Rok przed wyemitowaniem pierwszego odcinka "Czterdziestolatka", powstał magazyn "The Absolute Sound", który wraz z 234. wydaniem świętował niedawno 40-lecie swojego istnienia.
W materiałach redakcyjnych, ale i w komentarzach firm, które w tym czasie z tym pismem współpracowały, przewija się jedna myśl: pismo wzięło wówczas pod swoje skrzydła nowe, nieznane nikomu firmy, głównie brytyjskie (choć nie tylko).
A było w czym wybierać - dwa lata wcześniej powstał Meridian, rok wcześniej Monitor Audio, a dokładnie w tym samym - 1973 roku - Rega, Accuphase, Electrocompaniet oraz, zarejestrowany 4 czerwca, Naim.
Większość firm obchodzących okrągłą rocznicę przygotowuje z tej okazji specjalne, "rocznicowe" edycje urządzeń. Tak jest i z Naimem, który zdecydował się odświeżyć kluczowy w swojej historii produkt - wzmacniacz Nait. A właściwie trzy wzmacniacze - podstawowy model Naim Nait 5, teraz z dopiskiem "si", droższy Naim Nait XS 2 i najdroższy w ofercie wzmacniacz zintegrowany, Supernait 2.
Z okazji rocznicy przygotowano stosowne logo, a na kartonach umieszczono napis: "40th Anniversary Product". To oczywiście zupełnie inne urządzenia niż pierwszy Nait, który powstał zresztą dokładnie dziesięć lat po założeniu firmy, w 1983 roku.
Zdolność do pozostawania w dobrej kondycji polega na umiejętności znalezienia się w nowej rzeczywistości. A ta jest w elektronice użytkowej zupełnie inna niż nawet kilka lat temu, o trzydziestu nie wspominając. Są też pewne elementy, łączące przeszłość i teraźniejszość.
Naim ma wiele cech charakterystycznych. Od dawna firmowym standardem jest stosowanie aluminiowych obudów (w dużym stopniu zunifikowanych, co obniża koszty), instalowanie (wciąż) gniazd typu DIN, możliwość poprawy jakości dźwięku przez dodanie zewnętrznego zasilacza, eliminacja mniej potrzebnych funkcji oraz zaprezentowanie własnego stylu wzorniczego, pozostającego jednak w nurcie audiofilskiego minimalizmu.
Fronty od dłuższego czasu składają się z trzech części, z których na lewej mamy pokrętło wzmocnienia, a w przypadku SuperNaita 2 także balansu między kanałami, po prawej - podświetlane przyciski, którymi zmieniamy wejścia, a także gniazdo wzmacniacza słuchawkowego. Pośrodku zaś dominuje podświetlane na zielony kolor logo Naima. Wszystkie modele są projektowane i wykonywane w Wielkiej Brytanii.
Naim Nait 5Si
Kolorem Naima jest zieleń. Tak prezentowane są jego produkty na wszystkich wystawach i w taki sposób podświetlane wszystkie manipulatory - przyciski i dioda LED w gałce - oraz logo. Naimowe są też gniazda DIN, które znajdziemy na tylnej ściance, a których inni producenci od dawna nie stosują.
Upływ czasu przejawia się jednak i w tym, że dwa, obsadzone w ten sposób wejścia - CD i Tuner - mają też równoległe gniazda RCA. Wejść mamy ogółem cztery, z czego jedno ma wyjście do nagrywania (pętlę). Ciekawostka - nie zostało nazwane "Tape", ale "HDD".
Gniazda RCA wyglądają dość przeciętnie, są lutowane do płytki i niezłocone, za to DIN są znakomite; przystosowano je do wtyków z bagnetowym zatrzaskiem. Tego typu kable, oprócz Naima, produkuje brytyjski Chord.
Gniazda głośnikowe są typowe dla tego producenta - to po prostu otwory w obudowie, dla których firma przygotowuje odpowiednie wtyki. Te wyglądają jednak naprawdę na nieprzyzwoicie tanie i korzystałbym z nich jedynie wtedy, gdybym zamierzał pozostać w firmowym systemie, z szeroko rozstawionymi kablami głośnikowymi tego producenta.
