W śród większych (a więc niedousznych) słuchawek M&D są dwa modele przewodowe i dwa bezprzewodowe - Master & Dynamic MW50 i Master & Dynamic MW60.
Ich konstrukcje opierają się na podobnych ogólnych założeniach, ale wzajemna pozycja nie została przeze mnie ustalona. Symbole wskazują, że MW60 to model "wyższy", a więc droższy. Tak też jest gdzieś na świecie, ale w cenniku polskiego dystrybutora na szczycie znajdują się MW50.
Za tym z kolei przemawiałby ważny, a nawet sensacyjny "szczegół" - w materiałach producenta można znaleźć informację, że membrany Master & Dynamic MW50 są berylowe!
Nie znalazłem wzmianki o tym w odniesieniu do MW60, jednak najbardziej zastanawiające jest, jakim "cudem" tak kosztowana technologia pojawia się w tak relatywnie tanich słuchawkach?
Do głowy przychodzą różne teorie, pytania o "zawartość berylu w berylu". Aż dziwne, że producent specjalnie się tą informacją nie chwali. Przetworniki można dojrzeć (przez ochronną siateczkę) po zdjęciu mocowanych za pomocą systemu magnesów poduszek.
Nawet jeżeli membrany są tylko napylone berylem, to i tak całe MW50 ociekają luksusem (jak zresztą i inne słuchawek Master & Dynamic). Sztywny karton z uchylanym, wyściełanym gąbką wiekiem eksponuje słuchawki, ale kusi też ułożona pomiędzy muszlami "szkatułka" na akcesoria.
Wewnątrz znajdujemy dwa kable - jeden do ładowania ogniw, drugi sygnałowy, z 3,5-mm wtykiem, a obydwa mają elegancką, tekstylną izolację.
Master & Dynamic MW50 - budowa i wykoananie
Muszle są zdecydowanie mniejsze niż w ATH-DSR9BT czy w H9i, słuchawki Master & Dynamic MW50 są też najlżejsze z całej trójki (240 g), jednak ich solidności nie zagraża żadne wyszczuplenie.
Trudno tu znaleźć materiały inne niż metal i skóra. Muszle są owalne, ze wstawkami z bydlęcej skóry. Poduszki wykonano już z delikatniejszej skóry owczej, pady są dość grube, powierzchnia od strony ucha - płaska, z licznymi perforacjami.
Poduszki są mocowane za pomocą systemu magnesów, łatwo je zdjąć i dostać się do przetwornika... berylowego!?
Poduszki słuchawek Master & Dynamic MW50 łatwo "zapadają się" w środku, na obwodzie są usztywnione sprężystym, piankowym wypełnieniem. Tajemniczo prezentują się zakrywające muszle (od zewnątrz) kapsle z siateczkową perforacją; część ciśnienia akustycznego "ucieka" do tyłu (ale nie tak efektywnie, jak w typowych konstrukcjach otwartych).
Na dolnej krawędzi lewej muszli (oznaczenia kanałów naniesiono na elementach regulacyjnych pałąka, dzięki kolorom są nieźle widoczne) mamy tylko jeden mechaniczny włącznik zasilania (pełni też rolę trybu parowania).
Nieco niżej jest gniazdo analogowe oraz kilka szczelin dla mikrofonów. Ich działanie wspomaga elektronika redukująca hałas, choć nie jest to typowy układ ANC, a zaledwie system wspomagający rozmowy telefoniczne.
Master & Dynamic MW50 - obsługa i regulacja
Obsługę pozostałych funkcji (regulacja głośności, przeskakiwanie pomiędzy ścieżkami) powierzono trzem maleńkim przyciskom na prawej muszli. Tam też trafiło nowoczesne, symetryczne gniazdo zasilania w standardzie USB-C.
Muszle zawieszono na typowych widelcach oraz obrotowych przegubach. W ten sposób wygodnie złożymy słuchawki na czas transportu. Niewielkie muszle zajmują mało miejsca, a do kompletu producent dołożył miękkie etui.
