SONUS FABER
AUDITOR M

Trudno udawać zaskoczenie. Auditor M wraz z całą jego niesamowitą urodą, płynącą z firmowego stylu, doskonałych materiałów, bezbłędnego wykonania, pierwszorzędnej techniki, to jest właśnie to, czego się po Sonusie spodziewamy. Oczywiście wszystko zrealizowane w skromnej wielkością, ale wielkiej ideą koncepcji podstawkowego monitora. Amen.

Testy porównawcze

AUDITOR M
CHARIO
Sonnet

Nasza ocena

Wykonanie
Bezbłędne. Uroda, styl, precyzja. Przetworniki z najwyższej duńskiej półki.
Laboratorium
Doskonała liniowość w zakresie średnich częstotliwości, wzmocnione i rozciągnięte niskie tony, lekko wyeksponowane najwyższe. Bardzo dobra zbieżność charakterystyk zmierzonych pod różnymi kątami. 4-omowe minimum impedancji, efektywność 84 dB.
Brzmienie
Naturalna, spokojna, dokładna średnica, lekka i czysta góra, kapitalny bas - siła, kontrola i zasięg. Duża dynamika, prawidłowa przestrzeń. Spójne i komfortowe.
Artykuł pochodzi z Audio

Tutaj wstęp musi być równie wykwintny i dopieszczony, jak same Sonusy. Test staje się nie tylko testem, ale i dopełnieniem produktu. Test spełni swoją zasadniczą rolę, przedstawiając właściwości produktu, ale kiedy prokurator przychodzi do prezydenta (którego, nie precyzuję), musi zachować się szczególnie elegancko, choć w pełni profesjonalnie.

Sonusy z wyższej półki nie tylko pojawiają się w naszym świecie, ale też go przekształcają. Wpływają na niego nie tylko swoim brzmieniem, lecz całą swoją estetyką. Otaczający je splendor udziela się otoczeniu. To nadęte filozofowanie mogę sprowadzić do konkretu - czy jest sens stawiać Auditory na tle zagraconej meblościanki?

Wypada przynajmniej zrobić wokół nich jakiś porządek, nie trzeba koniecznie kupować nowych mebli, chociaż niejeden potencjalny klient pomyśli właśnie tak: piękne głośniki, ale nie na moje skromne progi... Też racja.

W czasach poprawnego politycznie egalitaryzmu nie bójmy się odrobiny odświeżającej punkt widzenia elitarności. Nie wszystko jest dla wszystkich. Mówią o tym przysłowia. Nie dla psa kiełbasa. Gówno chłopu nie zegarek. Baba z wozu... a nie, to już o czym innym. Kto się czuje obrażony powyższymi stwierdzeniami, trudno.

A nawet to dobrze - naturalna selekcja odsieje ludowo-demokratyczne pospólstwo, a pozostawi arystokrację, dla której zostały stworzone Auditory M. Ja tu arystokratyzuję i uwznioślam Sonusa w stylu bliskim wrażliwości Witolda Topolskiego, mistrza tego gatunku, tymczasem sama firma wcale aż tak bardzo nie dba o selekcję swoich klientów.

Wręcz przeciwnie, jak chyba każda chce dotrzeć do największej liczby klientów, bo w końcu firma istnieje po to, aby przynosić zyski.

Dopóki nadmierne "umasowienie" produkcji nie obniża wyraźnie prestiżu i nie podkopuje tym samym najważniejszego fundamentu funkcjonowania hi-endowej firmy, każda z nich chciałaby zarabiać i na produktach z najwyższej półki, i na tych relatywnie bardziej popularnych.

Nie da się ukryć, że taką politykę prowadzi również Sonus, który już od dawna ma w swojej ofercie "hi-end dla ubogich" (jak prowokować, to na całego) - serię Domus. Jednak nawet najtańsze Concertino Domus kosztują prawie 4000 zł za parę, co ostatecznie ilustruje, że "hi-end dla ubogich" ani w moich, ani w sonusowych intencjach wcale nie oznacza produktów dosłownie niskobudżetowych.

Może by i takie były - ale sonusowa stylistyka określa pewne minimalne wymagania jakościowe; pewnych rozwiązań, nawet w uproszczonej formie, nie da się już sprowadzić na niższe pułapy cenowe. A może się da... ale nie wtedy, kiedy produkcja jest wciąż ulokowana we Włoszech.

