W chodząc do obecnego świata urządzeń tej szkockiej marki można być lekko oszołomionym. Linn zadba o wszystkie potrzeby w zakresie słuchania muzyki, stawiając jednak na rozwiązania oryginalne, kompletne i nowoczesne, a nie robiąc żadnych ukłonów względem tradycyjnego hi-fi.
Ważne są walory użytkowe, i chociaż para kolumn stereo (lub ewentualnie większy system surround) mają jeszcze prawo bytu, to najlepiej uzupełnić je elegancką, zintegrowaną elektroniką. I wcale nie musi ona koniecznie obejmować wzmacniaczy... bo możemy sięgnąć również po kolumny aktywne.
Rozwiązania, których inni producenci się obawiają (nawet mając odpowiednie zaplecze techniczne), obserwując przywiązanie audiofilów do dawnych schematów, tylko prowokują Linna do eksperymentów i umacniania unikalnej pozycji na rynku.
Linn systematycznie odświeża ofertę, ale wiemy, że połączenie hi-endowego profilu z najnowszymi "wynalazkami" nie jest łatwe. Nie każde z sieciowych źródeł Linna znajduje się na podobnym poziomie nowoczesności, ale jednym z liderów okazuje się najnowszy Linn Selekt DSM.
To elastyczne urządzenie, mające kilka głównych wersji. W podstawowej jest po prostu odtwarzaczem sieciowym. W konstrukcji przewidziano jednak możliwość instalowania kart rozszerzeń.
W ten sposób powstała edycja z wbudowaną amplifikacją, nieformalnie określona przez nas all-in-one (w oficjalnych materiałach Linn przedstawia ją jako "with Integrated Power Amps"). Mamy więc źródło ze wzmacniaczem, czyli bazową, kompletną elektronikę, do której trzeba podłączyć tylko kolumny głośnikowe (pasywne).
Kolejną opcją jest dodatkowy moduł przetwornika DAC Katalyst czyli apgrejd DAC-a znajdującego się już w podstawowej wersji; Katalyst zapewnia znacznie wyższą jakość dźwięku, możemy go zainstalować niezależnie od modułów Power Amp.
Są też kolejne dodatki, np. w postaci kart z funkcjami wielokanałowymi, wejściami XLR... Nie trzeba od razu decydować się na wersję ostateczną, możemy iść małymi krokami. Do naszego testu trafiła wersja DSM Selekt with Integrated Power Amps (Stereo) - bez karty DAC Katalyst i bez karty surround.
Linn Selekt DSM - budowa
Urządzenie ma szerokość 35 cm. Kompaktowe formy to dzisiaj wyraźny trend, zwłaszcza wśród systemów all-in-one. Górna powierzchnia jest w przeważającej części metalowa, poszatkowana szczelinami wentylacyjnymi, które znajdują się też z boku - z lewej strony.
Tam właśnie jest miejsce dla kart rozszerzeń, a więc też tam zostały zainstalowane końcówki mocy. Front wykończono na "piano black". Ozdobą i praktycznym atutem jest efektowny, duży wyświetlacz. Matryca OLED jest wyrazista i chociaż bez kolorów, to informacje o odtwarzanych treściach są doskonale czytelne.
W górne pokrętło wkomponowano prosty wskaźnik poziomu głośności. Manipulator ten jest wielofunkcyjny, można nim obracać, a także wybrane strefy naciskać, wywołując w ten sposób np. menu.
Linn Selekt DSM - strefa analogowa
W sekcji analogowej przygotowano jedno wejście liniowe i dwa... gramofonowe! Obecność przedwzmacniacza phono w sprzęcie Linna nie jest niespodzianką, przecież gramofony to dla Linna sprawa wciąż prestiżowa. Stąd też taka staranność - wydzielenie torów dla wkładek MM oraz MC.
