Wiele polskich firm audiofilskich działa w indywidualny, wykoncypowany tylko dla siebie sposób, chociaż częstym wspólnym mianownikiem tych inicjatyw jest założenie, że dobry produkt wypromuje się sam. Na samym początku impulsem do aktywności jest wiara we własne pomysły i przewagę nad konkurencją.
Działaniem rządzi pasja, mniej kalkulacja, ale nawet spore umiejętności konstruktorskie nie zastąpią znajomości mechanizmów rynkowych, a kiedy brakuje nawet wiedzy technicznej... pozostaje pycha, złość i spiskowe teorie, że wszyscy się sprzysięgli przeciwko geniuszowi, zaś pisma są w zmowie z dystrybutorami zagranicznych marek, którzy fundują reklamy "ustawiające" testy.
Skoro tak, to proszę też sobie spróbować test ustawić - reklamę może zamówić każdy, cennik taki sam. A wtedy złość bywa jeszcze większa - ktoś kupił reklamę, a test... ledwo ciepły. Bo produkt był ledwo ciepły, nawet jak się wygrzał.
Inny klimat to zapowiedzi, że powstająca właśnie firma zrobi niechybnie wielką karierę, ale na starcie potrzebna jest pomoc i wypromowanie pierwszego produktu, który na razie występuje w przyrodzie w jednym egzemplarzu, jednak po dobrym teście (a z pewnością wyniki będą rewelacyjne), jego produkcja i dystrybucja ruszą pełną parą, bo przecież wszyscy będą się o to cudowne urządzenie pytać i żądać dostępności w każdym sklepie. Jest wiele innych smutnych schematów, ale żaden z nich nie pasuje do firmy Pylon.
Początki wcale nie były eksplozją. Pamiętam jej pierwsze "występy" na Audio Show - nie były spektakularne, jakby kolejny mały polski producent chciał się jakkolwiek pokazać szerszej publiczności, po czym zniknąć w mysiej dziurze albo przejść tylko do sfery wirtualnej, internetowych opinii o czymś, co mało kto widział i słyszał na własne uszy.
Stabilność pochylonej obudowy zapewnia cokół, składający się z wystającej do tyłu, zasadniczej płyty, i łącznika, zwracającego uwagę chromowaniem. Odpowiednio elegancko wykonano firmowe logo.
Ale na ostatnim Audio Show widać było przeobrażenie - firma zajęła dwa apartamenty, pokazała całkiem bogatą i ustabilizowaną ofertę, a przede wszystkim było już wiadomo, że udało się jej znaleźć miejsce na rynku, nawiązać kontakty z dealerami i po prostu zacząć sprzedawać - ilości jeszcze nie kolosalne, ale już obiecujące. Ruszył też eksport (Niemcy, Norwegia), a w maju firma ma pojawić się na Monachijskim High-Endzie.
Również wchodząc na stronę internetową producenta, zobaczymy nowoczesną, profesjonalnie przygotowaną witrynę, chociaż liczyłem na więcej, jeżeli chodzi o konkretne informacje dotyczące jego historii.
We wszystkich zakładkach - historia / filozofia / misja / umiejętności - znalazłem prawie wyłącznie filozofię, a chciałbym poznać fakty: kto, gdzie, kiedy... "Skądinąd" jednak wiadomo (można to też wyczytać między wierszami), że firma wyrosła z zakładu produkującego wcześniej same obudowy - przede wszystkim dla Tonsilu, ale nie tylko. Podobną ewolucję przeszła też produkująca obudowy Witowa, która teraz dostarcza gotowe kolumny jako Sound Deco.
Faktycznie, możliwość produkcji wysokiej klasy obudów (przy czym nie chodzi o jakieś cuda wianki, ale o poprawnie wykonane "skrzynki"), jest wąskim gardłem dla wielu producentów kolumn.
Dla wielu jest też zaskoczeniem, że uzyskanie akceptowalnego (przez współczesnego, wymagającego klienta) poziomu jakości, jest bardzo trudne nawet przy nieźle wyposażonym zakładzie stolarskim, który świetnie sobie radzi z innymi zamówieniami.
Dlatego firmy, które opanowały ten temat, mając świadomość własnej wartości, a jednocześnie ucząc się, na czym polega projektowanie kolumn, nabierają apetytu, aby samodzielne produkować kompletne zespoły głośnikowe.
Pylon podążą za modą, i oprócz kilku wariantów kolorystycznych na bazie naturalnej okleiny, oferuje też lakierowanie na gładko, na wysoki połysk - na zamówienie dostępna jest cała paleta RAL.
