W latach 70. ubiegłego wieku było normą użytkowanie zespołów głośnikowych z założonymi maskownicami - w wielu konstrukcjach mocowano je na stałe; a tam, gdzie jednak można było je zdjąć, nie miało to sensu ze względów estetycznych - przetworniki wyglądały brzydko, bo projektanci w ogóle nie dbali o ich wygląd, ani o wygląd przedniej ścianki.
To co znajdowało się pod maskownicą, traktowano jako "wnętrze" konstrukcji, tak jak układy wzmacniacza pod jego górną pokrywą. Z czasem zaczęła się upowszechniać wiedza, według której maskownica nie służy osiąganiu najlepszych rezultatów akustycznych. Zaczęto też dbać o wygląd tego, co wcześniej było pod nią ukryte, a teraz zaczęto eksponować.
Maskownica
Choć maskownice są wciąż na wyposażeniu, przyjęło się, że w "wyjściowej" pozycji, optymalnej akustycznie, kolumna występuje bez niej - maskownica jest tylko dodatkiem, zakładanym jedynie podczas dłuższego odpoczynku albo w skrajnie niekorzystnych warunkach, zagrażających bezpieczeństwu przetworników.
Ponieważ znacznie wzrosły nasze wymagania dotyczące estetyki - nie tylko tego fragmentu konstrukcji, ale całości - fronty kolumn wyglądają nie tylko schludnie, ale często elegancko, a czasami wyjątkowo atrakcyjnie. A w tej kwestii główną rolę odrywają same przetworniki…
I to się udało - jak nikomu innemu - Elacowi. Już "zwykłe" miski prezentowały się wyjątkowo, a ponad dwa lata temu wprowadzono jeszcze bardziej niezwykłe "Crystale" - najpierw do serii 240, a niedługo potem do referencyjnej - 600 CE i flagowego Spirit of Music CE.
Jednak wciąż w większości modeli stosowane są gładkie miski, które pewnie nie ustępują tak bardzo membranom krystalicznym, aby się tym przejmować, ale gdy się już widziało Crystale, to trudno jest dać się oczarować starszej technologii.
Obydwa pomysły, a raczej obie wersje tego samego pomysłu, są świetne, doskonale łączą formę i funkcję, odpierając wszelkie zarzuty o "pokazówkę" i "efekciarstwo", jakimi będzie kontratakować konkurencja.
Membrany
Te niezwykłe membrany są dwuwarstwowe - widoczną z zewnątrz aluminiową część przyklejono do celulozowego stożka; nie są to więc klasyczne membrany metalowe, ale przy takiej budowie osiągają jeszcze wyższą sztywność.
Poprzez połączenie materiałów o różnych parametrach mechanicznych, ich własne rezonanse są słabiej zaznaczane, a specjalny profil powierzchni "kryształu" powoduje rozpraszanie jej fal stojących. Wytrzymałość całej struktury układu drgającego zwiększa jeszcze sposób zintegrowania z cewką - jest ona przyklejona nie tylko do szyjki celulozowego stożka, górną krawędź karkasu połączono z aluminiową warstwą.
Producent podaje, że głośniki niskotonowe osiągają amplitudę +/-15 mm i jeśli nawet mowa tu nie o amplitudzie liniowej, a maksymalnej mechanicznej, to i tak możliwości takie byłyby nadzwyczajne. Aż strach próbować…
Liczna seria
Seria 240 jest dość liczna. Występują w niej dwa podstawkowe - BS 243 i BS 244 (obydwa już w "Audio" testowane), centralny CC 241 i aż trzy modele wolnostojące - FS 247, FS 248 i FS 249.
Tak jak sugeruje oznaczenie, Elac FS 249 jest wśród nich największy, jednak niewiele ustępuje mu najnowszy model serii, FS 248, który zamiast dwóch 18-cm głośników, ma trzy 15-cm, i w związku z tym jeszcze węższą obudowę.
Trudno jednak zarzucić ociężałość sylwetce Elaca FS 249 - przy wysokości 115 cm i szerokości 20 cm, a do tego z "oderwaniem" obudowy od cokołu, osiągnięto z frontu lekkość, ale nie śmieszność, a powagi dodaje znaczna głębokość, konieczna zresztą do uzyskania potrzebnej objętości.
