Test LINN 150 - Zespoły głośnikowe

150
Andrzej Kisiel

Linn 150 mają skromny, ale pełen oryginalnych rozwiązań układ trójdrożny. To konstrukcja pasywna, którą można przeobrazić w aktywną. Producent przedstawia je jako kolumny grające rozrywkowo, a zarazem neutralne i wyrafinowane. Wydawałoby się, że takie cechy trudno ze sobą połączyć, a jednak mogę się zgodzić… Za ich kompleksową analizę i obiektywną ocenę odpowiada Andrzej Kisiel, ekspert z wieloletnim doświadczeniem na rynku audio.

Marka LINN
Cena 29 500 zł
Dostępność w 23 sklepach Sprawdź, gdzie kupić
Dystrybutor Audio Klan Zobacz ofertę dystrybutora
Artykuł pochodzi z Audio 11/2025
Kup teraz
Nasza ocena
Wykonanie Skromny, ale pełen oryginalnych rozwiązań układ trójdrożny. Konstrukcja pasywna, którą można przeobrazić w aktywną.
Laboratorium Charakterystyka z wyeksponowanymi samymi skrajami, wyrównana w głównej części pasma. Niska czułość 83 dB, impedancja znamionowa 4 Ω, ale o dość łatwym przebiegu.
Brzmienie Wyeksponowany bas dodaje siły. Neutralna, wyrafinowana średnica; delikatna, finezyjna góra. Odsunięta, przejrzysta scena.

Nowości w ofercie Linna nie pojawiają się co chwila i całymi seriami. Dlatego wprowadzenie dwóch nowych modeli zespołów głośnikowych – podstawkowych 119 i wolnostojących 150 – jest w takim kontekście sporym wydarzeniem, odnotowanym za pomocą testów przez wielu ekspertów.

Mimo że większość firm w naszej branży zajmuje się albo "elektroniką", albo kolumnami głośnikowymi, jest też niemało takich, które łączą jedno i drugie. Linn nie byłby więc z tego tylko powodu unikalny. Wyjątkowość Linna polega na jeszcze czymś innym. Nie chodzi o poszczególne produkty, ale o "systemowość" oferty, której urządzenia są ze sobą powiązane bardziej niż tylko zwykłą możliwością np. podłączenia kolumn do wzmacniacza.

Linn nie tylko chce sprzedawać urządzenia źródłowe, wzmacniacze i kolumny różnym klientom, ale chce sprzedawać wszystko tym samym klientom – czyli całe systemy za pomocą metody… kija i marchewki.

Kupując komplet Linna, w pełni wykorzystamy potencjał jego urządzeń, wraz z zaawansowanymi funkcjami, jakich nie mają konkurenci, w tym wygodną obsługę. Kupując tylko wybrane komponenty Linna i łącząc je z urządzeniami innych firm, powinniśmy być bardziej ostrożni.

Linn zręcznie balansuje, nie zamykając możliwości sprzedaży poszczególnych urządzeń, ale promując całe systemy. Klientów rekrutuje wcale nie wśród audiofilów, ale tych, którym wszystko połączy i uruchomi sprzedawca-specjalista. Dodatkowym atutem sprzętu Linna jest koncepcja i system apgrejdów; urządzenia można z czasem doskonalić, coś w nich wymieniać i do nich dodawać (oczywiście odpłatnie), nawet zupełnie przeobrażając cały system, albo wgrywać nowe oprogramowanie (nieodpłatnie).

Wszystkich zespołów głośnikowych, aktywnych, półaktywnych i pasywnych, jest w sumie w ofercie Linna pięć. Dwie wersje flagowych 360 (aktywne/półaktywne), aktywne Series 5 i pasywne 150 i 119. Jak widać, jest ich za mało, aby tworzyły jakieś zorganizowane serie; są raczej niezależnymi "bytami", w różnych stylach i technikach, z wyjątkiem 150 i 119. Modele te przygotowano jednocześnie i tworzą one miniserię o najprostszym składzie: konstrukcji podstawkowej i wolnostojącej.

Nie są to propozycje niskobudżetowe, ale firmowy "entry-level", za pomocą których Linn chce dotrzeć większej grupy klientów. Mogą być relatywnie niedrogie, bo są pasywne, co jednocześnie wcale nie ograniczy ich popularności – wręcz przeciwnie, wciąż większość audiofilów i nieaudiofilów jest bardziej skłonna do budowy klasycznych systemów niż "eksperymentowania" z kolumnami aktywnymi, bez względu na ich funkcjonalne zaawansowanie. W ten sposób 150 (i 119) nie obligują też do zakupu innych urządzeń Linna, aby stworzyć dobrze działający system.

