Przecież najtańszy odtwarzacz Blu-ray potrafi dzisiaj robić nie tylko podstawowe, ale i bardziej zaawansowane sieciowe wygibasy. Przenosząc to na grunt audiofilski (gdzie lepsze zasilanie, przetworniki cyfrowo-analogowe, dekodery dla formatów audio, a więc dosłownie wszystko jest już gotowe), moglibyśmy otrzymać zupełnie nową "jakość". Dzisiaj wykorzystują tę możliwość bardzo nieliczni. Jest w tej awangardzie właśnie Rotel RCX-1500.
W czasach urządzeń-naleśników Rotel RCX-1500 nokautuje gabarytami - jest wysoki i poważny, wygląda nawet trochę groteskowo z wąziutkim mechanizmem szczelinowym, który pojawia się na ogół tam, gdzie oszczędza się miejsce. Tutaj jest go wręcz za dużo.
Pokaźny wyświetlacz służy do prezentacji obszernych danych o utworach z iPoda czy źródeł sieciowych. Widać dużą gamę przycisków, bowiem rozbito na pojedyncze klawisze selektor wejść, któremu towarzyszy pakiet sterowania napędu oraz nawigacji po menu. Z przodu, oprócz gniazda słuchawkowego, jest także port USB.
Co czyta Rotel
Rotel odtwarza większość plików - WMA, MP3, WAV, AAC, MP4 jak i FLAC. Poza pamięciami typu pendrive czy dyskami twardymi, możemy tu podłączyć (posługując się tylko zwykłym kablem) iPod lub iPhone. Zamiast jednak męczyć się z przegrywaniem plików, lepiej wykorzystać sieciowe umiejętności Rotela RCX-1500.
Początkowo trudno je odnaleźć, gdyż Rotel posługuje się unikalnymi rozwiązaniami. Port, który pozornie wygląda jak gniazdo sieci LAN, służy wyłącznie do aktualizacji oprogramowania, natomiast napis Ethernet naniesiono ponad złącze USB…
Sprawa wyjaśni się, gdy odnajdziemy dołączone do urządzenia dwa adaptery. Pierwszy jest typową kartą Wi-Fi dla USB, drugi - to rodzaj przejściówki USB-LAN. Wystarczy więc zdecydować się, czy korzystamy z sieci przewodowej czy bezprzewodowej i podłączyć odpowiedni adapter.
Dlaczego przewodowe LAN nie ma klasycznego, wbudowanego złącza, a czerpie z portu USB? Być może takie były wymogi projektu ustawienia wszystkich elementów wewnątrz obudowy, może chodziło o oszczędność lub wygodę i dostępność adapterów USB-LAN. Skoro jednak można podejść do tego tematu w ten sposób, to dlaczego takie "przejściówki" nie są stosowane masowo?
Oprócz tego, że są niepraktyczne (przejściówka plus kabel z wtykiem zajmuje dodatkowe centymetry za urządzeniem) w nowoczesnych standardach dla sieci LAN prędkość przesyłu danych sięga (nominalnie) 1 Gb/s (Gigabit/sekundę) i jest to więcej niż potencjał portu USB w najbardziej popularnej specyfikacji 2.0.
Jednak Rotel sięgnął po LAN o niższej prędkości, wynoszącej 100 Mb/s, więc tutaj USB spokojnie się już "wyrobi". W przypadku przesyłania muzyki większe prędkości nie są nam do niczego potrzebne, natomiast odtwarzacze multimedialne, które mają ambicję pracować z plikami wideo o niskiej kompresji (a zwłaszcza Full HD 3D), mogą potrzebować szerszej "bitostrady" niż ta, którą oferuje USB.
Uaktywnienie łącza sieciowego pozwala wypłynąć Rotelowi RCX-1500 na zupełnie nowe muzyczne obszary. Konfigurując usługę udostępniania plików na komputerze domowym możemy uzyskać łatwy dostęp do wybranych nagrań zgromadzonych na dysku twardym.
Jeszcze wygodniejszym rozwiązaniem jest zakup samodzielnego serwera plików i zgranie tam całej naszej muzycznej biblioteki - nie trzeba wówczas w ogóle uruchamiać komputera. Mając dostęp do Internetu, Rotel potrafi także "wgryźć" się w świat wirtualnych stacji radiowych; firma uruchomiła nawet własny specjalny serwis, w którym znajdziemy uporządkowane i skatalogowane listy stacji radiowych.
