Na firmowej stronie internetowej w ogóle nie przedstawiono długiej historii firmy, jakby Isophon się od niej odcinał, a co najmniej nie liczył na jej pozytywne oddziaływanie. Może to tylko sytuacja tymczasowa, "strona w budowie", a może sposób na stwarzanie nowego wizerunku firmy, nieobciążonego żadnymi wspomnieniami i starociami.
Takie odcięcie od historii to pewna strata, zwłaszcza w czasach, gdy pojawia się wiele nowych marek, wyrastających na żyznej chińskiej glebie, a noszących europejskie nazwy. Na takim tle tradycja i pochodzenie Isophona może mieć dla wielu klientów niebagatelne znaczenie.
Z drugiej strony Isophon wydaje się być firmą - jak wiele niemieckich - skupioną na własnym rynku, gdzie jest i tak marką dostatecznie znaną. Nie jest to więc producent podobny do Elaca czy Magnata, bo skalą działania przypomina raczej Adama i T+A, chociaż ma inny profil - czysto głośnikowy i czysto hajfajowy, bez udziału "Pro" (jak w przypadku Adama) czy elektroniki (jak w T+A).
Dodajmy do tego jeszcze, że firma nie zawraca głowy swoim konstruktorom projektowaniem modeli nisko-, a nawet średniobudżetowych. Oto obraz bardzo audiofilskiej, niszowej marki, chociaż na wielkim niemieckim rynku taka nisza może być całkiem spora.
Jeden z dwojga
Oferta Isophona dzieli się na dwie części, między którymi stoi w rozkroku Isophon Corvara. W jednej grupie znajdujemy konstrukcje opracowane pięć-dziesięć lat temu, ale wciąż prezentujące się bardzo nowocześnie i oryginalnie.
Pochodzą one z czasów, gdy konstruktorzy firmy z zapałem tworzyli obudowy pasmowo-przepustowe. Nawet najmniejsze modele (podstawkowe!) są trójdrożne z niskotonowym schowanym w środku.
Największe też pokazują na zewnątrz tylko średniotonowe i wysokotonowe; stosowane tam przetworniki wywodzą się z dawnej, własnej produkcji Isophona - niskotonowe i średniotonowe mają membrany celulozowe, a wysokotonowe to tekstylne kopułki.
Druga grupa jest jakby z innej planety - kolumn na przetwornikach ceramicznych, bez żadnych band-passów, za to z obudowami ciekawymi pod innym względem (ścianki boczne wygięto i połączono z tyłu "na ostro", a wszystkie powierzchnie mają niezwykłą, falistą fakturę, pochodzącą od zewnętrznej, aluminiowej warstwy).
Taką konstrukcję miała testowana już Vescova, tak też wygląda obudowa Corvary, ale jej głośniki nie są ceramiczne – tego by po prostu nie wytrzymał budżet. Jego dużą część przeznaczono już na niezwykłą obudowę, a "ceramiki" Thiela są wyjątkowo drogie, nawet dla zaprzyjaźnionych niemieckich firm.
Dlatego też podobna układowo, tylko trochę wyższa, ale ceramiczna Vescova kosztuje ok. dwa razy tyle, co Isophon Corvara, która też tania nie jest. Isophon Corvara okazuje się najtańszą wolnostojącą propozycją Isophona, podobnie jak Pencil w przypadku Adama - berlińskie firmy idą więc w tej konkurencji "łeb w łeb", szukając sobie miejsca w wyższych strefach cenowych.
Wygięte boczne ścianki mają dość skomplikowaną strukturę: widoczna z zewnątrz blacha falista zamyka nacinany mdf, od wewnętrznej strony oparty na giętej sklejce. Taka "kanapka" jest zgrzewana w formie pod ciśnieniem, uzyskując doskonałą sztywność przy niewielkiej masie. Na tym nie koniec - w "pory" giętej sklejki wsypuje się piasek, zapewniający doskonałe tłumienie rezonansów.
Mimo użycia takich materiałów Isophon Corvara jest dość lekka - nie osiąga nawet 20 kg, co dało się odczuć przy wyjmowaniu; niespodzianka była miła, tym bardziej że duże kartony sugerowały ciężką zawartość.
