Przechodząc już od metafizyki do fizyki, przedstawiamy fakty potwierdzające niezwykłą złożoność Modelu 203. Są to w serii Reference najtańsze kolumny wolnostojące (większe mają symbole 205 i 207), ale "od razu" są czteroipółdrożne.
Jeszcze bardziej wyrazisty dla bezkompromisowego charakteru konstrukcji Reference jest może jednak fakt, że czterodrożny jest... podstawkowy Model 201 (test w Audio 6/ 2003). W takim kontekście, testowany teraz Model 203 to "tylko" rozwinięcie układu 201 o drugi głośnik niskotonowy, co wymagało oczywiście powiększenia obudowy, która w ten sposób stała się wolnostojąca.
Dalsza ewolucja polega na powiększeniu głośników niskotonowych (Model 205) i wreszcie przeobrażeniu w układ aż pięciodro żny (Model 207), z parą jeszcze większych niskotonowych, którym towarzyszy równie potężny nisko-średniotonowy, a dalej układ Uni-Q i hypertweeter.
Seria Reference jest więc kopalnią firmowych rozwiązań KEF-a, została zaprojektowana jako odpowiedź na równie spektakularne superkonstrukcje największego konkurenta - oczywiście B&W Nautilus. KEF postanowił wykazać, że ma na swoim koncie nie mniej oryginalnych rozwiązań.
Wywołało to pytania "kto pierwszy" - np. zastosował głośnik wysokotonowy na szczycie obudów. KEF wyciągnął stare zdjęcia, a nich swoje przedpotopowe kolumny... z wysokotonowym w nadbudówce.
KEF nie krępował się z zaprojektowaniem obudów, których boczne ścianki są wygięte na sposób - jako żywo - znany z kolumn konkurentów. Ale niezależnie od tych kontrowersji, jest w modelach Reference wiele zaawansowanej, i już bezdyskusyjnie własnej, kefoskiej techniki.
KEF Reference 203 - głośniki
Najbardziej charakterystyczny jest układ Uni-Q - autonomiczny, dwudrożny układ zintegrowanych koaksjalnie przetworników średniotonowego i wysokotonowego (tutaj role się odwracają, to KEF walczy z niektórymi firmami, które kopiują to opatentowane rozwiązanie).
Dzięki niemu powstaje punktowe źródło promieniowania dla szerokiego zakresu częstotliwości - częstotliwości wysokie biegną z centrum głośnika średniotonowego. W układach dwudrożnych opartych na Uni-Q jest to całe przetwarzane pasmo, w układach trójdrożnych KEF-a pojawia się specjalny głośnik (lub głośniki) niskotonowy, a Uni-Q staje się sekcją średnio-wysokotonową.
Jednak w modelach aktualnej serii referencyjnej dodano jeszcze przetwornik superwysokotonowy - "hypertweeter" umieszczony na szczycie obudowy - który również wyłamuje się koncepcji punktowego źródła promieniowania. Jest jednak zasadnicza różnica między dodaniem głośnika niskotonowego a superwysokotonowego.
Niskie tony to fale długie, rozchodzą się wszechkierunkowo, i na skutek odbić są trudne do zlokalizowania - "oderwanie" ich źródła od źródła częstotliwości średnich i wysokich jest trudne do usłyszenia (z tego zjawiska korzystają systemy subwooferowo-satelitarne); ponadto, również dzięki dużym długościom fal, współpraca między odrębnymi głośnikami niskotonowym a średniotonowym nie jest narażona na znaczące przesunięcia fazowe przy zmianie osi w płaszczyźnie pionowej.
Natomiast 15kHz (częstotliwość podziału między wysokotonowym a "hypertweeterem" w KEF-ach) to fala o długości tylko ok. 2-cm.
Czytaj również test: KEF R700
Oś, na której współpraca głośników będzie zgodna fazowo, na której zostanie ustalona optymalna charakterystyka przetwarzania, będzie ściśle określona - wystarczy lekkie przesunięcie w górę lub w dół, i głośniki pracować będą w przeciwnych fazach.
Można z tym walczyć przez stosowanie ostrych filtrów (co zawęzi problematyczny zakres współpracy głośników), jak również zmniejszając odległość między głośnikami (aż do układu idealnego - a więc właśnie koncentrycznego, gdzie dystans między centrami akustycznymi wynosi zero).
