Seria 600 od ponad dwudziestu lat jest filarem oferty Bowersa. Trudno powiedzieć, że niskobudżetowym - to zależy od perspektywy. Najmniejszy model 607 kosztuje 2400 zł za parę, czyli tyle, ile przeciętny "Kowalski" wydaje na cały "system", a znamy firmy, które proponują "monitorki" za dwa razy niższą cenę.
Z drugiej strony, dla audiofila nie jest to kwota ani trochę dziwna, a przez pryzmat propozycji high-endowych - wręcz śmieszna. Bowers ustalił taki pułap startowy raczej z powodów "politycznych", nie zamierzając być kojarzonym z ewidentną taniochą, chce przecież sprzedawać również luksusowe 800-tki, więc trzeba dbać o reputację.
Nie może zarazem podnieść tej poprzeczki za wysoko, aby nie tracić klientów na szerokim rynku. Kolejny model to właśnie 606, większa z dwóch konstrukcji podstawkowych, kosztująca obecnie 3000 zł, chociaż na jesieni, gdy seria debiutowała i pojawił się zarys tego testu, kosztowała 3200 zł.
W tej sytuacji staje się najtańszym monitorem w tym teście,, ale na pewno nie zmniejsza to jego szans na rekomendację, wręcz przeciwnie: relacja jakość-cena tym sposobem tylko się poprawia. Trzecia konstrukcja serii 600 jest już wolnostojąca, ma oznaczenie 603.
Jak widać, numeracja maleje wraz z wielkością (i ceną) konstrukcji, są też zostawione "wolne" numerki (604 i 605), więc być może chociaż jeden z nich zostanie zagospodarowany w przyszłości, np. przez mniejszy model wolnostojący, bo 603 są już "po byku".
Tymczasem już pół roku po wprowadzeniu najnowsza seria 600 jest najmniej liczną w całej jej historii; poza trzema konstrukcjami "podstawowymi" jest jeszcze głośnik centralny HTM6 - i na tym koniec.
Z uzupełnieniem systemu wielokanałowego (a może i stereofonicznej pary monitorów?) o subwoofer nie będzie jednak kłopotu, bowiem te Bowers zgromadził w odrębnej serii.
Bowers & Wilkins 606 jest następcą (biorąc pod uwagę wielkość) modelu 685 S2 (można go jeszcze kupić za 2500 zł), przed nim był 685, a gdy cofniemy się do samych początków historii serii 600, protoplastą okaże się 601-ka. Była to wówczas mniejsza z dwóch konstrukcji podstawkowych, jednak odpowiadająca gabarytami i innymi podstawowymi cechami właśnie modelowi 606.
Większa (wtedy) 602-ka była, jak na podstawkowiec, wielgachna, mimo to cieszyła się w Polsce równie wielką popularnością. Potem Bowers wycofał z serii taki "maksimonitor", za to wprowadził "minimonitor", który dzisiaj występuje w wersji 607.
Czytaj również testy słuchawek Bowers & Wilkins
Wykonanie obudowy jest typowe dla klasy cenowej 606-ek, ale dzięki proporcjom, kolorystyce i detalom nowe modele Bowersa są znacznie ładniejsze niż poprzednie. Tutaj projektanci wyszli obronną ręką, skupiając większość środków na samej technice.
Ta niewielka konstrukcja miałaby w tym teście za równorzędnych (wielkością) rywali, Demandy 9 i Silver 50, jednak doborem (do testu) rządzi przede wszystkim cena; jak już wiemy, nawet 606-ki są w tym gronie najtańsze, a kubaturą plasują się pomiędzy Concertą 2 M16 a Diamondem Monitor; w tych trzech konstrukcjach zastosowano 18-cm przetwornik nisko-średniotonowy, a w wymienionych mniejszych - 15-cm. Zanosi się na to, że Bowersowi udało się przygotować konstrukcje o analogicznej jakości za znacznie niższą cenę.
Powoli. Nie przesądzajmy wszystkiego tylko na podstawie wielkości. Może nawet się okazać, że i cena niższa, i jakość brzmienia wyższa... Technika jest bardzo obiecująca, umiejętności Bowersa ogromne, ale nie brzmiałoby to wiarygodnie, gdybyśmy podsumowali, że Bowers jest pod każdym względem lepszy - i już.