W każdym innym przypadku użyłbym kabli z klasycznymi bananami albo wtykami BFA. Widły i "gołe" druty - odpadają. Gniazdo sieciowe IEC zintegrowano z mechanicznym wyłącznikiem sieciowym. To najtańszy wzmacniacz tego producenta, dlatego nie przewidziano w nim podłączenia zewnętrznego zasilacza.
Układ elektroniczny w Naimie Nait 5Si wygląda na nieskomplikowany - to nie jest jednak punkt wyjścia, a dojścia; eliminacja i upraszczanie zajęły Naimowi kilkadziesiąt lat. Wejścia są aktywowane w kontaktronach.
Widać, że gniazda RCA i DIN są połączone równolegle i aktywne jednocześnie. Sygnał biegnie następnie do klasycznego, obrotowego potencjometru oporowego Alpsa - najpierw ścieżkami na płytce drukowanej, a potem przez taśmę.
To jedyne miejsce, poza kabelkami do gniazda słuchawkowego, w którym nie udało się skrócić ścieżki sygnału. Potencjometr przykręcono na małej płytce drukowanej, zorientowanej względem dna obudowy pod kątem 45 stopni. To "dziwactwo" tłumaczone jest przez brytyjskich inżynierów dążeniem do minimalizacji drgań. Pozostała część toru sygnału jest oparta na tranzystorach.
W przedwzmacniaczu i sekcji drivera pracują podobne, lutowane powierzchniowo elementy, przy czym sekcja tego ostatniego jest odizolowana od głównej płytki - to maleńkie płyteczki wycięte z głównej, z którą łączą je tylko małe "przepusty" ze ścieżkami.
Przedwzmacniacz i tranzystory sterujące sekcją prądową pracują w klasie A. Pracująca w klasie AB końcówka mocy została zbudowana na bazie pary (na kanał) komplementarnych tranzystorów mocy Sanken (2SA1386 + 2SC3519).
Nigdzie nie widać radiatora, a to dlatego, że Sankeny przykręcono do płaskiego bloku aluminium, a ten do dna obudowy. Odprowadzeniem ciepła zajmuje się więc cała obudowa. Zasilacz opiera się na dużym transformatorze toroidalnym Talema.
Jedno uzwojenie wtórne zasila część wzmacniającą (zarówno przedwzmacniacz, jak i końcówkę mocy), a drugie logikę, przełączniki oraz wzmacniacz słuchawkowy; ten ostatni bazuje na układach scalonych i jest sprzęgnięty z wyjściem przez kondensatory. Po włożeniu wtyku słuchawkowego sygnał jest odcinany od końcówki mocy, ale w torze pozostaje potencjometr.
Naim Nait XS 2
Chociaż Naim Nait 5si oraz Naim Nait XS 2 różnią się wielkością i masą, nie to zwraca uwagę; zmiany wyraźniej zwiastują dodatkowe przyciski na przedniej ściance, a zwłaszcza gniazda na tylnej.
Pojawił się przycisk "mute" wyciszający wejście, a także dwa dodatkowe - kolejnych wejść liniowych. Wejścia RCA są takie same jak w tańszym modelu, jest ich jednak więcej, są ustawione w poziomie, a nie w pionie, i wszystkie są zdublowane gniazdami DIN.
Dostajemy też wejście na końcówkę mocy i wyjście z przedwzmacniacza, ale tylko na gniazdach DIN, przy normalnej pracy zwarte odpowiednimi zworami. Wszystkie gniazda tego typu zostały odsprzęgnięte od obudowy - nie są do niej przykręcone "na sztywno", mają luz. Jedno z gniazd DIN służy także do wysłania zasilania dla zewnętrznego przedwzmacniacza SuperLine lub StageLine.
Gniazda AV i HDD są wejściami i wyjściami (pętlami do nagrywania). Obok umieszczono przełącznik "AV", dzięki któremu można tak oznaczone wejście zamienić z liniowego na "unity gain", czyli pominąć cały przedwzmacniacz, wraz z regulacją siły głosu, i wejść sygnałem na końcówkę mocy; dzięki niemu XS 2 może być zintegrowany z wielokanałowym systemem kina domowego.
Oprócz tego mamy też zacisk do uziemienia oraz gniazdo dla zewnętrznego odbiornika podczerwieni (dla pilota). Jest jeszcze gniazdo USB, którym można aktualizować oprogramowanie logiki urządzenia. Gniazda głośnikowe i sieciowe są takie same jak z 5si. Wzmacniacz można podrasować, stosując jeden z zewnętrznych zasilaczy: FlatCap, HiCap lub SuperCap.