Obudowa nie jest wymyślna - z wyjątkiem cokołu to przecież prostopadłościan bez żadnych wygięć i ścięć, które widzimy u konkurentów - jednak może się bardzo podobać, zarówno jej prosta forma, proporcje, jak i wysoka jakość wykonania; dostępne są wersje fornirowane - wiśniowa i "mocha" (ta w teście przypomina wenge), ponadto w kolorze tytanowym i w lakierze fortepianowym.
Bas-refleks
Niekonwencjonalnie, elegancko i praktycznie przygotowano działanie bas-refleksu. Po pierwsze, nie widzimy go z przodu, co jest pierwszą - wizualną - zaletą. Teraz mamy jeszcze do wyboru: tylna czy dolna ścianka. Szybko okazuje się, że i tu, i tam. Jaka z tego korzyść? Rozwiązanie jest gruntownie przemyślane, bo ma na celu umożliwienie regulacji, jak i ustawienie kolumn blisko ściany.
Gdyby bas-refleks znajdował się tylko na dole i promieniował na wszystkie strony przez szczelinę pomiędzy obudową a cokołem (układ coraz częściej stosowany), wówczas kolumny teoretycznie mogłyby zostać ustawione blisko ściany (bo nie przeszkadzałoby temu żadne promieniowanie z tyłu obudowy), ale nie mielibyśmy dostępu do otworu (w dolnej ściance).
Z kolei otwór lub otwory tylko z tyłu, choć łatwo je zamknąć (co jest również spotykane), utrudniają pracę z bas-refleksem promieniującym przy ustawieniu blisko ściany.
W układzie zaproponowanym przez Elaca dolny bas-refleks dmucha zawsze, zamykać możemy bas-refleks górny, umieszczony z tyłu - gdy kolumna Elac FS 249 stoi blisko ściany i bas osiąga zbyt wysoki poziom.
Obydwa otwory wyprowadzono z jednej komory - wspólnej dla obydwu głośników niskotonowych, dlatego zamknięcie górnego nie oznacza tylko obniżenia ciśnienia na skutek eliminacji tego źródła promieniowania.
Teraz dolny otwór musi przenieść całą energię układu rezonansowego, napędzanego przez dwa głośniki. Jednak na skutek zmiany parametrów tego układu (na który wcześniej składały się dwa otwory o większej łącznej powierzchni, a teraz został już tylko jeden), układ przestraja się do niższej częstotliwości rezonansowej, a ponieważ niższe strojenie bas-refleksu (przy stałych innych parametrach układu - głośnika i objętości obudowy) wiąże się z niższym poziomem ciśnienia z otworu, dlatego cały układ gra ciszej, choć trochę niżej.
Widać, że producent nie widział sensowności radykalnych zmian - górny otwór ma powierzchnię dwa razy mniejszą niż dolny, więc zmiana częstotliwości rezonansowej (pierwiastek ze stosunku powierzchni przed i po zmianie) wyniesie tylko ok. 20%.
Jednocześnie powstrzymał się przed przekombinowaniem, które polegałoby na utworzeniu dwóch komór - układ z jedną gwarantuje pełną zgodność fazową obydwu głośników niskotonowych przy każdym strojeniu.
W mniejszych konstrukcjach podstawkowych, z pojedynczym otworem, Elac dodaje pierścienie z gąbki, które mogą tłumić bas-refleks, nie zamykając go całkowicie; przy Elac FS 249 mamy korek zatykający mniejszy otwór, bo regulacja układu prowadzona jest w inny, opisany powyżej sposób, też nie prowadząc do przejścia na system obudowy zamkniętej.
Dostrajanie
Podobnie subtelne sposoby dostrojenia są dostępne w zakresie wysokich tonów. Ponownie chodzi o zabiegi czysto akustyczne, nieingerujące w działanie układu elektrycznego; na front głośnika wysokotonowego możemy założyć płaski piankowy pierścień, który, tłumiąc część fal, lekko ograniczy ich rozpraszanie, co może być korzystne w pomieszczeniach o zbyt "żywej" akustyce, czyli słabo wytłumionych.