Wydaje się, że superwysokotonowy odseparowany od wysokotonowego, który z kolei znajduje się w układzie Uni-Q, to zderzenie dwóch przeciwnych koncepcji, że żaden świadomy podstawowych zasad akustyki inżynier nie powinien zgodzić się na tak nieeleganckie rozwiązanie... a jednak. W pewnym sensie dodatkowy superwysokotonowy uderza w ideę Uni-Q.
Wydaje się, że superwysokotonowy również powinien zostać wprowadzony do Uni-Q, a najlepiej byłoby tak zmodernizować sam wysokotonowy, aby osiągał żądaną częstotliwość graniczną. Jest jednak i argument przeciwko takiemu potraktowaniu głośnika superwysokotonowego.
Wprowadzenie wysokotonowego w stożek średniotonowego rozwiązuje problem odległości między tymi głośnikami, ale utrudnia rozpraszanie wysokich częstotliwości z samego wysokotonowego. Tym bardziej bardzo wysokie częstotliwości z "hypertweetera" są na pewno znacznie lepiej rozpraszane przy miniaturowych wymiarach jego własnej obudowy, niż byłyby w układzie Uni-Q.
Klasyczne "coś za coś". Przecież hypertweeter, pracując od 15 kHz, przejmuje przetwarzanie w zakresie, w którym tweeter zainstalowany w Uni-Q dawałby sobie jeszcze radę na osi głównej (tak jak w tańszych konstrukcjach KEF-a) - uznano więc, że powyżej tej częstotliwości zawężenie promieniowania z Uni-Q jest już na tyle poważne, że lepiej będzie już tutaj przekazać pracę specjalnemu przetwornikowi.
KEF nazywa go hypertweeterem, ale pod względem zakresu przetwarzanych częstotliwości to typowy "supertweeter" (od kiedy supertweetery stały się typowe...).
KEF deklaruje, że zapewnia on rozszerzenie pasma do 55 kHz, nie zapominając wspomnieć o "najnowszych" formatach DVD-A i SACD, co powoli przestaje być podniecające - formaty te nie są już takie najnowsze, ich ograniczona popularność nie wywołuje powszechnej potrzeby uzbrajania się w supertweetery, wreszcie rzecz najważniejsza - szersze pasmo "najnowszych formatów" wcale nie oznacza automatycznie potrzeby rozszerzania pasma zespołów głośnikowych, o czym pisaliśmy już wielokrotnie.
Ale niezależnie od rozszerzania, właśnie poprawa rozpraszania w najwyższej oktawie jeszcze pasma akustycznego (przed granicą 20 kHz) może nawet bardziej uzasadniać zastosowanie specjalnego głośnika superwysokotonowego... o ile wspominane problemy fazowe nie wyznaczą za to zbyt wysokiej ceny. Ale to już zależy od mniej lub bardziej udanej aplikacji.
"Hypertweeter" to 19-mm kopułka z tytanu, z magnesem neodymowym.
Zespół Uni-Q to wynalazek liczący sobie już prawie dwadzieścia lat, wielokrotnie opisywany przy okazji testów kolumn KEF-a. Głośnik wysokotonowy Uni-Q był jednym z pierwszych, który wyposażono w neodymowy układ magnetyczny - ze względu na konieczność jego miniaturyzacji, aby zmieścił się w centrum układu magnetycznego przetwornika średniotonowego.
W wersji referencyjnej neodymowy układ magnetyczny ma również część średniotonowa układu Uni-Q. Membrana jest polipropylenowa (ale wydaje się dość sztywna), połączona z płaskim zawieszeniem, które jest optymalne dla średnich częstotliwości. Kopułka wysokotonowa, podobnie jak "hypertweetera", jest tytanowa, tym razem o średnicy 25 mm.
Głośniki niskotonowe mają 17-cm - podobną średnicę, jak Uni-Q. To również bardzo nowoczesne jednostki, z odlewanymi koszami i ekranowanymi układami magnetycznymi (w sumie cała konstrukcja Modelu 203 nie generuje pola rozproszonego).
Membrany są w głównej części celulozowe, ale nakładkę przeciwpyłową wykonano ze sztywnej, częściowo transparentnej folii, przez którą widać pierścienie Faraday’a, poprawiające przebieg strumienia w szczelinie magnetycznej.
KEF Reference 203 - wnętrze obudowy
Obudowa kolumn KEF Reference 203 podzielona jest wewnątrz na trzy komory. Najmniejszą - zamkniętą - przydzielono układowi Uni-Q, 90% obudowy podzielono między dwa niskotonowe.