Jakikolwiek ruch w tej materii, jakakolwiek wycieczka Sonusa śladami śladami Marco Polo, mogłaby skończyć się katastrofą. Najmniejsze potknięcie w jakości wykonania, towarzyszące wiedzy klientów o dalekowschodnim pochodzeniu produktu Sonusa, czy nawet sama taka wiedza, zrujnowałaby renomę takiej marki.

A może my czegoś nie wiemy?... Zresztą sonusopodobnych produktów pochodzących z Chin nie brakuje, a Sonus ma swoich klientów, bo jest oryginalny. A oryginał musi pochodzić z Włoch nie tylko nazwą marki, dawno temu tam założonej, ale i realną produkcją.

To jednak jakoś działa na wyobraźnię, i to ze skutkiem, zwłaszcza w przypadku ludzi, którzy mają sporo pieniędzy do wydania. Oni i tak częściej kupowali by Auditory M za 16 000 zł, niż nawet identyczne (załóżmy) głośniki wyprodukowane w Chinach za 8000 zł.

Może jest to więc snobizm, ale snobizm jakże zbawienny dla nielicznych już europejskich producentów sprzętu audio. Snobizm ma swoją cenę, ale zostaje tutaj nagrodzony produktem naprawdę doskonałym. A na biednego i tak nie trafiło... Sonus Faber był u swego powstania wylęgarnią wyłącznie konstrukcji podstawkowych.

Taki wybór na początku drogi był doskonałym posunięciem dla firmy, która chciała się wyróżnić jako producent głośników niebanalnych i ekskluzywnych. Z kilku powodów: na rynku dominują kolumny wolnostojące, amatorów na drogie głośniki podstawkowe było i jest niewielu, ale mała konstrukcja pozwala na intensywną inwestycję w jej jakość.

Materiałów i głośników nie potrzeba wielu, więc przy określonym budżecie, mogą one osiągnąć wyższy poziom. Taka strategia była też wpisana w ograniczone możliwości produkcyjne małej manufaktury, z jakiej wyrósł Sonus Faber. Ale wraz z rozwojem firmy, profil produkcji w naturalny sposób, w coraz większym stopniu uwzględniał główne rynkowe trendy.

Pojawiły się więc wspomniane propozycje "przystępniejsze cenowo", kolumny wolnostojące, głośniki do kina domowego (centralny, efektowe, subwoofer), a oferta została uporządkowana w serie. Dzisiaj w każdej z trzech serii znajdują się po dwie konstrukcje wolnostojące i jeden monitor.

Nie zdradza to pierwotnej specjalizacji Sonusa, ale każdy kto ma audiofilską pamięć (a ta jest długa i bezlitosna) chyba zawsze będzie kojarzył Sonusa właśnie z tymi drugimi.

Na ich widok myślimy: to jest prawdziwy Sonus. Chociaż niektórzy mają ogólną tendencję do wspominania, że to co prawdziwe, to już było, a nie jest. Nie tylko odnośnie Sonusa. Malkontentom mówimy jednak "nie" i dajemy odpór tym właśnie testem.

Chociaż Sonus z pewnością większe pieniądze zarabia dzisiaj na podłogowcach, to te trzy maleństwa, które kultywują jego monitorową tradycję, są prawdziwymi perełkami w swojej kategorii. Najtańszy to Concertino Domus - wspominany i nawet przez Audio testowany, najdroższy to Guarneri Memento (następca słynnych Guarneri Homage), a Auditor M pochodzi ze środkowej serii Cremona.

Sytuacja z nazewnictwem jest jednak mało klarowna. Szereg konstrukcji zostało w katalogu przedstawionych jako należące do "kolekcji Cremona", ale już w indywidualnych nazwach tylko jednak z nich - mniejszy model wśród dwóch wolnostojących - nosi imię Cremona, a dokładnie Cremona M.

Nasze monitory w katalogu są nazywane konsekwentnie Auditor M, ale już w cenniku dystrybutora - Cremona Auditor M. Ponieważ pochodzą z kolekcji Cremona? No dobrze; ale na katalogowych stronach tej kolekcji jest też kolumna Elipsa - ta w cenniku nie jest już nazywana jest Cremona Elipsa, ale Elipsa maple - żeby było wiadomo, że obudowa z klonu?