Głośnik średniotonowy ma konstrukcję podobną do niskotonowych, przede wszystkim z analogiczną, "kryształową" membraną, ale o mniejszej średnicy, połączoną z płaskim, niskostratnym górnym zawieszeniem - tutaj duże amplitudy nie są możliwe, ale też i niepotrzebne.
Wybrane, dość wysokie częstotliwości podziału nie budzą zdziwienia przy takim zespole przetworników (500 Hz i 3 kHz). Głośnik wysokotonowy nosi firmową nazwę JET i jest bliskim krewnym X-ART-a Adama - prawdopodobnie przynajmniej niektóre elementy obydwu modeli produkowane są w tym samym miejscu.
Wykorzystano tu filtry wyższego rzędu, jak w większości niemieckich konstrukcji. Jakość elementów nie jest tak wysoka jak w innych modelach (co wynika też z innego sposobu instalacji zwrotnicy w Elacu, uniemożliwiającego zastosowanie dużych elementów), ale przyzwoita, z cewkami powietrznymi i polipropylenami w najbardziej newralgicznych miejscach.
Odsłuch
Elac od dawna chroni nas przed niebezpieczeństwem rozjaśnienia i wyostrzenia. Głównie dlatego, że w odróżnieniu od wielu innych producentów (wcale nie przede wszystkim niemieckich), trzyma w ryzach wysokie tony, zapewniając ich czytelną obecność zdecydowanie bardziej poprzez ich selektywność niż wysoki poziom.
Ale co to ma do metalowych membran, które widzimy w głośnikach niskotonowych i średniotonowych? No właśnie - niewiele, chociaż nie do końca. Gdyby takich głośników odpowiednio nie zaaplikować - starannie dostrojonymi filtrami - to "na powierzchnię" przedostałyby się dzwoniące rezonanse sztywnych metalowych membran.
Jednak zdecydowana większość niemieckich konstruktorów to inżynierowie z krwi i kości, niewchodzący na grząski grunt układów minimalistycznych, korzystający z dobrodziejstw filtrów wyższego rzędu, eliminujący za ich pomocą potencjalne problemy, również metalowych membran, a w ostatecznym rachunku przygotowujący dobrzezrównoważone, neutralnie grające kolumny.
Po co im więc metalowe membrany, które - nie da się ukryć - w niemieckich konstrukcjach pojawiają się częściej niż gdzie indziej? Byłby to piękny moment, gdybym właśnie w tym miejscu napisał: odpowiedź daje właśnie Elac FS 249. I nikt by mi nie udowodnił, że nie daje…
Nie zabrzmi jednak o wiele gorzej, a będzie prawdą, gdy powiem, że w brzmieniu kolumn Elac FS 249 nie znajdujemy na to prostej odpowiedzi. W "ślepym" odsłuchu nie byłbym wcale pewien, jakiej technologii słucham, bo tak bardzo zostaje ona oswojona i sprowadzona do roli służebnej. I o to chodzi, abyśmy słyszeli nie membrany takie czy inne, lecz muzykę…
To brzmi dumnie i nie jest możliwe w stu procentach, bo każdy materiał jakoś zaznacza swój wpływ, lecz dobrze "obrobione" głośniki z membranami metalowymi zaznaczają go właśnie najmniej - chociaż źle przefiltrowane, zaznaczałyby go najbardziej.
Kolumny Elaca są przykładem na takie zastosowanie metalowych membran (skądinąd swoistych i w gruncie rzeczy hybrydowych, celulozowo-aluminiowych), które służy tylko neutralności i czystości przetwarzania, a nie efektom specjalnym.
Jeżeli już mówić o jakimkolwiek przechyle, to raczej można dostrzec skłonność do ocieplenia i zaokrąglenia, w czym ma swój duży udział taki właśnie, dość obfity, sprężysty, jednocześnie delikatny - przez zmiękczenie - i zwinny - bo nieciągnący się - zakres basowy.
