Acoustic Masterpiece AM-201 - obudowa
Acoustic Masterpiece AM-201 jest stereofonicznym wzmacniaczem zintegrowanym, lampowym, ale nie do końca - zasilacz opiera się na półprzewodnikach. Wzmacniacz jest niewielki i wizualnie mało charakterystyczny - lampy są schowane w obudowie.
Front Acoustic Masterpiece AM-201 wykonano z dużego płata aluminium, na którym wyfrezowano poziomą linię; poniżej mamy cztery maleńkie, ale całkiem wygodne, moletowane gałki.
Pierwszą - włączymy zasilanie, drugą - sprawdzimy bias dla lamp, trzecią - regulujemy siłę głosu, a czwartą - zmieniamy wejście. Wzmacniacz nie ma zdalnego sterowania.
Wyżej widać okrągłe okienko, podświetlone ciemnożółtym kolorem. To wskaźnik biasu - po przekręceniu drugiej gałki podświetlenie się rozjaśnia, a w pozycji spoczynkowej - nieco przygasa.
Górę i boki tworzy jeden element wykonany ze sklejonych ze sobą deseczek z drewna przypominającego mahoń. Na górze wycięto z dwóch stron dość szerokie szczeliny chłodzące lampy.
Szczeliny znajdują się też na tylnej ściance. Wybór wejść jest niewielki - cztery (pary) liniowych, gniazda głośnikowe - po trzy zaciski na kanał, ponieważ z oddzielnymi odczepami (plusów) dla 4 i 8 omów.
Acoustic Masterpiece AM-201 - lampy
Drewniane "pudło" można zdjąć; nie powiem, żeby wzmacniacz Acoustic Masterpiece AM-201 bez pokrywy wyglądał lepiej, ale jest taka opcja. Widać wówczas, że w sekcji wzmocnienia znajduje się aż 11 lamp.
W buforze wejściowym pracuje podwójna trioda 12AX7, w driverach i odwracaczach fazy mamy z kolei dwie podwójne triody (po jednej na kanał) 12AU7, też z Chin; za nimi umieszczono lampy końcowe, z Rosji (Electro-Harmonix).
To pentody mocy, zaprojektowane specjalnie do aplikacji audio - EL84 (mniejszy brat EL34). Zazwyczaj lekceważone, w dobrych aplikacjach czynią cuda (Leben CS-300 X-S). Tutaj zastosowano aż cztery lampy na kanał, podnosząc w ten sposób moc, podobnie zresztą jak we wzmacniaczu Manleya.
Za lampami, w dużych, ekranujących puszkach umieszczono transformatory wyjściowe z blachami EI, a z boku bardzo duży transformator zasilający. Przed nim zakręcono w klamrach dwa kondensatory filtrujące napięcie dla końcówek.
Wygląda to dobrze i stylowo - powtarza topologię znaną z urządzeń z lat 50. Wnętrze polakierowano na ciemnografitowy, niemal czarny kolor typu "metallic", na którym umieszczono złote napisy.
Acoustic Masterpiece AM-201 - układ elektroniczny
Układ elektryczny jest dość prosty i zbudowany absolutnie klasycznie - to montaż punkt-punkt. Z wejść biegną naprzód, do mechanicznego selektora, kabelki ekranowane, stamtąd - do czarnego potencjometru Alpsa, a dalej - na siatki lampy wejściowej.
Jej anody sprzęgnięte są z następnymi triodami za pomocą dobrych, polipropylenowych kondensatorów RealCap, a sprzęgnięcie między driverami i lampami końcowymi zapewniają też polipropylenowe, lecz tańsze, kondensatory NCC.
Oporniki są duże i wysokiej mocy. Obok widać dławik tworzący wraz z dwoma kondensatorami Rubycona, widocznymi na górnej ściance obok lamp, filtr typu "Pi". Nie znalazłem osobnego prostownika dla lamp wejściowych i wygląda na to, że napięcie anodowe jest wspólne dla wszystkich lamp.
Generalnie - to ładny, choć prosty projekt. Funkcjonalność wzmacniacza jest jednak minimalistyczna, bo nie mamy pilota, żadnego wyjścia liniowego, nie ma też wyjścia słuchawkowego.
