Graliśmy tak, jak chciał Komeda: polscy artyści o wybitnym kompozytorze

02 lipca 2019 Newsy

W 50. rocznicę śmierci Krzysztofa Komedy w Studiu U22 odbyło się spotkanie z uczestnikiem sesji nagraniowej albumu "Astigmatic"- Zbigniewem Namysłowskim. Samego albumu słuchaliśmy ze specjalnego wydania na różowym winylu, jaki ukazał się z okazji Record Store Day w nakładzie ok. 500 egzemplarzy.

- Krzysztof Komeda był świetnym kompozytorem, co dało się zauważyć szczególnie w jego późniejszej twórczości - podkreślił Zbigniew Namysłowski. - Nie nagrał wielu płyt jazzowych, napisał tylko nieliczne kompozycje jazzowe. Dopiero kiedy zaczął pisać muzykę filmową, pokazał cały swój kunszt. Nie był żadnym asem pianistyki, byli lepsi od niego, ale był bardzo oryginalny. Nikt nie grał tak jak on. Grając myślał, nie robił żadnych banalnych tricków, które inni muzycy mają w palcach, a nie w głowie. Komeda myślał przy graniu, myślał intensywnie. Nigdy nie byłem członkiem zespołu Krzysztofa Komedy. Byłem dochodzącym, zapraszał mnie, kiedy potrzebował saksofonistę. W tamtym czasie robiłem swoje rzeczy, więc na pewno nie zapisałbym się do jego zespołu - zaznaczył saksofonista.

Ponieważ na sesję "Astigmatic" nie zdążył dojechać członek kwintetu Komedy, Michał Urbaniak, pianista zaprosił na nagrania Zbigniewa Namysłowskiego. Saksofonista tak opowiadał o kompozycjach Komedy: 

- Tam jest tylko parę nut do zagrania. Motyw rytmiczny jest stały, bębny też grają dosyć stabilnie, Krzysztof plumka różne swoje akordy. Granie na jego akordach i na tym rytmie basowym jest bardzo proste. Sam nie wiem, dlaczego tak strasznie dużo kombinowaliśmy. Oczywiście jest temat i są wariacje na ten temat. Chociaż jest to temat bardzo specyficzny, niestandardowy. Nie zastanawiałem się nad tym, na czym polega nowatorstwo tego nagrania. Jazz standardowy na pewno jest inny niż to, co wtedy zagraliśmy. Przecież był już wtedy free-jazz i nasze granie bardzo się od niego różniło. Również rozbudowana forma [w tytułowym utworze] była obecna w jazzie już wcześniej. Stosował ją na przykład John Coltrane i free-jazzowcy.

To, co graliśmy, to nie było free, to obowiązkowy rytm, którego się trzymamy. Prawdziwe free nie ma żadnej formy, żadnej harmonii i można sobie fi kać do woli. Tu jednak są jakieś ramy. Na "Astigmatic" nie ma fragmentów łączenia elementów muzyki polskiej z amerykańskim jazzem, ale jest to polska szkoła jazzu, polski jazz grany przez polskich jazzmanów. Choć nie wszyscy udziałowcy tej sesji byli Polakami, to jest to niewątpliwie przykład polskiego jazzu, skomponowanego przez polskiego muzyka i nagranego w Polsce. Ale doszukać się tu polskich motywów ludowych nie można.

Kontrowersja dotyczy daty nagrania, bo przyjęło się, że była to trzydniowa sesja 5-7 grudnia 1965 r., co można przeczytać na oryginalnej okładce winylu i co powtórzono w Wikipedii oraz w opisie reedycji. Jednak nagrań kompozycji Komedy kwintet dokonał jednej nocy z 5 na 6 grudnia.

Na pudełku taśmy Emitape widnieje data 6 XII 65 r. W sesji w Filharmonii Narodowej wzięli udział polscy i zagraniczni jazzmani. Niemiecki kontrabasista Gunter Lenz był członkiem kwintetu puzonisty Alberta Mangelsdorffa, który występował wtedy na Jazz Jamboree. Na perkusji zagrał Szwed Rune Carlsson, który występował i nagrywał z Krzysztofem Komedą od 1965 do 1967 r.

- Kontrabasistę Guntera Lenza poznałem dopiero podczas sesji nagraniowej i nigdy później się nie spotkaliśmy. Wtedy Mangelsdorff nie grał jeszcze free, grał bardzo sprawnie technicznie dwudźwiękami, a nawet trójdźwiękami, to było odkrycie. Nikt wtedy tak nie grał na puzonie, wszyscy go podziwialiśmy. Rune Carlsson był perkusistą, którego sobie Krzysztof upatrzył, bardzo mu pasował, grał barwowo, niestandardowo. Nie klepał rytmu, tylko zawsze sobie coś swojego wykombinował. Trafiał w sam punkt muzyki Komedy. Jedno jest pewne - wszyscy graliśmy tak, jak chciał Komeda.

Pięć lat temu, 1 kwietnia 2014 r., w Galerii Kordegarda odbył się wernisaż wystawy zdjęć Marka Karewicza "Komeda" z udziałem muzyków, którzy kiedyś z Komedą występowali. O kulisy sesji "Astigmatic" zapytałem trębacza Tomasza Stańkę. - Pamiętam, że sesja "Astigmatic" odbyła się w nocy w Filharmonii Narodowej po koncertach festiwalu Jazz Jamboree, jak już wszyscy wyszli z sali - wspominał Tomasz Stańko. - Te utwory graliśmy kilka godzin wcześniej, ale w nieco innym składzie. Nie pamiętam, czy były to pierwsze wersje nagrań, czy je powtarzaliśmy. "Svantetic" jest oparty na trzech dźwiękach. Komeda wiedział, jaki efekt chce uzyskać, i tak trzymał zespół, żebyśmy grali w określony sposób. Nic nam nie mówił, jak mamy grać, nigdy.

