze znanej formy i walorów użytkowych, które odegrały kluczową rolę w sukcesie każdej "Ważki". Audioquest Dragonfly Cobalt wygląda więc jak dawniej, zewnętrznie wyróżnia się kolorem, który jest zbliżony do niebieskiego (kobaltowego).
Audioquest Dragonfly Cobalt - przyłącza
Dragonfly ma być ekstremalnie mobilny, choć nie służy wyłącznie smartfonom. W obudowie wielkości zapalniczki mieści się przetwornik C/A, przedwzmacniacz i wzmacniacz słuchawkowy. Podobnie jak w przypadku pendrajwów, pod skuwką mamy tradycyjne złącze USB. Dragonfly może być podłączony wprost do komputera. Audioquest trzyma się standardu USB-A, na rynku przybywa urządzeń ze złączami USB-C, więc w zestawie znajdziemy przejściówkę.
Audioquest Dragonfly Cobalt, jak każdy Dragonfly, ma tylko jedno wyjście – analogowy mini-jack (3,5 mm), do którego można jednak podłączyć nie tylko słuchawki, ale i wzmacniacz. Jest zdolne "napędzać" dowolne słuchawki, a nawet sterować końcówką mocy (jest regulacja głośności, o czym za chwilę).
Miniaturowy Dragonfly możemy schować wszędzie i zabrać wszędzie, ale podłączanie do smartfonów będzie możliwe pod warunkiem zastosowania odpowiednich przejściówek (nie ma ich w komplecie).
Audioquest przygotował specjalny przewód na inną okazję: skoro nieopodal wzmacniacza stawiamy komputer, to zamiast tradycyjnego "pudełkowego" DAC-a może to być właśnie Dragonfly; wystarczy do tego jeszcze kabel mini-jack – RCA.
Audioquest Dragonfly Cobalt - konwerter CA
Audioquest Dragonfly Cobalt to najdoskonalszy Dragonfly, kluczowa jest tutaj kość konwertera cyfrowo-analogowego ES9038Q2M. Z wielu dostępnych opcji konfiguracyjnych Audioquest wybrał filtrowanie z łagodnie opadającym zboczem i zoptymalizowaną charakterystyką fazową. Rozprawiono się także z problemem zasilania płynącego z komputera; zastosowano filtry tłumiące wpływ transmisji Wi-Fi, BT i "śmieci" komórkowych.
Regulacja głośności odbywa się w domenie cyfrowej (zgodnie z formułą bit-perfect), układ wzmacniacza słuchawkowego również pochodzi z oferty ESS Technology. Główna konfiguracja konwersji cyfrowo-analogowej stanowi jednak pewną niespodziankę, chociaż sam Cobalt nie jest tutaj wyjątkiem (podobnie działają modele Black i Red).
O ile scalak ES9038 jest 32-bitowy (a próbkowanie sięga 384 kHz), to Audioquest ograniczył parametry do 24/96, przedkładając nad rekordowe wartości wygodę użytkowania i instalacji (uniknięto konieczności używania dedykowanych sterowników, wystarczy tylko podłączyć urządzenie np. do komputera, właściwie niezależnie od typu i oprogramowania).
W praktyce rzadko kiedy potrzebne jest cokolwiek więcej, a próbkowanie 96 kHz gwarantuje przecież prawidłowe odwzorowanie sygnałów analogowych o częstotliwości sięgającej 40 kHz.
Audioquest Dragonfly Cobalt (wraz z komputerem czy smartfonem) odtworzy oczywiście nagrania 24/192, przed wysłaniem do DAC-a zostaną one odpowiednio obrobione. Cobalt poradzi sobie także z nowoczesnym standardem MQA (wykorzystuje go np. serwis Tidal).
Odsłuch
Pamiętam testy tańszych modeli Dragonfly, i chociaż minęło dużo czasu, to mogę wskazać przynajmniej ich jedną ogólną cechę dźwięku, która teraz występuje w przetworniki Audioquest Dragonfly Cobalt. Brzmienie jest wyważone i przyjemne, neutralność nie zostaje okupiona wyjałowieniem, zbytnią ostrożnością, ale przekazywane emocje są zdecydowanie "pozytywne".
Spotkanie z niebieską ważką można by skwitować jeszcze krócej, a wciąż trafnie – ładnie. Elegancja i uprzejmość mają źródło w lekko ocieplonej średnicy i wyrafinowanej, delikatnej górze. Jest ona jednocześnie przejrzysta, zróżnicowana i subtelna, unika tylko mocnego dzwonienia i szpilek, skłaniając się bardziej ku aksamitności.
W takim profilu też słychać wszystkie detale i wybrzmienia, muzyka ma wokół siebie dużo "akustycznego powietrza", w zasadzie jest ono jej naturalnym składnikiem. Niskie tony są zaokrąglone, a przy tym bezproblemowo czytelne – takie połączenie też jest możliwe i właśnie bardzo miłe dla ucha, chociaż nie będzie "podkręcać" tempa.
Kombinacja miękkości i detaliczności to umiejętność wielu znacznie droższych urządzeń, nie tylko DAC-ów. Nie ma jednak "specjalistów od wszystkiego", więc Audioquest Dragonfly Cobalt nie jest ekspertem od sytuacji wybuchowych.