Dwa lata temu Musical Fidelity "odrestaurował" jeden z najsłynniejszych wzmacniaczy lat 80. – A1. Wielu audiofilów (nie tylko wielbicieli marki) słusznie się nim zachwyciło.
Podczas gdy inni producenci mniej lub bardziej zaradnie nawiązują do stylu retro, często pakując w stylizowane obudowy zupełnie inne niż dawniej układy, Musical zademonstrował niezwykłą, ale i racjonalną staranność w odtwarzaniu "starego materiału".
Oparł się na oryginalnej dokumentacji A1 i zmodyfikował konstrukcję tylko w zakresie, w którym było to absolutnie konieczne (np. niedostępność dawniej produkowanych części) lub zdecydowanie korzystne (np. dodanie zdalnego sterowania). Nowy A1 pozostał jednak wzmacniaczem na wskroś analogowym i pracującym w klasie A.
Musical Fidelity B1xi - wzornictwo
Gdy usłyszeliśmy o planach wprowadzenia B1xi, wydawało się, że Musical pójdzie znowu takim kursem. Ale teraz wiemy, że stało się trochę inaczej. Już na pierwszy rzut oka nowy B1xi nie ma wiele wspólnego z historycznym B1. Na ciemnym froncie (ścięcia górnej i dolnej krawędzi są znacznie mniejsze) umieszczono w centrum duże pokrętło głośności, a po bokach dziewięć przycisków przełączania źródeł. Jest też włącznik zasilania, wyjście słuchawkowe oraz 3,5-mm liniowe wejście.
Musical Fidelity B1xi - złącza
Musical Fidelity B1xi ma w sumie cztery analogowe wejścia liniowe oraz przedwzmacniacz gramofonowy, jednak już tylko w podstawowym wariancie MM (dawny B1 miał MM/MC). B1xi ostatecznie jest nowoczesną integrą, więc ma także wejścia cyfrowe: współosiowe, optyczne, a nawet HDMI z ARC.
Złącze to akceptuje wyłącznie sygnały PCM (24 bit/192 kHz), ta wiedza może się przydać przy konfiguracji odbiornika telewizyjnego. HDMI ARC staje się ważniejsze nawet niż USB-B dla komputera (którego B1xi nie ma); zamiast tego jest moduł Bluetooth, co jest wygodne i praktyczne.
Prawie nikt już nie chce podłączać i grać z komputera (przez USB), skoro za "kilka" złotych można dokupić odtwarzacz strumieniowy. Gdy go nie mamy, z pomocą przychodzi właśnie Bluetooth. Tym bardziej że Musical zadbał o dobre kodowanie – aptX, aptX HD, AAC (oraz oczywiście podstawowe SBC).
Oprócz wejść analogowych (RCA) jest także wyjście z przedwzmacniacza, jak sugeruje producent – do bi-ampingu; nie ma natomiast wyjścia o stałym poziomie napięcia. Gniazdo USB-C to tylko źródło zasilania (producent nie wyjaśnia do czego może się przydać).
Musical Fidelity B1xi - układ elektroniczny
Zasilacz oparto na dużym transformatorze toroidalnym (wraz z mniejszą sekcją czuwania). Większość obwodów analogowych (wraz z kondensatorami zasilania wygładzającymi napięcie) znajduje się na dużej poziomej płytce.
Komplet tranzystorów (para Toshiba 2SA1941/2SC5198 na kanał) znajduje się na jednym radiatorze, blisko jednego boku. Tranzystory te widuje się często w projektach hobbystycznych, a w szczególności… tzw. "klonach" słynnego… A1 (choć to bardziej wariacje na temat oryginału).
Wróćmy do współczesnego Musical Fidelity B1xi. Częścią stopnia regulacji głośności jest analogowy potencjometr firmy SoundWell. To tylko czujnik położenia, który sygnały sterujące przekazuje do właściwego tłumika, nowoczesnego układu scalonego JRC NJW1194 (bardzo podobne rozwiązania Musical stosuje w swoich droższych wzmacniaczach, np. integrze M3si).