Ale... pożegnajcie się, puryści, z analogiem już tutaj - wszystkie sygnały analogowe, zarówno z wejść liniowych, jak i gramofonowych, są od razu konwertowane na postać cyfrową.
Na wyświetlaczu pojawia się nawet nekrolog - informacja o parametrach konwersji - 24 bit/192 kHz. Również korekcją krzywej RIAA zajmują się procesory cyfrowe. Mogą ją przeprowadzić dokładniej niż układy analogowe, oferując potencjalnie szereg dodatkowych ustawień (których jednak tutaj nie spotkałem), robiąc to bez konieczności budowania dodatkowych układów - wystarczy samo oprogramowanie.
Jeżeli więc sygnał, tak czy inaczej, musi gdzieś zostać zamieniony na cyfrowy, to najlepiej, aby stało się to jak najwcześniej. Tylko jak w takiej sytuacji bronić roli samego gramofonu? Na to pytanie każdy audiofil musi już sobie odpowiedzieć indywidualnie...
Częścią niezależną od modułowej budowy Linn Selekt DSM jest obszar przyjmujący sygnały cyfrowe (przed konwersją C/A). Mamy tutaj dwa wejścia optyczne, dwa współosiowe i ciekawostkę, jaką w przypadku Linna jest wejście USB dla komputera.
Przez wiele lat firma wzbraniała się przed tym, argumentując (poniekąd słusznie), że źródło strumieniowe jest kompletnym odtwarzaczem plików, nie ma więc potrzeby, by angażować komputer, stąd nie ma konieczności instalacji wejścia USB.
Nacisk użytkowników był jednak na tyle duży, że Linn w końcu ustąpił. Nie ma za to USB-A, które pozwoliłoby odtwarzać materiały wprost z nośników pamięci. Jest natomiast gniazdo HDMI wyposażone w protokół ARC, co pozwoli podłączyć Selekta DSM do telewizora (nawet bez rozbudowy o moduł wielokanałowy).
Tandem złącz LAN o nazwie Exact Link to firmowy system komunikacji pomiędzy urządzeniami Linna, natomiast sieciowy interfejs, który najbardziej interesuje nas z punktu widzenia usług strumieniowych, znajduje się nieopodal gniazda zasilającego.
Linn Selekt DSM - strefa sieciowa
Sfera sieciowa została przygotowana z uwzględnieniem najbardziej popularnych usług. Znalazły się wśród nich serwisy Tidal oraz Spotify Connect, Apple AirPlay (pierwsza wersja), radio internetowe i transmisja DLNA.
Linn dba oczywiście o własny system strefowy (tym mocniej, że zaprezentował niedawno głośniki bezprzewodowe - Series 3 - testowane w poprzednim numerze AUDIO), a Selekt DSM odnajdzie się w środowisku Roon. Częścią cyfrowej specyfikacji jest też własny system kalibracji o nazwie Space Optimisation, który opisaliśmy przy okazji Series 3.
Linn Selekt DSM - sterowanie
Na wyposażeniu jest klasyczny pilot, a obsługę (niektórych funkcji) można przeprowadzić też z manipulatorów (pokrętło, przyciski) w samym urządzeniu.
Producent podpowiada jednak, że do sterowania najlepiej zaprząc aplikację mobilną o nazwie Kazoo. Jest intuicyjna i przejrzysta, podpowiadając w przystępny sposób, jak obsłużyć poszczególne funkcje. Dostępna jest nie tylko na smartfony (tablety), ale także komputery.
Druga aplikacja - Linn App - to głównie odtwarzacz muzyki. Komputery zapanują nad najbardziej zaawansowanymi ustawieniami Selekt DSM, do czego służy kolejna aplikacja o nazwie Konfig (służy ona także do aktualizacji oprogramowania sprzętu).
Buszując po obfitej dokumentacji Linna, natrafi my także na usługę konfiguracyjną Manage Systems - już nie w ramach aplikacji, ale dedykowanej zakładki strony internetowej (aby się tam dostać, należy najpierw założyć konto).
