Black River powstała na gruzach nieodżałowanego Neolithic. Muzycy go tworzący zasilili tak znaczące dla naszego metalu zespoły jak Vader, Behemoth i Dimmu Borgir. Gdy patrzymy na tę listę, nazwanie zespołu supergrupą wydaje się w pełni uzasadnione.
Dziesięć lat minęło od wydania ich ostatniej płyty "Black'n Roll". To szmat czasu, ale dla Black River nie ma to specjalnego znaczenia. Reaktywowanie kapeli sprawiło im wiele frajdy, co słychać w piosenkach zawartych na ich czwartym w dorobku albumie.
"Humanoid" okazuje się znakomicie brzmiącym materiałem, zrealizowanym z dużą inwencją melodyczną i humorem. Nie ukrywają swoich fascynacji czadową rockową muzyką różnej maści. Odnajdziemy tu bowiem heavy metal spod znaku Black Sabbath i Ozzy'ego Ozbourne'a, thrush inspirowany Metalliką, Slayerem i rodzimym Acid Drinkers, mechaniczny metal w stylu Ministry i Rammstein, grunge a la Alice In Chains i Stone Temple Pilots oraz punk zapożyczony od Sex Pistols i The Dead Kennedys.
Do wysokoenergetycznych kompozycji grupy doskonale pasuje drapieżny wokal Macieja Taffa oraz ostra rockowa jazda gitarzystów Piotra Wtulicha i Artura Kempa. Materiał z "Humanoid" ma taką moc, że wykonany na żywo może wywołać szaleństwo wśród publiczności.
Grzegorz Dusza
Mystic