Zupełnie inaczej sytuacja przedstawia się w środku. Wejścia wciąż są włączane kontaktronami, jednak po wybraniu aktywnego sygnał jest aktywnie wzmacniany, tłumiony i buforowany. Znacznie bardziej jest bowiem rozbudowana sekcja przedwzmacniacza, o topologii zaczerpniętej z oddzielnego przedwzmacniacza NAC 552.
Z niego także pochodzi wyrafinowany układ zasilania dla kontaktronów. Przedwzmacniacz zbudowano z udziałem montowanych powierzchniowo tranzystorów. Bardzo ładne są natomiast najważniejsze elementy bierne - kondensatory polipropylenowe i tantalowe. Tranzystorowy jest też sporej wielkości wzmacniacz słuchawkowy z klasycznymi przewlekanymi tranzystorami końcowymi.
Sygnał biegnie do potencjometru nie taśmą, a krótkimi kabelkami. Jest to o tyle proste, że płytka drukowana wzmacniacza jest dużo większa niż w modelu Naim Nait 5si i sięga do przedniej ścianki. Potencjometr nie ma więc płytki, ale też jest przykręcony pod kątem. Końcówkę mocy zmontowano w podobny sposób, jak w tańszym modelu, choć tranzystory sterujące przykryto niewielkimi radiatorami.
W stopniu prądowym pracują te same tranzystory co w 5si, ale tym razem przykręcono je do solidnego bloku aluminium - nie bezpośrednio, a przez płytki ze spieku ceramicznego. To rozwiązanie od lat lansowane przez Denisa Morecrofta z firmy DNM, pozwalające oddalić aktywne elementy od metalu.
Zasilacz zmontowano po drugiej stronie aluminiowego radiatora. Transformator wygląda podobnie, ale ma aż pięć uzwojeń wtórnych (materiały firmowe mówią o siedmiu, ale dlatego, że dwa są symetryczne względem wspólnej masy).
Rozdzielono zasilanie dla lewego i prawego kanału końcówki mocy i pozostawiono osobne zasilanie dla logiki, przedwzmacniacza i przełączników wejść. Cztery największe kondensatory filtrują napięcie dla końcówek, a trzy nieco mniejsze - dla pozostałych sekcji.
Naim Supernait 2
Naim Nait 5si i Naim Nait XS 2 różnią się od siebie, nie ma co do tego wątpliwości. Są to jednak różnice raczej potwierdzające ich wspólny rodowód. Ze wzmacniaczem Naim Supernait2 sprawa jest nieco inna. Jest znacznie większy i cięższy. Ma dodatkowe pokrętło (balansu), zupełnie inne gniazda RCA, inną obudowę i wiele rozwiązań, których w tańszych modelach nie znajdziemy.
Podobnie jak w XS2, tak i tutaj wszystkie gniazda RCA mają swoje odpowiedniki DIN. Te pierwsze są jednak znacznie wyższej jakości i są przykręcane do tylnej ścianki, a nie lutowane do płytki. Liczba gniazd i ich funkcjonalność są zbliżone - doszedł jeden DIN, za pomocą którego można podłączyć zewnętrzną końcówkę mocy do pracy w bi-ampingu.
Możemy oczywiście podłączyć zewnętrzny zasilacz. Inna jest obudowa - w tańszych modelach to gruba, zagięta blacha aluminiowa tworząca tył i dół, a tutaj to profil o grubych ściankach, nasuwany na wewnętrzne, aluminiowe chassis. Nóżki są jednak podobne, jak we wszystkich urządzeniach Naima - to niewielkie, gumowe, ścięte stożki.
Wewnętrzne różnice między 5si i XS 2 były znaczące. Pomiędzy XS 2 i SuperNaitem 2 są jeszcze większe. Materiały firmowe informują, że chodziło o stworzenie urządzenia jak najbardziej przypominającego dzielone urządzenia tej firmy - sekcja przedwzmacniacza jest w znacznym stopniu zaczerpnięta z przedwzmacniaczy NAC 552 oraz NAC 282.