A pozostałe Cremony i Auditory są z czego? Jest też bardzo ciekawa, do czego jeszcze wrócimy, "spłaszczona" wersja naszego Auditora M - nazywająca się... Auditor Elipsa; skąd teraz ta Elipsa? Proporcjami obudowy (bo nie wielkością!) konstrukcja ta nawiązuje do szerokiej i dość płytkiej wolnostojącej Elipsy (którą z kolei można uznać za mniejszą wersję referencyjnego Stradivari Homage).

Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że w aktualnej serii Cremona pozostały trzy konstrukcje poprzedniej generacji - centralny Cremona Center i subwoofer Cremona Subwoofer (nazywany w cenniku Cremona SUB - jak się czepiać, to się czepiać: a Guarneri Memento w cenniku stoją jako Momento).

Łapmy się już naszych Auditorów M. Ale w ogóle skąd to M? Dla odróżnienia od poprzednich konstrukcji, które nosiły imiona Auditor i Cremona. Wykonanie w ramach kolekcji Cremona jest naprawdę bardzo ekskluzywne i bliskie temu, co prezentuje referencyjna kolekcja Homage.

Konstrukcje obydwu kolekcji są istotnie różne w wielkościach i doborze głośników, ale styl i jakość obudów są podobne. Najważniejsza zauważalna różnica polega na sposobie lakierowania - w Homage zaprezentowany jest najbardziej luksusowy i kosztowny wysoki połysk, wszystkie Cremony błyszczą już trochę mniej, ale wciąż jest to coś więcej, niż normalne lakierowanie półmatowe.

Lakierowanie na wysoki połysk to oczywiście wyższe koszty i wyższa szkoła jazdy, ale mnie osobiście i tak bardziej podoba się spokojniejsze, mniej wymagające również od otoczenia wykonanie przypisane kolekcji Cremona, a więc i Auditorowi.

Zresztą dzisiaj lakierowaniem na wysoki połysk i tak trudno się wyróżnić - konkurencja, dzięki chińskiej pomocy, błyszczy się bardzo często, a ten sposób wykończenia nigdy nie był włoską specjalnością.

Był nią natomiast w swoim czasie kształt obudów Sonusa - "lute shape", a więc w przekroju nawiązujący do kształtu lutni. Sonusowi nie udało się utrzymać monopolu, profil ten rozpowszechni ł się do granic przesytu wśród dziesiątek innych firm i nie jest dzisiaj cechą wyróżniającą.

Pozostaje jednak tak samo skuteczny akustycznie jak dawniej - prawa fizyki nie zmieniają się z modą. Dobrze więc, że Sonus wciąż go stosuje, chociaż jego najbardziej awangardowe konstrukcje mają nowy kształt - są szerokie i płytkie (np. Auditor Elipsa).

Trudno jednak przejść obojętnie nad tym, co widać pod warstwą lakieru. Wydaje się, że obudowa jest złożona z wielu klepek, między którymi widać wąziutkie czarne intarsje.

Piszę "wydaje się", bo po pierwsze, ścianki te oglądane od środka nie wykazują śladów takich połączeń, a po drugie, w informacjach producenta wyraźne stwierdzenie, że mamy do czynienia ze złożeniem wielu części, dotyczy tylko najdroższego monitora Guarneri Memento: "obudowa uformowana z 21 wyselekcjonowanych części z litego drewna klonu". Bez niedomówień.

Natomiast w opisach pozostałych konstrukcji kolekcji Homage i Cremona pojawia się zdanie o "wyselekcjonowanych warstwach drewna i litym klonie". Prawdopodobnie na wspólną bazę z wygiętego MDF-u położono paski z obłogu klonowego (gruby fornir), a wzmianka o litym klonie dotyczy może wąskiej tylnej ścianki - w zasadzie nie ścianki, a pomysłowo wyrzeźbionej listwy.

Pod hasłem "wykończenie" producent zapowiada "naturalny klon" ("natural maple"), ale okazuje się, że nie należy przez to też rozumieć koloru - wyraźnie widać i na zdjęciach w katalogu, i w naszym teście, że zbliża się on do czereśni.

Front jest pokryty skórą, na co kiedyś Sonus zwracał uwagę, ale teraz przemilcza, chyba żeby nie narazić się w kręgach miłośników zwierząt. Skóra naturalna lub sztuczna, tak czy siak jest pięknie.