W tym teście występują też inne tuzy, a rynek jest dzisiaj tak konkurencyjny, i wszyscy potrafią liczyć koszty, że gdzieś musi ukrywać się jakieś "ale". Jest nim sposób wykonania obudowy - jak najbardziej odpowiedni dla ceny monitorów Bowers & Wilkins 606, jednak po prostu tańszy niż w pozostałych konstrukcjach.
Bez obaw, nie ma to nic wspólnego z techniczną solidnością, ale z luksusowymi dodatkami, na których tutaj zaoszczędzono. Pozostałe monitory tego testu są oklejone naturalnym fornirem lub lakierowane na wysoki połysk, Bowers & Wilkins 606 (tak jak pozostałe modele serii) - oklejono folią a front polakierowano na mat. Jeżeli przełknęliście tę "zniewagę", to dalej będzie już tylko przyjemnie. Nawet w takich ramach udało się Bowersowi osiągnąć bardzo dobry efekt.
Całość wygląda raczej minimalistycznie, technicznie, ale i elegancko. Pomogła w tym i sama technika; srebrzyste Continuum dobrze pasuje do czarnego lub białego tła obudowy.
Mocowania koszy głośników są zamaskowane pierścieniami. Ten wokół wysokotonowego jest aluminiowy, a przed samą kopułką (też aluminiową) znajduje się siateczka ochronna. Wszystko do siebie pasuje, całość prezentuje się bardziej subtelnie niż w poprzedniej serii.
Maskownica jest mocowana na magnesy (a wcześniej była na kołki), a jej ramka od wewnątrz została tak wyprofilowana, że okazuje się praktycznie nie mieć wpływu na charakterystykę (sprawdzone w naszych pomiarach).
Ważne zarówno dla wyglądu, jak i dla działania jest też przeniesienie bas-refl eksu na tylną ściankę, co dotyczy wszystkich modeli nowej serii. Niektórzy będą się obawiać, że takich monitorów nie można postawić blisko ściany, a tym bardziej tuż pod ścianą, jednak przede wszystkim trzeba wziąć pod uwagę, jak dana konstrukcja jest zestrojona, jaką generuje charakterystykę w zakresie niskotonowym.
Na takie pytanie odpowiemy dalej, w pomiarach i odsłuchu, ale natychmiast wyjaśnijmy, że już - zgodnie z firmowym zwyczajem - w komplecie są zatyczki do bas-refl eksu, pozwalające w sumie uzyskać trzy różne strojenia - dwa bas-refleksu plus obudowa zamknięta (w przybliżeniu). Jeżeli więc w jakimkolwiek ustawieniu bas będzie zbyt mocny, można go "przyciszyć", i to dwuetapowo.
Promieniowanie bas-refleksu "do tyłu" daje premię trochę mocniejszego basu (w stosunku do jego umieszczenia na froncie), ale taki zapas może się okazać potrzebny w dużych pomieszczeniach, więc lepiej mieć basu trochę za dużo i móc go tłumić, niż mieć go za mało i... nie móc nic z tym zrobić.
Czytaj również: Czy maskownica kolumny słyszalnie obniża jakość dźwięku?
Bas-refleks przeniesiono (w stosunku do odpowiednika w poprzedniej serii) na tylną ściankę. Na wyposażeniu są zatyczki służące przestrajaniu obudowy, a więc regulowaniu poziomu basu w zakresie, jaki pozwala zastosować 606-ki praktycznie w każdych warunkach.
Taka lokalizacja zmniejsza ponadto słyszalność pasożytniczych rezonansów (średnich częstotliwości), które promieniowane są bardziej kierunkowo (podczas gdy niskie rozchodzą się we wszystkie strony).
Czasami powodem ulokowania bas-refleksu z tyłu jest brak miejsca na froncie, gdy projektant chce stworzyć bryłę relatywnie niską, ale to nie ten przypadek, pod nisko-średniotonowym jest dość miejsca na port, również dzięki niewielkim wymiarom wysokotonowego.
Filtry pierwszego rzędu kojarzą się z filtrami prostymi i faktycznie takimi są najczęściej, jednak wcale tak być nie musi: aby uzyskać wyrównane zbocze, bliskie założonemu nachyleniu 6 dB/ okt., a także odpowiednie charakterystyki fazowe, niektórzy konstruktorzy stosują bardzo skomplikowane układy.