Czytaj również: Co to jest membrana bierna i jakie pełni funkcje?

Obudowa 150-tki jest regularnym prostopadłościanem, na wyposażeniu (ani opcjonalnie) nie ma maskownicy.

To, co oferują jako firmową opcję "ekstra", jest niezobowiązujące, niewykorzystanie jej nie czyni ich "niepełnowartościowymi" i nie wymaga żadnych deklaracji w momencie zakupu; możemy ją uruchomić później albo nigdy. Widząc potrójne gniazdo przyłączeniowe, wielu może być zaskoczonych.

Linn 150 - układ głośnikowy

Chociaż to konstrukcja trójdrożna, która teoretycznie mogłaby być przygotowana do potrójnego okablowania lub "owzmacniaczowania", to takie wyposażenie zdarza się rzadko – ale się zdarza. Jednak wersji pasywnej, mimo że ma takie gniazdo, takimi sposobami, ani nawet bi-wiringiem/bi-ampingiem, nie podłączymy.

Zwory są zainstalowane na stałe, w każdym razie nie znalazłem prostego sposobu, aby je zdjąć – prawdopodobnie jest to zadanie dla serwisu na etapie przerabiania na wersję aktywną (w systemie Exact, z zewnętrzną zwrotnicą i końcówkami mocy, nie jest to instalowane wewnątrz, gdy wyjściowo konstrukcja jest pasywna).

Ale dlaczego nie skorzystano z okazji, skoro jest już potrójne wejście, aby wewnątrz odseparować wszystkie sekcje zwrotnicy pasywnej i umożliwić zdjęcie zwor? A tak można tylko skoczyć na głęboką wodę systemu Exact albo pozostać przy pojedynczym okablowaniu; polecanym partnerem jest Select DSM, w wersji ze wzmacniaczem… bo wersji urządzenia o tej nazwie jest kilka. Im dalej w las, tym więcej drzew.

Czytaj również: Co to jest obudowa z linią transmisyjną?

Dylatacja 1,5-cm między obudową a cokołem tworzy ujście dla portu bas-refleks.

Patrząc na 150-tkę od frontu i nic jeszcze nie wiedząc o konstrukcji, byłbym gotów się założyć, że układ jest dwuipółdrożny.18-tka (dokładnie średnica kosza 175 mm) i 15-tka (145 mm), z podobnymi membranami i zawieszeniami…

Chociaż układy dwuipółdrożne najczęściej mają głośniki niskotonowy i nisko-średniotonowy tej samej wielkości, a nawet tego samego typu, to takie też się zdarzają i ma to sens. Nawet gdy przeczytałem w informacjach producenta, że to układ trójdrożny, wciąż nie byłem przekonany; opisy często są błędne, a niektórzy producenci lubią "zawyżać" liczbę dróg.

Ale trójdrożność potwierdziły wyniki naszych pomiarów, więc po szczegóły odsyłamy do Laboratorium. W tej sytuacji niskie częstotliwości przetwarza tylko 18-tka, a mimo to basu wcale nie brakuje. Swoją drogą, Linn podaje błędne średnice obydwu przetworników – 19 cm i 16 cm – co szczególnie dziwne o tyle, że brytyjscy producenci mają w zwyczaju podawać nie średnice koszy, ale membran z zawieszeniami, i wtedy wynosiłyby one tylko 15 cm i 12 cm.

Obydwa głośniki mają membrany celulozowe z wklęsłymi nakładkami przeciwpyłowymi o ciekawej, matowej powierzchni – to efekt pokrycia tlenkiem ceramicznym (Nextel). Zawieszenia mają bruzdy, średniotonowy – pięć, niskotonowy – osiem, ale producent nie wspomina o właściwościach takiego ich udoskonalenia.

Czytaj również: Czy kolumny trzeba ustawiać na kolcach?

Niezależnie od racjonalności takich działań, trzy pary zacisków zapowiadają możliwość potrójnego okablowania, a nawet podłączenia trzech wzmacniaczy. Tak, ale tylko w wersji aktywnej, po gruntownej przeróbce, wyeliminowaniu zwrotnicy pasywnej, uruchomieniu systemu Exact i podłączeniu zewnętrznych wzmacniaczy. Widoczne zwory dla użytkownika są nieusuwalne.