Z pozycji krytyka i muzyka nagranie ocenił Jan "Ptaszyn" Wróblewski. - "Astigmatic" była jedyną pełną płytą jazzową, jaką Komeda nagrał w Polsce - podkreślił. - Poza tym były te malutkie "czterdziestki piątki", na których ukazywały się jego nagrania w trio, ale w serii Polish Jazz miał tylko tę jedną płytę. Muzyka Komedy jest inspirująca do dziś. tylko dla każdego w inny sposób. Dla mnie piekielnie intrygujące było to, że wszystkie te najważniejsze motywy z utworów: "Svantetic", "Astigmatic", "Kattorna" są bajecznie proste. Tylko że tego nie da się zagrać na zasadzie: sam tylko temacik i nic więcej. Tam są jeszcze jakieś kontrmelodie, jakieś konkretne wstępy, jakieś przerywniki, które robiły z tej muzyki skomplikowaną formę.

Nie można tego pominąć, jeśli chce się tę muzykę odtworzyć. Natomiast faktem jest, że ta forma daje się lepić na różne sposoby. Poszczególne elementy można między sobą przeplatać. Można dodawać pewne rzeczy, inne pomijać, mamy mnóstwo możliwości. Właściwie "Astigmatic" składa się z trzech czy nawet czterech motywów, niektóre wydają się tylko nieważnym wstępem, ale są niezwykle istotne.

"Astigmatic" nie istnieje, jeśli nie zrobimy tej chromatyki fortepianowej, która przechodzi z jakiegoś piekielnego pogłosu w nagłe staccato. To są najważniejsze cechy, ale co kto sobie z tego wyłowi, użyje albo nie użyje, to jego sprawa. Jest w tym wielka dowolność. Największą zaletą muzyki Komedy jest to, że można ją zagrać po swojemu, nie tracąc niczego z Komedy. Równocześnie jest to tak sugestywne, że wszyscy grali z nim, jak pasowało pod tę melodię. Bo to jego melodia ciągnęła muzyków za sobą.

Do wspomnień dołączyła się wokalistka Urszula Dudziak. - Miles Davis mawiał do muzyków: "Angażuję cię nie dlatego, że wiem, jak grasz, ale dlatego, że wiem, jak możesz zagrać ze mną" - cytowała powiedzenie wielkiego trębacza. - Krzysztof oczywiście tego nie mówił, ale to było dokładnie to. Krzysiu stwarzał tak niesamowitą aurę wokół siebie, że wszyscy go kochaliśmy i graliśmy najlepiej, jak potrafiliśmy. Ja przynajmniej tak śpiewałam. Krzysio dał mi dużo ważnych rad. Powiedział mi na przykład, żebym się nigdy nie powtarzała, nie przyzwyczajała do jakichś fraz, tylko żebym cały czas tworzyła, wymyślała nowe rzeczy. To było przydatne, zawsze o tym pamiętam.

- Krzysztof był bardzo jazzowym muzykiem - dodał Tomasz Stańko. - To jazzowe kompozycje mają to do siebie, że gra się je różnorodnie. Wszystkie wielkie zespoły miały swój styl, np. Miles Davis grał temat "My Funny Valentine" inaczej niż wszyscy. Właśnie Komeda pisał tak, że można go było grać za każdym razem inaczej. Miał przy tym charyzmę i w mistrzowski sposób dobierał ludzi. Miles zawsze miał najlepszych muzyków w zespołach. Tak samo Komeda wiedział, kogo wziąć do zespołu, żeby osiągnąć efekt, na którym mu zależało. Casting do zespołu jest częścią naszej kompozycji.

- Zapytałem Tomasza Stańkę o album "Litania" z muzyką Komedy, wydany przez ECM Records. Dlaczego po latach powrócił pan do jego kompozycji? - To była naturalna konsekwencja, bo grywałem wtedy utwory Komedy - odpowiedział Tomasz Stańko. - Producent Manfred Eicher zwrócił się do mnie z propozycją nagrania albumu. Mówił mi kiedyś, że kiedy zakładał swoją wytwórnię ECM Records, planował nagranie kwintetu Komedy, ale śmierć Krzysztofa pokrzyżowała mu plany. Nagrywając płytę "Litania", czułem, że mam świetny zespół, znakomicie nam się grało i w studiu, i na koncertach. Teraz też włączam utwory Komedy do swojego repertuaru, mogę je grać po swojemu, nic nie zmieniając. To jest najlepszy typ kompozycji.

Marek Dusza
Fot. Marek Dusza

Live Sound & Installation kwiecień - maj 2020

Live Sound & Installation

Magazyn techniki estradowej

Gitarzysta kwiecień 2024

Gitarzysta

Magazyn fanów gitary

Perkusista styczeń 2022

Perkusista

Magazyn fanów perkusji

Estrada i Studio czerwiec 2021

Estrada i Studio

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Estrada i Studio Plus listopad 2016 - styczeń 2017

Estrada i Studio Plus

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Audio kwiecień 2024

Audio

Miesięcznik audiofilski - polski przedstawiciel European Imaging and Sound Association

Domowe Studio - Przewodnik 2016

Domowe Studio - Przewodnik

Najlepsza droga do nagrywania muzyki w domu