Odsłuch
Jedną z ważniejszych właściwości tego wzmacniacza jest jego... znikanie sprzed naszego nosa. Mówię oczywiście o dźwięku. Nadzwyczajna jest dynamika z umiejętnością budowania prawidłowych relacji na scenie. Acoustic Masterpiece AM-201 potrafi zagrać naprawdę mocno, przypominając pod tym względem wzmacniacz tranzystorowy.
I nie chodzi tylko o wysublimowane jazzowe zawijasy, ale o rasowy rock. Zremasterowane przez Mobile Fidelity "Abraxas" Santany czy "Angel Dust" Faith No More miały wykop, niski bas, nasycone gitary.
U Carlosa Santany gitara lidera często łączy się z organami Hammonda (to wymagająca kombinacja), jednak wzmacniacz pana Miury dawał sobie z tym radę, przedstawiając soczystą i swobodną prezentację.
Co do mocy, to możemy, oczywiście, ten wzmacniacz "zdekonspirować". To ostatecznie lampowe urządzenie o dość ograniczonym "watażu". Nie twierdzę, że Acoustic Masterpiece AM-201 w jakiś magiczny sposób generuje jej więcej niż wskazują specyfikacje, ale sądzę, że zalety lamp zostały tu świetnie wykorzystane i zagospodarowane do symulowania mocnego, dynamicznego brzmienia.
Ze skompresowanym (na etapie realizacji) materiałem, jak chociażby ze wspomnianym albumem Faith No More, nie będzie żadnego problemu - można podkręcać głośność, aż wszystko wokół zacznie drżeć.
O prawdziwych granicach zakresu wzmocnienia, w którym Acoustic Masterpiece AM-201 pracuje bez słyszalnych zniekształceń, przekonamy się z nieskompresowanym sygnałem. Taki dostaniemy np. z płyty "Heartplay" duetu Antonio Forcione i Charlie Haden.
To tylko gitara klasyczna i kontrabas, lecz prawdziwa dynamika sygnału powoduje, że przesterujemy wzmacniacz znacznie szybciej niż ze skompresowanym sygnałem. Zagramy to wystarczająco głośno, żeby spektakl był satysfakcjonujący, ale kontrabas zacznie nam wymiękać, gdy tylko zrobimy krok dalej...
Góra jest w ataku delikatnie złagodzona, choć nie aż tak, jak to się lampowcom zdarza. Acoustic Masterpiece AM-201, inaczej niż w "ciepłych" wzmacniaczach, nie koncentruje się na średnicy. Środek jest pełny i mocny, ale nie ma się wrażenia, że jest to coś "zrobionego", podrasowanego, napompowanego.
Chociaż... coś się tu dzieje, tyle że akcent położony jest gdzie indziej. Nieco mocniejszy, dobitny jest wyższy środek, i dzięki temu dźwięk Acoustic Masterpiece AM-201 jest tak nośny, otwarty, ma uderzenie.
Na płycie Gerry Mulligan Quartet jest "dialog" saksofonu barytonowego lidera i nisko brzmiącego puzonu zaworowego; obydwa instrumenty grały ciut wyżej niż ze wzmacniaczem odniesienia. Nie chodzi o wyszczuplenie średnicy - tej granicy nie przekraczamy, ale właśnie o akcent. Zakres niskotonowy jest zwinny i dynamiczny - dopóki nie przekroczymy wspomnianych limitów głośności.
Bas został świetnie spleciony z wyższymi rejestrami, jego harmoniczne są bogate i naturalne. To one określają w dużym stopniu dynamiczny charakter. Dźwięk jest bardzo dobrze poukładany - rozdzielczy, spójny, zbalansowany.
W niczym nie jest wybitnym czempionem, nie ma też pięty achillesowej, zagra z szeroką gamą kolumn, nie wymaga specjalnego dobierania sprzętu i akcesoriów. Jego ograniczenia mocowe są naturalne, w pomieszczeniu średniej wielkości, z kolumnami głośnikowymi o efektywności nie niższej od typowych 86-87 dB, nie zamkną nam drogi do słuchania żadnego rodzaju muzyki.
Niby można tak napisać o każdym urządzeniu... ale naprawdę rzadko kiedy wypada nadawać temu głębszy sens - tak jak tutaj.