Bowers podchodzi do tego tematu z innej strony - celem samym w sobie jest właśnie prostota, głównie po to, aby zbyt skomplikowany układ nie degradował mikrodynamiki, zwłaszcza w zakresie wysokich tonów, dlatego głośnik wysokotonowy jest podłączony przez pojedynczy kondensator, ewentualnie z rezystorem tłumiącym (dopasowującym poziom do poziomu zakresu nisko-średnuiotonowego), ale bez żadnego elementu równoległego.
Drugim założeniem jest to, aby obydwa (w układzie dwudrożnym) przetworniki były podłączone w tej samej polaryzacji. Nie gwarantuje to jednak wcale liniowej fazy ani "koherencji czasowej".
Centra akustyczne obydwu przetworników nie znajdują się na płaszczyźnie gwarantującej taką samą odległość od punktu odsłuchowego (nie ma "wyrównania czasowego"), przynajmniej w obszarze prawdopodobnego znajdowania się słuchacza (dla takiego wyrównania musiałby znajdować się pod bardzo dużym kątem ujemnym w płaszczyźnie pionowej, aby "zbliżyć się" do nisko-średniotonowego, czyli leżeć na podłodze, gdy monitory są ustawione na podstawkach).
Ale nawet taka ekwilibrystyka nie jest wskazana, bowiem po spełnieniu tego warunku, wraz z zastosowanymi filtrami i polaryzacjami, powstałyby... znacznie większe przesunięcia fazowe w okolicach częstotliwości podziału, a więc głębokie i szerokie osłabienia na charakterystyce przetwarzania. Szerokie właśnie dlatego, że mamy do czynienia z łagodnymi filtrami i łagodnymi zboczami, które zmuszają obydwa głośniki do współpracy w szerokim zakresie częstotliwości.
Najlepiej więc trzymać się wyznaczonej przez konstruktora osi głównej, na której charakterystyka jest najlepsza (wśród możliwych), i nie teoretyzować na własną rękę, szukając np. w "wyrównaniu czasowym" rozwiązania wszystkich problemów, ani nawet "liniowej fazy".
Czytaj również: Co to są charakterystyki kierunkowe?
Jednym z atutów wysokotonowego jest jego sposób montażu: został odizolowany (przynajmniej częściowo) specjalnym mocowaniem od wibracji obudowy. Kopułka aluminiowa (25-mm) to od wielu lat standard w serii 600.
Próba załatwienia jednej kwestii pogarsza sytuację na innym "odcinku frontu", trzeba ustalić priorytety. Wśród nich dla większości konstruktorów jest to zrównoważona charakterystyka na osi głównej i w jej okolicach, do takiego celu dostosowują filtry, czasami bardzo je komplikując, a czasami znajdując zręczne rozwiązania, gdzie łagodnymi środkami udaje się osiągnąć przynajmniej dobre rezultaty.
Skrajny minimalizm, jako cel sam w sobie, można porównać do leczenia każdej choroby witaminą C, a zamiłowanie do komplikowania - do operacyjnego leczenia grypy.
Gdyby w przypadku filtrów zastosowanych w 606-kach spełnić warunek "wyrównania czasowego", pogorszyłaby się charakterystyka przenoszenia; prawdopodobnie można by ją wtedy poprawić, zmieniając wzajemną polaryzację przetworników - byłyby więc one podłączone w różnych polaryzacjach, co z kolei mogłoby się nie podobać tym, którzy zgodną polaryzację uważają za ważny warunek dobrego brzmienia.
Pogodzić wyrównanie czasowe i zgodną polaryzację też by się udało, ale za pomocą... innych filtrów, albo o większym nachyleniu, albo nawet pierwszego rzędu, ale bardzo skomplikowanych dodatkowymi układami.
Bowers & Wilkins 606 - odsłuch
Tym razem nie liczyłem na to, że prezentację otworzy brzmienie neutralne. Spodziewałem się jednak nawet czegoś... więcej. Od dłuższego czasu kolumny Bowersa mają w sobie "to coś", co pozwala muzykę nie tylko odtwarzać, ale i kreować.
Porównywane do innych kolumn, ujawniają różnice w tonacji, w obrazowaniu stereofonii, i dość łatwo dojść do wniosku, że w ich działaniu jest pewna dawka własnej interpetacji. Swoboda daje tutaj oddech, lekkość, a także soczystość i plastyczność.