Wejścia zostały odsprzęgnięte od płytki poprzez prowadzenie sygnału krótkimi kabelkami. Są jednak przykręcone do tylnej ścianki - inaczej niż w XS 2. Wejścia są włączane kontaktronami, a za każdym z nich sygnał jest wstępnie buforowany - dla każdego osobno. Przedwzmacniacz przypomina ten z XS 2, jednak sygnał dla wyjścia słuchawkowego jest pobrany z innego miejsca.
W tym przypadku cała ta sekcja pracuje albo jako przedwzmacniacz, albo jako wzmacniacz słuchawkowy. Po wpięciu słuchawek do gniazda jest zmieniane wzmocnienie, dopasowując się do wymagań zmienionego obciążenia.
Mamy też dwa potencjometry Alpsa zamiast jednego - obydwa bez płytek pomocniczych, z kabelkami wlutowanymi do płytki. Uwaga - potencjometr balansu nie ma wyczuwalnie zaznaczonego środka, trzeba go ustawić "na słuch".
Widząc w danych producenta, że model ten ma wyższą moc niż dwa tańsze, oczekiwałem jeszcze większego aluminiowego elementu chłodzącego tranzystory końcowe. Tymczasem widzimy powrót do koncepcji znanej z 5si - tranzystory przykręcone są do płaskiej płyty z aluminium, a ta do dna urządzenia.
Najwyraźniej uznano, że większa aluminiowa obudowa wystarczy do odprowadzenia ciepła. I rzeczywiście - nawet po dłuższym graniu wzmacniacz nie jest gorący. Transformator Talema jest bardzo duży i ma pięć uzwojeń wtórnych. Kanały lewy i prawy końcówki mocy są zasilane osobno, podobnie jak logika i przedwzmacniacz, a także napięcie sterujące kontaktronów.
Kondensatorów jest tyle samo co w XS 2. Nowością jest natomiast, oparty na dużym tranzystorze mocy, stabilizator napięcia dla przedwzmacniacza. Przykręcono go na solidnym profilu aluminiowym przy tylnej ściance. Firma nazywa go "Naim DR (Discrete Regulator)".
Odłuch
Tak się złożyło, że w czasie testu wzmacniaczy Naima dwukrotnie miałem kontakt z muzyką wykonywaną na żywo. Jednym z tych wydarzeń był koncert Rogera Watersa w Warszawie. Niesamowite widowisko - od strony wizualnej i muzycznej.
Jak niemal zawsze podczas koncertów rockowych, było bardzo głośno, a wokal był niemiłosiernie zniekształcony; gdybym nie znał słów, nie bardzo wiedziałbym, co artysta śpiewa. Nie narzekam jednak, ponieważ to immanentna część imprez tego typu.
To, co istotne, polegało bowiem na dynamice i energii. Znając Naima, wiem, że jego twórcom zawsze chodziło o takie ukształtowanie dźwięku, aby jak najbardziej przypominał wydarzenie na żywo.
Naim Nait 5Si
Najmniejszy wzmacniacz tej firmy z "rocznicowej" serii też to potwierdził. Jego brzmienie jest dalekie od plumkania. Naim to żywioł. Tak można opisać jego brzmienie już po kilku minutach, chociażby "So Far Away" Dire Straits. Jest mocne pchnięcie przy uderzeniu stopy perkusji, jest głębokie zejście basu, a nade wszystko fantastyczna dynamika.
Takie granie nie jest oczywiście tym, co usłyszymy na koncercie; nawet jeśli zagramy z potężnych kolumn z 30-cm głośnikiem niskotonowym, będzie mu jednak bliższe. Tak grały wzmacniacze Naima od samego początku, a przynajmniej odkąd je znam, czyli od integry Nait 1. Każdy kolejny wnosił jednak coś nowego.
Czasem był to krok w bok, bo naprawdę, nawet dzisiaj, przebić z naddatkiem pierwszy wzmacniacz zintegrowany tego producenta jest trudno. W modelu Naim Nait 5si słychać udoskonalenie, a więc wyrównanie barwy oraz najlepsze, jak do tej pory, połączenie selektywności i rozdzielczości.
Najtańszy wzmacniacz zintegrowany Naima ma szansę trafić także do tych, dla których wcześniejsze wybory jego konstruktorów były trudne do zaakceptowania. Był to bowiem prymat dynamiki i rytmu nad precyzją i neutralnością.