Warstwę falistego aluminium położono też na pozostałych, płaskich ściankach, co wymagało bardzo starannego wykończenia wszystkich krawędzi - na pierwszy rzut oka nie wygląda to aż tak odlotowo, ale mamy jednak do czynienia z najwyższą precyzją i technologią, która wykracza daleko poza typowe stolarstwo. Całość polakierowano - może pojawić się każdy kolor z katalogu RAL.
Do testu otrzymaliśmy kolumny Isophon Corvara w kolorze białym - pięknym, bo czyściutkim, a nie błyszczącym. Może, idąc tropem "piano blacku", "high gloss" jest modniejszy, ale taka wersja, na jaką patrzyliśmy w studio, prezentowała się niezwykle elegancko.
Standardowo na wyposażeniu nie ma maskownicy, chociaż w karcie katalogowej znajduje się informacja o jej dostępności w kolorze srebrnym lub czarnym. Za pomysł, technikę i estetykę obudowy - piątka z plusem. Trochę mniej za 18-cm głośniki, które są dość zwyczajne.
Mają kosze bardzo podobne (albo wręcz takie same) jak nieprodukowane już głośniki Peerlessa minionej generacji - blaszane, jeszcze bez wentylacji pod dolnym zawieszeniem - i również niewentylowane, umiarkowanej wielkości (średnica 9 cm) układy magnetyczne.
Chropowata powierzchnia i kolor membran to wynik pokrycia celulozy cienką warstwą szklanych cząstek - podobnie jak w membranach poliglasowych Focala. 25-mm tekstylną kopułkę dostarczył Seas - też prostszy model, bez komory wytłumiającej.
Na szczęście kolumny Isophon Corvara mają jeszcze trochę argumentów "za", bo na samej obudowie jej ambicje i techniczne zaawansowanie się nie kończą. Nie pierwszy raz Isophon pokazuje przywiązanie do detali, pewnych atrybutów charakterystycznych dla bardzo audiofilsko-hobbystycznego podejścia do tematu.
Oto w komorze (zamkniętej) górnego głośnika (nisko-średniotonowego) widzimy naturalną - owczą - wełnę, droższą niż inne powszechnie stosowane materiały i praktycznie w ogóle niespotykaną w kolumnach komercyjnych.
Owcza wełna była zalecana w dawnej literaturze (zwłaszcza do wytłumiania konstrukcji z linią transmisyjną - to również egzotyka, choć obecna w tym teście za sprawą T+A) i wciąż żyje w świadomości głośnikowych pasjonatów, z których ci najbardziej bezkompromisowi gotowi są stosować ją na szeroko zakrojoną skalę.
Isophon Corvara - głośniki
Warto jednak zwrócić uwagę, że nawet Isophon nie włożył wełny do komory dolnego głośnika - niskotonowego - gdyż układ rezonansowy basrefleks, jaki tu zastosowano, niewiele by na tym zyskał, nie wymagając tak specjalnego tłumienia.
A ponieważ żyjemy w czasach panowania basrefleksu, więc zasięg racjonalnego stosowania wełny i tak jest ograniczony. Podobnie jak w Vescovie, głośnik górny, nisko-średniotonowy zajmuje ok. 1/3 całkowitej objętości obudowy (pozioma przegroda między głośnikami).
Dolny, niskotonowy ma do dyspozycji większą część, gdyż pracuje w bas-refleksie; otwór znajduje się na dolnej ściance, czego nie można się tak łatwo domyślić - inaczej niż w większości konstrukcji z tak skierowanym bas-refleksem (np. Elac FS 249 na poprzednich stronach), nie ma tu cokołu odsuniętego od skrzynki, tworzącego szczelinę, przez którą wydostaje się ciśnienie; są tylko typowej wysokości kolce (a dokładnie stożki), które najwyraźniej wystarczą do stworzenia odpowiedniego dystansu i warunków do prawidłowej pracy układu rezonansowego.
Nie wiem tylko, dlaczego producent przedstawia Isophona Corvarę jako konstrukcję z obudową zamkniętą… Może sam zapomniał, że na dole zrobił otwór? A może chce zanęcić audiofilów poszukujących takiej szlachetnej konstrukcji?
O tym, żeby nie wkręcić tych stożków i pomyłkowo postawić obudowę na otworze, też nie może być mowy, bo na dolnej ściance zainstalowano również gniazdo przyłączeniowe - to nawet nie fanaberia, ale skutek nietypowej formy obudowy, pozbawionej tylnej ścianki.
