Denon proponuje aż sześć modeli. Najdroższy kosztuje około 4 tys. złotych (i to w wariancie bez subwoofera, za który trzeba wyłożyć dodatkowe 3 tys.), najtańszy – niecały tysiąc.
Testowany Denon DHT-S316 zajmuje pozycję drugą od dołu. To jedna z najmniejszych, najsmuklejszych listew. Sam producent określa ją mianem niskoprofilowej (wysokość nie przekracza 5,5 cm). Nie dość, że taki soundbar wygląda subtelnie, to nie powinien przeszkadzać w obsłudze telewizora (bo nie przewidziano tutaj powielaczy sygnałów IR).
Denon DHT-S316 - konfiguracja akustyczna
Szczupła obudowa to też oczywiste ograniczenie akustyczne, przychodzi mu z pomocą subwoofer, a umieszczenie wydajnego układu przetworników koniecznego w samej listwie jest wciąż wyzwaniem.
Konfiguracja akustyczna jest bardzo podstawowa – 2.1. W listwie zainstalowano więc tylko dwa kanały, w każdym pracuje układ dwudrożny, składający się z owalnego przetwornika nisko-średniotonowego (3 x 11 cm) i 25-mm kopułki wysokotonowej.
Obecność tylko dwóch fizycznych kanałów wiąże się z ograniczeniami nie tylko w zakresie efektów przestrzennych, ale też akustycznej stabilności kanału centralnego, którego rolę przejmują lewy i prawy.
W klasycznym systemie stereo (do którego Denon DHT-S316 jest zbliżony), aby mieć prawidłowe i wyraźne "centrum", musimy usiąść dokładnie pośrodku. Tutaj też nie ma lepszego rozwiązania, ale dla choćby częściowej poprawy sytuacji możemy wyregulować poziom wirtualnego kanału centralnego.
Tak jak i w pozostałych soundbarach, nie ma systemu automatycznej kalibracji (właściwego dla urządzeń droższych), dostępne regulacje obejmują jeszcze poziom niskich częstotliwości w samym subwooferze. Nie oznacza to regulowania tylko kanału LFE, bowiem subwoofer przejmuje też niskotonowe składowe z pozostałych kanałów.
Denon DHT-S316 - tryby pracy i złącza
Mamy do wyboru trzy tryby pracy - filmowy, muzyczny oraz nocny (obniżenie poziomu niskich częstotliwości, kompresja dynamiki). Do sterowania służy niewielki, ale wygodny pilot. Podstawowe funkcje obsłużymy też z samej listwy, oprócz regulacji głośności jest tutaj wybór źródeł.
W większości sytuacji uruchomienie urządzenia sprowadza się (oprócz kwestii zasilania) do podłączenia pojedynczego przewodu HDMI, którym przesyłamy sygnał do i z telewizora dzięki kanałowi zwrotnemu ARC. Nie ma natomiast wejścia HDMI (wszystkie źródła trzeba podłączyć do odbiornika TV). Są za to cyfrowe wejście optyczne, a także złącze analogowe.
Denon DHT-S316 - funkcje sieciowe
Nie znajdziemy tutaj atrakcji sieciowych, które pojawią się dopiero w droższym modelu DHT–S416. Na strumieniowanie pozwala jednak Bluetooth (chociaż wyłącznie z kodowaniem SBC). Dekodery surround pracują w standardach Dolby Digital oraz DTS, a kreowaniem przestrzeni wirtualnej zajmuje się firmowy algorytm Denon Virtual Surround.
Denon DHT-S316 - montaż i obsługa
Denon DHT-S316 może stanąć bezpiecznie przed telewizorem, listwę można także przykręcić do ściany (nie zmieniamy położenia i orientacji belki, korzystając z uchwytów w tylnej części). Subwoofer jest szczupły, a mimo to udało się zmieścić głośnik (niewielki, ok. 15-cm) i tunel bas-refleks na przedniej ściance.
W codziennej obsłudze DHT-S316 może nam trochę brakować wyświetlacza. Schowane za maskownicą diody sygnalizacyjne są dość niewyraźne z większej odległości, ale podstawowa funkcjonalność DHT-S316, na co dzień ograniczona w praktyce do wyboru między dwoma źródłami (TV oraz Bluetooth), nie stwarza większych wyzwań.