Ponieważ obydwa głośniki wykręciliśmy w celu ustalenia ich impedancji (było to potrzebne w śledztwie prowadzonym przez Laboratorium), więc przy okazji stwierdziliśmy, że mają solidne układy magnetyczne, a średniotonowy cewkę tak długą, jaka typowa jest dla nisko-średniotonowego; prawdopodobnie ten sam typ jest stosowany w dwudrożnym modelu 119.

Przetwornik wysokotonowy jest przedstawiany jako 20-mm kopułka tekstylna (Sonotex) i faktycznie taką średnicę ma centralna, kopułkowa część membrany i cewka drgająca, ale więcej niż drugie tyle do jej powierzchni dokłada zewnętrzny pierścień (z tego samego materiału), pełniący też rolę zawieszenia. Mamy więc do czynienia z membraną kopułkowo-pierścieniową, dobrze znaną, chociaż częściej spotykaną w większej wersji, z 25-mm cewką.

Regularna, okrągła płyta wysokotonowego jest przykryta plastikowym panelem, "rowkowanym" wokół membrany, co ma przypominać płytę winylową (i w ślad za tym kojarzyć się z LP12?). Panel ten tworzy jednocześnie "podkładkę" pod kosz średniotonowego.

Nie ma maskownicy zasłaniającej cały front czy też jego część z głośnikami. Producent zwraca uwagę, że dzięki temu promieniowanie głośników nie jest zakłócone i wspiera to swoim doświadczeniem z nową flagową konstrukcją 360… Inni takie doświadczenia mają już dawno za sobą, a maskownice dodają, aby klient sam w tej sprawie zdecydował.

Linn 150 - obudowa i wykończenie

Obudowa jest solidnie powzmacniana wieloma wieńcami nie tylko w poziomie, ale i w pionie, średniotonowy oczywiście ma wydzieloną własną komorę. Komora niskotonowego jest zaskakująco mocno wytłumiona (jak na bas-refleks), czego skutki widzimy i omawiamy w Laboratorium. Jak można się domyślać, widząc prześwit między właściwą obudową a cokołem (utworzony przez trzy walce – jeden z przodu, dwa z tyłu), tędy dookoła "dmucha" bas-refleks.

W dolnej ściance zainstalowano dwie rury o średnicy 5 cm każda, więc łączna powierzchnia jest bardzo duża, jak na "obsługę" jednego 18-cm głośnika. Zapewni to pracę bez kompresji i turbulencji, a dość niską częstotliwość rezonansową (40 Hz) ustalono tunelami o długości ok. 20 cm.

Ponieważ jednak bas ze 150-tek jest bardzo soczysty i w pewnych warunkach może okazać się nadmierny, można wykorzystać fakt zainstalowania dwóch otworów… i jeden z nich zamknąć. Obniży to częstotliwość rezonansową do ok. 28 Hz, jednocześnie obniżając poziom "średniego" basu. W tym celu trzeba tylko odkręcić (a potem przykręcić) cokół i wetknąć w jedną rurę np. zwiniętą gąbkę.

150-tki są dostępne w czterech wersjach kolorystycznych: dwóch lakierowanych na gładko (satynowo) – na biało i na czarno; dwóch fornirowanych – dębem i orzechem. Ponieważ spotkania z Linnem są w AUDIO rzadkie, więc uznajemy to za usprawiedliwioną okazję, aby przypomnieć profil i historię firmy.

Czytaj również: Co to jest główna oś odsłuchu?

Tekstylna, kopułkowo-pierścieniowa membrana wysokotonowa została osłonięta (a w rzeczywistości ozdobiona) fantazyjnym grillem tworzącym logo Linna.

Linn - profil i historia

Ponieważ spotkania z Linnem są w AUDIO rzadkie, więc uznajemy to za usprawiedliwioną okazję, aby przypomnieć profil i historię firmy. To marka legendarna już tylko z powodu kultowego gramofonu Sondek LP12, który wyznaczył początek jej barwnej historii. Podobnie jak Canton, 3 lata temu Linn obchodził 50. rocznicę działalności, a LP12 wciąż jest produkowany, po wielu modyfikacjach, ale nadal w klasycznej formie protoplasty, obecnie w kilku wersjach… z których te niższe można apgrejdować do wyższych.

Ale już w 1975 roku, a więc dokładnie pół wieku temu, Linn przygotował zespoły głośnikowe Isobarik, które również stały się słynne (chociaż od dawna nie są produkowane) z powodu innowacyjnego systemu niskotonowego. Nazwa Isobarik nabrała dlatego znaczenia ogólniejszego, tak bywają określane (zwłaszcza przez autorów brytyjskich) wszystkie systemy typu push-pull, jakiego pewną odmianą w istocie był Isobarik. Pomysł wciąż znajduje zastosowanie w konstrukcjach wielu firm, a także w jednym współczesnym modelu Linna – Series 5.