Brzmienie jest bogate, detaliczne, ale i w swoisty sposób lekkostrawne - nie ma w nim ostrości i nerwowości, dość często towarzyszącej rozjaśnieniu, które można tutaj dostrzec.
Podkreślenie góry pasma jest na tyle delikatne, aby nie zaburzać naturalności, a rozłożenie akcentów tak zręczne, że odbieramy dźwięk zarówno ciekawy, absorbujący, intrygujący, jak też przyjemny, wygodny, lekkostrawny - i to od pierwszych taktów.
Tym bardziej z upływem czasu monitory Bowers & Wilkins 606 nie męczą i nie nudzą. Kiedy mówi się (i pisze) o tym, że jakiś sprzęt ma zdolność wydobywania nowych informacji, zwykle chodzi o "technicznie" wysoką rozdzielczość, której niekoniecznie towarzyszy spójność, płynność, optymalne proporcje między substancją a detalem.
Czytaj również: Co to jest głośnik koncentryczny?
Membrana ze srebrzystej plecionki Continuum jest najważniejszym apgrejdem nowej serii 600. W ten sposób Continuum opanowało już wszystkie serie Bowersa, wypierając Kevlar. Żółty zrobił swoje, żółty może odejść...? O ile pochodzenie i właściwości Kevlaru były doskonale znane, o tyle Continuum pozostaje firmowym "tajemnicuum".
606-ki mają swój sposób na urozmaicenie i ubarwienie; delikatnie dodają różnych przypraw, tworząc kompozycję bogatą i zrównoważoną, zawsze dobrze czytelną, a przy tym żywą i "pozytywnie nakręconą".
Wynika to w dużej części z charakterystyki tonalnej (ale nie tylko), 606-ki nie lubią grać ciężko, masywnie, chociaż wypełnienie środka jest zupełnie wystarczające, a bas - nawet lekko podkreślony (przy pracującym bas-refleksie).
Nawet gdy trochę "przydudni", nie rzuca się cieniem na średnicę, a zamknięcie obudowy przyniosło efekt przynajmniej wart wzięcia pod uwagę; w kolejnych przypadkach będzie i tak, że zamknięcie otworu zdecydowanie za bardzo "wysusza" brzmienie, jak też tak, że daje lepszą ogólną równowagę. 606-ki grają fajnie w obydwu opcjach, a najlepiej... w tej trzeciej, z włożonym pierścieniem - przy odstawieniu od ściany (za głośnikami) na ok. 1 m, co zapewniło największą muzyczną wszechstronność.
Momentami bas miał zejścia wręcz spektakularne (jak na wielkość konstrukcji...), świetnie radził sobie z pulsem muzyki, doskonale trzymał rytm, ale go nie "dobijał" i nigdy się nie "rozjechał".
Skoki dynamiki oddawał jakby złagodzone, a przecież ze swoistym luzem, łatwością i bez spłaszczenia, kontury minimalnie zaokrąglał, pozwalając jednak dostrzec różne faktury.
W poprzednich Bowersach pojawiała się twardość, momentami nawet pomocna w podkreśleniu tego i owego, ale w dłuższej perspektywie niepomagająca samej muzyce; nowe Bowersy, te z Continuum, są jakby dojrzalsze, mniej spięte, a jeszcze lepiej zrównoważone.
Głosy są pełne, komunikatywne, różnicowane, pozycjonowane w przestrzeni dość luźno, wiarygodnie, ale bez stawiania pierwszego planu "przed nosem".
Wysokie tony - gładkie, selektywne, z optymalną dawką metaliczności, od której nie uciekają, i której nie nadużywają, natomiast średnica jest plastyczna i świeża - dodaje odrobinę ciepła, ale i nie musi więcej, bo nie jest też natarczywa.
Trąbki pokazały się dźwięcznie, klarownie i nieagresywnie, doskonale wpisały się w taki styl. Dużo oddechu, akustyki, trochę fajerwerków bezpiecznych dla naturalności, zero przymulenia, dobre tempo, ogólna witalność i zdolność "zaistnienia" nawet w dużym pomieszczeniu, nie tyle przez wysoką głośność, dynamikę czy potęgę, co przez obszerną przestrzeń. 606-ki grają "po swojemu" i bez kompleksów.
Bowers & Wilkins od wielu lat stosuje nie tylko własne, oryginalne przetworniki, ale też firmową kombinację filtrów, bliską ogólniejszej koncepcji minimalizmu, chociaż w szczegółach dość specyficzną.