Na taki bas z Elaca możemy zawsze liczyć, co imponuje zwłaszcza w przypadku małych konstrukcji podstawkowych, natomiast kolumny Elac FS 249 pokazują najlepiej, co potrafi para 18-tek w dużej objętości. Bas Elaca jest podany mocniej niż z Pencila, Corvary i TL300, tylko wielki Magnat ma jeszcze więcej siły, ale to przecież inna kategoria wagowa.
Taki właśnie bas - ze smukłej, nietrudnej do ustawienia kolumny, w dodatku z regulacją jego natężenia (zamykany górny otwór) - to już bardzo poważny argument.
Prawdę mówiąc, w czasie prób osłuchowych nawet nie próbowałem otwierać górnego bas-refleksu, choć kolumny stały ok. 1 m od tylnej ściany, basu więcej mi do szczęścia nie było potrzeba (proszę nie czytać tu tego, czego nie napisałem - że basu było za dużo).
Równie przyjemnie, swobodnie, selektywnie, momentami radośnie, lecz wciąż bez nadmiaru i nerwowej jaskrawości, pokazuje się drugi skraj pasma. Choć trudno porównywać charaktery niskich i wysokich tonów, to jednak można tu znaleźć wspólny mianownik - miękkość, która nie tłumi, a tylko łagodzi, plastyczność i nutkę słodyczy.
Obydwa skrajne zakresy są przecież na pierwszym planie, nie oddają średnicy pola, a przy tym nie atakują, nie kopią w brzuch i nie tną w ucho. Dlatego też kolumny Elac FS 249 nie zostaną zakwalifikowane na podstawie pierwszego wrażenia jako kolumny "szybkie".
Nie ostrzą ani konturów, ani detali, nie zaszokują też analitycznością, natomiast pochwalą się dźwiękiem czystym, higienicznym, wolnym od nalotu i podbarwień, a zwłaszcza chropowatości i zapiaszczenia.
Nie prowadzi to do sterylności, choć w poszukiwaniu emocji płynących z pogrubionego, nasyconego, zawsze trochę przybrudzonego "dolnego środka", należy się udać gdzie indziej - najlepiej do T+A.
Mimo wspomnianych elementów miękkości i słodyczy, zakwalifikowanie kolumn Elac FS 249 do szkoły "lampowego brzmienia" byłoby nieporozumieniem - grają z jednej strony zbyt klarownie, z drugiej - nie aż tak homogenicznie, jak… podstawowe Elaki BS z tej samej serii, które bardziej przykładają się do środka pasma, zaokrąglając tony wysokie.
Oto przykład, że zastosowanie głośnika średniotonowego wcale nie musi prowadzić do podkreślenia tej części pasma.
W wykonaniu kolumn Elac FS 249 nie można dostrzec błędów, brzmienie jest płynne i dobrze zintegrowane z sąsiednimi zakresami, dokładne i plastyczne, tyle że nie ma specjalnego podgrzania, instrumenty nie puchną, nie rozpychają się na scenie, wszystko podawane jest w umiarkowanej temperaturze, nie idzie z tego dym i para.
Wokale wychodzą na tym całkiem ładnie. Okazuje się, że taki spokój i zrównoważenie średnicy zupełnie wystarczy dla ich wiarygodnego pokazania - o ile nie uzależniamy wiarygodności od tego, jak blisko staje nam przed nosem wokalista. Przewijająca się świeżość i oddech, a przy tym delikatność tonów wysokich jest wspólnym punktem programu Elaca i Adama.
Źródłem tego efektu są więc najprawdopodobniej podobne przetworniki wstęgowe. Adam kontynuuje żywość góry pasma płynnym przejściem do średnicy, Elac kontruje mocnym basem, dlatego też całe brzmienie kolumn Elac FS 249 wydaje się być lepiej rozciągnięte, a mniej skupione.
W obydwu przypadkach pozostajemy jednak w domenie co najmniej dobrego zrównoważenia i neutralności, a nie stylizacji i efekciarstwa. A membrany Elaca niech dalej tak pięknie błyszczą… brzmieniu to ani trochę nie szkodzi.
Andrzej Kisiel