W ofercie ESA jest też model Neo 3 SE, opracowany mniej więcej w tym samym czasie co pierwsze Neo 3, jednak zupełnie inny (już o tym pisaliśmy przy okazji testu Neo 3 SE), począwszy od głośników, na obudowie skończywszy, który jednak nie przeszedł żadnych przeobrażeń, i na nic takiego się nie zanosi. Mamy więc w ofercie wciąż te same Neo 3 SE i zmienione Neo 3, którymi teraz się zajmiemy.
W pierwszej wersji Neo 3 głośniki nisko-/nisko-średniotonowe pochodziły z firmy Wavecore, w nowej są to Scan-Speaki - podobnie jak wysokotonowy (poprzednio i teraz). To komplet wybrany z najtańszej serii duńskiego producenta - Discovery - której modele w pewnym stopniu bazują na dawnych, najlepszych głośnikach innej duńskiej znamienitości - Vify (która jako producent głośników już zniknęła).
Dwie 18-cm jednostki mają membrany z włókna szklanego, stosowanego przez Scan-Speaka tylko w tej serii. Duńska firma znana jest ze swojego zamiłowania do membran celulozowych, których różne ciekawe odmiany występują w droższych seriach, skąd więc włókno szklane? Możliwe jest produkowanie niedrogich głośników z membranami celulozowymi, mógłby to robić i Scan-Speak na pułapie cenowym serii Discovery.
W grę wchodzi jednak inny aspekt jakości - stałość parametrów, ważna dla profesjonalnej firmy zaopatrującej inne profesjonalne firmy. Tanie membrany celulozowe kupuje się w Chinach, jednak tamtejsza ich produkcja nie zapewnia takiego reżimu, jakiego wymaga Scan-Speak.
Membrany celulozowe produkuje więc dla Duńczyków najlepszy specjalista - niemiecka firma Dr Kurt Muller, której produkty nie są jednak na tyle tanie, aby mogły pojawić się w serii Discovery. Z kolei membrany z włókna szklanego, o wymaganych parametrach, są dostępne u wielu innych, tańszych producentów.
Ostatecznie o ich jakości w dużym stopniu decyduje proces powlekania, który odbywa się już na miejscu, w duńskiej fabryce Scan-Speaka. Na przystępną cenę modeli serii Discovery (są średnio kilka razy tańsze od głośników kolejnej serii Classic, nie mówiąc o jeszcze droższych seriach Revelator i Illuminator) wpływa też półautomatyczny proces produkcji i mniej rygorystyczna kontrola jakości (modele wyższych serii są produkowane "ręcznie", a kontrola jest stuprocentowa). Głośnik wysokotonowy ma jedwabną membranę kopułkowo- -pierścieniową (dawniej znany jako DX25 Vify) i podwójny układ magnetyczny.
ESA udowodniła celowość starań o wykonanie jak najcieńszej ramki maskownicy. Dzięki jej redukcji do 5 mm, na charakterystyce nie widać niemal żadnych zmian. Tak lekką maskownicę może utrzymać kilka malutkich magnesów neodymowych. Aranżacja przetworników (i otworu bas-refleks) na przedniej ściance i dopasowane do niej wycięcie w płycie maskownicy pozwalają zakładać ją w obydwie strony ("do góry nogami").
Aranżacja i filtrowanie jest klasyczne dla układu dwuipółdrożnego, z typowymi częstotliwościami podziału - ok. 500 Hz i ok. 3 kHz. Obydwie 18-tki pracują we wspólnej komorze, o objętości ok. 30 l, ale z dwoma wylotami bas-refl eksu - główny, o średnicy ok. 6 cm, jest zlokalizowany na froncie; dodatkowy, o średnicy ok. 4 cm, umieszczono z tyłu, na górze.
Producent rekomenduje użytkownikowi eksperymenty polegające na zamykaniu dodatkowego otworu specjalnymi pierścieniami tłumiącymi, co subtelnie, ale zauważalnie zmienia strojenie układu, pozwalając w pewnym zakresie dopasować jego charakterystykę do warunków akustycznych.
Obudowa jest solidna (cała konstrukcja waży 23 kg, niemal tyle, co największe w teście Monitory 11v7, i wyraźnie więcej niż pozostałe kolumny) i wykończona bardzo porządnie. Można by nawet powiedzieć, że luksusowo, skoro jako jedyna jest w naturalnym fornirze.
