Odsłuch
Tym razem mamy do czynienia z poważną zmianą kursu. Wciąż pozostajemy w obszarze dobrej równowagi tonalnej, ale traktowanej już ogólnie. Eposy K3 grają bardzo po swojemu i co zadziwiające, grają bardzo dobrze. Przyznaję, tym razem wyniki pomiarów znałem wcześniej, więc obawiałem się poważniejszych, co najmniej kontrowersyjnych konsekwencji tak swobodnej i nietypowej "interpretacji".
Nie trzeba było jednak nawet dłuższej akomodacji, aby przyjąć ją za dobrą monetę, w niewielkim stopniu zwracając uwagę na anomalie (lepiej powiedzieć - odstępstwa od schematu), a w znacznie większym ciesząc się wyjątkową spontanicznością i kreatywnością.
Epos K3 nawet z marnych nagrań wyciskają, swoim sposobem, wszystkie soki, barwy, dodają blask i poprawiają plastyczność. Jest to dalekie od poważnego "monitorowania", ale bliskie misji dostarczania pozytywnych emocji i sprawiania zwyczajnej frajdy. Nie jestem zdeklarowanym miłośnikiem "dziwnych" brzmień i upiększania.
Głośniki nisko-średniotonowe mają polipropylenowe membrany - jak w najstarszych Eposach, jednak tym razem są one konwencjonalnie fitrowane (pierwsze Eposy nie miały filtrów dolnoprzepustowych). Nakładka przeciwpyłowa, ukształtowana jak korektor fazy, jest połączona z membraną.
Kolumny poprawnie zestrojone zawsze cieszą się moim szacunkiem, a "eksperymenty" oceniam dość surowo, ale sprawiedliwie - a tym razem oznacza to wysokie noty za szczególnie udaną kompozycję. Pojawia się wyjątkowo szeroka scena. Dali wprowadziły elegancką gradację planów, Eposy grają jeszcze odważniej, z rozmachem, obszernie i blisko. Ale i w ich brzmieniu nie ma krzykliwości, jest więcej świeżości, radości.
Wokale mają świetną artykulację, są namacalne, często bezpośrednie, czasami z dystansu, nigdy nie napadają i nie drażnią wyższymi rejestrami. Nie są umocowane tak solidnie w zakresie basowym, jak w Cantonach, ale nie brak im nasycenia, a jednocześnie przyjemnie się wyodrębniają; wysokie tony mają swoją specyfikę, nie są tak "regularne" i sklejone ze środkiem, jak w wyrównanych Cantonach, ale właśnie takie "numery" wychodzą Eposowi najlepiej.
Delikatna, a przy tym doświetlająca i wzbogacająca przestrzenność, trochę słodka, a trochę... słona, mieniąca się góra pasma jest nie tylko elementem, lecz i ozdobą tego brzmienia - będziemy na nią zwracać uwagę, chociaż nie będzie się nam naprzykrzać. Tutaj przypomniałem sobie dawne Eposy, słynne ES14 i ES11 z ich metalowymi kopułkami...
Bez dwóch zdań, góra z Eposów jest teraz na pewno lepsza. Bas nie zwraca na siebie specjalnej uwagi, dopóki nie pojawi się okazja do niskich zejść. Częściej wydaje się szczupły, co wiąże się z dobrą motorycznością i klarownością - dzięki czemu całe brzmienie jest zwinne, niezmulone, nie ma w nim potęgi, ale jest "nerw", a przy tym sporo luzu.
Andrzej Kisiel