Debiutancka płyta The Phantom Band, która ukazała się jakiś czas temu na rynku, spowodowała falę porównań do innych bandów, nie tylko z Wielkiej Brytanii. Każdy znalazł coś dla siebie i nazywał następcą jednej z grup, których dotknęła artystyczna niemoc, a które kiedyś miały jakiekolwiek znaczenie na scenie.
Każdy fan muzyki, który porównuje The Phantom Band do jakiegoś klasyka ma nieco racji. Tak naprawdę jednak Brytyjczycy czerpią od wielu, różnych twórców. Rockowe rytmy przeplatają sie z bardzo różnymi gatunkami wkraczając na odmienne stopnie wrażliwości. Na ten przykład można podać utwór "Crocodile" w duchu funky i bardziej rockowy "Folk Song Oblivion".
W "The Howling" pobrzmiewa synth pop, choć gitary przypominają o prog-rocku z lat 60. Kompozycje sa długie, więc nawet w tym kawałku znalazło się miejsce na odrobinę power popu. Piosenki potrafią ciągnąć się nawet przez sześć-dziewięć minut, ale zaskakująco nie dłużą się. Nawet gdy cały utwór ma jednolity charakter, jak w przypadku ballady "Island", nie można mówić o nudzie.
The Phantom Band jawi się jako grupa uzdolnionych muzyków, którzy są w stanie zagrać prawie wszystko od wyważonych piosenek po naprawdę szalone. Panowie z Glasgow szybko zmieniają tempo, często nie zmieniając klimatu utworu lub nawet pozostając przy dominującym w poprzedniej kompozycji. Wprowadzają szybkie zagrywki, gdzie niewielu by się na to zdecydowało. To takie trochę wyzwanie dla słuchacza, który może mu nie podołać, ale grupa i tak wychodzi z tego pojedynku obronną ręką, prezentując muzykę ciekawą i zróżnicowaną.
"Checkmate Savage" to prawdziwie szalony album. W dziewięciu utworach upchnięto tak wiele stylów i pomysłów ile tylko było możliwe. To ciekawa pozycja, wykraczająca poza moje oczekiwania kolejnej płyty indie rockowej. Bezkompromisowość jest zdecydowanie zaletą The Phantom Band i na pewno warto będzie o tej kapeli pamiętać w przyszłości.
M. Kubicki
Pomaton EMI