Przetworniki ponownie dostarczyli Duńczycy. Nisko-średniotonowy to Scan-Speak, o którym można najogólniej powiedzieć, że to "piętnastka" z serii Revelator. Nie jest to jeden ze standardowych typów dostępnych w ogólnej sprzedaży, ale "Sonus Faber Exclusive".

Różnicę względem wersji standardowych widać w profilu membrany - nie ma ona charakterystycznych dla Revelatorów nacięć, a część centralna nie jest wypukła, lecz wklęsła. Materiałem membrany jest celuloza z domieszką włókien drzewnych Magnes ma średnicę ponad 11 cm, układ Symmetric Drive, który znajduje się wewnątrz, pracujący nad redukcją zniekształceń, jest już stałym elementem wszystkich głośników Scan- Speaka.

Podobnie jak dynamicznie liniowe zawieszenie, zachowujące w przybliżeniu stałą elastyczność nawet przy dużych wychyleniach membrany, w odróżnieniu od zawieszenia progresywnego, które "wyhamowuje" membranę przy większych amplitudach.

Stosowanie zawieszenie liniowego zapewnia mniejsze zniekształcenia, ale jest możliwe - bez narażania głośnika na szybkie przesterowanie i uszkodzenie - tylko przy całej konstrukcji układu drgającego pozwalającej na liniową pracę z dużymi wychyleniami, przy dużej dostarczonej mocy elektrycznej.

Tej umiejętności Scan- Speakowi jednak nigdy nie brakowało - standardowy 15-cm Revelator ma cewkę o 13 mm dłuższą od wysokości szczeliny, taka jest więc maksymalna liniowa amplituda (pik-pik), a sam układ mechaniczny pozwala na wykonanie bezpiecznego ruchu na dystansie 20 mm.

Głośnik wysokotonowy ma na magnesie próbującą mylić tropy nalepkę z logo Sonusa, ale to też Duńczyk - tym razem przetwornik pierścieniowy Vify. Również w wersji specjalnej, bez picu, konstrukcyjne różnice widać od przodu i od tyłu.

Znajdujący się w centrum membrany "korektor fazy" ma kształt zaostrzony, podobny do stosowanego w referencyjnym pierścieniowym Scan-Speaku R29. Układ magnetyczny w wersji Sonusa został wzmocniony drugim pierścieniem ferrytowym, który jednocześnie powiększa komorę wytłumiającą falę od tylnej strony membrany, zamknięta małą plastikową puszką.

Konstruktorzy stosujący głośnik pierścieniowy zwykle licytują jak najwyższą górną częstotliwość graniczną, Sonus podaje "tylko" 30 kHz, co jest obietnicą z pewnością nie na wyrost. Tym razem nie ma mowy o żadnym supertweeterze i formatach wymagających przetwarzania daleko powyżej granicy pasma akustycznego - chociaż osiągnięcie 30 kHz też oznacza jej przekroczenie.

Pierścieniowy głośnik wysokotonowy zdobył sobie pełne uznanie i zaufanie Sonusa - w różnych wersjach znajduje się we wszystkich zespołach głośnikowych tej firmy. Natomiast głośniki niskotonowe, nisko- średniotonowe i średniotonowe, pochodzące z różnych skandynawskich firm (Audio Technology, Scan-Speak, Seas) pokazują sobą duże zróżnicowanie materiałów membran - polipropylen, celulozę, metal.

Może to wydawać się mało konsekwentne, zwykle konstruktorzy demonstrują wyraźne upodobanie do wybranej technologii, ale można to też wziąć za dobrą monetę - konstruktor ma oczy i uszy otwarte, nie upiera się przy jednej koncepcji, wybiera najlepsze głośniki reprezentujące odmienne opcje.

W kwestii filtrowania Sonus miał niegdyś skrystalizowane poglądy - tylko filtry pierwszego rzędu. Obecnie podchodzi do tego tematu bardziej elastycznie, w opisach konstrukcji można znaleźć wzmianki o filtrach zarówno pierwszego, jak i drugiego rzędu.

Sonus pozostaje więc przy łagodnym filtrowaniu, ale nie przy układach minimalistycznych. Nawet w zwrotnicy Auditora M, która według zapowiedzi ma być pierwszego rzędu, znajdują się trzy cewki, cztery kondensatory i cztery rezystory.

Dwie małe cewki z towarzyszącymi im dwoma kondensatorami być może tworzą filtr all-pass korygujący fazę dla głośnika wysokotonowego, znany dotąd głównie z projektów Dynaudio.

