Na początku 1975 roku Brian Eno został potrącony przez samochód, doznał ciężkich obrażeń ciała i kilka miesięcy spędził w szpitalu. Podczas rekonwalescencji słuchał nastrojowej, kojącej jego stan ducha i ciała muzyki. To wtedy wpadł na pomysł stworzenia muzyki tła, działającej na podświadomość, która mogłaby stać się elementem codziennego otoczenia człowieka.
Tak powstał album "Discreet Music", uznawany za pierwszą płytę w stylu ambient. Długą serię albumów z muzyką zamyśloną (tego terminu używa sam Brian Eno) kontynuuje jego najnowsze dzieło "Reflection". Wypełnia je jeden, trwający 54 minuty medytacyjny utwór z wysublimowaną elektroniką.
Większość słuchaczy wyłączy tę płytę już po kilku minutach, twierdząc, że nic się tu nie dzieje. W najlepszym wypadku utnie sobie drzemkę, ukojona spokojnymi dźwiękami płynącymi z głośników. Ale dla zwolenników ambientowych pejzaży "Reflection" może okazać się fascynującą wyprawą w głąb siebie i swoich myśli. Sama kompozycja jest zbudowana na zasadzie repetycji krótkich fraz i motywów poddawanych niewielkim tylko przetworzeniom. Muzyka pozbawiona rytmu sprawia wrażenie bezruchu, przez co skutecznie wprowadza słuchacza w stan lewitacji.
Grzegorz Dusza
WARP/SONIC