Zobacz również: Denon Home Sound Bar 550 - najbardziej zaawansowany soundbar
Denon DHT-S316 - odsłuch
Już na pierwszy rzut ucha słychać w brzmieniu Denona DHT-S316 kilka zjawisk. Z powodu osłabienia niższej średnicy zarówno duża porcja instrumentów, jak i wokali, zwłaszcza męskich, brzmi szczupło, bez wypełnienia i siły płynącej z niższych rejestrów, chociaż całkiem żywo, a jeszcze nie krzykliwie.
W tym przypadku nie pomoże podnoszenie poziomu samego basu, który z kolei tak wysoko nie sięga, aby wzmocnić średnicę. To nawet dobrze, że subwoofer nie wtrąca się w nie swoje sprawy.
Zresztą kolejne próby wykazały, że jest firmowo skalibrowany całkiem dobrze i lepiej go bez ważnego powodu nie ruszać. Tutaj zaskoczenie jest pozytywne. Jak na taki system bas prezentuje się wyśmienicie, zwłaszcza w tematach muzycznych. Jest czytelny, dynamiczny, sprężysty. Może nawet wydawać się dziwne, że jego odsunięcie od średnicy nie pogarsza wyraźnie spójności.
Bas trzyma tempo i związek z całą akcją, jest dopasowany temperamentem do średnicy i góry, nie przykrywa ich i nie podlewa tłustym sosem. Taki bas nie zaszkodzi muzyce, ale pomoże, chociaż nie rozwiąże wszystkich problemów z neutralnością.
W kinie domowym przechodzimy w tryb filmowy, a wtedy Denon DHT-S316 (zgodnie z oczekiwaniami) mocniej zaznacza skraje pasma. Nie tracąc energetyczności, gra potężniej, ale wciąż nie nazbyt ciężko – ścian przesuwać nie będzie, a komu wciąż mało basowych emocji, może sięgnąć do dodatkowych regulacji, które pozwalają poszaleć (ustawienie początkowe to najniższy możliwy poziom basu).
Denon DHT-S316 nie jest czarodziejem wirtualnej przestrzeni, efekty są stonowane i kreują raczej ogólny klimat, subtelne tło, niż imponujące efekty. Wszystko rozgrywa się przed nami, chociaż czasami dość blisko.
Lepiej zostawić w spokoju podbijanie kanału centralnego (wirtualnego – bo to konfiguracja 2.1), ta funkcja działa radykalnie, a efektem jest zawężenie bazy stereo oraz spłaszczenie i utwardzenie dialogów, które i w wariancie podstawowym są dostatecznie komunikatywne.
Sztuka wirtualna
Każdy z prezentowanych soundbarów jest wyposażony w funkcję dźwięku wirtualnego, dzięki któremu mamy wrażenie (czy też raczej jego namiastkę) działania prawdziwego systemu wielokanałowego.
W modelu DHT-S316 zastosowano firmowy system Denon Virtual Surround, który ma do dyspozycji skromną konfigurację akustyczną 2.1, a na potrzeby naszych rozważań możemy ją nazwać po prostu stereofoniczną.
Uzyskanie w takiej sytuacji obszernej wirtualnej przestrzeni wymaga zastosowania cyfrowych procesorów DSP, które odpowiednio modyfikują sygnały. Systemy wirtualne wykorzystują zjawiska psychoakustyczne.
Obiekty w przestrzeni wokół nas lokalizujemy dzięki różnicom w natężeniu oraz w czasie, w jakim fala dźwiękowa dobiega do naszego prawego i lewego ucha.
W tym przypadku źródło (fizyczne) jest wciąż przed nami, a systemy wirtualne muszą oszukać nasz mózg. Ich pracę można sprowadzić do dwóch głównych zadań. Zdekodowany wcześniej sygnał należy przygotować dla systemu stereo, ponownie zakodowując w nim informacje przestrzenne (z uwzględnieniem takiej docelowej, akustycznej konfiguracji).
Odpowiednie składniki sygnału mają zmodyfikowane natężenie i są przesuwane w fazie, dodawane są też sygnały "kasujące". Fizyczne położenie źródeł dźwięku kanału lewego i prawego jest ściśle określone (konstrukcją listwy), ale odległości między nimi a słuchaczem już nie, co komplikuje sprawę i powoduje, że optymalne rezultaty pojawiają się tylko w określonej odległości.
Wiele z układów wykorzystuje również odbicia od ścian pomieszczenia (a wszystkie muszą się z nimi mierzyć). Uzyskanie pełnej kontroli nie jest możliwe, stąd uzyskiwane efekty zależą silnie od tego, gdzie usiądziemy.