Jeżeli rzeczywiście mamy do czynienia z łagodnym filtrowaniem, to liniowość charakterystyki przetwarzania i jej bardzo podobny kształt na różnych osiach (patrz laboratorium) jest wynikiem tym bardziej godnym podziwu, jako że stosowanie filtrów 1. rzędu zwykle zostaje okupione nierównomiernościami w okolicach częstotliwości podziału.

Ta, według danych producenta, ustalona została przy 2,5 kHz - bardzo nisko, jak na łagodne filtrowanie, które obciąży głośnik wysokotonowy. Sprawdzilibyśmy i nachylenia zboczy akustycznych, i punkt ich przecięcia, gdyby tylko Auditor M miał podwójną parę zacisków, prowadzących sygnał niezależnie do sekcji nisko- średniotonowej i wysokotonowej.

Jednak Sonus nie wierzy w bi-wiring, w każdym razie nie w swoich konstrukcjach, i mamy do dyspozycji tylko jedną parę zacisków, oczywiście bardzo solidnych, oryginalnych i eleganckich. Na tylnej ściance znajduje się też otwór bas- refleks.

Umiarkowana szerokość tylnego panelu nie pozwoliła na wykonanie dużego wyprofilowania wylotu ani tym bardziej na ustalenie dużej średnicy otworu, ale i tak nie byłaby ona możliwa przy strojeniu do niskiej częstotliwości rezonansowej, do jakiej tutaj zmierzano - na co wskazuje wyjątkowo długi, 20-cm tunel.

Podobnie jak w przypadku monitorów Chario, dostępne są specjalne standy, sprzedawane oddzielnie, a więc formalnie nieobowiązkowe, jednak zdecydowanie warte dokupienia. Nie tylko ze względów estetycznych - na żadnych innych Auditor nie będzie prezentował się tak "kompletnie" - ale także z powodów akustycznych.

Bowiem tak jak w Sonnetach, podstawki pochylają monitorki lekko do tyłu, tym samym ustalając główną oś odsłuchu nie prostopadle do przedniej ścianki, ale pod lekkim kątem (równym temu właśnie pochyleniu, bo podstawki mają typową wysokość).

Owo pochylenie lekko cofa głośnik wysokotonowy względem nisko-średniotonowego, ale przez to ich centra akustyczne pojawiają się są w podobnej odległości (od słuchacza) - zabieg ten jest najczęściej związany właśnie ze stosowaniem filtrów 1. rzędu.

Ostatnim specjalnym smaczkiem Auditorów jest maskownica - typu wprowadzonego po raz pierwszy w Guarneri Homage dziesięć lat temu, a teraz rozpowszechnionego w większości Sonusów. Między dwoma metalowymi listwami zamocowany jest szereg gumowych strun, które w pozycji założonej napinają się, chociaż wciąż pozostają elastyczne.

Same struny mają tylko minimalny wpływ na charakterystykę i brzmienie, bardziej przeszkadzać może górna listwa, znajdująca się blisko głośnika wysokotonowego i prowokująca odbicia. Pomiary w naszym laboratorium wykazały tylko niewielkie (ale jednak) zmiany przy maskownicy założonej.

Ciekawą propozycją jest wspominany już Auditor Elipsa - który też można nazwać monitorem, chociaż nie stawia się go na podstawkach, ale wiesza na ścianie (np. w systemach kina domowego) lub ustawia w regale obok książek (tak, tak to dokładnie przedstawia Sonus).

Auditor Elipsa ma ten sam zestaw głośników co Auditor M, ale obudowę o zupełnie innych proporcjach - szeroką i płytką. Szacunki wskazują, że ma ona mniejszą objętość niż obudowa Auditora M, co potwierdza podawane przez producenta pasmo przenoszenia (dla Auditorów M 50 Hz, dla Auditorów Elipsa 55 Hz).

Z kolei o jeden decybel wyższą efektywność ma wersja Elipsa - co wynika z większej powierzchni przedniej ścianki. Cena jest taka sama jak Auditora M.

Odsłuch

Auditory M grają tak, aby zarówno nie dokuczyć żadną ostrością, jak i nie rozczarować brakiem blasku - jak zwykle, można powiedzieć. Ale ich charakter przypadkiem lub nie jest zakodowany w nazwie - to nie tylko głośniki dla forsiastych nuworyszy, to równocześnie pełną gębą audiofilskie monitory - Auditory.

