Głośnik bezprzewodowy B&O Play Beoplay P2 to jeden z najmniejszych modeli, dostępny w trzech wersjach - czarnej, niebieskiej (Royal Blue) oraz piaskowej (Sandstone). Przeznaczenie P2 nie jest zaskakujące - ma nam towarzyszyć zawsze i wszędzie, zastąpić głośniki wbudowane w telefon, jest zawsze włączony i gotowy, aby nie tylko zagrać muzykę, ale również przejąć funkcję zestawu głośnomówiącego.
Jest więc niewielki i relatywnie lekki, waży tylko 275 g. Można go włożyć do torby, a nawet kieszeni (sprawdziłem). Wbudowany akumulator pozwala na 10 godzin pracy; nie jest to rekord, lecz zbiega się z możliwościami najlepszych smartfonów.
Gdy przyjrzymy się P2 i City (Vifa), zauważymy pewne podobieństwa, mimo że kształty są różne. Maskownica została wykonana z anodyzowanego aluminium i pokrywa górną część; dolną "mydelniczkę" wykonano z tworzywa, a ślizganiu się zapobiega gumowy spód. Zarówno B&O Play Beoplay P2, jak i Vifa City bardzo dobrze pasują do ręki, obydwa mają też przytroczony do uchwytu rzemyk z firmowym logo.
Oglądając B&O Play Beoplay P2 ze wszystkich stron, nie trafi my na klasyczne przyciski, a jedynie na nowoczesne gniazdo USB-C do ładowania. Włącznik sieciowy znajduje się na spodzie, ukryty pod gumową powłoką loga B&O. P2 reaguje na potrząsanie i stukanie w aluminiową maskownicę.
Czytaj również testy słuchawek B&O Play
Odpowiednim sensorom przypisano funkcje odbierania połączeń i sterowania odtwarzaczem muzycznym (zatrzymywanie/ wznawianie odtwarzania i przeskakiwanie pomiędzy ścieżkami), ale reakcje głośnika na bodźce z zewnątrz można zmienić (programowanie możliwe jest z aplikacji mobilnej). B&O Play Beoplay P2 działa nie tylko ze smartfonami, ale bez nich (lub tabletów) nie da się w te ustawienia zagłębić.
Specyfikacja techniczna jest (jak zwykle) oszczędna, przynajmniej w sferze bezprzewodowej. Moduł BT pracuje w standardzie 4.2, udało mi się uruchomić jedynie kodowanie SBC. Pod maskownicą znajdujemy monofoniczny układ dwudrożny - 19-mm kopułkę wysokotonową i 5-cm przetwornik nisko- -średniotonowy, podłączone do niezależnych wzmacniaczy 15 W (w klasie D).
Odsłuch
Oto mocny zawodnik, chociaż kategoria wagowa kogucia. Przyznam, że początkowo nieco zlekceważyłem P2 i wepchnąłem go między dwie poduszki, nie oczekując od takiego "szczupaka" niczego ciekawego. Tymczasem Beoplay P2 okazał się być niezłym agresorem. Przyciągnął mnie z daleka wyjątkowo żywym, soczystym i dynamicznym brzmieniem.
Góra pasma iskrzy, błyszczy, popisuje się przy każdej okazji, a przy tym jest czysta i selektywna, generuje dużo "powietrza". W starszych nagraniach eksponowane są szumy, ale gdy zaczyna grać muzyka, szybko o tym zapominamy.
Po drugiej stronie (pasma) popisuje się bas. Jest go dużo, ale pozostaje w ryzach konturowej poprawności. B&O Play Beoplay P2 nie wyłożył się nawet, gdy pastwiłem się nad nim dźwiękami elektrycznego basu. Jest wreszcie średnica, a zwłaszcza jej wyższy podzakres, który... lekko odsunięto.
Dlatego, mimo żywości, dźwięk nie staje się napastliwy i nazbyt bezpośredni. B&O Play Beoplay P2 grają na tyle obiecująco i swobodnie, że chce się zagrać głośniej. Oczywiście salonu nim nie nagłośnimy, ale P2 daje radę zaskakująco długo, chociaż tylna część obudowy zaczyna się wyraźnie nagrzewać. Mały wariat, powrót do normalności jest trochę nudny.