Odtwarzacz Unison Research CD Due
Odtwarzacz Unison Research CD Due jest wyjątkowo duży, zwłaszcza wysokość robi wrażenie. W niektórych "wypasionych" odtwarzaczach ich imponująca wielkość znajduje uzasadnienie w rozbudowanym układzie elektronicznym i solidnych fundamentach napędu. Często jednak jest ona "na pokaz", a w środku "hula wiatr". CD Due to jeszcze inny przypadek - jego układ lampowy wymaga przestrzeni. Obudowę wykonano z grubych profili, całość waży ok. 10 kg. W górnej płycie wykonano wiele otworów wentylacyjnych, potrzebnych do chłodzenia właśnie lampowego stopnia wyjściowego, pracującego w klasie A.
Na przednią ściankę składają się trzy złączone ze sobą płyty; tacka mechanizmu jest raczej subtelna, powyżej zainstalowano niewielką matrycę nowoczesnego wyświetlacza OLED (wycięcie w przedniej ściance jest od niego większe, więc przez szybkę widać elementy montażowe matrycy i przewody - szczegół, ale mniej elegancki, niż całość). Mamy do dyspozycji tylko cztery przyciski - stop otwiera również szufladę, a klawisze przeskakiwania do sąsiednich ścieżek służą do szybkiego przewijania. Wszystko opisano skrupulatnie, więc front jest "ozdobiony" symbolami wielu funkcji, a na dodatek dwukolorowym logo Unisona.
Bogatą paletę gniazd rozmieszczono wygodnie. W ramach wyjść analogowych dostępne są RCA i XLR (obydwa z nieregulowanym poziomem). Efektownie prezentuje się sekcja wyjść cyfrowych, gdzie zadbano o wszystkie popularne standardy, są więc nie tylko złącza elektryczne (współosiowe) i optyczne, ale również AES/EBU.
W zestawie wejść do takiej trójki dołączono jeszcze gniazdo USB-B przeznaczone do komputerów (i niektórych smartfonów). Złącza cyfrowe akceptują różne sygnały; w przypadku portów AES/EBU, optycznego oraz współosiowego jest to PCM 24 bit/192 kHz, a także DSD64 (z protokołem DoP); na więcej stać USB, tutaj sygnał PCM może sięgać 32 bit/384 kHz, a DSD - aż do DSD256.
Sygnał cyfrowy możemy także podać drogą bezprzewodową; odtwarzacz zawiera moduł Bluetooth w wersji v3.0 z profilem A2DP. Trzeba przyznać, że CD Due jest świetnie wyposażony.
W środku widzimy uporządkowany układ, podzielony na dwie główne płytki drukowane. Na pierwszym planie pojawia się obszerna, metalowa osłona ekranująca cały blok mechanizmu. Unison Research stosuje napęd DVD, oprogramowany specjalnie pod kątem nośników CD (tylko takie tutaj odtworzymy).
Gniazda cyfrowe (z wyjątkiem USB) przykręcono do dużej płytki cyfrowej, na której najważniejszy jest znakomity przetwornik ESS Sabre ES9018K2M; to dwukanałowa odmiana o nominalnej rozdzielczości 32 bit i odstępie od szumów 127 dB. Konwersja prądowo-napięciowa odbywa się w układach Analog Devices AD8597/AD8599.
Sygnał jest następnie przesyłany (krótkim odcinkiem taśmy) na sąsiednią płytkę analogową. Na tym etapie operujemy na sygnałach niezbalansowanych, dopiero po przejściu przez moduł analogowy przebiegi są symetryzowane i podawane do wyjść XLR. Wejście USB skonstruowano na bazie bardzo dobrego scalaka XMOS, zapewniającego bezproblemową konfigurację.
W sekcji wyjściowej producent rozwija swoje ulubione, lampowe skrzydła, pracują tutaj podwójne triody 12AX7, wśród elementów biernych znajdują się kondensatory Mundorfa.
Intrygująca zaślepka na tylnej ściance jest wykonana nie z metalu, ale z małej płytki pleksi - tuż za nią wkręcono gotowy moduł Bluetooth (nie mógłby efektywnie pracować, zamknięty w całkowicie metalowej obudowie). Odtwarzacz, podobnie jak integra Unico 150, jest dostępny w dwóch wersjach kolorystycznych - czarnej i srebrnej.