Dziesięć lat później Linn otworzył dział wzmacniaczy, za pomocą zestawu pre/power LK1/LK2, a w 1991 roku zaproponował aktywne zespoły głośnikowe Keltik. To ważny moment, od tego czasu aktywne konstrukcje już nie opuszczają Linna, podczas gdy inni producenci często próbują tego wariantu… i się z niego wycofują na skutek małego zainteresowania audiofilów.

Keltik można uznać za początek "systemowego" działania Linna, początkowo za pomocą dość prostej integracji wzmacniaczy i głośników, później z bardziej zaawansowanymi korekcjami. Jeszcze inny rozdział to źródła cyfrowe zapoczątkowane przez Karik/Numerik w 1992 roku. Linn wciąż udoskonalał swój LP12, ale nie zamykał się w "analogu", lecz podążał z duchem czasu (i techniką cyfrową), stając się nawet liderem awangardowych rozwiązań.

W 2004 roku wprowadził system multiroom Knekt, a w 2007 roku – kolejne przełomowe urządzenie, którym był odtwarzacz sieciowy Klimax DS. Wtedy to mogło wyglądać (i brzmieć…) jak herezja, ale Linn wyczuł, że przyszłość muzyki, na dobre i na złe, jest w sieci. Trzy lata później pojawił się więc Majik DS (odtwarzacz sieciowy ze wzmacniaczem), ale z oferty zniknęły odtwarzacze CD (chociaż wcale nie zniknął LP12).

Nie ma ich do dzisiaj, ciekawe, czy Linn przyłączy się do widocznego ożywienia wokół CD, czy będzie "ponad to". Dalej nie brakowało Linnowi innowacyjnych pomysłów, które ustawiały jego sprzęt w glorii wyjątkowo zaawansowanego i "inteligentnego".

Przechodząc już do kategorii zespołów głośnikowych, w 2013 roku pojawiło się tutaj coś bardzo specjalnego – nie tyle kolejna konstrukcja, ile system, z czasem obejmujący (potencjalnie i opcjonalnie) wszystkie – Exact. 

Początkowo działał on tylko ze specjalnie przygotowanymi, najlepszymi kolumnami Klimax, zamieniając je w ściśle zintegrowany, kompletny system, który przyjmuje cyfrowy sygnał źródłowy i obrabia go w domenie cyfrowej aż do ostatniego etapu, gdy już podzielony między odpowiednie sekcje (drogi) zespołu głośnikowego, zostaje wzmocniony przez odpowiednią liczbę końcówek mocy.

Czytaj również: Strojenie bas-refleksu - najpraktyczniejsze elementy teorii albo teoria praktycznych rozwiązań

Głośnik 15-cm, podejrzewany o występowanie w roli nisko-średniotonowego w układzie dwuipółdrożnym, w rzeczywistości pracuje jako średniotonowy.

Wyjątkowość polega na tym, że sygnały do poszczególnych przetworników są korygowane przez DSP pod kątem "wyrównania czasowego" (likwidując przesunięcia związane z ustawieniem cewek poszczególnych głośników w różnych odległościach od słuchacza). Wymaga to oczywiście skoordynowania z charakterystykami fazowymi i amplitudowymi poszczególnych sekcji, aby wypadkowa charakterystyka przetwarzania była odpowiednio zrównoważona (co wcale nie musi zbiegać się z "wyrównaniem czasowym" lub liniową charakterystyką fazową).

Obecnie system Exact jest dostępny dla każdej kolumny Linna, albo już zainstalowany wraz ze wszystkimi wzmacniaczami (w modelu 360 w wersji w pełni aktywnej i w modelu Series 5) albo możliwy do zaadaptowania (w 360 w wersji częściowo aktywnej, w 150 i 119).

Co więcej, można go podłączyć do wybranych dwudziestu kolumn innych firm, dla których Linn przygotował "swoje" strojenie, załadowane do zewnętrznej zwrotnicy/procesora Exactbox. Wymaga to więc nie tylko sporych wydatków (również na odpowiednią liczbę końcówek mocy), ale gruntownego przerobienia kolumn, ominięcia zainstalowanej zwrotnicy pasywnej…

Nie jest to zadanie dla samego użytkownika i nie sądzę, aby poradził sobie z tym serwis każdego dystrybutora – kolumny trzeba chyba odesłać do producenta. Jednocześnie lista jest na tyle krótka i obejmuje głównie modele dość egzotyczne, że zainteresowanych taką przeróbką nie ma zbyt wielu. To przykład ekstrawaganckich pomysłów Linna, czasami tak fantastycznych, że aż… fantastycznych.