W takiej sytuacji, wcale nierzadkiej, tunele bas-refleks są najczęściej wyprowadzone do tyłu, ale ponieważ KEF preferuje wyloty do przodu, więc na froncie Modelu 203 robi się gęsto, jeden nad drugim zajmują miejsce dwa tandemy głośnik - tunel.
Długie (19- cm) tunele mają obficie wyprofilowane końce (z obydwu stron), co wraz z ich dużą średnicą (7,5- cm) z pewnością odsuwa niebezpieczeństwo turbulencji. Wydzielenie odrębnych komór dla poszczególnych głośników jest dobrym sposobem na osłabienie fal stających.
Chociaż wewnętrzna przegroda nie jest skośna, ale podzielona między dwa piętra, odległości między równoległymi płaszczyznami są zarówno skrócone, jak i zróżnicowane. Ponadto jest kilka wzmocnień poziomych i jedno pionowe, skrzynia jest bardzo solidna i "dojrzała", pamiętajmy o przekroju poziomym, który również akustycznie jest bardzo korzystny.
Ale KEF nie byłbym KEF-em, gdyby oprócz Uni-Q i hypertweetera, nie zmajstrował hyperzwrotnicy. Owszem, już układ głośników wymusza rozbudowanie układu elektrycznego, ale nawet dziesięciodrożność nie musiałaby się wiązać z zastosowaniem prawie pół setki elementów - 17 cewek, tyluż kondensatorów i 13 rezystorów.
Małą przewagę mają cewki powietrzne, większość kondensatorów to elektrolity, ale wszystkich siedem na drugiej płytce to polipropyleny, na pewno w filtrach wysokotonowych, prawdopodobnie też średniotonowego.
Takie bogactwo filtrów ma swoje źródło zarówno w głośnikowym skomplikowaniu układu, tradycyjnym zamiłowaniu KEF-a do linearyzowania charakterystyki przetwarzania, a także w działaniu regulatora poziomu niskich tonów, który znajduje się ponad zestawem gniazd przyłączeniowych.
Za pomocą wkręcanej zwory możemy wybierać między pozycjami "cut", "flat" i "lift". Różnice w poziomach (dokładne pomiary na stronie laboratorium) wynoszą ok. 1-2dB. Gniazd przyłączeniowych nie żałowano - mamy wysokiej klasy elementy WBT, w ilości aż trzech par. Może to szczera zachęta do tri-wiringu, a może tylko kolejny sposób na wskazanie klientowi, iż ma do czynienia z produktem wykonanym aaabsolutnie...
Poza wielkością, która jest "normalna", KEF Reference 203 jest zaprojektowany z maksymalistycznym rozmachem, a nadzwyczajna precyzja wykonania nawet najmniejszych dupereli (o wielu nie wspominałem), przynosi użytkownikowi dodatkową frajdę.
Nie wykluczam, że prawdą jest to, co usłyszałem od dystrybutora - że KEF "dokłada" do produkcji serii Reference. Dopóki nie znajdę malutkiej naklejki "Made in China", mogę w to uwierzyć.
Odsłuch
Czasami jest tak, że jakieś brzmienie robi doskonałe wrażenie na samym początku... i wtedy zapala się lampka ostrzegawcza, że wkrótce przyjdzie czas na rozczarowanie. To zresztą też oklepany w recenzjach scenariusz, który ma już zupełnie przewidywalną, a więc jałową dramaturgię.
Podobnie jak rozpoczynająca fraza, że brzmienie na początku wydawało się nijakie i ospałe, aby.... oczywiście, bo jakże mogłoby być inaczej, z czasem zarobiło mnóstwo punktów za doskonałe zrównoważenie, a także objawiło naturalną, niewymuszoną dynamikę.
Tak jakby nie było kolumn, których charakter jest przewidywalny od początku, i które do końca prób grają nijako - albo wręcz przeciwnie... Otóż wbrew wrażeniu, jakie wynosi się z takich opisów, większość kolumn i w ogóle urządzeń audio brzmi lepiej lub gorzej, ale stabilnie i w sposób rozpoznawalny.
Inna już historia, że trzeba mieć umiejętność, motywację (najlepiej finansową), i jeszcze odrobinę autoironii, aby swoje wrażenia opisać w sposób zrozumiały dla Czytelników.
KEF Reference 203 nie sprawia jednak żadnego problemu, mógłbym go opisywać za połowę normalnej stawki. Ciastko z kremem. Małym problemem w jego konsumpcji jest tylko to, że nie wiadomo, od czego zacząć - jest tu bowiem więcej niż tylko ciastko i krem. Od pierwszych dźwięków ujawnia się wiele zalet, i choć zacznę od jednej z nich, to następne, aż do ostatniej, znaczą wcale nie mniej.