3-cm prześwit wystarczy więc, aby wyprowadzić przewód, a przy okazji rozwiązanie to, chociaż trochę utrudnia samo podłączanie, znowu podnosi walory estetyczne. Gniazdo jest "pojedyncze", lecz złożone z zacisków WBT i towarzyszy mu przełącznik funkcji "room equalization", działający na zasadzie zmiany pozycji zwory.
Są trzy opcje określające różne poziomy niskich częstotliwości, teoretycznie w zakresie +/-1,5 dB (a jak w praktyce, pokazuje nasze laboratorium).
Takie łączenie różnych układów rezonansowych o różnych charakterystykach fazowych wymaga specjalnej staranności, aby współpracowały one ze sobą zgodnie. Nieczęsto stosują je nawet firmy mające wszelkie narzędzia obliczeniowo-pomiarowe, pozwalające uniknąć błędu. Głośnik niskotonowy filtrowany jest bardzo nisko i zdecydowanie – przy 120 Hz, z nachyleniem aż 48 dB/okt.
Z jednej strony pozwala to utrzymać lepsze skupienie pozornych źródeł dźwięku (średnie częstotliwości nie będą "rozmazywane" pomiędzy niskotonowym a nisko- średniotonowym), z drugiej - nie pozwala głośnikowi niskotonowemu wspomagać głośnika nisko-średniotonowego w zakresie, w którym następuje obniżenie poziomu wywołane efektem "baffle-step" - dla obudowy o szerokości 20 cm, w okolicach 400 Hz.
Tak więc będziemy mieli przy tej częstotliwości osłabienie na charakterystyce albo całość skorygowaną w kierunku niższej efektywności. Podział między głośnikiem nisko-średniotonowym a wysokotonowym, przy 2800 Hz, prowadzą również bardzo ostre filtry, a skomplikowana zwrotnica przygotowana jest na bazie bardzo dobrych elementów – niewykluczone, że w tej konstrukcji jest ona droższa od przetworników… Ale kto powiedział, że to nie ma sensu?
Odsłuch
Berlin to imponujące miejsce, któremu nikt nie odmówi wielkości i klasy, zarówno w sferze architektonicznej, jak i kulturalnej. Każde miasto ma swoje ładniejsze i brzydsze dzielnice. Mamy wiele europejskich stolic, które uważamy za atrakcyjniejsze pod względem turystycznym, zwłaszcza w naszej polskiej świadomości.
A Berlin jest za miedzą i wciąż pozostaje jakoś historycznie obciążony… Jednak podchodząc do sprawy obiektywnie - jest to miejsce, w którym można się dobrze czuć. Po co ten "turystyczny" wstęp?
Otóż dwie berlińskie firmy, które pojawiły się w tym teście, dają podobne odczucia, godnie reprezentując swoje miasto – wcale nie potęgą konstrukcji, ale brzmieniem otwartym i przyjaznym dla słuchacza. Trzeba być samemu źle nastrojonym, żeby tego nie dostrzec…
Styl Adama i Isophona nie jest może diametralnie inny od tego, co prezentują pozostali niemieccy producenci, którzy też nie odchodzili zbyt daleko od dobrze zrównoważonej charakterystyki, ale jest też pewna znamienna cecha, odsuwająca dwójkę berlińczyków od reszty. To bas.
Elac, Magnat i T+A, co prawda na różne sposoby, mniej lub bardziej eksponują bas. W ich wykonaniu też nie jest to proste "wywalanie" basu, zwłaszcza T+A działa bardzo nieschematycznie, ale Adam i Isophon grają jeszcze inaczej, w sposób szczególnie wysublimowany i wyrafinowany, choć trochę kontrowersyjny - każdy sposób jest kontrowersyjny…
Takiemu graniu można zarzucić pewien manieryzm, kokieterię, brak zdecydowania i potęgi oczekiwanej w zakresie tonów niskich - czy to wyrażonej obfitością, czy uderzeniem. Isophonowi i tak znacznie bliżej do uderzenia niż masywności, ale najchętniej popisuje się zwinnością i dynamiką – w pewnym sensie przez małe "d", ale pozwalającą prowadzić nadzwyczaj klarownie szybkie przejścia basowe.
Bas Isophona raczej zejdzie ze sceny trochę przedwcześnie, niż pozostanie na niej za długo; nawet jeżeli zakres ten nie jest idealnie równy i niektóre dźwięki są wycofane, to momenty takiego oddechu tworzą przynajmniej dobre tło dla następnych, natomiast żadne nie są przykrywane przez sąsiednie, nie ma lawiny wymykającej się spod kontroli.