Wzmacniacz Unison Research Unico 150
Największa integra w gamie Unico waży prawie 30 kg. Wszystkie elementy (mam na myśli lampy) umieszczono wewnątrz. Znajdują się tam również radiatory. Boczne ścianki są gładkie, ciepło jest odprowadzane dużymi szczelinami w górnej płycie. Zarówno we wzmacniaczu, jak i w odtwarzaczu główne, mechaniczne wyłączniki zasilania ulokowano na bocznych (prawych) ściankach. Na froncie dominują dwie duże gały, przez co wzmacniacz jest seksownie "biuściasty".
Obsługa jest typowa: jedno pokrętło to selektor wejść, drugie - oczywiście regulator wzmocnienia. Pomiędzy gałkami umieszczono sensor podczerwieni (jest więc zdalne sterowanie, chociaż bardzo skromne), w pobliżu umieszczono dwa pionowe rzędy diod. Sześć z nich odpowiada wejściom, a dwa informują o trybie pracy wzmacniacza; sekwencjami i częstotliwością błysków pokazują fazę "miękkiego startu, aktywację układów zabezpieczających (zbyt wysoka temperatura), potwierdzają także odbiór sygnałów z pilota. Zaprojektowano piękny sterownik, obudowany drewnem, można go używać także do obsługi odtwarzacza, ale w przypadku Unico 150 są aktywne tylko przyciski do regulacji głośności.
Wśród pięciu wejść liniowych mamy trzy RCA i dwa XLR, dodatkowo bezpośrednie wejście na końcówki mocy (RCA), a także dwa wyjścia niskopoziomowe - regulowane, nazwane Sub-Out (ale bez fi ltrowania) oraz nieregulowane Monitor. Świetnie prezentują się zarówno zakręcane, masywne RCA, jak i wyprodukowane przez Neutrika XLR-y. Każdy kanał ma dwie pary zakręcanych terminali głośnikowych.
Unison Research Unico 150 nie zajmuje się sygnałami cyfrowymi, zostawiając to odtwarzaczowi, a wejścia analogowe są wyłącznie liniowe - aby podłączyć gramofon, do testowanego tandemu trzeba by dokupić phono-stage (Unison ma go w swojej ofercie).
Potężna obudowa ma równie okazałe wnętrze, na które składa się zarówno tranzystorowa końcówka mocy, jak i lampowy przedwzmacniacz. Obudowa nagrzewa się najmocniej przy bocznych ściankach, wzdłuż których niemal na całej głębokości zainstalowano radiatory, w ich górnej części można dojrzeć czujniki termiczne, przygotowane niezależnie dla każdej z końcówek. Z przodu, w ochronnych puszkach, zamknięto transformatory toroidalne, z tyłu umieszczono baterię ośmiu kondensatorów fi ltrujących.
Gniazda wejściowe mają swój własny moduł, przykręcony równolegle do tylnej ścianki. Sygnał podawany jest stamtąd na główny druk - do obwodów wzmocnienia wstępnego. Tutaj zaprzęgnięto podwójne triody ECC83, a w następnym stopniu - 6H30. Jak informuje producent, Unico 150 ma w sumie tylko trzy stopnie wzmocnienia, ostatnim są już półprzewodnikowe końcówki mocy pracujące w klasie AB - przygotowane na czterech parach tranzystorów HexFet w każdym kanale (łącznie w całym wzmacniaczu mamy więc aż szesnaście takich elementów).
Trudnym rozwiązaniem, wymagającym wyjątkowej staranności w doborze elementów, jest zlikwidowanie sprzężenia zwrotnego - ponoć jest ono zerowe, co jednak trudno zweryfikować w procedurze testu. Regulację wzmocnienia powierzono klasycznemu potencjometrowi Alpsa (niebieski), można tylko żałować, że układ wnętrza wymusił przeniesienie go na niezależną, małą płytkę drukowaną i połączenie przewodami. W wielu miejscach widać wysokiej klasy elementy bierne, np. kondensatory Mundorfa.
Odsłuch
Duet Unison Research CD Due + Unico 150 kreuje brzmienie zgrabne i przyjemne, ale cechy poszczególnych urządzeń wcale nie są zbieżne, raczej uzupełniają się, niż dublują, chociaż w ogóle nie upierałbym się przy opinii, że zostały one stworzone specjalnie dla siebie, i nie dowodziłbym żadnej modnej dzisiaj synergii. Tak czy inaczej, razem grają dobrze.