Dostrojone tak umiejętnie, tak zrównoważone, trzymające zasadniczą neutralność, a jednocześnie nie pozbawione elementów wzmacniających witalność na skrajach pasma, wreszcie ozdobione wyjątkową barwą w zakresie średnich tonów.

Jest tu tyle własnego charakteru, i to takiego charakteru, że chyba każdy przyjmie to brzmienie jako szlachetne, piękne, i chyba zupełnie niekontrowersyjne.

Wokale są czyste, wyraźne, odpowiednio mocne, ale nie pogrubione, nie wypchnięte ani w dolnym podzakresie, ani nie rozjaśnione wyżej; również nie nosowe, co sygnalizowałoby osłabienie między środkiem a górą. Dokładnie takie, jakie być powinny i jakie być mogą z monitora.

Z większych kolumn potrafią wykazać się siłą i skalą dynamiczną, ale sama tonacja, naturalność i barwa lepsze już być nie mogą. Lepsze - nie, choć mogą być inne. W dziedzinie analityczności Auditor M zachowuje się kompetentnie, spokojnie, z umiarem... czy to znaczy, że pojawiają się jakieś niedociągnięcia?

Trzeba ważyć każde słowo, tak jak Auditor waży każdy dźwięk: nie ma w nim nerwowości, porywczości, fajerwerków. Jest bowiem coś, co umiejętnie staje temu na przeszkodzie: wyrafinowana barwa, mająca swe pochodzenie w naturze samych przetworników; słychać przede wszystkim wytrawne brzmienie celulozy.

Konstruktor Auditora M nic z tego nie uronił, pokazał tę cechę w pełnej krasie. A raczej klasie, bo nie jest to właściwość, która rzuca się na uszy w pierwszym kontakcie. Gdy już ją uchwycimy, przenikniemy, potem będziemy szybciej rozpoznawać, i zawsze się z tego cieszyć.

Nawet gdyby uznać, że jest to sfera audiofilskich subtelności i klimatów, to w tym przypadku chodzi również o komfort słuchania na dłuższą metę. I to komfort wcale nie oparty na uśpieniu, ujednorodnieniu. Kiedy już się będzie wydawać, że wiemy, jak grają Auditory M, jak dokładnie zabrzmi następne nagranie, możemy zostać zaskoczeni - nieoczekiwaną spontanicznością i werwą, o ile podamy dobrze nagraną płytę.

Bez ocieplania i dosładzania, bez przejaskrawiania. Za to w oparciu o bas, który uznałbym nawet za największego bohatera, ale nieoficjalnie, bo przecież w odbiorze audiofilów nie mogę w ten sposób zdegradować roli średnicy...

Ale nie popadnę w przesadę i dzielenie włosa na czworo po prostu chwaląc bas - re-we-la-cyj-ny. To będzie ważne dla każdego użytkownika, czy to smakosza-audiofila, czy wszystkożernego i wszystkosłuchającego.

Jest a-ku-rat, co w tym przypadku nie oznacza już powściągliwości i dystansu. Bas pozwala sobie grać dobitnie, co w dodatku zostało zaobserwowane przy ustawieniu głośników dość daleko od ścian. Teoretycznie można się obawiać, że pozycja bliżej nich jeszcze go wzmocni...

Ale i wtedy pewnie się obroni - swoją jakością - bo jest świetnie kontrolowany, zwarty, a przy tym zróżnicowany, niepodbarwiony, naprawdę nisko rozciągnięty, jednocześnie dynamiczny w średnim podzakresie...

Jasne, nie jest to bas o takiej skali i uderzeniu, jak z kolumn wolnostojących, ale po pierwsze: jego siła i tak jest wybitna jak na monitor (a biorąc pod uwagę, że pracuje w nim głośnik nie 18-cm, ale 15-cm - rezultat jest fantastyczny), a po drugie, trochę podobnie jak w przypadku średnich tonów: takiego stylu, takiej techniki, takiej naturalności i takiej barwy pozazdrościć mogą nawet większe kolumny.

Może dałem się ponieść entuzjazmowi, ale zanotowałem, że w ich wybrzmieniu jest coś z charakteru dużych, estradowych "paczek". Takie niskie tony pracują nie tylko na swoją chwałę, ale służą całemu brzmieniu, dają autorytet, wiarygodność, niczego nie przymulając i nie obciążając.