Podbarwienia zdarzały się czasem w zakresie wyższej średnicy, ale jeżeli nie przeszkadzały energetyczności, a nawet ją wzmacniały - nie przeszkadzały konstruktorom. Teraz też nie jest to najbardziej wyrównane, wygładzone brzmienie, to nie jest priorytet i chyba nigdy dla Naima nie będzie.
Przyjęty kompromis jest jednak na tyle dobry, na tyle interesujący, a przede wszystkim angażujący, że powinien się z nim zapoznać każdy, kto lubi słuchać muzyki, a nie sprzętu... bez względu na dotychczasowe osobiste preferencje. Tym bardziej, że Naim Nait 5si jest najtańszym i w ten sposób dość łatwo dostępnym modelem.
Naim Nait 5si potrafinawet przy cichym słuchaniu dokładnie i swobodnie pokazać różnice między instrumentami (głosami) grającymi (brzmiącymi) w różnych rejestrach. Jak na płycie Laurie Anderson "Homeland", szczególnie w utworze "My Right Eye".
Niski, bardzo głęboki bas zderza się tam z wysokim głosem Anderson. Brzmi to z Naimem bardzo naturalnie, bez wysiłku. Tak zwykle grają tylko wzmacniacze o większej mocy i znacznie droższe.
Poprzednie wersje Naita potrafiły pokazać dynamikę w podobny sposób, jednak działo się to kosztem równowagi tonalnej, szczególnie przy wysokich poziomach dźwięku. Chodziło głównie o podkreślanie ataku środka, mogące ostatecznie prowadzić do natarczywości. Tutaj jej nie ma.
Znajdziemy oczywiście urządzenia grające bardziej jedwabiście, ale pozbawione dynamiki, jaką chwali się 5si. Naim świetnie połączył swoje tradycyjne umiejętności z tym, czego mu wcześniej brakowało.
Drugie niedawne spotkanie z muzyką na żywo ma związek z organami Hammonda. Słyszałem dwa różne modele, w domu mojego znajomego w Berlinie. Gra na Hammondach, a także zajmuje się ich restaurowaniem (organy tego typu bardzo szybko zmieniają brzmienie), to jedno z wielu hobby Juergena Straussmana. Słuchałem go grającego na B3 i zaraz potem nagrań z lat 60. i 70., na których ten instrument został wykorzystany.
Doświadczenie z podobnymi płytami powtórzyłem w domu, ze wzmacniaczami Naima. I nawet najmniejszy, najtańszy z nich, model Naim Nait 5si zabrzmiał tak, jak trzeba. A nie było to łatwe z powodu ogromnej ilości harmonicznych generowanych przez Hammondy, które źle odtworzone i wzmocnione brzmią zbyt ostro, zbyt szkliście, sztucznie i dokuczliwie. Z nowego wzmacniacza brzmienie B3 było jasne, żywe, otwarte, ale nigdy męczące.
A dochodzi do tego głębia brzmienia i duża scena dźwiękowa. Naim Nait 5si kreuje duże źródła pozorne. Monofonicznie nagrana trąbka z płyty "Round About Midnight" Milesa Davisa nie była małym, ściśniętym punkcikiem; miała duży wolumen, ponieważ została pokazana z całym otoczeniem akustycznym, z powietrzem.
Gęsta elektronika z płyty "Kid A" Radiohead miała świetnie zakotwiczoną bazę niskiego basu, a także bogactwo faktur przekazywanych w przeciwfazie, w dźwiękach otaczających słuchacza, wychodzących z boku głośników. Pies szczekający za oknem, na płycie "Amused To Death" Watersa był rzeczywiście za oknem.
Naim Nait SX 2
Przechodzimy do Naima Nait XS 2. Droższy wzmacniacz gra w sposób bardziej zniuansowany, delikatniej. Jego dźwięk jest bardziej rozdzielczy. Różnicę taką z natury najlepiej słychać w zakresie wysokotonowym.
Nie wspominałem wcześniej o blachach, o tym, jak są traktowane, a to dlatego, że w 5si nie zwracały na siebie uwagi. Były zresztą podawane nieco słabiej - tańszy Naim gra w porównaniu z Naimem Nait XS 2 gęściej; droższa integra jest dokładniejsza, dzięki temu słychać więcej, ale w pewnym rozrzedzeniu.