Zacząłem od obserwacji samego odtwarzacza (podłączając go do innych wzmacniaczy): Unison Research CD Due oferuje ten rodzaj wszechstronności, który nie oznacza asekuranctwa i nijakości; Due nie ucieka od konfrontacji, lecz dociera do emocji każdej muzyki i przez to wciąż angażuje. Sam nie jest agresywny i nie wnosi ostrości, i chociaż wysokie rejestry potrafi ą błyszczeć, to nie są natarczywe, sprawnie pokazują impulsy i detale, ale nie dzwonią nie rozjaśniają całego obrazu.
Średnica jest barwna, swobodna, bogata w informacje, nie wpada w melancholię, nie pogrubia dolnego podzakresu, co wiąże się też z charakterem samego basu - trzymanego w ryzach; najniższe tony nie są rozhulane. Te cechy nie są jednak zaznaczone bardzo silnie i nie determinują końcowego efektu - Due raczej pozostaje otwarty, zarówno na nagranie, jak i na współpracę z innymi elementami systemu.
Chociaż płyta CD jest już dzisiaj uważana za relikt przeszłości, to Due lubi i szanuje kompakty. Pliki HD wprowadzają na ogół większy porządek, brzmienie staje się jakby wypolerowane. Due wspiera także transmisję Bluetooth i robi to na tyle umiejętnie, że nie skazuje jej na porażkę. Kompromisy w przejrzystości i dynamice są wyraźne, ale brzmienie trzyma dobrą równowagę, jest poprawne i lekkostrawne.
Wzmacniacz Unison Research Unico 150 jest fundamentem charakteru całego zestawu, ma wyraźne rysy indywidualne. Można je wiązać z marką, z zastosowaną techniką, z konkretnymi upodobaniami projektanta, z dopasowaniem do Due... Jak byśmy na to nie patrzyli, fakty są faktami. Powiedzieć, że Unico brzmi potężnie, to nic nie powiedzieć. Brzmienie jest wyjątkowo gęste i masywne, a bas ma siły niespożyte.
Mocny, obfity, nie jest ani okrutnie twardy, ani obrzydliwie tłusty; nie pilnuje idealnej zwartości, zaokrągla krawędzie, a przy tym soczyście pulsuje i dobrze trzyma rytm. Średnica nie popisuje się mocną artykulacją i wyrazistością, jednak uciekając od wszelkiej sterylności i mechaniczności, wprowadza dość stabilny, ciepły klimat; podobnie góra pasma, lekko osłodzona, pojawia się z dystansu, dość czysta i przejrzysta.
W brzmieniu systemu cechy te składają się... jednak nie poprzez proste arytmetyczne dodawanie. Z jednej strony dominuje wpływ wzmacniacza, co oczywiste, jako że odtwarzacz jest bardziej neutralnym komponentem; z drugiej - trochę zaskakujące jest ożywienie i zdetalizowanie góry pasma, co w sumie jest efektem pożądanym, dającym dobrą "kontrę" wciąż potężnemu basowi.
Wypada też wyjaśnić, że brzmienie to nie wpisuje się jednoznacznie w schemat bliskości i namacalności, jaki towarzyszy wielu urządzeniom lampowym. System Unisona prezentuje scenę z dobrym "odejściem", buduje przestrzeń bez (nadmiernego) faworyzowania pierwszego planu, liderzy nie są napastliwi i nie zasłaniają akompaniamentu. Nie jest to system, który w pierwszym wrażeniu zaimponuje "obecnością", zwłaszcza w porównaniu z niektórymi urządzeniami o "charyzmatycznym" brzmieniu, lecz w gruncie rzeczy pozwoli usłyszeć więcej, łatwiej i... na dłuższą metę - chyba przyjemniej.
Odsłuch Unisona przez kilka dni ani przez moment mnie nie zmęczył, nie wprowadzał żadnej nerwowości i sztuczności. Jednocześnie przez cały ten czas towarzyszył mi obfity bas, jakimś sposobem również łagodny i "dający żyć". Jest to być może już jednak kwestia doboru kolumn, nawet na pewno trzeba na to zwrócić uwagę, aby nie przesadzić, chociaż... to też doskonała okazja, aby właśnie przesadzić, jeżeli tylko mamy ochotę na basową rozpustę.
Radosław Łabanowski