"Blues żyje i ma się dobrze" śpiewa legendarny Buddy Guy na swoim najnowszym albumie. Bluesman skończył właśnie 82 lata i nie zwalnia tempa pracy. Regularnie koncertuje i co dwa, trzy lata wydaje płyty. Jeśli powiem, że coraz lepsze, ktoś może puknąć się w czoło.
Tak, bo bluesa docenia się tym bardziej, im więcej ma się siwych włosów na głowie. W zalewie nic nieznaczących płyt artysta, który jest znakomitym gitarzystą, świetnie śpiewa, a przy tym wie, jak powinna brzmieć muzyka atrakcyjna dla słuchaczy, wyróżnia się szczerym przekazem.
Po sukcesie poprzedniego albumu "Born to Play Guitar" (Grammy 2016) Buddy Guy wyruszył w trasę koncertową po Ameryce otwierając występy gitarzysty Jeffa Becka. Niech to nikogo nie zdziwi - rock jest popularniejszy od bluesa. Eric Clapton i Beck podkreślają na każdym kroku, jak wiele nauczyli się od swojego idola. Trzeba do tego dodać Keitha Richardsa, który razem z Beckiem wziął udział w nagraniu utworu "Cognac". To pięciogwiazdkowy "koniak" blues-rocka w wersji V.S.O.P.
Trzech geniuszy gitary w jednym utworze! A w temacie "You Did the Crime" na harmonijce zagrał Mick Jagger. Jakiż piękny blues wyszedł z tego spotkania! Album "The Blues is Alive and Well" trzeba mieć, sam sięgam do niego co rano, by wzbudzić w sobie falę pozytywnej energii.
Marek Dusza
Silvertone/Sony Music