Ich motoryczność świetnie łączy się z dyscypliną średnich tonów, nie ma tu mowy o najmniejszej niespójności. Wysokie tony są dopełnieniem - w dobrym tego słowa znaczeniu.

Wcale nie chowają się w cień, oddają dużo detalu, dużo powietrza, nie "nabłyszczają" nadmiernie brzmienia, pozwalają średnicy zachować siłę dźwięków podstawowych, bez pokrywania ich zbyt grubą warstwą harmonicznych, ale słusznie i bez sztuczności gwarantują swobodę. Przy dobrych nagraniach nie pojawi się podejrzenie, że dźwięk jest zbyt ciemny, przytłumiony, zamknięty, ani też przeciwnie - że został rozjaśniony.

Scena jest szeroka, głębokość normalna, lokalizacje dokładne, pozorne źródła mają dobrą plastyczność. Niczego nie brakuje. W tym brzmieniu wszystko się zgadza. Myślę też że Auditor M, chociaż to wcale nie najdroższy monitor w dorobku Sonusa, należy do ścisłej czołówki jego monitorowych arcydzieł, jest godnym następcą do dzisiaj ciepło wspominanej Electy Amator.

Andrzej Kisiel

Specyfikacja techniczna

SONUS FABER AUDITOR M
Moc wzmacniacza [W] 40-150
Wymiary [cm] 36 x 20 x 37
Typ obudowy br-t
Rodzaj głośników P
Efektywność [dB] 84
Impedancja (Ω) 4
Wymiary: wys./szer./gł., W przypadku urządzeń testowanych w AUDIO wartość mierzona.
Laboratorium
Sonus Faber AUDITOR M

Jak na monitor pracujący w oparciu o jeden 15-cm głośnik nisko-średniotonowy, zakres niskich częstotliwości jest przetwarzany wyjątkowo sprawnie. Jego szczyt leży przy ok. 90 Hz, ale dość łagodne początkowe opadanie charakterystyki powoduje, że spadek -6 dB względem średniego poziomu leży poniżej 40 Hz - wyśmienicie!

(Producent podaje pasmo 50 - 30 000 Hz, ale bez określenia spadków). Zakres średnich częstotliwości jest doskonale wyrównany, uwagę można zwrócić tylko na płytkie osłabienie przy 500 Hz. Trzeba również pochwalić wyśmienitą w tym zakresie zbieżność wszystkich charakterystyk, zmierzonych pod różnymi kątami; również charakterystyka z założoną maskownicą niczym specjalnym się nie wyróżnia.

Charakterystyki rozchodzą się dopiero w najwyższej oktawie, co zupełnie naturalne, ale na skutek wyeksponowania tego zakresu (na osi głównej i w pobliżu) ustawienie pod kątem ok. 15° w płaszczyźnie poziomej, wnosząc lekkie osłabienie wysokich częstotliwości, powoduje ich teoretycznie najlepsze dopasowanie do średnicy. Jednak i delikatne wyeksponowanie najwyższych tonów jest całkowicie akceptowalne.

Charakterystyka impedancji ujawnia, że bas- refleks dostrojono do ok. 50 Hz (minimum między tym razem bardzo wysokimi wierzchoł- kami), a impedancja znamionowa to 4 omy - tyle wynosi też wartość minimalna, jaką można znaleźć na charakterystyce, więc nie jest to obciążenie szczególnie trudne.

Efektywność to 84 dB - czy to mało? To piękny, świetnie dostrojony, ale średniej wielkości monitor. Robi co może. I może naprawdę dużo.

SONUS FABER testy
Live Sound & Installation kwiecień - maj 2020

Live Sound & Installation

Magazyn techniki estradowej

Gitarzysta maj 2024

Gitarzysta

Magazyn fanów gitary

Perkusista styczeń 2022

Perkusista

Magazyn fanów perkusji

Estrada i Studio czerwiec 2021

Estrada i Studio

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Estrada i Studio Plus listopad 2016 - styczeń 2017

Estrada i Studio Plus

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Audio listopad 2024

Audio

Miesięcznik audiofilski - polski przedstawiciel European Imaging and Sound Association

Domowe Studio - Przewodnik 2016

Domowe Studio - Przewodnik

Najlepsza droga do nagrywania muzyki w domu