Wzmacniacze zintegrowane wszelkich odmian są w ścisłym sojuszu z pasywnymi zespołami głośnikowymi i razem dają wciąż skuteczny odpór zakusom aktywnych zespołów głośnikowych.
Firmy szykują nie tylko high-endowe, pasywne kolumny i wzmacniacze, których obecność można by wyjaśnić po części konserwatyzmem, a po części bezkompromisowym podejściem audiofilów, których pasją jest budowanie skomplikowanych systemów i których stać na taką zabawę. Również w szerokim zakresie "średniobudżetowym", rozciągającym się od kilku (za wzmacniacze) do kilkudziesięciu (za kolumny) tysięcy złotych, mamy wciąż urodzaj, którego tylko małą część widać w testach tego numeru.
Aby utrzymać swoją pozycję, pasywne zespoły głośnikowe nie musiały się zmieniać; wprowadzane tutaj udoskonalenia nie są wielkimi innowacjami, nowe modele często powstają pod presją odświeżenia oferty (a przy okazji "urealnienia" cen…), a nie wyraźnego podniesienia jakości; a nawet jeżeli, to w ramach znanych ogólnych rozwiązań; ewolucyjnie, nie rewolucyjnie. No i pod dyktando mody, która w zespołach głośnikowych przejawia się najmocniej, jak choćby w nurcie "retro", dużych paczek "jak za Gierka".
Kolumny zawsze i wszędzie będą miały kluczowe znaczenie dla jakości dźwięku, muszą się też podobać, ale mogą pozostać w klasycznej konwencji przetwarzania wzmocnionego już sygnału na ciśnienie akustyczne, natomiast większy ciężar dostosowania się do wymagań nowej epoki (źródeł cyfrowych, ale nie tylko… bo przecież również winylowego analogu) spadł na wzmacniacze.
Tutaj jednak widać podział: wzmacniacze high-endowe są "ponad to", często mają tylko wejście liniowe i żadnych cyfrowych ani gramofonowych dodatków; w high-endowym systemie tymi sprawami zajmą się wyspecjalizowane urządzenia ku satysfakcji tak użytkowników, jak i producentów.
Tańsze wzmacniacze mają więcej obowiązków; aby skłonić do składania z ich udziałem klasycznego systemu z pasywnymi kolumnami, nie mogą tego utrudniać i zmuszać do dodawania "przystawek"; tutaj klient wybiera wygodę a zarazem wymaga nowoczesności i wszechstronności, przynajmniej na miarę swoich potrzeb.
A ponieważ wzmacniacze zintegrowane można wyposażać w dowolną liczbę funkcji, więc w gruncie rzeczy wraz z kolumnami pasywnymi są rozwiązaniem wcale niegłupim i perspektywicznym, które trzyma się mocno nie tylko siłą naszego przyzwyczajenia. Bo takie systemy kupują też ludzie, którzy wcześniej nie mieli żadnych; mieli tylko głośniki BT i słuchawki, a teraz chcą mieć hi-fi nie na fali nostalgii, tylko dla dobrego brzmienia. I tylko dobrych brzmień, wyborów i decyzji życzymy w nadchodzącym roku.
Andrzej Kisiel