Ostatnio japoński producent wzbogaca zwłaszcza segment słuchawek bezprzewodowych, jest na tym polu kreatywny, a nawet innowacyjny (o czym świadczą np. słuchawki "cyfrowe"), ale nie odpuszcza też tradycyjnych konstrukcji przewodowych. Tutaj wciąż mamy urodzaj, zróżnicowanie wielkości i przeznaczenia, bo modele do zastosowań "hajfajowych" nie są jedynymi.
Audio-Technica ATH-A1000Z to jednak propozycja typowo domowa, należąca do serii Art Monitor, skupiającej konstrukcje zamknięte (jest też duży wybór otwartych).
Audio-Technica ATH-A1000Z - budowa i wzornictwo
Słuchawki Audio-Technica ATH-A1000Z prezentują się efektownie i intrygująco, są okazałe, a jednocześnie lekkie. Muszle są imponujące – skrywają w sobie duże przetworniki o średnicy 53 mm. Zewnętrzne kapsle opalizują malinowo, fotografie nie są w stanie oddać ich specyfiki i uroku.
Początkowo wydawało mi się, że producent chciał nawiązać do stylu drewnianych obudów, które wiele firm słuchawkowych (w tym i Audio-Technica) stosuje w swoich najdroższych modelach (jak np. w testowanym niedawno ATH-AWAS).
Biorąc słuchawki Audio-Technica ATH-A1000Z do ręki, ma się jednak inne wrażenie, nawet jeszcze lepsze. Dzięki zastosowanym materiałom jest to konstrukcja ultranowoczesna - obudowy muszli wykonano z metali lekkich, stopów aluminium lub magnezu.
Przy tej okazji warto wspomnieć o systemie wewnętrznych komór (Audio-Technica nazywa je Double Air Damping System - D.A.D.S.), który ma pomagać w przetwarzaniu niskich częstotliwości.
Czytaj również nasze testy słuchawek bezprzewodowych
Pady są z ekologicznej skóry. Ich asymetryczny profil poprawia dopasowanie, tym bardziej że wobec tak dużej średnicy zewnętrznej środkowa część jest szczupła i może się zdarzyć, że krawędzie będą dotykały ucha.
Pady są miękkie i niezbyt grube, siateczka maskownicy - filigranowa, widać charakterystyczny dla słuchawek Audio-Techniki szkielet metalowego dyfuzora, który skręcono lekko do tyłu; prawdopodobnie w taki sposób ustawiono też osie przetworników.
Audio-Technica ATH-A1000Z - konstrukcja
Możliwość lekkiego skręcania (na boki) muszli zapewniają górne przeguby. Osadzono je w masywnych, chociaż plastikowych elementach nośnych, na których opiera się również pałąk.
Audio-Technica stosuje oryginalną, lekką konstrukcję z dwoma szynami oraz parą elastycznie zawieszonych "skrzydełek", tworzących automatyczny mechanizm regulacji - słuchawki Audio-Technica ATH-A1000Z same dopasowują się do wielkości i kształtu głowy, zakończone poduszkami skrzydełka opierają się na jej górnej części, utrzymując słuchawki w optymalnym położeniu.
Sprężynujący mechanizm działa optymalnie i nie naciska zbyt mocno. Mechanizm autoregulacji działa najlepiej, gdy skrzydełka znajdują się pomiędzy skrajnymi położeniami. Zakres optymalnego działania jest jednak spory, nie obawiałbym się polecić słuchawki Audio-Technica ATH-A1000Z osobom z głowami mniejszymi i większymi niż przeciętne.
Audio-Technica ATH-A1000Z - przewody sygnałowe
Z każdej muszli wyprowadzono przewód sygnałowy, można byłoby więc myśleć o konfiguracji zbalansowanej, gdyby nie fakt, że kabelki zainstalowano na stałe i zakończono niezbalansowanym wtykiem.
Za tym detalem kryje się jednak ciekawa konstrukcja. Chropowaty element w centralnej części wtyku maskuje dodatkową złączkę, obracając części możemy wykręcić 6,3-mm końcówkę, a spod kołnierza wyłoni się 3,5-mm wtyk. Wszystko jest spasowane tak dokładnie, że po złożeniu wtyk stanowi monolit.
