Anthem specjalizuje się także we wzmacniaczach – więc zaprojektowanie dobrej stereofonicznej integry nie było dla inżynierów firmy żadnym problemem, a jej nieobecność w ofercie wynikała raczej z braku wiary w rynkowy sukces tak koncepcyjnie "przestarzałego" urządzenia w czasach wielokanałowego kina... Teraz Anthem nie zignorował jednak fali zainteresowania dobrym stereo.
Anthem Integrated 225 nie jest aż tak potężny jak Advanced Acoustic MAP-800, ale spokojnie można powiedzieć – to duża integra, i podejrzewać o sporą moc, wiedząc, z jaką łatwością wydobywa ją Anthem ze swoich końcówek.
Możliwości zakodowane są zresztą w symbolu – dane producenta zapowiadają 225 W przy obciążeniu 8 omów. A nasze laboratorium pokaże o wiele więcej... Chociaż Anthem ma również doświadczenie w procesorowym sterowaniu – oferuje przecież zaawansowane procesory AV – Anthem Integrated 225 jest ostentacyjnie tradycyjnym wzmacniaczem stereo.
No, nie do końca, bo na tylnej ściance znajdziemy gniazda RS232, trigger i dla zewnętrznych czujników podczerwieni (do sterowania w systemach "custom"; ostatecznie Kanada i USA to największe na świecie rynki dla zintegrowanych systemów.
Na przedniej płycie rozlokowano niewielkie chromowane przyciski oraz kilka manipulatorów. Po prawej stronie mamy duże pokrętło wzmocnienia, a pod nim trzy mniejsze, sterujące barwą dźwięku (można je odłączyć małym przyciskiem z niebieską diodą) oraz balansem.
Obok widać przycisk mute oraz wyłącznik sieciowy standby. Na środku umieszczono wejście minijack z aktywującym je przyciskiem, przeznaczone dla przenośnych urządzeń (MP3, iPod itp.).
Anthem Integrated 225 - przyłącza
Prawdziwe gniazdo słuchawkowe (duży jack) znajdziemy po lewej stronie, jak i zespół siedmiu przycisków tworzących sekcję selektora wejść - z czerwonymi diodami nad każdym z nich. Wszystkie pokrętła i przyciski są metalowe.
Tył ukazuje pięć wejść liniowych RCA, jedno gramofonowe oraz jedną parę XLR. Obok mamy dwa wyjścia – do nagrywania oraz do zewnętrznej końcówki mocy. Gniazda głośnikowe są pojedyncze, z plastikowymi zakrętkami.
Można do nich podpiąć banany i widły, jednak te ostatnie w dość niewygodny sposób: tylko pionowo od góry lub od dołu, co utrudnia korzystanie z grubych i sztywnych kabli głośnikowych. Jest tu jeszcze gniazdo sieciowe IEC (bez przewodu ochronnego) oraz wspomniane gniazda do zewnętrznego sterowania.
Czytaj również: Co to znaczy zmostkować wzmacniacz?
Tak duże struktury, jak obudowa Anthema, wyglądają imponująco i mogą pomieścić układy o wielkim potencjale, ale generują też problemy, które nie występują w małych, zwartych konstrukcjach.
Od góry i z boków urządzenie zakryto dużą ażurową "klatką", aby umożliwić wentylację; wykonano ją z grubej blachy, jednak mimo to nie jest ona bardzo sztywna ani niczym specjalnie wytłumiona.
Anthem Integrated 225 - pilot
Na pochwały zasługuje pilot zdalnego sterowania. Model dostarczany z Anthem Integrated 225 pochodzi z którejś ze specjalistycznych firm - jest "uczącym się", dość skomplikowanym sterownikiem.
Zaprogramowano go wstępnie do obsługi wzmacniacza a także wszystkich pozostałych urządzeń Anthema, jednak można go ustawić tak, aby obsługiwał inne komponenty systemu. Niebieskie podświetlenie przycisków pomaga w odczytaniu napisów w ciemności.
