Podczas gdy konkurenci pracują przede wszystkim nad designem, przystosowaniem do współpracy z iPodami, ewentualnie chwalą się trudnymi do sprawdzenia "patentami" mającymi gwarantować doskonałe brzmienie, Beyerdynamic wręcz prowokuje utylitarnym, "miejskim" (niewiejskim!) wyglądem i proponuje opcję gdzie indziej nieznaną - regulacji charakterystyki!
Opis zacznę jednak od uwagi dotyczącej ogólnego przeznaczenia. Do testu tego zakwalifikowałem tylko te słuchawki, które dostatecznie wyraźnie nadawały się do użytku domowego.
Beyerdynamic Custom One Pro są konstrukcją "graniczną", która mogłaby się pojawić w teście słuchawek przenośnych. Wskazuje na to długość kabla - tylko 1,5 metra (zakończony wtykiem 3,5 mm), która może być nieco kłopotliwa w warunkach domowych.
Ostatecznie jednak kabel jest ze słuchawek wypinany (tutaj, wchodzący do lewej muszli, standardowy mały jack), więc można się zaopatrzyć w kabel dłuższy, a na wyposażeniu jest przejściówka na wtyk 6,3 mm.
Słuchawki Beyerdynamic Custom One Pro są też na tyle duże, dookołauszne (poduszką obejmują całą małżowinę), że swoim wyglądem (na razie) nie sugerują wprost "przenośności". Z drugiej strony ludzie chodzą dzisiaj we wszystkim... Okazuje się, że na zastosowanie "mobilne" pośrednio wskazuje też brzmienie - ale o tym dalej.
Beyerdynamic Custom One Pro - kastomizacja
Tym, co przesądza o atrakcyjności i wyjątkowości Beyerdynamic Custom One Pro, jest możliwość, jak sama nazwa wskazuje, ich "kustomizacji", czyli przystosowania do indywidualnych upodobań użytkownika. Owo indywidualizowanie przebiega głównie w dwóch sferach - wyglądu i brzmienia.
Tylne, płaskie części osłon muszli można wymienić na wersje w innym kolorze, o innym "wzorku" (to wyjaśnia, dlaczego z tyłu widać łebki czterech małych śrubek - w tym celu trzeba je odkręcić kluczykiem dołączonym w komplecie).
Proponowane desenie można obejrzeć na https://global.beyerdynamic.com/ - panują tam generalnie młodzieżowe klimaty, co pośrednio wskazuje na "uliczny" charakter produktu. Na wyposażeniu nie ma jednak żadnych akcesoriów, poza wspomnianym kablem i przejściówką.
Najważniejsza jest opcja zmiany brzmienia poprzez regulację poziomu basu - i to w bardzo szerokim zakresie. Na każdej słuchawce znajduje się przesuwany, czteropozycyjny "przełącznik", który zamyka i otwiera znajdujące się w korytku trzy otworki o różnych średnicach (mniej więcej 1 mm/3 mm/4 mm).
W skrajnych pozycjach wszystkie zamykamy - wtedy bas ma być najlżejszy ("light bass"); gdy wszystkie otworzymy - będzie najcięższy (heavy bass). W dwóch pozycjach pośrednich ma być "linear" (otwarty tylko najmniejszy otworek), ewentualnie "vibrant" (otwarty najmniejszy i środkowy, zamknięty największy).
Najprawdopodobniej otworki wraz z komorą muszli współtworzą układ rezonansowy i - podobnie jak w głośnikowym bas-refleksie - większa powierzchnia stroi układ do wyższej częstotliwości rezonansowej.
Z działaniem tego przełącznika wiąże się też jeszcze jedna funkcja "kustomizacyjna" - zmienia się izolacja akustyczna od otoczenia, co jest zrozumiałe ze względu na zamykanie / otwieranie muszli, ale skazywanie się na ciężki bas dlatego, że chcemy cokolwiek usłyszeć wokół nas, albo likwidowanie basu w celu poprawy izolacji - to mało poważna propozycja, dlatego skreśliłbym ten punkt programu kustomizacyjnego.
