TAD CR1TX (+ST1) - odsłuch
W ciągu ostatnich dwóch lat przetestowaliśmy kilka modeli TAD-a z serii Evolution. Wreszcie przyszła pora na serię Reference. Co prawda nie są to największe Reference One, lecz "tylko" Compact Reference One TX, ale ładne mi "tylko"… A wszystko się od nich zaczęło.
Właśnie TAD CR1TX (tak będę dalej pisał w skrócie) słuchaliśmy najpierw, a dopiero potem modeli Evolution, w czasie kilku wizyt w siedzibie firmy Audio Styl. I chociaż kolejne spotkania z TAD-ami potwierdzały ich klasę, to pamięć wrażenia, jakie wywołały CR1TX, za każdym razem ustawiała modele Evolution, nawet te najlepsze, w pozycji podrzędnej.
Wreszcie mogę to przyznać otwarcie, a wcześniej tylko delikatnie sygnalizowałem… Chociaż i teraz jest to niebezpieczne, skoro może zniechęcić potencjalnych nabywców Evolution, więc się nie zniechęcajcie! A jeżeli już, to tylko wtedy, jeżeli możecie sięgnąć po TAD-y CR1TX. Również dlatego ich test publikujemy najpóźniej, bo wcześniej, w opisach Evolution, musiałbym ponarzekać, że to jednak nie to, co CR1TX…
Dla CR1TX mam przygotowaną lukrowaną laurkę, bezkrytyczny panegiryk, bałwochwalczy hołd, zachwyty, uniesienia. Czy to przystoi AUDIO, podobno pismu rzetelnemu i racjonalnemu? Byłoby jednak jeszcze mniej uczciwe, gdybym dla zachowania pozorów krytycyzmu wymyślał problemy, których nie stwierdziłem. Zresztą, najbardziej czujni.
Czytelnicy, czytający między wierszami i jeszcze gdzie indziej, pewnie doszukają się i w tym opisie jakichś aluzji, insynuacji i bodźców podprogowych, z których ja sam nie zdaję sobie sprawy. Niech i tak będzie! Zwłaszcza że pewna dawka podejrzeń może uczynić tę lekturę choć trochę bardziej emocjonującą, skoro ja sam nie jestem w stanie wygenerować żadnych wyraźnych uwag.
Pierwsze zdania w notatkach: Ekstremalnie czyste, szybkie, wysokie tony lekko metaliczne. A więc jednak – metaliczne! Tak. Wiem, że słowo to kojarzy się pejoratywnie, ale w tym przypadku to ani oskarżenie, ani komplement, ile zaznaczenie faktu, który w pierwszej chwili dobrze słychać, i który natychmiast staje się czymś naturalnym. Rozprawmy się z tym do końca, chociaż wcale nie jest to w brzmieniu TAD-ów CR1TX najważniejsze ani najbardziej charakterystyczne.
Wiele kolumn nie ma tej odrobiny metaliczności, a też brzmi naturalnie i przyjemnie (albo wcale nie, ale z innych powodów); jesteśmy przyzwyczajeni do "tekstylnych" wysokich tonów, jako że to brzmienie bezpieczniejsze i bliższe naturalności niż wysokie "przemetalizowane". Wielu producentów zmaga się z tym problemem, bowiem wystarczy nawet delikatnie przekroczyć tę granicę, aby dźwięk stał się nieprzyjemny.
Gdy natomiast dźwięk ucieka od metaliczności, nawet tej pożądanej, związanej z brzmieniem instrumentów, szkoda jest mniejsza. To sytuacja "asymetryczna" i wywołująca nieporozumienia, jako że stwierdzenie "metaliczności" zwykle intencjonalnie ma oznaczać jej nadmiar, a ten boli. CR1TX są pod tym względem, jeżeli nie idealne, to bliskie ideału, i chyba już wyjaśniłem dlaczego. W kolejnym zdaniu zapisałem: Dzwonki, struny, blachy – selektywne, klarowne, precyzyjne. Znowu w najlepszym znaczeniu – technicznie precyzyjne. I muzycznie naturalne.
Szczegółowość, przejrzystość i porządek są emocjonujące, a przy tym szlachetne i wolne od jakiejkolwiek emfazy, napastliwości, przejaskrawiania. Ale nie ma w tym brzmieniu żadnych czarów. Nie ma klimatów, ocieplenia, miękkości.