Anthem Integrated 225 - układ elektroniczny
Po odkręceniu górnej ścianki pojawia się klasyczny i przyjemny w swoim porządku widok: pośrodku duża płytka ze wszystkimi układami, po bokach duże radiatory dla tranzystorów końcowych, mniejsze płytki pomocnicze oraz zaekranowany, spory transformator toroidalny pośrodku. Temu ostatniemu towarzyszą dwa potężne, szlachetne kondensatory Nichicona na wysokie napięcie (100 V).
Przedwzmacniacz oparto na scalonych układach selektora wejść (Sanyo). Wzmacniacz ma budowę niezbalansowaną, dlatego za wejściami XLR umieszczono układ desymetryzatora, oparty na pojedynczym układzie scalonym MC33078 Motoroli.
Przedwzmacniacz gramofonowy pracuje z dwoma Burr-Brownami OPA2134. Z tyłu biegnie do ścianki przedniej długi, ekranowany przewód do potencjometru Blue Velvet Alpsa.
Drogę tę pokonuje jednak więcej kabelków: z potencjometru wracamy bowiem na tył, do wyjścia z preampu, ale na tym nie koniec – jak się okazuje, umieszczony przy przedniej ściance układ regulacji barwy dźwięku (z otwartymi potencjometrami), "wpinany" jest w tor na etapie przedwzmacniacza, czyli przy tylnej ściance.
Czytaj również: Jak dzielimy wzmacniacze ze względu na technikę wzmacniania sygnałów?
Jeśli więc korzystamy z tej funkcji, to sygnał, nie dość że przechodzi przez wiele elementów biernych i aktywnych, ma jeszcze na swojej drodze ponad pół metra dodatkowego okablowania.
Z potencjometru trafia na małą płytkę z gniazdem słuchawkowym; więc najwyraźniej słuchawki "napędzane" są sygnałem przedwzmacniacza, a nie - jak zwykle w urządzeniach zintegrowanych - z tranzystorów końcowych. Dopiero po tych eskapadach przesyłany jest kolejnymi kabelkami na płytkę główną.
Anthem jest zwolennikiem tranzystorów bipolarnych, nic więc dziwnego, że tylko takie znajdziemy w torze urządzenia: komplementarną parę 2SA1390+2SC5171 w sekcji sterowania oraz trzy pary (na kanał) 2SA1943+2SC5200 Toshiby w sekcji prądowej.
Na płytce widać też rozbudowany układ chroniący urządzenie przed uszkodzeniem, nazwany ALM (Advanced Load Monitoring), który zabezpiecza przed przegrzaniem, nadmiernym poborem prądu (np. przy zwarciu) i przed pojawieniem się na wyjściu napięcia stałego. Jak zapewniają materiały firmowe, układy te nie znajdują się w torze sygnału i są weń włączane jedynie w naprawdę krytycznych sytuacjach.
Cała konstrukcja ma więc wyraźne inklinacje w kierunku urządzeń "pro", a nie audiofilskich. Ignorowana jest idea krótkiej ścieżki, wytłumiania drgań, ale są zabezpieczenia i generalnie zapewniona jest duża wydajność. Mniej finezji, więcej fundamentu.
Odsłuch
Słuchając Anthema nie można nie zauważyć, że projektanci audio nauczyli się niejednego od czasu ponownej rewolucji "lampowej". A ja znowu o lampach... chyba tak już mi zostanie.
Podobnie jak w MAP-800, w brzmieniu Anthem Integrated 225 nie ma śladu rozjaśnienia, podkreślenia wysokich tonów; nie ma przez to syndromu mechaniczności, technicznego zarzynania muzyki – precyzyjnego uśmiercania. Co to jednak znaczy? Czy dokładność i neutralność przekazu są wrogiem muzyki?