Aktualna specyfika firmy Pylon polega na tym, że już dobrze w tę rolę weszła, ale jednocześnie nie rozstała się z wcześniejszymi zadaniami podwykonawcy i nadal oferuje produkcję samych obudów innym firmom, a nawet, co sugerują informacje na stronie, hobbystom w zakresie DIY (a więc realizację zupełnie pojedynczych zamówień?).
To jednak niespotykane wśród renomowanych firm światowych; być może etap przejściowy, zanim Pylon nie okrzepnie jako marka stricte "kolumnowa". Ambicje sięgają jednak jeszcze dalej - firma niedawno zaczęła produkować własne przetworniki.
Rozwój oferty w tym kierunku to jednak przyszłość, w tym momencie konstrukcje Pylona bazują na przetwornikach kupionych od znanych producentów zagranicznych, a przechodząc już szybko do testowanych Diamondów, są to norweskie Seasy i duńskie Scan-Speaki - naprawdę zacny zestaw.
Diamnond 25 i 28
Diamondy to obecnie najlepsze kolumny w katalogu Pylona, w ramach krótkiej serii przygotowano (na razie) dwie konstrukcje, obydwie wolnostojące - większe Diamond 28 i mniejsze Diamond 25. Obydwie opierają się na takich samych założeniach konstrukcyjno- -estetycznych, a pewnie i brzmieniowych, różnią się tylko - i aż - wielkością, co jest konsekwencją zastosowania w pierwszych z nich przetworników 18-cm, a w drugich - 15-cm, w układach dwuipółdrożnych.
W ślad za tym producent rekomenduje je do pomieszczeń zdefiniowanych różnymi granicznymi wartościami powierzchni; dla Diamondów 28 to 25-45 m, a dla Diamondów 25 to 18-32 m. Nie trzeba rygorystycznie trzymać się takich zaleceń. Kto lubi mocny dźwięk, może ustawić 28-ki w pomieszczeniu nawet poniżej 20 m, a kto lubi delikatny - 25-tki nawet w 40-metrowym pokoju. Wiele zależy też od pozycji względem ściany.
Charakterystyczna szara pianka, pokrywająca prawie cały front, otaczająca 19-mm tekstylną kopułkę, podpowiada, że kolejny producent przekonał się do walorów Scan-Speaka D2010/8513, który pozostaje w produkcji - bez żadnych zmian - od ponad trzydziestu lat.
Pylon Audio Diamond 25 - obudowa
Obudowa jest wyraźne pochylona - taki styl dobrze znamy, może kojarzyć się z kilkoma innymi firmami, ale raczej kojarzy się dobrze i po prostu dobrze wygląda, mając ponadto w zanadrzu pewne argumenty akustyczne (o optymalizacji fazy, chociaż to temat na dłuższą pogawędkę).
W celu uzyskania odpowiedniej stabilności dodano cokół wychodzący poza krawędź tylnej ścianki, ale przy okazji wykorzystano go jako okazję do ozdobienia całej konstrukcji - dość gruby (2 cm) łącznik między skrzynią a zasadniczą płytą cokołu jest chromowany i z daleka zwraca na siebie uwagę. Na szczęście więcej "chromowań" nie ma, a tyle wygląda OK.
Właściwą obudowę złożono i wykończono już minimalistycznie, starannie i elegancko - wszystkie ścianki schodzą się "na ostro" (nie ma żadnych dylatacji ani innych śladów łączenia), poza pochyleniem całej bryły nie dodawano już żadnych skosów i zaokrągleń, wszystkie powierzchnie pokryto naturalnym fornirem, dostępnym w kilku wariantach kolorystycznych - czarny, wenge, orzech, czereśnia.
Wygląda jednak na to (gdy patrzymy na zdjęcia na stronie producenta), że w każdym przypadku użyto forniru dębowego, a "przybliżony" kolor uzyskano dobarwieniem. Oferowane jest też lakierowanie na dowolny kolor z palety RAL. W maskownice wprawiono magnesy, które "łapią" niektóre ze śrub, mocujących głośniki nisko-średniotonowe.
Kolumny Pylon Diamond 25 wyglądają najbardziej szlachetnie ze wszystkich kolumn w tym teście, producent wykazał się dobrym gustem i kulturą techniczną, stosuje dobre materiały i wysokiej jakości komponenty, ale całości nie nadaje efekciarskiego charakteru, raczej odwołuje się do klasycznych i lubianych, audiofilskich wzorców.
Komplet głośników może się bardzo podobać - tandem nisko- / nisko-średniotonowy to co prawda tylko 15-tki (CA15RLY), ale solidne, z odlewanymi koszami i celulozowymi membranami; doskonale pasuje do nich 19- mm tekstylna kopułka, model D2010/851300 - to już legenda, głośnik ma ponad 30 lat, a do pewnych aplikacji wciąż jest najlepszym wyborem.