Trochę wedle zasady: "mniej znaczy więcej". Przy niższym natężeniu basu z Corvary względem konkurentów nie pogarsza to obrazu nagrania w tym zakresie, choć emocje rodzące się z takiego stylu będą zupełnie inne…
Bas Corvary jest więc ładny, niekonfliktowy, ugrzeczniony w porównaniu z "agresorami", ale nieschowany, a co najważniejsze - nierozmazany; na swoim umiarkowanym poziomie jest rozdzielczy i wyrazisty. Jak mały dojrzały owoc - bardzo smaczny, lecz się nim nie najesz…
Można uznać, że konstruktor podporządkował bas średnicy, zwracając na nią największą uwagę. Ten zakres jest jeszcze większym atutem Corvary, bo prezentuje się świetnie zarówno pod względem rysunku i barwy, jak też nasycenia i aktywności - wciąż nie jest to średnica wychodząca wyraźnie do przodu, lecz ma już specjalną żywość i komunikatywność - podobnie jak w Pencilach.
Dzięki takiemu ustawieniu balansu, w którym i wysokie tony mają swój bardzo proporcjonalny udział, całe brzmienie jest świeże i otwarte, muzyka jest razem z nami, a nie za kotarą. Słychać tu drobny, lecz naturalny smaczek celulozowych membran, podobny jak w T+A.
Brzmienie nie jest tak "higieniczne" jak w Elacu i tak precyzyjne jak w Magnacie, a w sumie okazuje się bardziej plastyczne i "kształtne". Isophon buduje wyraźną, uporządkowaną przestrzeń z mocnymi, nierozmytymi lokalizacjami. Najmniej emocji dostarczają tony wysokie - byłoby przesadą przypisywać im wyrafinowanie.
Trzeba przyznać, że więcej potrafią wstążki Adama i Elaca, jednak o górze pasma Isophona Corvary można napisać, że jest standardowa, dostrojona neutralnie, chociaż… w jej dolnym podzakresie pojawia się jakiś fałsz, nieciągłość, "zakrętas"; nie wpływa to nawet na wokale, które nie nabierają wyraźnej nosowości i nie tracą spójności, a bardziej objawia się w brzmieniu blach zmieniających barwę.
Podejrzewałem, że w pomiarach pokaże się to jako dołek lub "dołek-górka" w okolicach 6-8 kHz, jednak okazało się, iż zjawisko to lokuje się niżej, przy 4 kHz; w zakresie 2-4 kHz charakterystyki różnych kolumn dość często mają osłabienia, całkiem celowe, służące wycofaniu dźwięków odpowiedzialnych za agresywność - a nie powodują tak wyraźnego wrażenia lokalnego podbarwienia.
Często obserwuję w pomiarach nierównomierności wcale nie mniejsze niż te, które widać w przypadku Corvary, a moje ucho ich nie wychwytuje. I tutaj rzecz zastanawiająca, bo idzie w drugą stronę - problem w pomiarach, zupełnie przeciętny, jest słyszalny.
Isophon Corvara ma coś specjalnego, "znak szczególny", małą, ale widoczną bliznę. Wiem też, co się z tym osłabieniem (w pomiarach) dzieje poza osią główną – maleje, wręcz znika po kątem 30O, a producent zaleca ustawienie kolumn osiami równolegle, co oznacza posadzenie słuchacza mniej więcej pod takim kątem.
W moich próbach odsłuchowych nie stały równolegle, ale nie były też skierowane wprost na miejsce odsłuchowe, lecz pod kątem ok. 15O - na takiej osi zmierzona charakterystyka jest już przecież całkiem równa… Czasami więc słychać to, czego nie widać.
A skoro gramy w otwarte karty, to proszę uwierzyć, że wraz z tym całe brzmienie Isophona Corvary zachowuje dużo wdzięku, naturalność i wysokie kompetencje.
Może nawet dzięki takiemu akcentowi tworzona jest specjalna rola średnicy, która podpierana przez szybki bas daje wielu nagraniom szczególnie plastyczne wybrzmienie. Głośnik-artysta, nie rzemieślnik. Trochę improwizacji, ale całość przemyślana i zrównoważona.
Andrzej Kisiel