Wybór źródeł to zadanie dla układów scalonych. Wyjścia głośnikowe zabezpieczono przekaźnikiem, sygnał z końcówek mocy jest również wykorzystywany dla wyjścia słuchawkowego (oczywiście podłączonego przez rezystorowy dzielnik napięcia). Przedwzmacniacz gramofonowy to współczesna "klasyka" na bazie popularnego, scalonego wzmacniacza operacyjnego NE5532.
Musical Fidelity B1xi - odsłuch
Chociaż to nie A1, ani nie oryginalny B1, łatwo w nim usłyszeć klasykę, dawną brytyjską estetykę, a przy tym jest to brzmienie muzycznie całkiem uniwersalne. Jego walorami są barwa i plastyczność.
Musical Fidelity B1xi zaokrągla kanty, redukuje natarczywość, szykuje słuchaczowi komfortowy kontakt z muzyką. W takim profilu nie mogą zmieścić się piorunujące uderzenia i wyraziste detale, jednak pierwszych trudno oczekiwać od wzmacniaczy w tym zakresie ceny, a drugich… nie wszyscy tak bardzo pożądają.
Musical Fidelity B1xi wybiera kulturę stylu analogowego, w zasadzie niezależnie od wybranego źródła. Sygnał ze źródła cyfrowego "przerabia" tak, że możemy mieć wrażenie słuchania gramofonu, a po podłączeniu gramofonu… nie zmienia się może już bardzo wiele, ale jesteśmy w samym centrum winylowego klimatu.
Będziemy angażowani, ale nie przebodźcowani. Bas odzywa się przyjemnie, ma sporą masę, ale też dobrą kontrolę, średnica jest ustawiona nisko i blisko, góra jest subtelna, czysta i gładka.
Zanim podłączyłem B1xi, sądziłem że Musical chce za pomocą A1 i B1xi stworzyć alternatywę, dać wybór – a więc że brzmienie B1xi będzie wyraźnie inne niż A1. Na pewno nie jest takie samo, ale należy do tej samej szkoły. Dla miłośników A1 to wiadomość… kłopotliwa; B1xi oferuje przecież znacznie wyższą moc i szerszą funkcjonalność, wydaje się więc lepszym wyborem.
Za A1 wciąż jednak będzie przemawiał sentyment do klasy A i wyjątkowej aparycji. Gdy dawne modele A1 i B1 przeszły już do historii, Musical Fidelity rozwijał bardzo udaną serię niedrogich komponentów E (kontynuując brzmienie poprzedników) i B1xi wydaje się być ich bezpośrednim spadkobiercą.
Klasyk z cyfrą
Czy wzmacniacz, który przywołuje symbol klasyka, ma tylko go udawać z zewnątrz, czy dokładnie powielać jego rolę? Współczesne pochodzenie B1xi dekonspiruje jego sekcja cyfrowa – przejaw nie tylko nowoczesności, ale i mocny argument funkcjonalności. Chociaż puryści będą mieli to Musicalowi za złe, większość ucieszy się z takiego wyposażenia. Tym bardziej, że obejmuje ono gniazdo HDMI (z ARC).
W B1xi, niezależne od głównej płytki analogowej, znalazły się aż dwa moduły cyfrowe. Jeden z nich pełni zwyczajową rolę przetwornika cyfrowo- analogowego, drugi służy właśnie do obsługi gniazda HDMI.
Przetwornik C/A to ES9018K2M – układ już może nie najnowszy, ale nadal bardzo dobry i popularny; jego dynamika sięga 127 dB, a możliwości przyjmowania sygnałów cyfrowych PCM 32/384 i DSD256, z czego jednak (przez specyfikę dostępnych wejść) B1xi nie będzie w pełni korzystał.
Obok jest jeszcze mały moduł Bluetooth (Qualcomm). Już po przetworzeniu na postać analogową, sygnały z wybranego wejścia są ściągane za pomocą krótkiego odcinka przewodu na płytkę analogową piętro niżej i trafiają do sekcji przedwzmacniacza.