Dostępne wersje dzielą się na standardowe (bez dopłaty) - czyli orzech, dąb, czereśnia, czarny (półmat); i przygotowywane na zamówienie (za dopłatą) - tutaj wybór może być niemal nieograniczony.
Łączenie ścianek poukrywane jest w samych krawędziach, nie jest to technika kosmiczna, ale takiej nie powstydzą się już kolumny najdroższe. Dodatki są bardzo subtelne, w zasadzie ich nie ma, poza dość ciężkim, odlewanym znaczkiem firmowym, chyba nawet grubszym od wyjątkowo cienkiej maskownicy (5 mm), elegancko mocowanej ma magnesy i zupełnie nieinwazyjnej akustycznie (wyniki pomiarów).
Cokół pełni rolę bardziej estetyczną niż stabilizującą, jego obrys chowa się w obrysie samej skrzynki. Nieprzekombinowana, proporcjonalna, schludna konstrukcja.
Zaciski podwójnego gniazda połączono specjalnie przygotowanymi zworami – odcinkami przewodów z miedzianej skrętki, posrebrzonymi, w teflonowej izolacji. Niby drobiazg i żadne koszty, ale nie trzeba już samemu szykować niczego podobnego...
Odsłuch
Firmę ESA znamy już w wielu testów i wielu kolumn, ale jeszcze nigdy nie grały one w takim stylu... który skojarzyłem z dawną, brytyjską szkołą (do czego jednak Eposy K3 wcale nie nawiązują). Oczywiście, takie pojęcie jest bardzo pojemne, i może zawierać różne warianty, nie ma tu szczegółowych norm i kryteriów, są tylko ogólne tropy. Coś jest na rzeczy, a czegoś jednak nie ma...
Esa Neo 3 nie grają ciepło i miękko, tego wątku nie wprowadzono do programu, za to zdecydowanie podporządkowano górę pasma, wklejoną w środek "na amen", jakby przy naczelnym założeniu, aby w żadnej sytuacji - muzyce, nagraniu i sprzęcie towarzyszącym - nie zaiskrzyło, nie zacięło, nie zakłuło.
W konsekwencji brzmienie jest nie tyle zaciemnione - to jakoś udało się ominąć - co wyjątkowo spójne, skupione, brnące do przodu mocnym środkiem, przechodzącym w podobnie gęsty, nabity bas. Nie jest on ani ostatecznie twardy, ani poluzowany, nie atakuje szybkimi uderzeniami, ani nie zapuszcza się bardzo nisko, lecz daje dość solidne podparcie i wypełnienie.
Uzasadnione może też być skojarzenie takiego profilu z brzmieniem "analogowym", wedle dość oczywistego stereotypu, jaki wyłania się już w powyższej charakterystyki.
Wypada jednak dodać, że Esa Neo 3 nie są łagodne i zmiękczone, również wyeksponowany środek nie czaruje, ma dobrą plastyczność i zapewnia różnicowanie, ale nie skłania się ku pastelowości i ocieplaniu, potrafi zaatakować, w porównaniu z pozostałymi kolumnami tego testu jest mocniejszy i ważniejszy, choć niekoniecznie dokładniejszy czy piękniejszy.
Esa Neo 3 mogą zagrać głośno i dynamicznie, nie potrzebują do tego mocnego wzmacniacza, już przy niewielkich porcjach mocy wkręcają się na wysokie poziomy, a mogą przyjąć sporą dawkę watów i naprawdę pohałasować.
Słuchane cicho, też są żywe i komunikatywne, chociaż skupienie na środku pasma staje się jeszcze bardziej ewidentne. Nie są to kolumny zestrojone do odsłuchu "kameralnego", chociaż poradzą sobie we współpracy ze wzmacniaczami o umiarkowanej mocy.
Trzeba podkreślić, że tak jak pod względem konstrukcji Neo 3 nie mają wiele wspólnego z Neo 3 SE, tak i brzmienie tych kolumn dzieli bardzo dużo, zarówno pod względem charakteru, jak i zaawansowania.
Neo 3 SE są wyraźnie droższe, ale to jedne z najlepszych kolumn w swojej klasie cenowej, uniwersalne i już wyrafinowane, natomiast Neo 3 są propozycją bardziej specyficzną, kierowaną do odbiorcy o konkretnym guście. Przed zakupem trzeba posłuchać, tutaj test niewiele pomoże, poza wydaniem takiej właśnie rekomendacji.
Andrzej Kisiel