Dla przykładu - utwór "My Right Eye" Laurie Anderson. Technika nagraniowa od dawna bazuje w znakomitej większości przypadków na rejestracji wielośladowej; nagrania na tzw. "setkę", czyli ze wszystkimi muzykami grającymi równocześnie, są absolutnym wyjątkiem. Daje to wiele możliwości edycji (manipulacji). Jedną z nich jest nagrywanie wokalu w kilku podejściach, na kilka równoległych ścieżek.
Przy miksowaniu materiału wybiera się zaś albo najlepszą, albo łączy się najbardziej udane fragmenty z różnych ścieżek. Najwyraźniej tak było w przypadku wspomnianego utworu. Różnicę pomiędzy różnymi podejściami słychać nie wprost, a przez wyciszenie szumu między nimi.
Z modelem 5si można to było usłyszeć, ale trzeba było wiedzieć, czego szukać. Naim Nait XS 2 pokazał to szybciej, w sposób łatwo uchwytny.
Paradoksalnie, przez lepszą rozdzielczość, mikrodynamikę oraz spokojniejszy bas, Naim NAIT XS 2 może być trudniejszy w aplikacji. Przy odpowiednim doborze kolumn brzmienie będzie lepsze, bardziej wyrafinowane, doprecyzowane. Nait 5si jest jednak tak przyjazny, tak "kompletny", że może się wydawać bardziej atrakcyjny.
Lekko podkreślony - ale słychać to dopiero przy bezpośrednim porównaniu - średni bas tańszego wzmacniacza dość mocno powiększa źródła pozorne, a przez to daje wrażenie większej namacalności i naturalności. Naim Nait XS 2 z kolei nie przesuwa pierwszego planu w kierunku słuchacza.
To, co w systemach na poziomie 5si może się wydawać atrakcyjne, a więc ekspansywność dźwięku, ustępuje tutaj na rzecz większej kultury. Dlatego tak dobrze z XS 2 zagrała muzyka klasyczna, potrzebująca i wyrafinowania, i dynamiki, ale nie "podgrzewania".
Naim Supernait 2
Wraz ze wzmacniaczem Naim Supernait 2 wracamy do estetyki, z którą zapoznaliśmy się przy okazji 5si. To duży, bliski słuchacza dźwięk o wyjątkowej dynamice. Rozwój idzie w tym właśnie kierunku. Najdroższy wzmacniacz zintegrowany Naima gra jeszcze większym dźwiękiem i mocniej prowadzi średni bas, gdzie pojawia się duża część perkusji i gitary basowej.
Dostajemy więc brzmienie jeszcze bardziej energiczne. Rozdzielczość została lepiej zintegrowana z pozostałymi aspektami brzmienia - barwą i dynamiką. Góra jest mocna i jednoznaczna, ale i selektywna. Blachy mają siłę, są wyraźnie definiowane w przestrzeni (scena dźwiękowa) i w czasie (transjenty).
To dojrzały dźwięk, w którym mamy połączenie "fajności" tego, co pokazywał najtańszy wzmacniacz, z wyrafinowaniem średniego. Co ciekawe, klasyka nie była aż tak ekscytująca, jak z XS 2, zapewne przez przybliżenie przekazu w kierunku słuchacza Z kolei elektronika, rock, muzyka wokalna - tutaj były najlepsze.
I jeszcze słowo, albo dwa, o wzmacniaczach słuchawkowych. Najlepiej sprawdziły się te o impedancji w okolicach 50 omów, jak HE-300 HiFiMAN-a czy K701 AKG. Brzmienie nie będzie specjalnie wypełnione, a wyższa średnica będzie wzmocniona.
Ale z 5si oraz SuperNaitem 2 dostaniemy dobrą dynamikę i selektywność. Jeśli ma to być dodatkowa umiejętność wzmacniacza - to taką będzie, a jeżeli chcemy wyczynowo słuchać drogich słuchawek, to lepiej pomyśleć o urządzeniu zewnętrznym.
Ceny:
- Naim Nait 5Si: 4990 zł
- Naim Nait XS 2: 8590 zł
- Naim Supernait 2: 14 790 zł
Wojciech Pacuła