Najnowsza generacja amplitunerów, którą można zidentyfikować po cyfrze 7 na końcu symbolu, wprowadza wyraźne zmiany w zakresie designu. Nikt nie może zarzucić tegorocznej "jamaszce" wyłącznie kosmetycznego liftingu. Obecny styl jest połączeniem błyszczącej czerni w górnej sekcji frontu i metalu w dolnej.
W modelu Yamaha RX-V1067 wyeliminowano mnóstwo przycisków i gałek, montując ogromną klapkę. Gdy jest zamknięta, front prezentuje się skrajnie minimalistycznie, z zaledwie dwoma pokrętłami (wyboru źródeł oraz głośności) i dwoma przyciskami, (zasilania i trybu Pure Direct). Pod klapką znajdziemy typową dla amplitunerów sekcję regulatorów, choć i tutaj zachowano względny umiar. Z kolei godne podziwu rozpasanie widać w zakresie wejścia podręcznego.
Wreszcie można podłączyć niemal każde urządzenie, stare (analogowe RCA, cyfrowe optyczne, kompozyt, a nawet S-Video), jak i nowe, bo jest tu HDMI i USB. To ostatnie służy pamięciom flash i plikom muzycznym, choć to wcale nie jedyna metoda, by odtworzyć empetrójki.
Sieciowe możliwości Yamaha RX-V1067 zdradza już napis "Network" z przedniej ścianki, ale trzeba zajrzeć na tylny panel, by poznać wielkie możliwości tego urządzenia. Jego wyjątkowość polega na zainstalowaniu portu sieci LAN (obok Yamahy takim rozwiązaniem może pochwalić się tylko Pioneer), który w standardzie DLNA komunikuje się z komputerem, przejmując dostęp do zgromadzonej na twardym dysku muzyki.
Yamaha RX-V1067 odczytuje zresztą nie tylko pliki MP3, ale także WAV, WMA, AAC oraz standard FLAC (wersje 96/24). Port LAN można także wykorzystać uruchamiając funkcje radia internetowego oraz przejmując "dowodzenie" nad konfiguracją urządzenia z poziomu komputera, a nawet telefonu komórkowego. Obok znajduje się typowe dla Yamahy złącze Dock przeznaczone dla firmowej stacji dokującej lub adaptera Bluetooth.
Niemal w każdym standardzie podłączeń Yamaha jest ponadprzeciętnie rozwinięta. Wyjść głośnikowych mamy dziewięć par; choć amplituner nie podąża modną ścieżką Dolby ProLogic IIz, to przecież właśnie Yamaha już dawno temu zaprezentowała autorski system Presence z dodatkowymi kolumnami efektowymi.
To dla nich, lub alternatywnie dla kolumn w drugiej strefie, zarezerwowano dodatkową parę zacisków, bo samych końcówek mocy jest siedem. Strefowe połączenia ułatwiają wyjścia niskopoziomowe, są także dedykowane złącza obrazu, kompozyt i S-Video. O tym ostatnim wszyscy już zapominają, jednak do Yamaha RX-V1067 podłączymy aż cztery takie źródła.
Obok nich są również cztery wejścia komponentowe oraz kompozytowe. Nie licząc panelu podręcznego, mamy tu nie mniej niż siedem wejść HDMI i dwa tego typu wyjścia! W obrębie gniazd działa konwerter wizyjny i skaler 1080p.
W palecie wejść analogowych RCA wypada wskazać na przedwzmacniacz gramofonowy, a komplet dopełniają cyfrowe złącza koaksjalne i optyczne. Dosłownie niczego tu nie zabraknie. Obok dekoderów dźwięku HD Yamaha niezmiennie proponuje swój własny pakiet Cinema DSP.
Sztandarowy układ Scene oferuje programowanie na okoliczność szeregu najróżniejszych ustawień dopasowanych do różnych typów wejść i sytuacji; teraz rozszerzono go do wersji o nazwie "Plus" z 12 (wcześniej były 4) komórkami pamięci.
Wnętrze amplitunera zorganizowano według wzorców nakreślonych przez topowe wzmacniacze Yamahy z serii DSP i nie jest to tylko firmowa przechwałka. Świadczy o tym sam układ - końcówkę mocy rozdzielono na dwa moduły z dwoma radiatorami, pomiędzy którymi znalazł się zasilacz.
W tylnej sekcji, za modułami mocy, umieszczono przedwzmacniacz z procesorami. Końcówki mocy zbudowano z elementów dyskretnych, w sekcji procesorów znalazły się układy Analog Devices, za konwersję audio odpowiadają przetworniki Burr Brown PCM1789 - cztery sztuki, bo to układy dwukanałowe. Skalowaniem obrazu zajmuje się scalak Achor Bay Technology.
Odsłuch
Umiejętności amplitunera Yamaha RX-V1067 można bez skrupułów oceniać na materiale dwukanałowym, najlepiej za pośrednictwem dobrego źródła. Chociaż nie jest to rasowy wzmacniacz stereofoniczny, to warunkiem sukcesu jest wykorzystanie trybu Pure Direct, który odłącza większość niepotrzebnych w takiej konfiguracji układów.
Yamaha RX-V1067 staje się wzmacniaczem w dużym stopniu przeźroczystym dla sygnału, utrzymuje klimat płynności i muzykalności, ale nie łagodzi najwyższych rejestrów. Każdy dźwięk formowany jest pieczołowicie, wyciągany aż do końca naturalnego wybrzmienia.
Prowadzi to niekiedy do lekkiego rozjaśnienia, ale nie do ostrości. W połączeniu z dokładnymi, analitycznymi kolumnami brzmienie jest żywe, czyste, Yamaha nie osiąga niczego na siłę i wbrew samej muzyce. W bardziej subtelne klimaty wpada środek pasma, mniej dosłowny, jakby wygładzony.
Niskie tony nie są twardzielami, pozwalają sobie na odrobinę miękkości, panuje swobodna atmosfera, bez musztry. W trybie wielokanałowym równowaga tonalna jest przesunięta w stronę średnicy, Yamaha RX-V1067 brzmi homogenicznie, mniej detalicznie, z dawką słodyczy i zaokrąglenia.
Słychać to na górze pasma, łagodniejszej i mniej rozdzielczej niż w stereo. Wielokanałowe emocje, jakie kreuje Yamaha, nie są oparte na atakujących skrajach pasma, amplituner raczej tonuje najczęściej przejaskrawione realizacje filmowe, nadając im w rezultacie bardziej kinowy, cieplejszy charakter.