Czytaj również: Prawidłowe ustawienie zespołów głośnikowych

Niskie tony przetwarza tylko 18-tka, ale wraz z systemem bas-refleks robi to nadzwyczaj skutecznie; nie schodzi bardzo nisko, ale okolice 50 Hz są efektownie wyeksponowane.

System Space Optimisation przedstawiany jest jako rozwinięcie systemu Exact, który koryguje charakterystyki w powiązaniu z akustyką pomieszczenia: zapraszamy specjalistę, ten wykonuje odpowiednie pomiary, jednocześnie ściąga z bazy danych Linna "wyjściowe" charakterystyki mierzonych kolumn…

Tutaj Linn przedstawia już setki modeli kolumn, co sugeruje, że system ten nie wymaga ich przerabiania (bo jeżeli by wymagał, dlaczego na liście samego systemu Exact jest ich tylko dwadzieścia?). Cytując klasyków kabaretu: "I nikt nie wie, jak to jest zrobione".

Linn 150 - odsłuch

Miałem 150-tki do dyspozycji później niż Reference 7 i Quinty V2, więc nie mogłem ich bezpośrednio porównać, jednak odstęp czasu był niewielki, miejsce i system ten sam, zatem nie mam żadnych problemów, żeby utrzymać wszystkie trzy modele w tej samej perspektywie i być pewnym dostrzeżonych między nimi różnic. Tym bardziej że brzmienie 150-tek jest bardzo charakterystyczne i nie przypomina żadnego z pozostałych. Jednakże opisy dwóch pozostałych kolumn zostały przygotowane wcześniej, kiedy 150-tek jeszcze nie znałem, i nic już tam nie zmieniałem.

Poprzednie spotkanie z Linnami miało miejsce wiele lat temu, a i po nim śladu w AUDIO nie ma, bo ostatecznie tamten test się nie ukazał – zanim zdążyliśmy go opublikować (przyznaję, że czasami to trochę trwa…), owa konstrukcja została wycofana ze sprzedaży. A może było trochę inaczej… Jak powiedziałem, było to dawno temu, mogę zasłaniać się niepamięcią. A jako oskarżony – odmówić zeznań.

Dość więc już wspomnień, podejrzeń i aluzji. Jak grają nowe 150-tki? Ich brzmienie można opisywać dłużej (co nastąpi), ale też w jednym zdaniu: Mocny, pulsujący bas, naturalny i elegancki zakres średniowysokotonowy, głęboka i czytelna scena. Komu to wystarczy, może już podejmować decyzję. Ale wierzę, że większość będzie czytać dalej, i że nie pożałuje. 

Jeszcze jedna uwaga "porządkowa" – to kolumny o niskiej efektywności, co zmierzyliśmy, ale co wyraźnie słychać. Gałka głośności musiała powędrować znacznie wyżej. 

Pierwsze wrażenie dotyczyło basu, było zarazem niepokojące i obiecujące, a na dodatek bardzo zaskakujące – nie spodziewałem się takiego efektu z tak umiarkowanej konstrukcji, w której niskie częstotliwości przetwarza tylko jednak 18-tka. Rozsądna ocena wymaga w tej sprawie przesłuchania wielu nagrań i rozważenia różnych potrzeb.

To nie są kolumny dla purystów, którzy nie chcą słyszeć niczego mniej ani więcej, niż tylko tyle, ile wynika z liniowej (choćby w przybliżeniu) charakterystyki.

Bas jest wyeksponowany, to fakt obiektywny, subiektywne mogą być tylko interpretacje. Oczywiście jego poziom i do pewnego stopnia charakter będzie się zmieniał wraz z ustawieniem, ale zawsze będzie go więcej niż zwykle, z kolumn o wyrównanej charakterystyce.

Quinty V2 też basu nie żałują, jest on z nich nawet bardziej ofensywny, ale tam idzie w parze z ogólną żywością i rozmachem, blaskiem wysokich tonów, natomiast soczysty, prominentny bas Linnów 150 został połączony ze spokojem i kulturą wyższych rejestrów (włącznie ze średnicą). Były nagrania, na których – napiszę bez ogródek – to przeszkadzało, ale były to pojedyncze przypadki, gdy podbicie w nagraniu trafiało w podbicie w kolumnach.

Czytaj również: Na czym polega niesfazowanie kolumn i jaki jest tego wpływ na charakter brzmienia?