Aplikacja Kazoo Server to oprogramowaniu udostępniające pliki muzyczne dla komputerów i serwerów NAS. Jest nawet wyeksponowana zakładka "prywatności", z której dowiemy się, że w fabrycznym ustawieniu tzw. statystyki użycia Selekt DSM... natychmiast płyną do producenta. Ale Linn od razu podsuwa odpowiednie narzędzia, by taką inwigilację zatrzymać.
Pod względem parametrów sekcji Selekt DSM nie bije rekordów, trzyma się rzetelnego, praktycznego standardu - wsparcia plików PCM 24 bit/192 kHz oraz DSD128 (oczywiście także DSD64).
W sekcji wejść analogowych pracuje przetwornik A/C Burr Brown PCM4222 - to układ stereofoniczny z bardzo wysoką, teoretyczną dynamiką 124 dB. Z kolei sygnał analogowy dla końcówek mocy przygotowuje AKM AK4493EQ - układ o imponujących parametrach, 32 bit/768 kHz i DSD512.
Sam Selekt DSM odtwarza 24/192, co w ramach usług sieciowych wynika z ograniczeń sekcji dekodującej. Zwykle nie dotyczą one wejścia USB (bo rolę dekodującą przejmuje komputer), ale tym razem jest inaczej; USB-B to także standard 24/192 (do tego bez obsługi materiałów DSD). Wejście USB obsługuje niestrudzony scalak XMOS.
Odsłuch
Jak na wzmacniacz z impulsowymi końcówkami, moc nie jest wyśrubowana, ale muzycznej determinacji i energii na pewno nie brakuje. Jednocześnie łatwo odnaleźć główne cechy wzmacniaczy w klasie D, ale tylko niezorientowani wciąż mogą podejrzewać, że chodzi o potocznie rozumianą "cyfrowość", tymczasem (i od dawna) takie wzmacniacze najczęściej chwalą się brzmieniem mocnym, dynamicznym i wcale nierozjaśnionym.
Charakterystykę Linna Selekt DSM można uznać za neutralną. Z jednej strony potrafi skupić uwagę na sile i nasyceniu dolnych rejestrów, z drugiej - pochwalić się wyśmienitą przejrzystością góry pasma.
Jeżeli jednak tradycyjnie zajęlibyśmy się średnicą, to należy ją uznać za konkretną i dokładną, starannie ułożoną, czystą, wolną zarówno od pogrubienia, jak i nerwowości. Skoncentrowaną, a jednocześnie swobodną i bogatą.
Linn Selekt DSM ma swój charakter - to połączenie dobitności, spokoju i precyzji. Umiejętność wydobywania wszystkich smaczków bez przejaskrawienia jest wyrafinowana i komfortowa.
Bas jest często wodzirejem, mimo umiarkowanej mocy demonstruje nie tylko mocne uderzenie, ale też kontrolę i kontury właściwe znacznie potężniejszym "piecom".
Są też niskie, wibrujące zejścia, nie ma za to tłustego "mięcha” i przeciągłych pomruków. Bas jest podporządkowany rytmowi i frazom czy też raczej bezbłędnie je definiuje.
Czasami wchodzi w suchość i twardość, ale za chwilę słyszymy, że potrafi być sprężysty, a nawet zagrać łagodniej, cieplej, chociaż na otulające miękkości poczekamy najdłużej.
Linn Selekt DSM dba o każdy detal w całym pasmie, utrzymuje spójność, a jednocześnie dostarcza dużo informacji. Nie gra bardzo emocjonalnie, ani nie tworzy gęstego klimatu, ani nie napada z ostrością.
Jest trochę zdystansowany i chłodny, elegancki i wstrzemięźliwy. Skrupulatnie trzyma się pewnych granic, po pewnym czasie staje się przewidywalny, ale nie nudny - raczej pewny i bezpieczny.