Nie tylko Linn, ale i wiele innych firm podkreśla sens pracy zespołowej - wyższość systemów złożonych z urządzeń tej samej firmy. Poza oczywistymi konotacjami marketingowymi jest w tym też wiele merytorycznego sensu, ponieważ projektowanie, odsłuchy itp. odbywają się w kontekście innych produktów danej firmy. Linn idzie jednak jeszcze dalej. Proponuje bowiem przejście z systemu pasywnego na w pełni aktywny.
System może być stosowany w klasycznym, pasywnym układzie, tj. z odtwarzaczem Majik CD, przedwzmacniaczem Kontrol i stereofoniczną końcówką mocy C2100, do tego zestawu elektroniki można jeszcze dokupić kolumny Linn Ninka.
Następnym krokiem jest zamiana układu na aktywny - wzmacniacz wymienia się np. na C6100 z sześcioma końcówkami i zamontowanymi kartami filtrów, odpowiednich do danego modelu kolumn.
Co jeszcze można zrobić? Można jeszcze dokupić firmowe interkonekty o bezpretensjonalnej nazwie Analogue Interconect oraz kable głośnikowe - w tym przypadku najlepiej triwiring, o nazwie K600. Ale jeśli chcemy być prawdziwymi linnowcami, możemy dokupić wisienkę na torcie, tj. gramofon Sondek LP12 SE.
Wszystkie urządzenia Linna, bez względu na cenę, przeznaczenie itp., dzielą obecnie tę samą obudowę (ze względów oczywistych nie dotyczy to gramofonu i kolumn).
Sztywna, wykonana w całości z aluminium obudowa składa się z czterech głównych elementów: odlewanego frontu, w centrum którego dodawany jest element specyficzny dla urządzenia danego typu, nasuwanej na całość 'rękawiczki', tj. grubej aluminiowej blachy wygiętej tak, że tworzy górę i boki, a także właściwego spodu i przykręconej do niego tylnej ścianki.
Na wierzchu nie widać żadnych śrub, każde urządzenie i cały ich system jest estetyczny, elegancki, choć może jeszcze zbyt skromny, aby powiedzieć: luksusowy.
Z zewnątrz kolumny Linn Ninka wyglądają całkiem normalnie: w obudowie zamkniętej, ze zbiegającymi się ku tyłowi ściankami zamontowano trzy głośniki. 19-mm kopułka wysokotonowa z magnesem neodymowym znajduje się między dwoma 18-cm głośnikami nisko-średniotonowymi z membranami polipropylenowymi - układ jest symetryczny, również elektrycznie, a więc w takim przypadku dwudrożny.
Wszystkie głośniki są zakryte metalową siatką, wciśniętą w miękkie obramowanie. Obudowa jest wewnątrz solidnie wzmocniona, wieńcami poziomymi i pionowymi. Ponieważ to obudowa zamknięta, więc jest mocno wytłumiona. Z tyłu znajdziemy rozbudowaną zwrotnicę. Po co, skoro głośniki będą w naszym systemie filtrowane aktywnie?
Od początku kolumna przystosowana jest bowiem do zasilania zarówno w układzie pasywnym, jak i aktywnym. W tym ostatnim wewnętrzna zwrotnica jest oczywiście odłączana. Kolumna stoi na cokołach, do których wkręcamy kolce. W przeciwieństwie do elektroniki, wprowadzonej niedawno do sprzedaży, Ninka to projekt, który ma już kilka lat na liczniku - pochodzi z roku 2000.
Odsłuch
Trzeba zacząć nie od odsłuchu, ale od ustawienia. Nie musimy tego robić sami - system kosztuje takie pieniądze, że diler, a może nawet sam dystrybutor powinien się tym zająć.
Sam zresztą to proponuje, zwracając uwagę, że w przypadku kolumn Ninka, ich idealne wypoziomowanie jest bardzo ważne dla końcowego efektu. Całkowicie się z tym zgadzam - nigdy jeszcze dźwięk kolumn nie zmieniał się tak bardzo, przy tak niewielkich wahaniach wasserwagi.