Możliwości rozbudowy systemu audio opartego na Rotelu RCX-1500 są skromne - oprócz gniazd antenowych jest tylko jedno wejście liniowe, jedno cyfrowe (w dwóch standardach, optycznym i koaksjalnym) oraz wyjście z przedwzmacniacza. Na pojedynczych terminalach głośnikowych praktycznie kończy się wyposażenie tylnej ścianki.
Wnętrze Rotela RCX-1500
Wnętrze Rotela RCX-1500 zaskakuje nieobecnością sporego radiatora; to wynik zastosowania impulsowych końcówek mocy (klasa D), które co prawda pojawiają się w urządzeniach Rotela już od dłuższego czasu, ale producent nie zrezygnował całkowicie z modułów analogowych, a rozmiary sugerowałyby, że właśnie dla takich znalazło się tu miejsce (tym bardziej, że to urządzenie stereofoniczne, a nie wielokanałowe).
Ze względu na wysoką sprawność klasy D nie było również potrzeby instalowania dużego transformatora. Wnętrze wypełnia duża liczba niezależnych płytek drukowanych, w efekcie czego pojawiło się sporo okablowania. Pokrętło głośności połączone jest nie z potencjometrem, ale z czujnikiem, funkcję właściwego regulatora wzmocnienia pełnią układy scalone.
Napęd zainstalowany w amplitunerze Rotel RCX-1500 nie należy do najcichszych, stukami daje o sobie znać zarówno przy włączaniu urządzenia, jak i detekcji płyty. Gdy wszystkie informacje zostaną już odczytane, uda się znaleźć ścieżkę i rozpocznie się odtwarzanie, jest znacznie lepiej.
Pewnej cierpliwości wymaga natomiast korzystanie z odtwarzaczy Apple - mój iPhone zastanawiał się chwilę, czy podjąć z Rotelem współpracę, ale po kilkunastu sekundach na wyświetlaczu Rotela RCX-1500 pojawiły się stosowne informacje, a z głośników popłynęła muzyka.
Odsłuch
Mnogość źródeł dźwięku stoi przed nami otworem, jednak wciąż pewniakiem pozostaje stary, zgrany "kompakt". Poznanie brzmieniowego charakteru Rotela zajmuje tylko chwilkę, ten CD-amplituner (czy w nazwę obowiązkowo trzeba już wplatać "sieciowy"?) potrafi naprawdę wiele, choć ma oczywiście ograniczenia.
Komplementowanie Rotela można rozpocząć od basu. Rotel RCX-1500 ma sporo mocy, a także swobodnie ją zwiększa przy niższej impedancji, co zwykle gwarantuje dobrą dynamikę niskich częstotliwości - to świetnie słychać, Rotel gra basem bardzo ekspresyjnym, zdeterminowanym, nie jest to tłuste pomrukiwanie.
Bas jest dobrze kontrolowany również w najniższych rejonach - o ile oczywiście podołają temu również (w gruncie rzeczy przede wszystkim) zespoły głośnikowe.
Bas jest przy tym ładnie zróżnicowany, nie łomocze zbyt twardo i jednostajnie, stać go zarówno na niuanse, jak i na prymitywizm - jeżeli nagranie jest oleiste, usłyszymy to bez wyszczuplenia. To nie "jakiś-tam-amplituner", ale świetny wzmacniacz do opanowania "trudnych" kolumn.
W zakresie średnich tonów mamy płynność i lekkie złagodzenie. Wokale są bardzo czyste, potrafi ą być pierwszoplanowe, ale powstrzymują się przed skrajną wyrazistością lub soczystością, mają zawsze pewną delikatność; z drugiej strony nie grozi im spłaszczenie i wysuszenie - są wspierane subtelną plastycznością.
1500-tka najwięcej od siebie dodaje (a raczej odejmuje) na górze pasma, jakby bała się tam rozpędzić.
Wysokie tony nie są wprost stłumione, lecz zdyscyplinowane. Selektywne, uporządkowane, tyle że bez wielkiego blasku i żywiołowości. Tutaj przydałyby się kolumny, które grają górą trochę zbyt odważnie, może nawet metalicznie, a takich pewnie nie brakuje…
Jednocześnie ostrożność Rotela w kreowaniu góry często pomaga opanować nagrania ze źródeł skompresowanych. Wszystko (co pochodzenia komputerowego) brzmi więc w wyważony i przyswajalny sposób.
Radek Łabanowski