Słuchawki mają baaardzo niską impedancję 16 Ω - dla sprzętu przenośnego to w sam raz. Zarówno poduszki na muszlach, jak i poduszkę na pałąku można zdjąć i wyczyścić, co rekomenduje sam producent.
Układ regulacji długości pałąka (dopasowania do wielkości głowy) jest typowy (wsuwany), system zawieszeń muszli uproszczono do pracy jednego przegubu (obrót w jednej płaszczyźnie), ale odpowiednią elastyczność uzyskujemy ostatecznie dzięki luzowi, jaki pozostawiono w układzie wysuwania.
Beyerdynamic Custom One Pro dobrze układają się na głowie, przylegając nieco mocniej niż AKG K550, komfort podnosi szeroka i miękka poduszka na pałąku.
Oznaczenia kanałów są ukryte po wewnętrznej stronie i trzeba ich chwilę poszukać, ale użytkownik nie będzie miał z tym kłopotu, gdy zapamięta, że kabel tradycyjnie wchodzi do lewej słuchawki. Obok oznaczeń kanałów znajdziemy jeszcze coś - rzadki dzisiaj napis "Made in Germany", a nie tylko "Designed in..."
Odsłuch
Przełączniki poziomu basu były przypadkowo ustawione na maksa, dlatego znienacka poznałem ekstremalne możliwości Beyerdynamic Custom One Pro. Ale po to przecież zostały stworzone, to ich ważny atut - regulacja charakterystyki niskich częstotliwości, która uwzględnia apetyty największych basożerców.
Zakładając, że Beyerdynamic zrobił jakieś badania rynku i opcja ta ma związek ze stwierdzonymi, a nie tylko domniemanymi potrzebami choćby niewielkiej części użytkowników, jestem jednak zdziwiony, że tacy ludzie są wśród nas...
Myślę, że chodziło raczej o zakreślenie tak szerokich granic regulacji, aby nikt nie miał wątpliwości, że znajdzie tu dla siebie jakąś opcję - najpewniej którąś z pośrednich.
O ile jednak skrajna pozycja "heavy bass" czyni poważną różnicę w stosunku do sąsiedniej "vibrant" (choć przy tej też jest sporo basu), to między pozycją "light" a "linear" różnica jest bardzo niewielka - co zresztą ilustrują krzywe pokazywane przez producenta na samym opakowaniu słuchawek.
Tak czy inaczej, w pozycjach tych bas wcale nie znika, jest go mniej więcej tyle, ile w AKG k550 czy Shure SRH940. To rozsądne, bo przecież o ile są gdzieś słuchacze spragnieni basowej "premii", nawet znacznej, to raczej nikt nie oczekuje całkowitego wykastrowania basu.
Dopiszę jeszcze jedną zaletę zastosowanej regulacji - nie tylko można ustawić optymalny dla siebie poziom, ale też można zrobić to bardzo łatwo, ze słuchawkami na głowie - nie musimy widzieć przełączników, wystarczy je wyczuć pod palcami i przesunąć.
Regulację przeprowadzimy więc "na bieżąco", z nagrania na nagranie. To nawet łatwiejsze niż regulowanie "barwy" we wzmacniaczu, do którego trzeba w tym celu podejść. Po ustawieniu przełącznika w pozycji "linear" dźwięk był dobrze zrównoważony, wciąż ciepły, gęsty, bardziej energetyczny niż analityczny.
Te słuchawki nie mają zapędów do "monitorowania", są bardziej przekaźnikiem zasadniczej treści niż detali. Dźwięk wtedy nie jest rewelacyjny, trochę nosowy, ale "normalny"; zasadniczym atutem wydaje się więc zdolność wygenerowania takiej ilości basu, jakiej inne słuchawki nie zapewniają nawet w połowie, a "lineryzowanie" pozwala po prostu trochę odpocząć przed kolejną basową sesją...
Andrzej Kisiel