Ponieważ znam te urządzenia grające osobno, jak również słyszałem kolumny w wersji pasywnej, mogę spokojnie powiedzieć, że dopiero w takiej aktywnej, najbardziej 'wypasionej', otrzymujemy wszystkie zalety, podczas gdy wady schodzą na drugi plan. Przekaz jest bezbłędnie spójny - efekt, który sygnalizuje dobrze zestawiony system.
Dźwięk jest płynny, bez cienia mechaniczności. Balans tonalny systemu jest niezwykle ciekawy, ponieważ wprawne ucho szybko wyłapie odstępstwo od neutralności, a jednak wielu będzie to 'łykać' bez mrugnięcia okiem i jeszcze dziękować.
Bas jest znakomicie kontrolowany, masywny i pięknie nasycony. Jest też po prostu mocny, a całe brzmienie zyskuje głębię. Z drugiej strony pasma zwraca uwagę aktywna, czysta góra. Nie jest specjalnie wyrafinowana, ma jednak znakomitą płynność.
I ważną, przyjemną cechę: nie uwypukla wad płyt. Udało się: bez tłumienia, a nawet łagodzenia wysokich tonów, bo są one dźwięczne i nasycone, choć może bez specjalnej rozdzielczości (czyżby w tym leżał sekret?), muzyka nigdy nas nie zrani.
Najbardziej kontrowersyjnym fragmentem pasma jest środek. Jest on nieco przetłumiony - wokale nie są nazbyt żywe i bezpośrednie, dotyczy to także instrumentów operujących w tym zakresie, jak np. saksofonu. Przepiękna płyta Sonny'ego Rollinsa Sonny Rollins and The Contemporary Leaders, gdzie instrument umieszczony jest dokładnie w jednym kanale, dobrze to pokazała.
To samo było w przypadku świetnej winylowej reedycji płyty Mulligan Meets Monk, w której sax także jest dokładnie w jednym kanale. I generalnie z jakiegoś powodu jest tak, że jeśli coś się w systemie Majika dzieje między kolumnami, to ma lepszą treść i pełnię, niż kiedy jest umieszczone z boku.
Ale w zamian pojawia się efekt, którego wielu oczekuje: kolumny 'znikają'. Scena generalnie jest bardzo głęboka, jeśli jednak chodzi o pozycjonowanie instrumentów na scenie, sprawa nieco się komplikuje. Linn nie podaje bowiem wyrazistych 'rzutów' każdego wydarzenia w 3D. Wszystko jest super-czyste, pełne i nieco ciepłe, ale nie ma 'pleców'.
Ciekawym doświadczeniem były płyty HDCD. Mają wyraźnie lepszą rozdzielczość, z nimi środek się wypełnia, otwiera, brzmi żywiej. A jednak... Wyższa średnica i wyższy bas wydają się wówczas nieco zbyt twarde, już nie tak płynne, nie tak wyrafinowane jak ze zwykłymi CD czy XRCD.
Przedwzmacniacz oferuje też wejście dla gramofonu oraz wyjście słuchawkowe. To ostatnie mocno mnie rozczarowało, natomiast karta preampu gramofonowego to piękny, rasowy dodatek, który spokojnie zastępuje samodzielne jednostki. Dźwięk jest mocny, głęboki i skupiony, ma też dobrą rozdzielczość. Linn proponuje własne spojrzenie na muzykę.
Jest to przekaz całkowicie wciągający i nawet pochłaniający. Kiedy na talerzu gramofonu wylądował nowy remaster Violatora Depeche Mode, można było o bożym świecie zapomnieć. Jeśli ktoś nie słyszał kompletnego aktywnego systemu Linna (byle dobrze ustawionego!), ten wcale tej firmy nie zna. Jak kupować Linna, to tylko w komplecie.
Pozostałe sprzęty w systemie:
MAJIK CD (Odtwarzacze CD)
KONTROL i C6100 (Wzmacniacze stereo)
Wojciech Pacuła