Tę sprzeczność można wyjaśnić na dwa... sprzeczne sposoby. Pierwsza koncepcja: mamy do czynienia ze skrótem myślowym - precyzja transmisji wciąż pozostaje naszym ideałem, ale kiedy nie jest jeszcze do końca osiągnięta, a skażona pewnymi naleciałościami, przykrymi dla ucha zniekształceniami, co gorsza, kiedy brzmienie tylko udaje dokładność przez wyostrzenie, mamy skórkę za wyprawkę.
Koncepcja druga: inne rodzaje zniekształceń i manipulacji brzmią wręcz przyjemnie, zmieniają oryginał (którego coraz częściej nie znamy, nie obcując z muzyką na żywo, a w przypadku muzyki "elektrycznej" może być on w ogóle niezdefiniowany) w sposób przez nas nie tylko akceptowany, a wręcz oczekiwany.
Anthem Integrated 225 nie rodzi jednak dyskomfortu wyboru między skrajnościami – brzmi kompetentnie i naturalnie. Od pierwszego uderzenia kontrabasu z płyty "My Foolish Heart" Eddie Higgins Quartet - mocnego, pełnego, nieco ocieplonego już na etapie nagrania - słychać, że mamy do dyspozycji potężną moc.
I znowu lekcja została odrobiona. Podobnie bowiem, jak w moich wzorcach wzmacniaczy tranzystorowych – Krellu EVO402 oraz Accuphasie P-7100 - i tutaj nie ma forsownej eksploatacji tego zakresu. Wszystko trzymane jest pod kontrolą, nie ma przypadkowości i amatorki, nadinterpretacji i fantazjowania.
Potwierdziło to przejście na znacznie starszą, inaczej nagraną płytę Hanka Mobley`a "Hi Voltage". Na niej kontrabas jest lżejszy, jednak ma lepiej zarysowany kontur i rytm. Różnice było słychać wyraźnie. Barwa wprawdzie nie była tak różnicowana, jak w droższych wzmacniaczach, lecz biorąc pod uwagę cenę Anthema, na nic nie można narzekać - jego wewnętrzna, zwinięta "sprężyna" basu jest bardzo ekscytująca.
Górna część pasma, tj. wyższa średnica i same wysokie tony są trochę ciemniejsze niż w referencji, co jest zauważalne, ale w takim stopniu niedotkliwe, a ponadto może być zaletą przy podłączeniu do rozjaśnionych kolumn głośnikowych.
Blachy potrafią przyłożyć, kiedy są zarejestrowane z dużą dynamiką, jednak "statystycznie" przejawiają umiarkowaną energię. Liczy się przede wszystkim dźwięk podstawowy, a wybrzmienia, harmoniczne itp. są na drugim planie.
Wszystko, co zagramy z Anthemem Integrated 225, będzie intensywne, często jak ze wzmacniacza lampowego, z jedną zasadniczą różnicą - bez zmiękczania ataku. Muzyka grana jest większymi planami, bez nadzwyczajnego różnicowania, ale też bez bałaganu.
Za każdym razem, kiedy puszczałem kolejną płytę, od razu z uznaniem kiwałem głową nad umiejętnością zachowania przez urządzenie charakterystycznej dla danego nagrania atmosfery i zarazem nad umiarem w ukazywaniu niedoskonałości.
Kanadyjski wzmacniacz znakomicie nadaje się do odtwarzania gorzej zrealizowanych płyt. Nie uwypukla chrapliwych elementów, składanka Radiohead "The Best Of…" dała się wysłuchać w całości, bez chęci przeskakiwania między utworami i wybierania tych spokojniejszych.
Przedwzmacniacz gramofonowy radzi sobie dobrze, oferuje czystość i ładną barwę. Mocny, sprawny, uniwersalny wzmacniacz, w którym wszystkie składniki brzmienia są co najmniej na dobrym poziomie; wykazuje lekką tendencję do ocieplenia, ale i tak mniejszą niż MAP-800, w ten sposób lekka nuta "lampowości" wpleciona jest w tranzystorową dynamikę, występującą w ścisłym związku ze zwartym basem.
Wojciech Pacuła