Przewód sygnałowy ma "domową" długość 3 m, izolację wykonano z dość sztywnej gumy. Pewien problem polega tylko na szczególnej wrażliwości krótkich odcinków wychodzących z muszli, każde stuknięcie, a nawet lekkie potarcie przenosi się na słuchawki.
Na szczęście łącznik (mała plastikowa kostka) spinający przewody z muszli w pojedynczą, główną wiązkę działa jak tłumik i stukanie w dolną część przewodu jest już bezpieczne. W kartoniku przygotowano kilka przegródek, ale oprócz samych słuchawek nie ma właściwie nic więcej.
Grafiki umieszczone na pudełeczku przynoszą kilka dobrych informacji: Audio-Technica ATH-A1000Z wykonano w japońskiej fabryce Audio-Techniki, mają one też certyfikat Hi-Res.
Audio-Technica ATH-A1000Z - odsłuch
Audio-Technica ATH-A1000Z, podobnie jak prawie wszystkie A-T, natychmiast przejawia swój wyrazisty charakter, odcinając się od tła innych słuchawek, które w takim porównaniu mogą wydawać się ciemne i "nijakie".
To granie typowe dla A-T - jasne, detaliczne, błyskotliwe. Bardzo efektowne i sugerujące wysoką precyzję, chociaż z ostateczną opinią w tej sprawie lepiej być ostrożnym; wyeksponowanie wysokich tonów często sprawia takie wrażenie, jeżeli będziemy jednak pryncypialnie kojarzyć dokładność z neutralnością, to wnioski mogą być inne.
Na pewno można się zgodzić, bo w ogóle trudno z tym dyskutować, że ATH-A1000Z wyciągają na wierzch mnóstwo szczegółów, a więc ich "dostarczenie" jest priorytetem postawionym ponad bezwzględną równowagą tonalną, a nawet niuansowaniem. Dominuje błysk, subtelniejsze barwy są rozjaśniane.
W pierwszych chwilach muzyka zaskakuje nas otwartością, swobodą i bogactwem, mieszając się z obawami o nienaturalność takiego efektu, lecz dość szybko się asymilujemy, przyjmujemy to za sytuację normalną, pożądaną, a gdy zmienimy słuchawki na inne, odczuwamy raczej smutny niedostatek niż miłe uspokojenie, zwłaszcza gdy słuchamy perkusji - ze słuchawkami Audio-Technica ATH-A1000Z talerze są tak bliskie i namacalnie, jak nigdzie indziej.
Zamiast plastyczności i ostrożności jest uderzenie i wybrzmienie. Niezależnie od żywiołowości, będziemy uraczeni przejrzystością, która w tym stylu grania wcale nie jest czymś oczywistym. Takie natężenie wysokich tonów to czasami bałagan i agresja, ale Audio-Technica gra czysto i pewnie.
Zakładając słuchawki Audio-Technica ATH-A1000Z na głowę, wchodzimy w bezpośredni kontakt z lawiną dźwięków, w większości przyjemnych, ale musimy się też liczyć z tym, że w połączeniu z nagraniami brudnymi albo przejaskrawionymi emocji może być zbyt wiele.
Audio-Technica nie jest zaciekła w tropieniu i piętnowaniu błędów, po prostu nie może ich ukryć, przedstawiając równocześnie taką masę muzycznych smaczków.
Nawet Beyerdynamic DT1770 ze swoim mocnym akcentowaniem wyższych rejestrów gra przy ATH-A1000Z całkiem łagodnie. Wysokotonowa kreatywność podkreśla nie tylko znaczenie niektórych instrumentów, a inne "przeprofilowuje lecz także uwalnia "powietrze" i ujawnia warunki akustyczne studia czy jakiegokolwiek środowiska, w którym przygotowano nagranie.
Gdy go brakuje, to wiadomo, że nagranie zostało "spreparowane". To rozkosze dla słuchaczy, którzy lubią odkrywać takie tajemnice. Nawet gdy wydaje się, że wiemy o konkretnej płycie już wszystko, to Audio-Technica ATH-A1000Z na pewno tę wiedzą uzupełnią, może nieco przerysowując. Zupełnie inaczej jest na drugim skraju pasma - bas jest równy, konkretny, niczego od siebie nie dodaje.