Po pierwsze, kapitalne połączenie plastyczności i dokładności w całym pasmie, ale oczywiście szczególnie można to docenić w zakresie średnich tonów. Małe "ale" polega na tym, że barwa średnicy była dla mnie trochę zbyt chłodna, jak na moje ostateczne preferencje, lubię pewną dawkę naturalnej chropowatości, tymczasem dźwięki Reference 203 są gładkie - może nie wypolerowane, ale starannie oszlifowane.
Przez to też głosy, chociaż świetnie rysowane, pełne akcentów artykulacyjnych, czytelne, nie są jeszcze w pełni obecne i naturalne. Zarazem bywają w wykonaniu 203, dzięki owej gładkości, tak piękne, słodkie i przez to przejmujące... Trochę bardziej służy to chyba wokalom kobiet, niż mężczyzn. Zdaję sobie sprawę, że ideał spełniłby się dopiero przy fizycznej obecności samego artysty.
Po drugie, fantastyczny bas. Fantastyczny nie przez swoją moc i głębię, ale w stopniu rzadko spotykanym wolny od podbarwień, konturowy, zarazem nie cierpiący na zatwardzenie. Wychodzi zdrowo - wpada głęboko - swobodnie, szybko, płynnie, ale w konkretnych, zdefiniowanych fragmentach, bardzo fizjologicznie, dając tym satysfakcję, dobrze rozumianą przyjemność i właśnie atrakcyjne, estetyczne skojarzenia.
Po trzecie - góra pasma. Również czysta, wyraźna, jednocześnie delikatna... i spójna - bez śladu problemów mogących teoretycznie wynikać z połączenia wysokotonowego z superwysokotonowym. świetnie oddane zostały uderzenia werbla - z jednoznacznym atakiem, ale i bogato okraszone swoim charakterystycznym wybrzmieniem.
Próba ta wydaje się mało wyrafinowana, ale dała dowód bardzo dobrej dynamiki, mikrodynamiki, rozdzielczości i spójności. Słychać było, że to jeden, doskonale nam znany, akustyczny instrument.
Po czwarte, co już chyba staje się oczywiste, Reference 203 mają nie podlegający krytyce balans tonalny. Po piąte, tworzą prawidłową przestrzeń, w której chociaż nie pojawiają się fajerwerki, to i nie ma żadnych strat, uproszczeń, spłycenia ani zawężenia. Poziom detaliczności jest wysoki, ale jednocześnie nie staje się problematyczny, peryferia muzyki nie przykuwają uwagi, nie wygrywają z głównym nurtem.
Brzmienie KEF Reference 203 jest samo w sobie rewelacyjne. A całej sprawie pewnej pikanterii dodaje fakt, że płynie ono z tak skomplikowanej konstrukcji. Układ niemal pięciodrożny, ryzykowne połączenie superwysokotonowego z modułem Uni-Q, zwrotnica zbudowana z nieprzebranej liczby elementów, a skutkiem tego dźwięk doskonale zespolony, skoordynowany, wyrównany - w tych aspektach jak z najwyższej klasy monitora.
Trudny orzech do zgryzienia dla zwolenników audiofilskiego minimalizmu, zwrotnic 1. rzędu, itp. ale i pułapka dla amatorów komplikowania konstrukcji za wszelką cenę - tylko w rękach profesjonalistów, wyposażonych w najlepsze programy i sprzęt pomiarowy, taka technika staje się źródłem sukcesu, a nie katastrofy.
Nie wyciągajmy więc zbyt daleko idących wniosków, ale jeden jest jak najbardziej uprawniony - Model 203 to obowiązkowy punkt programu dla poszukujących kolumn najwyższej klasy. Pułap cenowy, na jakim KEF Reference 203 są zagrożeniem dla konkurentów, trudno precyzyjnie określić. Ale na pewno nie chodzi o 20.000 zł.
Słuchałem ich podczas tej samej sesji, co dwie pary kolumn za prawie 50.000 zł. Z zamkniętymi oczami nie potrafiłbym powiedzieć, które z nich były wyraźnie "z innej parafii". Jak to możliwe? Może to nie te drogie kolumny powinny się wstydzić, ale ja, że już tak oczywistych różnic nie słyszę? No to się wstydzę, ale życzę każdemu, żeby mógł się wstydzić tak jak ja, i może dzięki temu sporo zaoszczędzić.
A.K.