Patrząc na 150-tkę od frontu i nic jeszcze nie wiedząc o konstrukcji, byłbym gotów się założyć, że układ jest dwuipółdrożny.18-tka (dokładnie średnica kosza 175 mm) i 15-tka (145 mm), z podobnymi membranami i zawieszeniami…

W większości przypadków wzmocnienie basu było odczuwalne, ale nie męczyło; tutaj właśnie "wczułem się" w gust mojego dobrego znajomego (nieaudiofila), któremu nigdy nie mogłem zaimponować dźwiękiem neutralnym, nawet z bardzo dobrych (według nas…), high-endowych kolumn, głównie z powodu "słabego" basu.

Bas w charakterze jest całkiem przyjemny – ani twardy i dudniący, ani rozlany i "oderwany", jest jednocześnie zaokrąglony i czytelny. Wzmocnienie nie rozciąga się na dolną średnicę, która swoją drogą wcale tego nie potrzebuje dla naturalności, sama jest bardzo dobrze ustawiona. Można powiedzieć, że jeżeli już bas ma być wzmocniony, to właśnie tak.

Zaczęliśmy od zastrzeżeń, ale wątek ten można też podsumować optymistycznie – to fajny, efektowny, soczysty basik. W dodatku podłączony do pięknego, naturalnego, dokładnego i subtelnego zakresu średnio-wysokotonowego. Na temat kontrowersyjnego basu dłużej się rozpisałem, na temat pozostałych zakresów nie mam tyle do powiedzenia, bo i nie ma tutaj żadnych problemów.

Mogę tylko chwalić barwę, czystość, płynność. Canton Reference 7 gra równo, spójnie, rzetelnie w całym pasmie, z basem "dopasowanym". Linn 150 jest na basie obfitszy, swobodniejszy, za to średnie tony są zarazem neutralne, wyraziste i delikatne, a wysokie – finezyjne, wręcz wykwintne.

Muzyka płynie tutaj lekko, gładko i świeżo, dźwięki są dobrze nasycone, lecz nie "nabite" i przegrzane. Soliści pierwszego planu nie wychodzą do przodu, Linn 150 nie powiększa wolumenów, nie kreuje "obecności" muzyków.

Wokale są świetnie różnicowane, plastyczne i znajome, instrumenty akustyczne mają naturalne barwy i bogate wybrzmienia, ale nie pojawi się przed nami fortepian czy też zestaw perkusyjny w skali 1:1, chociaż trochę pracuje na to obfitość basu.

Niektóre nagrania zabrzmiały bajecznie – gdy same z basem nie szalały i skorzystały na jego wzmocnieniu, np. jazzowe trio Keitha Jarreta (Standards, ECM), a przy tym pozwoliły usłyszeć akustyczną przestrzeń, smaczki, nabierały oddechu.

Producent przedstawia 150-tki jako kolumny grające rozrywkowo, a zarazem neutralne i wyrafinowane. Wydawałoby się, że takie cechy trudno ze sobą połączyć, a jednak mogę się zgodzić… Bas zapewnia rozrywkę, średnica jest neutralna, a wysokie tony – wyrafinowane.

Specyfikacja techniczna
Moc wzmacniacza [W] b.d.
Wymiary [cm] 93,5x21 / 23,5x30 / 32x21,5 (szerokość i głębokość bez podstawy/ z podstawą)
Rodzaj głośników W
Impedancja (Ω) 4
Czułość (2,83 V/1 m) [dB] 83

Laboratorium

Laboratorium Linn 150

Chcąc porównać wyniki naszych pomiarów z danymi firmowymi, zawsze najpierw sięgam do strony internetowej producenta, a dopiero potem, w razie potrzeby albo z ciekawości, szukam czegoś na stronie polskiego dystrybutora. Czasami ujawnia to różnice w wartościach niektórych parametrów albo błędy. Materiały producenta wydają się najbardziej wiarygodne, bo przecież to, co o danym urządzeniu wie dystrybutor, może wiedzieć tylko od producenta… Dystrybutorzy pomiarów nie robią.

Jednak tym razem, gdyby nie zasoby dystrybutora, praktycznie nie byłoby co porównywać. Może jestem gapa, ale na stronie producenta nie znalazłem nic. To znaczy jest całkiem sporo informacji na temat konstrukcji (do których odnosiłem się w głównej części opisu), ale nie ma żadnych parametrów. To, że nie ma pasma przenoszenia, jeszcze mogę zrozumieć.