Wzornictwo MW50 opiera się na naturalnej skórze; do obszycia pałąka, poduszek i wykonania drobnych wstawek użyto dwóch jej rodzajów.
Za główną regulację odpowiadają masywne trzpienie wsuwane w gniazda w pałąku. Ich ruch jest płynny (bez zapadek), odbywa się jednak z wyraźnym oporem, z początku wręcz zbyt mocnym, ale można się do tego przyzwyczaić, ciesząc się stabilnością ustawień.
Pałąk jest wąski na dole (przy muszlach), rozszerza się w części górnej, jest tam też bardziej płaski. Od strony głowy powierzchnię obszyto owczą skórą, skóra bydlęca trafiła na górę.
Słuchawki Master & Dynamic MW50 komunikują się bezprzewodowo za pomocą standardu Bluetooth v4.1 z kodowaniem aptX (oraz obowiązkowym SBC). Nie jest to więc, w sferze jakości dźwięku, rozwiązanie optymalne dla sprzętu mobilnego Apple.
Do testu trafiła srebrna (srebrno-czarna) wersja słuchawek, ale dostępne są też inne opcje (w sumie cztery).
Odsłuch
W materiałach firmowych obiecano dźwięk "głęboki, detaliczny i ekspansywny". Faktycznie brzmienie ma wyjątkową głębię, którą można utożsamiać z ekspansywnością, jednak jest ona tutaj skierowana... w przeciwną stronę, tym samym nie ma nic wspólnego z napastliwością, a ta mogłaby też kojarzyć się z "nadmierną" ekspansją. Słowa, słowa, słowa...
Próbujemy jednak uzgodnić ich sens, aby nasze relacje dawały jakieś pojęcie o rzeczywistym stanie rzeczy, a nie tylko były gładkie i lekkie.
Nie jest to dźwięk detaliczny w znaczeniu detaliczności ponadprzeciętnej (a chyba to miał producent na myśli) - to brzmienie jest tonalnie zrównoważone, jednak z jeszcze wyraźniejszą tendencją do zmiękczenia i zaokrąglenia, niż w Beoplay, a do detaliczności Audio-Techniki dystans jest bardzo duży.
W tym teście jest to najbardziej subtelny, uprzejmy, relaksujący dźwięk, Master & Dynamic MW50 konsekwentnie unikają pikatnerii i ostrości. Spójność, konsystencja i właśnie efekt "spokojnej głębi" daje każdej muzyce właściwości kojące, uwalnia od drapieżności. Oczywiście, nie każda muzyka jest przez jej twórcę i realizatora nagrania "pomyślana" do takiego właśnie celu.
Bas najlepiej radzi sobie tam, gdzie nie trzeba się napinać, dyktować szybkiego tempa i separować uderzeń; jest pulsujący i kołyszący, a jego poziom dobrze dobrany.
Średnica "nieprzewalona", grzeczna, lecz z dobrym nasyceniem niższych rejestrów i lekką nosowością - ustawia wokale w pozycji "bezpiecznej", a zarazem "obecnej".
Wysokie tony, w trybie przewodowym, nie są przygaszone, chwilami można dostrzec nawet trochę metaliczności pojedynczych dźwięków, co jednak nie określa charakteru całości.
Słuchawki Master & Dynamic MW50 niczym nie szarpią i nie kłują, a nawet gdy błysną, jest w tym płynność i elegancja. Emocje związane są bardziej z barwą niż z dynamiką, ale dobre wrażenia - także z przestrzenią. Jest ona duża i nie męczy lokowaniem pozornych źródeł w środku głowy.
Wyraźniej przygaszony jest tryb BT, co po raz kolejny potwierdza zarówno ograniczenia, jak i konkretny kierunek wpływu tej techniki. Przez zmianę proporcji bas zyskuje na zamaszystości, wydaje się nawet lepiej rozciągnięty, można więc z tej sytuacji odczytać jakieś brzmieniowe korzyści, chociaż najważniejszym będzie na pewno... samo urwanie się z kabla.