Wszystko jest dokładnie na swoim miejscu i we właściwej formie, wyraziste, niewyostrzone, plastyczne, niezaokrąglone. Bez podbarwiania, omszałości, nalotów, ale też bez syntetyczności i wyostrzeń. Zdrowa siła i nasycenie wszystkich dźwięków, w ścisłym związku ze spójnością i zrównoważeniem tonalnym.
Czytaj również: Jakie jest optymalne wygłuszenie pomieszczenia odsłuchowego?
Cóż więc ciekawego można jeszcze o tych kolumnach napisać, jeżeli ich brzmienie nie niesie ze sobą żadnych oryginalnych rozwiązań, nie jest specyficzne ani tajemnicze? Wszystko słychać od razu, i miałem tylko jedną obawę – czy tak dobre wrażenie, jakie powstało na samym początku, może trwać długo, czy wytrzyma próbę kolejnych nagrań, czy nie pojawią się jakieś wątpliwości?
Było tylko jeszcze lepiej. Wydawało się, że CR1TX nie wymagają żadnej akomodacji, że przyswajam ten dźwięk bez żadnych problemów. I tak w gruncie rzeczy było… a jednak z upływem czasu byłem coraz bardziej przekonany o jego pełnej naturalności, a nie tylko "wyczynowości". Detaliczność, rozdzielczość… Takie przymioty nie każdego muszą przekonać, mogą wręcz ostrzegać, że dźwięk jest skupiony na analizie, a nie na syntezie, że jest mało "muzykalny".
Stwierdzenie, iż ten dźwięk jest bezpieczny, byłoby niezręczne, ale że jest ryzykowny – byłoby fałszem. Nie ma w nim ani żadnego nadmiaru, ani asekuracji. W porównaniu do Evolution jest lepsza przejrzystość i precyzja, która jednak nie wieje chłodem ani nie eksponuje samych szczegółów, lecz lepiej kształtuje wszystkie pozorne źródła, ich wzajemne relacje i przestrzeń, a w ten sposób cały obraz staje się czytelny i przekonujący.
W tej cenie znajdziemy wiele kolumn o jeszcze wyższej mocy albo grających potężniej, przez to jeszcze lepiej dopasowanych do wymagań części użytkowników (i bardzo dużych pomieszczeń), jednak to, co zademonstrowały CR1TX, pozwoli nagłośnić salony powiedzmy do 50 metrów. Jakość tego basu jest pierwszorzędna.
Że to bas-refleks, a nie obudowa zamknięta? Więc odpowiedź impulsowa nie może być idealna? Po pierwsze, można tak zestroić bas-refleks, że nawet pod względem "teoretycznej" odpowiedzi impulsowej nie będzie wiele ustępował obudowie zamkniętej; po drugie, jakość basu, również w dziedzinie dynamiki zależy od wielu czynników, których nie ujmują proste modele, biorące pod uwagę podstawowe parametry.
Obserwacja, że bas CR1TX jest wyśmienity, nie stoi więc w sprzeczności z prawami fizyki. Ten bas jest gęsty i swobodny, sprężysty i dokładny. Jest i mięcho, i "definicja". TAD CR1TX sprawuje pełną kontrolę nad dowolnymi niskotonowymi "wydarzeniami", ale zachowują ich charakter, stąd różnorodność i prawdziwość.
Jesteśmy raczej przyzwyczajeni, że kolumny, które mają słabą "kontrolę", bas zmiękczają i zaokrąglają; te z dobrą kontrolą mają tendencję do utwardzania i skupiania się na konturach. CR1TX nie zagapią się przy żadnym uderzeniu, nie pozwolą żadnemu dźwiękowi wybrzmiewać zbyt długo, ale też nie będą ograniczać naturalnej soczystości i barwy.
Najbardziej uparci znajdą nagrania z basem tak niskim, że CR1TX już nie przetwarza go w pełnej krasie. Ich problem, muszą zaopatrzyć się w R1TX, sięgające nie do 30 HZ, ale do 20 Hz. Czego jeszcze chcieć więcej? Jakichś komplementów pod adresem średnicy?