Proszę siadać i słuchać, a nie przyglądać się charakterystykom. Ale każdy chce znać moc znamionową (ewentualnie podaną w "nowoczesny" sposób – rekomendowaną moc wzmacniacza), impedancję i czułość. I żadnego z tych parametrów Linn (na swojej stronie) nie podaje.

Może widząc, jak inni producenci ściemniają na temat impedancji i czułości, postanowił się od tego odciąć w tak zdecydowany sposób? Ale w takim razie skąd te cenne informacje miał polski dystrybutor? Szukając dalej uparcie jeszcze innego ich źródła, znalazłem w przepastnym Internecie ulotkę wydaną jesienią 2024 roku, z tabelką z danymi dokładnie takimi samymi, jak u dystrybutora.

No to zaczynamy. Charakterystyka przetwarzania jest zdefi niowana (przez producenta) nietypowo – z tolerancją aż +/-6 dB; zwykle jest to +/-3 dB, ewentualnie dodatkowo wyznaczana jest dolna częstotliwość graniczna przy spadku -6 dB (względem poziomu średniego). Ma się rozciągać od 38 Hz do 20 kHz, co wydaje się realistyczne. W ścieżce +/-6 dB zmieści się prawie każda charakterystyka, ale aż takiej szerokiej zmierzona charakterystyka 150-tki nie wymaga.

Jesteśmy jednak dalej skrupulatni i sprawdzamy, że od 36 Hz do 20 kHz kilka charakterystyk (nie tylko z osi głównej) mieści się w ścieżce +/-4 dB, a gdyby zlekceważyć mały dołek przy 1,2 kHz, to od 40 Hz w standardowej ścieżce +/-3 dB.

Dobra wiadomość jest też taka, że zmienność w badanym zakresie kątów jest niewielka, nieco równiej biegnie charakterystyka z osi +7º niż -7º, ale różnice nie są warte dokładniejszego analizowania i rekomendacji odnośnie wysokości, na jakiej powinna znajdować się głowa słuchacza (oś główną ustaliliśmy na "praktycznej" wysokości 90 cm, na osi głośnika wysokotonowego, a nie pomiędzy nim a średniotonowym).

Na wyposażeniu nie ma maskownicy, stąd nie ma też związanej z nią charakterystyki. Ważniejsza jest ogólniejsza tendencja w kształcie charakterystyk – wzmocnienie skrajów pasma, szczyty przy 55 Hz i 15 kHz są ich najwyższymi punktami.

Wysokie tony są wzmocnione selektywnie, w najwyższej oktawie, przed czym można "uciec" pod kątem 30º (w płaszczyźnie poziomej), czyli ustawiając kolumny równolegle, osiami głównymi daleko od miejsca odsłuchowegon – wtedy do naszych uszu teoretycznie może dotrzeć charakterystyka pięknie wyrównana aż do 20 kHz… ale w praktyce zawsze dotrze też trochę odbić. Tak czy inaczej, wysokich tonów będzie trochę mniej, natomiast sposób na zredukowanie basu jest zupełnie inny i mniej pewny.

Oczywiście chodzi o odsunięcie kolumn od ściany, co jednak nie będzie oddziaływało wyłącznie na szczyt przy 55 Hz, lecz na znacznie szerszy zakres niskich tonów i w sposób nieregularny. Odsuwanie kolumn od ściany wcale nie jest dobrym sposobem na wyrównanie charakterystyki, a jedynie na ogólne zmniejszenie basowej substancji.

W sprawie impedancji znamionowej producent zeznaje zgodnie z prawdą, wzorowo rzetelnie. Informuje o 4 Ω, a my 4-omowe minimum (i ani odrobinę niższe) odnotowujemy przy ok. 120 Hz (rys. 2).

Powyżej charakterystyka modułu impedancji wykazuje marginalną zmienność, a poniżej ujawnia dwa wierzchołki, typowe dla systemu bas-refleks, ale co ciekawe, minimum między nimi, powiązane z częstotliwością rezonansową obudowy, a także poziom przy 10 Hz, ma wartość ok. 7 Ω – tak jakby w tym zakresie pracował głośnik 8-omowy.

Zaintrygowany tym, dokonałem "inspekcji" (trochę mnie to kosztowało, bo zwróciłem na to uwagę dopiero wtedy, gdy kolumny były już spakowane i przygotowane do oddania, na szczęście umówionego dnia kurier nie przyjechał…).

Okazało się, że głośnik niskotonowy jest 4-omowy (podobnie jak średniotonowy), ale wyjaśnił się też powód wysokiej impedancji. Komora niskotonowego jest ściśle wypełniona materiałem tłumiącym (nawet bardziej niż zwykle tłumione są obudowy zamknięte), co w bas-refl eksach nie jest praktykowane, a jeżeli już, to prowadzi do takich właśnie (i jeszcze innych, o których dalej…) skutków.

Powyżej 100 Hz charakterystyka impedancji względnie stabilizuje się, jej zmienność zawiera się w granicach 4–7 Ω; takich 4 Ω nie trzeba się obawiać, pod takim obciążeniem nie spoci się żaden wzmacniacz, chociaż… "trochę" mocy będzie potrzebne, z powodu niskiej czułości i efektywności.

Deklarowana czułość to 86 dB wydaje się dla takiej konstrukcji dość typowa, bez przeprowadzenia pomiarów nie podejrzewałbym, że producent przesadza, jest jednak wyraźnie niższa – tylko 82 dB (średni poziom w całym pasmie, w zakresie niskotonowym jest wyższy). Wobec takiego wyniku moglibyśmy mieć wątpliwości, czy pomiar został przeprowadzony prawidłowo, ale potwierdzają go wrażenia z odsłuchu – 150-tki grały wyraźnie ciszej od kolumn o rzeczywistej czułości ok. 86 dB.

W dodatku 83 dB nie należy utożsamiać z efektywnością, bowiem przy 4-omowej impedancji pomiar czułości (2,83 V/1m) ściąga ze wzmacniacza 2 W, więc przy podaniu 1 W, właściwego dla pomiaru efektywności, poziom byłby o 3 dB niższy. Na rys. 3. pokazujemy sposób współpracy niskotonowego ze średniotonowym (charakterystyki są wypaczone brakiem korekty baffle-step, której poddajemy później charakterystykę wypadkową, ale dobrze pokazują wzajemne relacje i częstotliwość podziału).

Ten pomiar wyjaśnił, że mamy do czynienia z układem trójdrożnym (a nie dwuipółdrożnym) i to dość szczególnym. Charakterystyki przecinają się przy ok. 500 Hz, ale charakterystyka średniotonowego poniżej opada dość łagodnie; częściowo fałszuje ten pomiar wpływ znajdującego się obok niskotonowego, ale niezależnie od tego średniotonowy jest prawdopodobnie filtrowany niskim rzędem – co zresztą zapowiada producent.

Na rys. 4. mamy już tylko sekcję niskotonową, czyli charakterystykę samego głośnika, otworu i charakterystykę wypadkową (tę samą, która była na rys. 3.).

Odciążenie na charakterystyce głośnika przy 39 Hz, wskazujące dokładnie na częstotliwość rezonansową obudowy, mimo wytłumienia wciąż jest wyraźne, ale charakterystyka z otworu trochę nietypowa: jej szczyt sięga bardzo wysoko i jest przesunięty do 50 Hz, gdzie efektywnie dodaje się do wysokiego poziomu z głośnika, stąd ostatecznie tak silne wyeksponowanie charakterystyki wypadkowej ze szczytem przy 55 Hz na poziomie aż o 5 dB wyższym od charakterystyki samego głośnika.

Podobne charakterystyki pojawiają się przy zastosowaniu głośnika niskotonowego o wysokiej dobroci lub w zbyt małej objętości, ale w tym przypadku przyczyny wydają się być inne, objętość komory niskotonowej jest znaczna (ponad 20 litrów) jak na 18-cm głośnik z silnym napędem (dużym układem magnetycznym).

Taki efekt może właśnie przynieść silne wytłumienie obudowy bas-refleks (podobny – wytłumienie linii transmisyjnej). Nie gasi jej działania, tylko przesuwa ku wyższym częstotliwościom (często wbrew intencjom konstruktora), dopiero jeszcze wyżej tłumione są rezonanse pasożytnicze.

Testy porównawcze
Andrzej Kisiel
Andrzej Kisiel
Redaktor naczelny AUDIO od założenia pisma w roku 1995. Autor ok. dwóch tysięcy testów zespołów głośnikowych. Członek Stowarzyszenia EISA, ekspert w panelu Hi-Fi. Od ponad trzydziestu lat prowadzi też własną firmę projektującą zespoły głośnikowe. Jego drugą pasją jest modelarstwo, a muzyka - głównie z lat 60. i 70., której jednak na długich spacerach nie słucha, bo słuchawek na własnej głowie nie toleruje. 
Zobacz artykuły autora
LINN testy Zobacz więcej
LINN aktualności Zobacz więcej
Najnowsze testy Zobacz więcej
logo logo