Trochę podobnie jak w zakresie niskotonowym, TAD CR1TX nie jest tutaj niczym skrępowany ani monotonny. Demonstruje pełną gradację wielkości pozornych źródeł. Nie kreuje wciąż dużych obrazów, nie forsuje pierwszego planu, jednak nie jest to styl "oglądania przez okno". Mamy zarówno doskonały wgląd w nagranie, w jego organizację, warstwy, dalsze plany, relacje przestrzenne, jak też płynność i esencjonalność.
Z taką neutralnością, przejrzystością, różnicowaniem i uniwersalnością to kolumny jak najbardziej odpowiednie zarówno do słuchana muzyki dla czystej przyjemności, jak też do "monitorowania".
Które swoją drogą dla wielu audiofilów jest największą frajdą, więc sfery te przenikają się, a nie są zupełnie odrębne. CR1TX mogą służyć do wszystkiego, a ze względu na ich charakter (czy też brak charakteru?) i transparentność, przychylam się do pomysłu cyzelowania brzmienia za pomocą wszelkich akcesoriów. Jestem sceptykiem korygowania brzmienia kolumn za pomocą nawet tak istotnych dla brzmienia komponentów systemu, jak kable (czyżby ironia?), bowiem żaden kabel nie poprawi rozlazłego basu ani nie zgasi rozjaśnionej góry.
W każdym razie nie w takim stopniu, w jakim często byśmy chcieli. W CR1TX nie ma czego poprawiać, maskować i wyostrzać, więc ten subtelny wpływ, jaki kable mogą zaznaczyć, będzie zarazem dobrze słyszalny, jak i niegroźny. Oczywiście wysiłki te mają służyć temu, aby wpływ ten szedł w kierunku pożądanym przez konkretnego użytkownika.
Czytaj również: Jaka jest optymalna odległość kolumn od ścian pomieszczenia?
Ja nie potrafię niczego zasugerować – czy należałoby coś ocieplić, czy wręcz przeciwnie. Musiałbym się tym sam zacząć bawić, a mam coś lepszego do roboty. Niedawno dystrybutor TAD-a zaproponował, abyśmy przetestowali R1TX – czyli najlepsze, największe.
Skoro TAD CR1TX tak mi się spodobały, pewnie podskoczyłem z radości, wszystko rzuciłem, i znowu popędziłem do Katowic. Otóż wcale nie. Miałem już w głowie poukładane, co napiszę na temat CR1TX, i cóż więcej, cóż innego mógłbym napisać o Reference One? Że są jeszcze lepsze? A jeżeli nie są…?
Pewnie mają jeszcze więcej akustycznej mocy, jeszcze niższy bas. Rozważałem zamianę testu CR1TX na test R1TX, ale szkoda mi było już wykonanej pracy, a skutek tej zamiany nie byłby przecież rewolucyjny, a może nawet mniej dla wszystkich korzystny. W tym przypadku, inaczej niż zwykle, myślę że model podstawkowy ma szanse na większy sukces niż wolnostojący. Bo to taki model podstawkowy, pod względem potencjału, mocy i dynamiki, jak wiele high-endowych kolumn wolnostojących, a R1TX, chociaż mogą jeszcze więcej, też znacznie więcej kosztują.
Gdybyśmy testowali razem R1TX i CR1TX, tak jak rok temu GE1TX i CE1TX, to w ramach jednego testu porównanie byłoby ciekawe. Ale tak wolę zostać z samymi CR1TX. I nikomu nie odradzam spotkania z R1TX. CR1TX nie jest najdroższą konstrukcją głośnikową, jaką w ciągu trzech dekad testowaliśmy, ale jedną z kilku najlepszych.
Sformułowanie "jedną z kilku" wcale nie kamufluje faktu, że kilka innych uważam za jeszcze lepsze, ale nie chcę ich teraz wymieniać. Nie przypominam sobie żadnej, którą mógłbym uznać za jednoznacznie lepszą. Były kolumny grające potężniej, z większym rozmachem, budujące większą przestrzeń, wyczarowujące namacalność, zbliżające pierwszy plan, kreujące obszerne pozorne źródła dźwięku. Na różne sposoby wybitnie, a nawet wspaniale grało wiele kolumn, ale żadna nie pokazała takiej neutralności i rozdzielczości.
Autor: Andrzej Kisiel


